W firmie Infosys Technologies w indyjskim Bangalurze 250 informatyków przygotowuje oprogramowanie dla Bank of America. W innych miastach Indii pracownicy Infosysu przetwarzają dane dotyczące pożyczek hipotecznych na zlecenie GreenPoint Mortgage z Novato w Kalifornii. W biurowcu Wipro w pobliżu bangalurskiego lotniska pięciu radiologów interpretuje codziennie trzydzieści obrazów uzyskanych metodą tomografii komputerowej w Massachusetts General Hospital. Globalizacja stawia rynek pracy na głowie.
W firmie Infosys Technologies w indyjskim Bangalurze 250 informatyków przygotowuje oprogramowanie dla Bank of America. W innych miastach Indii pracownicy Infosysu przetwarzają dane dotyczące pożyczek hipotecznych na zlecenie GreenPoint Mortgage z Novato w Kalifornii. W biurowcu Wipro w pobliżu bangalurskiego lotniska pięciu radiologów interpretuje codziennie trzydzieści obrazów uzyskanych metodą tomografii komputerowej w Massachusetts General Hospital. Globalizacja stawia rynek pracy na głowie.
Ucieczka z centrali
- Wkrótce dojdzie do prawdziwej eksplozji - wartość prac zlecanych zagranicznym przedsiębiorstwom wzrośnie niebotycznie - zapowiada John C. McCarthy, analityk z agencji badania rynku Forrester Research. Jego zdaniem, w krajach oferujących niskie koszty pracy już w 2015 r. amerykańskie firmy będą zlecać prace wymagające zatrudnienia co najmniej 3,3 mln osób, które zarobią 136 mld USD. Pierwsza fala outsourcingu przetoczyła się przez świat przed dwudziestu laty. Początkowo przedsiębiorstwom z krajów rozwijających się zlecano produkcję butów sportowych, prostego sprzętu gospodarstwa domowego oraz zabawek. Dziś nawet działające na Wall Street instytucje finansowe coraz częściej korzystają z pomocy firm chińskich i indyjskich. Stało się to możliwe dzięki systemom cyfrowym, Internetowi oraz rozwojowi szybkich sieci do przesyłania danych.
Banki inwestycyjne i biura maklerskie z Wall Street zamawiają analizy, raporty o sytuacji w branży oraz zbiorcze sprawozdania finansowe w takich firmach, jak Smart Analyst lub OfficeTiger z Indii, zatrudniających miejscowych analityków. Przeglądając bazy danych opublikowane w Internecie, specjaliści z odległych części świata mogą sporządzić historię kredytów zaciągniętych przez klienta, analizować sprawozdania finansowe i przedzierać się przez oceany statystyk. - Wszyscy korzystają dziś z tego samego gigantycznego zbioru informacji - przypomina Ravi Aron wykładający zarządzanie w Wharton School przy University of Pennsylvania. Analizy przeprowadzane w krajach azjatyckich mają dodatkową zaletę: kosztują o połowę mniej, niż należałoby zapłacić w Stanach Zjednoczonych lub Europie.
Pięć razy taniej
W ubiegłym roku w Bank of America zlikwidowano 3,7 tys. spośród 25 tys. etatów w dziale informatycznym i w administracji. Do marca pracę straciło jeszcze tysiąc osób. Menedżerowie banku i firm, które z nim współpracują, zapowiadają, że jedna trzecia prac wykonywanych przez zwolnionych pracowników zostanie zlecona w Indiach - tam za godzinę pracy trzeba zapłacić zaledwie 20 USD, w USA - 100 USD. Szefowie Bank of America przyznają, że w tym roku zlecą w Indiach prace ponad tysiącu ludzi.
W pobliżu Nowego Delhi, około 1600 km na północ od Bangaluru, stoi czteropiętrowy biurowiec firmy Wipro Spectramind. W nocy na wszystkich kondygnacjach słychać gwar rozmów 2,5 tys. pracowników. Wszyscy są absolwentami szkół wyższych. Analizują wnioski złożone w jednej z największych amerykańskich firm ubezpieczeniowych i służą pomocą klientom dostawcy usług internetowych z USA. Koszt takich usług jest niekiedy nawet o 60 proc. niższy niż w Stanach Zjednoczonych!
W 2008 r. eksport usług informatycznych i innych prac zapewni Indiom wpływy w wysokości 57 mld USD i 4 mln miejsc pracy - przewidują specjaliści z agencji konsultingowej McKinsey oraz indyjskiego stowarzyszenia producentów oprogramowania Nasscom. Dzięki pracom zleconym w krajach, gdzie zarobki są niskie, gwałtownie przybywa absolwentów wyższych uczelni, na przykład w 75-milionowych Filipinach co roku opuszcza uczelnie 380 tys. osób. Politechniki w USA kształcą co roku 35 tys. inżynierów mechaników. - W Chinach jest ich dwukrotnie więcej - mówi Johan A. van Splunter, dyrektor azjatyckiego oddziału Philipsa. W Indiach z kolei jest aż 520 tys. informatyków. Zamierza to wykorzystać Bill Gates, który zapowiedział, że w najbliższych trzech latach zainwestuje 400 mln USD w Indiach i 750 mln USD w prace badawczo-rozwojowe oraz rozwój outsourcingu w Chinach. W pekińskim ośrodku badawczo-rozwojowym Microsoftu jedna trzecia spośród 180 programistów ukończyła amerykańskie uczelnie z tytułem doktora.
Rynek zwycięzców
Mimo że na razie do zagranicznych przedsiębiorstw trafia niewielka część zleceń z amerykańskich firm, to globalizacja rynku pracy nie wszystkim w USA się podoba. Związkowcy z Boeinga starają się uniemożliwić zwiększenie zatrudnienia w nowym ośrodku badawczym koncernu w Moskwie kosztem redukcji etatów w USA. Już teraz prawodawcy z New Jersey zamierzają wprowadzić ustawę, która zabraniałaby władzom stanowym zlecania prac publicznych firmom działającym za granicą. Nikt jednak nie podważa korzyści, jakie wynikają z międzynarodowego podziału pracy. Dzięki temu koszty stałe przedsiębiorstw będą maleć, a jednocześnie wzrośnie wydajność. - Duża produktywność gospodarki pozwoli USA utrzymać wysoki standard życia, a rozwój takich krajów jak Indie zapewni naszym przedsiębiorstwom chłonne rynki zbytu - przewiduje Robert E. Lipsey, ekonomista z City University of New York, specjalizujący się w zagadnieniach handlu.
Ucieczka z centrali
- Wkrótce dojdzie do prawdziwej eksplozji - wartość prac zlecanych zagranicznym przedsiębiorstwom wzrośnie niebotycznie - zapowiada John C. McCarthy, analityk z agencji badania rynku Forrester Research. Jego zdaniem, w krajach oferujących niskie koszty pracy już w 2015 r. amerykańskie firmy będą zlecać prace wymagające zatrudnienia co najmniej 3,3 mln osób, które zarobią 136 mld USD. Pierwsza fala outsourcingu przetoczyła się przez świat przed dwudziestu laty. Początkowo przedsiębiorstwom z krajów rozwijających się zlecano produkcję butów sportowych, prostego sprzętu gospodarstwa domowego oraz zabawek. Dziś nawet działające na Wall Street instytucje finansowe coraz częściej korzystają z pomocy firm chińskich i indyjskich. Stało się to możliwe dzięki systemom cyfrowym, Internetowi oraz rozwojowi szybkich sieci do przesyłania danych.
Banki inwestycyjne i biura maklerskie z Wall Street zamawiają analizy, raporty o sytuacji w branży oraz zbiorcze sprawozdania finansowe w takich firmach, jak Smart Analyst lub OfficeTiger z Indii, zatrudniających miejscowych analityków. Przeglądając bazy danych opublikowane w Internecie, specjaliści z odległych części świata mogą sporządzić historię kredytów zaciągniętych przez klienta, analizować sprawozdania finansowe i przedzierać się przez oceany statystyk. - Wszyscy korzystają dziś z tego samego gigantycznego zbioru informacji - przypomina Ravi Aron wykładający zarządzanie w Wharton School przy University of Pennsylvania. Analizy przeprowadzane w krajach azjatyckich mają dodatkową zaletę: kosztują o połowę mniej, niż należałoby zapłacić w Stanach Zjednoczonych lub Europie.
Pięć razy taniej
W ubiegłym roku w Bank of America zlikwidowano 3,7 tys. spośród 25 tys. etatów w dziale informatycznym i w administracji. Do marca pracę straciło jeszcze tysiąc osób. Menedżerowie banku i firm, które z nim współpracują, zapowiadają, że jedna trzecia prac wykonywanych przez zwolnionych pracowników zostanie zlecona w Indiach - tam za godzinę pracy trzeba zapłacić zaledwie 20 USD, w USA - 100 USD. Szefowie Bank of America przyznają, że w tym roku zlecą w Indiach prace ponad tysiącu ludzi.
W pobliżu Nowego Delhi, około 1600 km na północ od Bangaluru, stoi czteropiętrowy biurowiec firmy Wipro Spectramind. W nocy na wszystkich kondygnacjach słychać gwar rozmów 2,5 tys. pracowników. Wszyscy są absolwentami szkół wyższych. Analizują wnioski złożone w jednej z największych amerykańskich firm ubezpieczeniowych i służą pomocą klientom dostawcy usług internetowych z USA. Koszt takich usług jest niekiedy nawet o 60 proc. niższy niż w Stanach Zjednoczonych!
W 2008 r. eksport usług informatycznych i innych prac zapewni Indiom wpływy w wysokości 57 mld USD i 4 mln miejsc pracy - przewidują specjaliści z agencji konsultingowej McKinsey oraz indyjskiego stowarzyszenia producentów oprogramowania Nasscom. Dzięki pracom zleconym w krajach, gdzie zarobki są niskie, gwałtownie przybywa absolwentów wyższych uczelni, na przykład w 75-milionowych Filipinach co roku opuszcza uczelnie 380 tys. osób. Politechniki w USA kształcą co roku 35 tys. inżynierów mechaników. - W Chinach jest ich dwukrotnie więcej - mówi Johan A. van Splunter, dyrektor azjatyckiego oddziału Philipsa. W Indiach z kolei jest aż 520 tys. informatyków. Zamierza to wykorzystać Bill Gates, który zapowiedział, że w najbliższych trzech latach zainwestuje 400 mln USD w Indiach i 750 mln USD w prace badawczo-rozwojowe oraz rozwój outsourcingu w Chinach. W pekińskim ośrodku badawczo-rozwojowym Microsoftu jedna trzecia spośród 180 programistów ukończyła amerykańskie uczelnie z tytułem doktora.
Rynek zwycięzców
Mimo że na razie do zagranicznych przedsiębiorstw trafia niewielka część zleceń z amerykańskich firm, to globalizacja rynku pracy nie wszystkim w USA się podoba. Związkowcy z Boeinga starają się uniemożliwić zwiększenie zatrudnienia w nowym ośrodku badawczym koncernu w Moskwie kosztem redukcji etatów w USA. Już teraz prawodawcy z New Jersey zamierzają wprowadzić ustawę, która zabraniałaby władzom stanowym zlecania prac publicznych firmom działającym za granicą. Nikt jednak nie podważa korzyści, jakie wynikają z międzynarodowego podziału pracy. Dzięki temu koszty stałe przedsiębiorstw będą maleć, a jednocześnie wzrośnie wydajność. - Duża produktywność gospodarki pozwoli USA utrzymać wysoki standard życia, a rozwój takich krajów jak Indie zapewni naszym przedsiębiorstwom chłonne rynki zbytu - przewiduje Robert E. Lipsey, ekonomista z City University of New York, specjalizujący się w zagadnieniach handlu.
Więcej możesz przeczytać w 12/2003 wydaniu tygodnika Wprost .
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.