Idealną gwiazdą reality show jest gwiazda kina bądź rozrywki
Marilyn Manson, ekscentryczny gwiazdor ostrego rocka, to najlepszy kandydat na bohatera nowego amerykańskiego reality show - orzekli widzowie. Potwierdzili w ten sposób, że skończył się popyt na naturszczyków w programach tego typu. Obecnie, aby być chętnie oglądanym, trzeba mieć głośne nazwisko i najlepiej jeszcze być milionerem - jak Ozzy Osbourne, wokalista legendarnej grupy rockowej Black Sabbath. Reality shows stały się de facto programami dla gwiazd, które telewizyjny rynek dodatkowo premiuje bądź na nowo odkrywa. Amerykańscy producenci telewizyjni pertraktują obecnie z Liz Taylor oraz Mią Farrow, które nadal są sławne, ale rzadko pojawiają się na ekranie, więc wzbudzą zainteresowanie widzów. Nabór do reality shows coraz bardziej przypomina piłkarskie transfery i lekkoatletyczne mityngi: liczą się tam gwiazdy, którym płaci się miliony, by publiczność nie zwątpiła, że to naprawdę gwiazdy.
Pionier Wiśniewski
Na razie tylko w Polsce bohaterem reality show jest największa współczesna gwiazda - Michał Wiśniewski w programie "Jestem, jaki jestem". Na Zachodzie gwiazdy pierwszej wielkości jeszcze nie dały się na to namówić, dlatego zastępują je tacy ludzie, jak Ozzy Osbourne czy Ann Nicole Smith. Osbourne triumfy święcił w latach 70. Seksbomba Smith przez dwa sezony epatowała swoim monstrualnym biustem, a potem została kompletnie zapomniana. Podobnie było z Lizą Minnelli. Gwiazda "Kabaretu" sprzed trzydziestu lat rozpaczliwie szukała okazji, by o sobie przypomnieć, ale program ostatecznie nie powstał.
Reality show z Michałem Wiśniewskim już po tygodniu emisji stał się hitem TVN. Średnio ogląda go ponad 2,5 mln widzów (zainteresowanie spadło na pewien czas po nieudanym występie Wiśniewskiego w niemieckich eliminacjach do konkursu Eurowizji), a niedzielny "Ring" gromadzi przed telewizorami 3,5 mln widzów. Przetarciem dla reality show z życia gwiazd była emitowana jesienią w Polsacie "Willa". Dobrane parami VIP-y nie odsłoniły tu jednak swej prywatności, co jest główną atrakcją programów tego typu.
Urna pełna dolarów
Bohaterowie nowej generacji reality show nie mogą zarabiać mniej niż w hollywoodzkich produkcjach czy na estradzie. Osbourne za swój rodzinny show otrzymał już ponad 20 mln USD. MTV wyprodukowała dwie serie i chyba zdecyduje się na trzecią. Dzięki serialowi ze swego codziennego życia Osbourne znalazł się w pierwszej dziesiątce osób, które najwięcej zarobiły w 2002 r. w show-biznesie. "Chciałbym umrzeć na scenie, a przynajmniej przed kamerami" - stwierdził były lider Black Sabbath. Śmiercią na żywo ekscentryczny rockman mógłby przebić Ann Nicole Smith. W swoim reality show demonstrowała złotą urnę z prochami męża. Zmarły 12 lat temu sędziwy miliarder zostawił jej prawie cały majątek. "Popatrz, Howard. Rzeczy od ciebie wciąż są w moim posiadaniu, nikt mi ich nie zabrał" - mówiła do urny przed kamerami. Choć Smith szybko znudziła amerykańskich widzów, udało się jej zarobić ponad 5 milionów USD. Liza Minnelli i jej nowy mąż David Gest mimo szumnych zapowiedzi ostatecznie nie wystąpili w reality show: stacja VH 1 zerwała umowę. Liza była rzekomo zbyt nerwowa (jest świeżo po kuracji odwykowej), a jej mąż w ogóle nie chciał się dostosować do życia w mieszkaniu pełnym kamer. W efekcie para podała producentów do sądu, żądając ponad 13 mln USD odszkodowania: milion za przerwanie produkcji, a 12 mln USD za zniesławienie Davida, którego pracownik VH 1 nazwał publicznie "bufonowatym gorylem".
Taniec z Frytką
Choć Janusz Dzięcioł, zwycięzca pierwszej edycji polskiego "Big Brother", otrzymał czek na pół miliona złotych, to nie on był prawdziwą gwiazdą tego programu. Rynek znacznie wyżej wycenił Piotra Gulczyńskiego, który nawet nie był finalistą programu. Już zarobił on trzy razy więcej niż Dzięcioł i nadal zarabia, głównie za sprawą reklam nowej marki piwa. Stateczny strażnik z Grudziądza nie nadawał się na gwiazdę mediów - typ dobrego wujka nie ma wzięcia. Co innego Gulczas prezentujący od początku wyrazisty wizerunek: czarna skórzana kurtka, miłość do motocykli, język rodem z młodzieżowej subkultury. Zresztą na marginesie show-biznesu Gulczyński kręcił się już od dawna - jako szwagier piosenkarki Małgorzaty Ostrowskiej. Nic dziwnego, że to on został gwiazdą filmu Jerzego Gruzy "Gulczas, a jak myślisz?".
Większość bohaterów "BB" co najwyżej stała się gwiazdami telezakupów - jak Klaudiusz Sewkowicz czy Alicja Walczak. Z resztek sławy żyją jeszcze Manuela Michalak i Małgorzata Meier, finalistki pierwszej edycji "BB", prowadzące programy w TVN. Mimo nagrania płyty i rozebranej sesji dla "Playboya" nie utrzymała się na fali Monika Sewioło. Rynek zdecydował, że wśród tysięcy blondynek są ciekawsze. Podobnie było z uczestnikami dwóch następnych edycji "Big Brother". Łukasz Wiewiórski, zwany Kenem, zarabia na reklamowaniu telefonów. Jego seksualna partnerka Agnieszka Frykowska, czyli Frytka, jest od dwóch tygodni gwiazdą łódzkiej rewii "Hot Night Frytka Show". - Mam nadzieję, że jeszcze zrobię prawdziwą karierę. Zagram wielką rolę w filmie, zdobędę sławę i udowodnię rodzinie, że nie jestem już tamtą Frytką - zapewnia.
Idolka Janosz
Alicja Janosz, zwyciężczyni pierwszej edycji "Idola" w Polsacie, została wybrana po to, by wykreować ją na gwiazdę i umożliwić karierę. Ta droga została już sprawdzona w Wielkiej Brytanii. Wizerunek sympatycznej małolaty, której się udało, kupują setki tysięcy jej rówieśników. Alicja nagra niebawem piosenkę do polskiego dubbingu "Księgi dżungli 2". Dobrze sprzedają się też debiutanckie albumy innych finalistów "Idola", choć nie zarobili jeszcze takich pieniędzy, jak angielski triumfator programu (półtora miliona funtów - sprzedano 800 tys. płyt).
Po kilku emisjach programy typu reality show okazały się zbyt kosztowne, by w głównych rolach obsadzać amatorów. Właściwie spełniły one swoją funkcję promocyjną - zachęciły miliony ludzi do oglądania prawdziwych gwiazd.
Pionier Wiśniewski
Na razie tylko w Polsce bohaterem reality show jest największa współczesna gwiazda - Michał Wiśniewski w programie "Jestem, jaki jestem". Na Zachodzie gwiazdy pierwszej wielkości jeszcze nie dały się na to namówić, dlatego zastępują je tacy ludzie, jak Ozzy Osbourne czy Ann Nicole Smith. Osbourne triumfy święcił w latach 70. Seksbomba Smith przez dwa sezony epatowała swoim monstrualnym biustem, a potem została kompletnie zapomniana. Podobnie było z Lizą Minnelli. Gwiazda "Kabaretu" sprzed trzydziestu lat rozpaczliwie szukała okazji, by o sobie przypomnieć, ale program ostatecznie nie powstał.
Reality show z Michałem Wiśniewskim już po tygodniu emisji stał się hitem TVN. Średnio ogląda go ponad 2,5 mln widzów (zainteresowanie spadło na pewien czas po nieudanym występie Wiśniewskiego w niemieckich eliminacjach do konkursu Eurowizji), a niedzielny "Ring" gromadzi przed telewizorami 3,5 mln widzów. Przetarciem dla reality show z życia gwiazd była emitowana jesienią w Polsacie "Willa". Dobrane parami VIP-y nie odsłoniły tu jednak swej prywatności, co jest główną atrakcją programów tego typu.
Urna pełna dolarów
Bohaterowie nowej generacji reality show nie mogą zarabiać mniej niż w hollywoodzkich produkcjach czy na estradzie. Osbourne za swój rodzinny show otrzymał już ponad 20 mln USD. MTV wyprodukowała dwie serie i chyba zdecyduje się na trzecią. Dzięki serialowi ze swego codziennego życia Osbourne znalazł się w pierwszej dziesiątce osób, które najwięcej zarobiły w 2002 r. w show-biznesie. "Chciałbym umrzeć na scenie, a przynajmniej przed kamerami" - stwierdził były lider Black Sabbath. Śmiercią na żywo ekscentryczny rockman mógłby przebić Ann Nicole Smith. W swoim reality show demonstrowała złotą urnę z prochami męża. Zmarły 12 lat temu sędziwy miliarder zostawił jej prawie cały majątek. "Popatrz, Howard. Rzeczy od ciebie wciąż są w moim posiadaniu, nikt mi ich nie zabrał" - mówiła do urny przed kamerami. Choć Smith szybko znudziła amerykańskich widzów, udało się jej zarobić ponad 5 milionów USD. Liza Minnelli i jej nowy mąż David Gest mimo szumnych zapowiedzi ostatecznie nie wystąpili w reality show: stacja VH 1 zerwała umowę. Liza była rzekomo zbyt nerwowa (jest świeżo po kuracji odwykowej), a jej mąż w ogóle nie chciał się dostosować do życia w mieszkaniu pełnym kamer. W efekcie para podała producentów do sądu, żądając ponad 13 mln USD odszkodowania: milion za przerwanie produkcji, a 12 mln USD za zniesławienie Davida, którego pracownik VH 1 nazwał publicznie "bufonowatym gorylem".
Taniec z Frytką
Choć Janusz Dzięcioł, zwycięzca pierwszej edycji polskiego "Big Brother", otrzymał czek na pół miliona złotych, to nie on był prawdziwą gwiazdą tego programu. Rynek znacznie wyżej wycenił Piotra Gulczyńskiego, który nawet nie był finalistą programu. Już zarobił on trzy razy więcej niż Dzięcioł i nadal zarabia, głównie za sprawą reklam nowej marki piwa. Stateczny strażnik z Grudziądza nie nadawał się na gwiazdę mediów - typ dobrego wujka nie ma wzięcia. Co innego Gulczas prezentujący od początku wyrazisty wizerunek: czarna skórzana kurtka, miłość do motocykli, język rodem z młodzieżowej subkultury. Zresztą na marginesie show-biznesu Gulczyński kręcił się już od dawna - jako szwagier piosenkarki Małgorzaty Ostrowskiej. Nic dziwnego, że to on został gwiazdą filmu Jerzego Gruzy "Gulczas, a jak myślisz?".
Większość bohaterów "BB" co najwyżej stała się gwiazdami telezakupów - jak Klaudiusz Sewkowicz czy Alicja Walczak. Z resztek sławy żyją jeszcze Manuela Michalak i Małgorzata Meier, finalistki pierwszej edycji "BB", prowadzące programy w TVN. Mimo nagrania płyty i rozebranej sesji dla "Playboya" nie utrzymała się na fali Monika Sewioło. Rynek zdecydował, że wśród tysięcy blondynek są ciekawsze. Podobnie było z uczestnikami dwóch następnych edycji "Big Brother". Łukasz Wiewiórski, zwany Kenem, zarabia na reklamowaniu telefonów. Jego seksualna partnerka Agnieszka Frykowska, czyli Frytka, jest od dwóch tygodni gwiazdą łódzkiej rewii "Hot Night Frytka Show". - Mam nadzieję, że jeszcze zrobię prawdziwą karierę. Zagram wielką rolę w filmie, zdobędę sławę i udowodnię rodzinie, że nie jestem już tamtą Frytką - zapewnia.
Idolka Janosz
Alicja Janosz, zwyciężczyni pierwszej edycji "Idola" w Polsacie, została wybrana po to, by wykreować ją na gwiazdę i umożliwić karierę. Ta droga została już sprawdzona w Wielkiej Brytanii. Wizerunek sympatycznej małolaty, której się udało, kupują setki tysięcy jej rówieśników. Alicja nagra niebawem piosenkę do polskiego dubbingu "Księgi dżungli 2". Dobrze sprzedają się też debiutanckie albumy innych finalistów "Idola", choć nie zarobili jeszcze takich pieniędzy, jak angielski triumfator programu (półtora miliona funtów - sprzedano 800 tys. płyt).
Po kilku emisjach programy typu reality show okazały się zbyt kosztowne, by w głównych rolach obsadzać amatorów. Właściwie spełniły one swoją funkcję promocyjną - zachęciły miliony ludzi do oglądania prawdziwych gwiazd.
Nie przestanę być sobą |
---|
Rozmowa z MICHAŁEM WIŚNIEWSKIM, liderem Ich Troje, bohaterem reality show "Jestem, jaki jestem" Łukasz Radwan: Po co warto pana oglądać w programie "Jestem, jaki jestem"? Michał Wiśniewski: Mam wrażenie, że większość widzów oczekuje ode mnie skandalu, prowokacji. A ja tymczasem wyraziłem zgodę na chwilową obecność kamer w naszym życiu, a nie na aktorską rolę w serialu "Wiśniewski show". Niczego nie planuję. Jeżeli kogoś interesuje moje życie w jeszcze większej skali, niż zdołały to dotąd pokazać media, to proszę bardzo - TVN godzina 20.40 w poniedziałki, środy i soboty. - Kto pisze scenariusz tego programu? - Nikt. Zawsze jestem spontaniczny. Zresztą firma produkująca program pilnuje, bym nie znał ich planów wcześniej, dzięki czemu mogą mnie zaskoczyć. Może zaproszą do studia zażartą przeciwniczkę zespołu, by obserwować, jak wybrnę z sytuacji? - Czy jak bohaterowie "Big Brother" będzie pan grał przed kamerą? - Oglądając tamten program, myślałem, że ja nie walczyłbym tak o pieniądze. Wielka bitwa - a na końcu wielka niewiadoma. Wolę się zachowywać po swojemu: może kontrowersyjnie, może w sposób dla niektórych nie do przyjęcia, ale zawsze dokładnie tak, jak chcę. - Polacy bardziej pana polubią czy znienawidzą? - Moi bliscy żartują, że może ludziom uda się dojrzeć zza medialnego wizerunku kawałek człowieka. Ludzką twarz Michała Wiśniewskiego! - Podobno pana żona nie chciała brać udziału w tym przedsięwzięciu? - Ona nie ma mojej odporności - na szczęście życie nie hartowało jej tak, jak mnie. Musieliśmy wziąć to pod uwagę, że może nie wytrzymać presji. Na szczęście TVN rozumie naszą sytuację i Marta wie, że jest zupełnie wolna. Jeżeli jest razem ze mną w naszpikowanym kamerami domu, to wyłącznie dlatego, że chce. - Czy w intymnych sytuacjach będzie pan wyłączał kamery? - Nie po to zastrzegłem sobie taką klauzulę w kontrakcie, by z niej nie skorzystać. Chociaż w zasadzie obiecałem, że będę spontaniczny. Mówiąc poważnie, mam nadzieję, że toaleta i sypialnia to nie jedyne interesujące miejsca w naszym domu. - Czego na pewno nie zrobi pan przed kamerą? - Nie przestanę być sobą! To jest dla mnie najważniejsze. Nie chciałbym również nikogo obrazić ani zranić czyichś uczuć. Rozmawiał Łukasz Radwan |
Więcej możesz przeczytać w 12/2003 wydaniu tygodnika Wprost .
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.