Kończy się złota epoka talk show, w której czerpano radość z eleganckiej rozmowy prowadzonej w duchu liberalnym
Phil Donahue, człowiek, który wymyślił talk show, dziewięciokrotny laureat nagrody Emmy za najlepsze prowadzenie programu tego gatunku, decyzją władz amerykańskiej telewizji MSNBC zniknął z ekranu. Powód? Zbyt mała oglądalność. Ta wiadomość trafiła na pierwsze strony gazet, bo ma znaczenie historyczne i zarazem niemal symboliczne. Wraz z odejściem Donahue została zamknięta złota epoka talk show, w której czerpano radość z rozmowy. Z rozmowy eleganckiej, prowadzonej w duchu liberalnym, dopuszczającym wszystkie poglądy, z widocznym staraniem, żeby je zrozumieć. Dziś liberalizm nie jest już w modzie. Nastał czas poglądów zdecydowanych, nie poddających się dyskusji. Czas przyjemności czerpanej z wypowiadania słowa "nie".
Gdy pół roku temu 67-letni Phil Donahue wracał po przerwie na ekran ze swoim programem, temat pierwszej dyskusji brzmiał: "Czy Stany Zjednoczone powinny zmusić Saddama Husajna do ustąpienia?". Teraz, gdy Husajn wyraźnie oświadczył, że raczej umrze niż ustąpi, takie rozmowy nie mają już sensu. Może dlatego miejsce programu Donahue w ramówce MSNBC zajął rozbudowany do dwóch godzin codzienny serwis informacyjny "Countdown: Iraq" (Odliczanie: Irak). Tu nie stawia się pytań, czy należy obalić Husajna, lecz kiedy i jak to zrobić.
Tymczasem telewizja MTV ogłosiła, że 7 marca nada program pod tytułem "MTV Forum with Tony Blair: Is War The Answer?" (Forum MTV z Tonym Blairem: Czy wojna jest odpowiedzią?), licząc na to, że dotrze on do 300 mln gospodarstw domowych na świecie. Premier Wielkiej Brytanii chce przemówić do młodzieżowej widowni, która w tej chwili najgłośniej sprzeciwia się planom ataku na Irak, by przekonać ją o konieczności zdecydowanych działań wobec reżimu Husajna. Blair sam kiedyś był muzykiem i grał w zespole rockowym, uważa więc, że uda mu się nawiązać nić porozumienia z młodymi fanami MTV. Czy na pewno? George Michael, brytyjski gwiazdor pop-rocka, publicznie wyraził swoją wątpliwość. "Mam nadzieję, że pierwszą ofiarą tej wojny stanie się sam premier Blair, bo lekceważy to, że 80-90 proc. ludzi jest przeciwko wojnie. Blair jest jeszcze gorszy niż Margaret Thatcher!" - oświadczył piosenkarz. O, to jest w Anglii poważna zniewaga, wszak dawna przywódczyni konserwatystów, pani Thatcher, przez lata była przedstawiana jako główny wróg ludu i "żelazna dama", po której raczej się nad Tamizą nie płacze. Szczególnie w Partii Pracy, z której przecież wywodzi się Tony Blair. Głos George'a Michaela nie brzmi jednak szczególnie oryginalnie, raczej dołącza do chóru śpiewającego unisono przebój roku 2003 "NIE". Na każdy temat i w każdej sprawie "nie". Dość oszukiwania i manipulowania nami. Dość Enronów i Rywinów. Dość politycznych pojedynków i walki o wpływy. Świat coraz głośniej mówi "nie" i coraz bardziej jest w tym zacięty.
Sprzeciw dotyczy wszystkiego, nie tylko polityki. Norah Jones, nagrodzona właśnie pięcioma statuetkami Grammy popjazzowa wokalistka, powiedziała "nie" popularności i poprosiła swojego producenta o ograniczenie sprzedaży jej płyt, gdyż chciałaby pozostać niszową artystką i cieszyć się wolnością, zamiast przedzierzgać się w wypromowaną karykaturę samej siebie.
Brytyjski aktor Peter O'Toole zamierzał powiedzieć "nie" Amerykańskiej Akademii Filmowej, gdy poinformowano go o przyznaniu mu w tym roku Oscara za całokształt pracy twórczej. "Jestem za młody na taką nagrodę. Jeszcze mam szansę dostać Oscara za coś konkretnego!" - stwierdził O'Toole. Trzeba go było długo namawiać, by zgodził się przyjechać do Los Angeles i odbierając nagrodę, "zamknął" swoją karierę.
Z kolei aktorka Rosie O'Donnell, zaproszona przez Phila Donahue do jednego z ostatnich wydań jego programu, jest znana z głośnego "nie", jakie niedawno powiedziała wydawnictwu prasowemu, z którym współpracowała przy tworzeniu miesięcznika dla kobiet nazwanego od jej imienia "Rosie". Po roku pracy O'Donnell, pełniąca funkcję redaktor naczelnej, zorientowała się, że jest figurantką i nie ma już wpływu na zawartość firmowanego przez siebie pisma. Zbuntowała się i zrezygnowała. Wydawca postanowił, że w takim razie zlikwiduje pismo, zwolni wszystkich pracowników, a moralną i finansową odpowiedzialnością za porażkę obarczy aktorkę. Teraz O'Donnell walczy, by udowodnić, że to nie ona, lecz błędne decyzje wydawcy były przyczyną spadku sprzedaży i w rezultacie zamknięcia pisma. Taki czas: wszyscy mówią "nie", a wrażliwych liberałów pewnie trzeba będzie zesłać na Madagaskar...
[email protected]
Gdy pół roku temu 67-letni Phil Donahue wracał po przerwie na ekran ze swoim programem, temat pierwszej dyskusji brzmiał: "Czy Stany Zjednoczone powinny zmusić Saddama Husajna do ustąpienia?". Teraz, gdy Husajn wyraźnie oświadczył, że raczej umrze niż ustąpi, takie rozmowy nie mają już sensu. Może dlatego miejsce programu Donahue w ramówce MSNBC zajął rozbudowany do dwóch godzin codzienny serwis informacyjny "Countdown: Iraq" (Odliczanie: Irak). Tu nie stawia się pytań, czy należy obalić Husajna, lecz kiedy i jak to zrobić.
Tymczasem telewizja MTV ogłosiła, że 7 marca nada program pod tytułem "MTV Forum with Tony Blair: Is War The Answer?" (Forum MTV z Tonym Blairem: Czy wojna jest odpowiedzią?), licząc na to, że dotrze on do 300 mln gospodarstw domowych na świecie. Premier Wielkiej Brytanii chce przemówić do młodzieżowej widowni, która w tej chwili najgłośniej sprzeciwia się planom ataku na Irak, by przekonać ją o konieczności zdecydowanych działań wobec reżimu Husajna. Blair sam kiedyś był muzykiem i grał w zespole rockowym, uważa więc, że uda mu się nawiązać nić porozumienia z młodymi fanami MTV. Czy na pewno? George Michael, brytyjski gwiazdor pop-rocka, publicznie wyraził swoją wątpliwość. "Mam nadzieję, że pierwszą ofiarą tej wojny stanie się sam premier Blair, bo lekceważy to, że 80-90 proc. ludzi jest przeciwko wojnie. Blair jest jeszcze gorszy niż Margaret Thatcher!" - oświadczył piosenkarz. O, to jest w Anglii poważna zniewaga, wszak dawna przywódczyni konserwatystów, pani Thatcher, przez lata była przedstawiana jako główny wróg ludu i "żelazna dama", po której raczej się nad Tamizą nie płacze. Szczególnie w Partii Pracy, z której przecież wywodzi się Tony Blair. Głos George'a Michaela nie brzmi jednak szczególnie oryginalnie, raczej dołącza do chóru śpiewającego unisono przebój roku 2003 "NIE". Na każdy temat i w każdej sprawie "nie". Dość oszukiwania i manipulowania nami. Dość Enronów i Rywinów. Dość politycznych pojedynków i walki o wpływy. Świat coraz głośniej mówi "nie" i coraz bardziej jest w tym zacięty.
Sprzeciw dotyczy wszystkiego, nie tylko polityki. Norah Jones, nagrodzona właśnie pięcioma statuetkami Grammy popjazzowa wokalistka, powiedziała "nie" popularności i poprosiła swojego producenta o ograniczenie sprzedaży jej płyt, gdyż chciałaby pozostać niszową artystką i cieszyć się wolnością, zamiast przedzierzgać się w wypromowaną karykaturę samej siebie.
Brytyjski aktor Peter O'Toole zamierzał powiedzieć "nie" Amerykańskiej Akademii Filmowej, gdy poinformowano go o przyznaniu mu w tym roku Oscara za całokształt pracy twórczej. "Jestem za młody na taką nagrodę. Jeszcze mam szansę dostać Oscara za coś konkretnego!" - stwierdził O'Toole. Trzeba go było długo namawiać, by zgodził się przyjechać do Los Angeles i odbierając nagrodę, "zamknął" swoją karierę.
Z kolei aktorka Rosie O'Donnell, zaproszona przez Phila Donahue do jednego z ostatnich wydań jego programu, jest znana z głośnego "nie", jakie niedawno powiedziała wydawnictwu prasowemu, z którym współpracowała przy tworzeniu miesięcznika dla kobiet nazwanego od jej imienia "Rosie". Po roku pracy O'Donnell, pełniąca funkcję redaktor naczelnej, zorientowała się, że jest figurantką i nie ma już wpływu na zawartość firmowanego przez siebie pisma. Zbuntowała się i zrezygnowała. Wydawca postanowił, że w takim razie zlikwiduje pismo, zwolni wszystkich pracowników, a moralną i finansową odpowiedzialnością za porażkę obarczy aktorkę. Teraz O'Donnell walczy, by udowodnić, że to nie ona, lecz błędne decyzje wydawcy były przyczyną spadku sprzedaży i w rezultacie zamknięcia pisma. Taki czas: wszyscy mówią "nie", a wrażliwych liberałów pewnie trzeba będzie zesłać na Madagaskar...
[email protected]
Więcej możesz przeczytać w 10/2003 wydaniu tygodnika Wprost .
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.