Czasy są takie, że beczą też dorośli faceci. Nawet najtwardszym - takim jak Sylvester Stallone czy Danuta Hojarska - zdarza się uronić łzę
Beczenie odgrywa coraz większą rolę w życiu współczesnych społeczeństw. Co ciekawe, twierdzą tak nie tylko producenci beczkowozów. Już samo pojawienie się człowieka na świecie związane jest z beczeniem. Najpierw, gdy test ciążowy okaże się pozytywny, beczy przyszła matka, a po kilku miesiącach beczy wydobyty na powierzchnię noworodek.
Czemu dziecko beczy po opuszczeniu miłego lokum? Są na ten temat co najmniej dwie teorie. Pierwsza zakłada, że beczenie to nic innego jak pierwszy oddech małego, który rykiem potwierdza swe przyjście na świat. Druga teoria jest autorstwa Sławomira Mrożka. Mrożek twierdzi, że dzieciak beczy, bo zorientował się, że oto właśnie skończył się błogi spokój w brzuchu mamy i zaczęło się życie na powierzchni. Gdy taki dzieciak popatrzy sobie na to, co go otacza, nic dziwnego, że beczy. Z chęcią wbiłby się z powrotem w łono mamusi, ale, niestety, życie to bilet w jedną stronę, a po za tym - jak wiadomo - za ukrywanie nieletnich grożą surowe kary.
Wszystko wokół jest w tak opłakanym stanie, że beczą nie tylko dzieci, kobiety i zawodowe płaczki na pogrzebach. A tak przy okazji - zawodowa płaczka na pogrzebie beczy profesjonalnie i dlatego zwana jest beczką. W dawnych czasach beczki produkowali bednarze, a dziś kryzysy. Stąd słynne powiedzenie, że jak się z kimś zje beczkę soli, to i beczka piwa za mało. Czasy są takie, że beczą też dorośli faceci. Jest grupa facetów, którzy płaczą ze szczęścia. Ci są w zdecydowanej mniejszości. Jeden znalazł dwa złote na ulicy, drugi wygrał dmuchany materac w konkursie audiotele, inny odkrył, że własna żona jest jednak ładniejsza od Józefa Oleksego. Wszyscy oni potrafią płakać ze szczęścia. Nawet najtwardszym facetom, takim jak Sylvester Stallone, Krzysztof Rutkowski czy Danuta Hojarska, zdarza się uronić łzę.
Częściej zdarza się jednak beczenie negatywne, a nie pozytywne. W prasie pełno jest opowieści o facetach, którzy beczą, bo ktoś nie umorzył im długów, wstrzymał dietę poselską czy zabronił przyjąć atrakcyjnej łapówki. Wielu facetów najpierw się byczy, później boczy, a na koniec dopiero beczy. Beczenie stało się bardzo modne nie tylko tuż po utracie dziewictwa. Wielu lubi pobeczeć sobie w kinie na łzawym filmie. Są artyści, którzy potrafią doprowadzić ludzi do płaczu, a księgowych do zawału. Sporo beczenia jest w telewizji. W serialach i programach dla zakochanych najczęściej beczą jakieś siusiumajtki, przeważnie z powodu utraconej miłości czy nowego pypcia na nosie. Niektóre beczą, bo okazało się, że Julio Iglesias jest już zajęty, a George Michael to gej. Do płaczących nastolatek ostatnio często dołączają pracownicy różnych branż, którzy beczą, bo ktoś im coś obiecał, a później gówno z tego wyszło. Ci, co obiecywali, nie beczą tylko ryczą, ale ze śmiechu.
Obok zawodowych płaczek bardzo profesjonalnie beczą barany i kozy. Popularność beczenia w Polsce niektórzy socjolodzy wiążą ze zbyt dużą liczbą baranów w naszym kraju. Nieustanne beczenie na każdy temat zamienia się w jeden wielki bek. Bekanie to jednak zupełnie co innego niż beczenie. W Niemczech czy Skandynawii wiele osób beka bez skrępowania przy stole, gdyż to ułatwia im trawienie. W Polsce jest inna tradycja, a głośne bekanie uznaje się za bardzo niekulturalne. U nas się po prostu nie beka. I dlatego tak mało ludzi wierzy, że ktoś naprawdę beknie za łapówy, przekręty i szwindle. Stąd nowe ludowe porzekadło: "Prędzej prokurator Kapusta beknie przy obiedzie, niż beknie złodziej, co w rządowej lancii jedzie".
Czemu dziecko beczy po opuszczeniu miłego lokum? Są na ten temat co najmniej dwie teorie. Pierwsza zakłada, że beczenie to nic innego jak pierwszy oddech małego, który rykiem potwierdza swe przyjście na świat. Druga teoria jest autorstwa Sławomira Mrożka. Mrożek twierdzi, że dzieciak beczy, bo zorientował się, że oto właśnie skończył się błogi spokój w brzuchu mamy i zaczęło się życie na powierzchni. Gdy taki dzieciak popatrzy sobie na to, co go otacza, nic dziwnego, że beczy. Z chęcią wbiłby się z powrotem w łono mamusi, ale, niestety, życie to bilet w jedną stronę, a po za tym - jak wiadomo - za ukrywanie nieletnich grożą surowe kary.
Wszystko wokół jest w tak opłakanym stanie, że beczą nie tylko dzieci, kobiety i zawodowe płaczki na pogrzebach. A tak przy okazji - zawodowa płaczka na pogrzebie beczy profesjonalnie i dlatego zwana jest beczką. W dawnych czasach beczki produkowali bednarze, a dziś kryzysy. Stąd słynne powiedzenie, że jak się z kimś zje beczkę soli, to i beczka piwa za mało. Czasy są takie, że beczą też dorośli faceci. Jest grupa facetów, którzy płaczą ze szczęścia. Ci są w zdecydowanej mniejszości. Jeden znalazł dwa złote na ulicy, drugi wygrał dmuchany materac w konkursie audiotele, inny odkrył, że własna żona jest jednak ładniejsza od Józefa Oleksego. Wszyscy oni potrafią płakać ze szczęścia. Nawet najtwardszym facetom, takim jak Sylvester Stallone, Krzysztof Rutkowski czy Danuta Hojarska, zdarza się uronić łzę.
Częściej zdarza się jednak beczenie negatywne, a nie pozytywne. W prasie pełno jest opowieści o facetach, którzy beczą, bo ktoś nie umorzył im długów, wstrzymał dietę poselską czy zabronił przyjąć atrakcyjnej łapówki. Wielu facetów najpierw się byczy, później boczy, a na koniec dopiero beczy. Beczenie stało się bardzo modne nie tylko tuż po utracie dziewictwa. Wielu lubi pobeczeć sobie w kinie na łzawym filmie. Są artyści, którzy potrafią doprowadzić ludzi do płaczu, a księgowych do zawału. Sporo beczenia jest w telewizji. W serialach i programach dla zakochanych najczęściej beczą jakieś siusiumajtki, przeważnie z powodu utraconej miłości czy nowego pypcia na nosie. Niektóre beczą, bo okazało się, że Julio Iglesias jest już zajęty, a George Michael to gej. Do płaczących nastolatek ostatnio często dołączają pracownicy różnych branż, którzy beczą, bo ktoś im coś obiecał, a później gówno z tego wyszło. Ci, co obiecywali, nie beczą tylko ryczą, ale ze śmiechu.
Obok zawodowych płaczek bardzo profesjonalnie beczą barany i kozy. Popularność beczenia w Polsce niektórzy socjolodzy wiążą ze zbyt dużą liczbą baranów w naszym kraju. Nieustanne beczenie na każdy temat zamienia się w jeden wielki bek. Bekanie to jednak zupełnie co innego niż beczenie. W Niemczech czy Skandynawii wiele osób beka bez skrępowania przy stole, gdyż to ułatwia im trawienie. W Polsce jest inna tradycja, a głośne bekanie uznaje się za bardzo niekulturalne. U nas się po prostu nie beka. I dlatego tak mało ludzi wierzy, że ktoś naprawdę beknie za łapówy, przekręty i szwindle. Stąd nowe ludowe porzekadło: "Prędzej prokurator Kapusta beknie przy obiedzie, niż beknie złodziej, co w rządowej lancii jedzie".
Więcej możesz przeczytać w 10/2003 wydaniu tygodnika Wprost .
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.