Listy od czytelników
Szkoła Kiepskich
Jestem nauczycielką z piętnastoletnim stażem. Pracuję w gimnazjum, uczę techniki i sztuki. Ludzie, którzy mówią, że pedagodzy są niedouczeni, mają rację ("Szkoła Kiepskich", nr 11). Nie do końca jednak jest to winą samych nauczycieli. W mojej szkole prawie co dwa tygodnie odbywają się szkolenia. Niestety, prowadzą je moje koleżanki, tak samo niedouczone jak ja. Jeśli sami prowadzimy zajęcia dla siebie, jeśli pedagogiem w gimnazjum jest osoba po nauczaniu początkowym, jeśli program przeciw agresji opracowuje katechetka i jeśli klasy są coraz liczniejsze, bo ponad 30-osobowe, to czy spowoduje to wzrost jakości nauczania? A jeśli już ktoś przyjdzie do nas z zewnątrz, na przykład z poradni wychowawczej, to czy na pewno będzie to prawdziwy specjalista w danej dziedzinie, a nie osoba, która zrobiła tylko studia podyplomowe w tym kierunku?
Pytam tak, bo chętnie dowiedziałabym się czegoś mądrego na przykład od dobrego, wykształconego psychologa z doświadczeniem, chętnie posłuchałabym psychiatry o postępowaniu z dziećmi trudnymi, chętnie uczestniczyłabym w rzetelnie poprowadzonym cyklu zajęć o rodzajach agresji, jej zapobieganiu, posłuchałabym ludzi pracujących w sądach dla nieletnich, kuratorów z prawdziwego zdarzenia. Chciałabym zetknąć się z narkomanami, by umieć ich rozpoznać. Jak mam uczyć uczniów asertywności, jeśli nikt mnie tego nie nauczył? Jak mam reagować na agresję i sama nie być agresywna, jeśli nie znam sposobów walki z nią? Jak mam uczyć dzieci przedsiębiorczości, jeśli sama tego nie umiem? Jak wzmacniać zachowania i postawy społeczne, jeśli jedyną wiedzą, jaką na ten temat mam, jest to, co wyniosłam (na szczęście!) z domu? Ja naprawdę mam ochotę się uczyć, doszkalać. Coraz częściej jednak widzę, że w moim mieście jest to chyba niemożliwe.
ANNA NOWIK
W sondzie "Czy polska szkoła zapewnia dobre wykształcenie?", zamieszczonej obok artykułu "Szkoła Kiepskich" (nr 11), prof. Cezaremu Józefiakowi została omyłkowo przypisana wypowiedź innego rozmówcy. Przepraszamy
Redakcja
Drogi przyjaciel Saddam
"Jesteście nieodpowiedzialni i źle wychowani. Zmarnowaliście dobrą okazję, aby siedzieć cicho". "Kiedy się jest w rodzinie, ma się więcej praw, niż starając się o przyjęcie do niej" - tak Chirac ogłosił urbi et orbi swoją doktrynę, reanimując w ten sposób doktrynę Breżniewa ("Drogi przyjaciel Saddam", nr 9). Ta ostatnia - o ograniczonej suwerenności państw satelickich Układu Warszawskiego - umarła śmiercią naturalną wraz ze zgonem imperium sowieckiego. Po rozpadzie bloku sowieckiego z inkorporowanymi na mocy układu jałtańskiego państwami wasalnymi przestał działać pax sovietica wobec okupowanych państw. Wcześniej musiały one siedzieć cicho, jeżeli nie chciały zaznać losu Węgier '56, Pragi '68 czy Polski '81-82.
Chirac ogłosił swoją nieoryginalną doktrynę przypominającą tę o ograniczonej suwerenności państw satelickich obozu komunistycznego teraz, w III tysiącleciu. Swoim kontrowersyjnym wystąpieniem sprowadził Polskę i inne byłe państwa wasalne imperium sowieckiego do roli wasali Unii Europejskiej - mają mieć ograniczoną suwerenność i siedzieć cicho.
JERZY K. PANEK
Stronie Śląskie
Węzeł kolejowy
Najlepsze koleje są w krajach, w których jest najwięcej przewoźników kolejowych ("Węzeł kolejowy", nr 10). Na przykład w Szwajcarii, gdzie działa 57 przewoźników kolejowych, oraz w Austrii, Danii, Szwecji, RFN i Holandii. Japonia ma aż 159 kolei różnej wielkości , które przewożą prawie 9 mld podróżnych rocznie (2000 r.).
Kolej może sobie dać radę w warunkach konkurencji z transportem drogowym i często radzi sobie wcale nieźle - w Szwecji aż 60 proc. podróży do pracy odbywa się właśnie koleją. W Polsce, pozbawionej dobrej sieci drogowej, można byłoby sądzić, iż kolej powinna przewozić ogromne rzesze podróżnych. Niestety, jak wskazują statystyki, tak nie jest. Liczba podróży koleją przypadająca na jednego mieszkańca jest w u nas niewiarygodnie niska: wynosi zaledwie około 6,34 podróży rocznie, podczas gdy w Czechach - 18,46, na Węgrzech - ponad 20, a w Niemczech - ponad 22 podróże. Koleje na Węgrzech (MAV, HEV, GySEV) dobrze przeszły okres przemian ustrojowych, podobnie jak koleje czeskie i słowackie, które są naprawdę na europejskim poziomie i przewożą średnio trzykrotnie więcej pasażerów niż koleje polskie. Reforma kolei polskich okazała się natomiast całkowitą porażką - powinno być około 22 tys. pociągów, a wciąż ich ubywa: w roku 2000 było ich zaledwie 4741, w roku 2002 - około 3650. PKP nie ma żadnej konkurencji. Panowie z PKP długo się starali, by nikt im "nie wszedł na tory" i stworzyli tysiące utrudnień dla prywatnych przewoźników. W 1992 r. pojawiła się komunalno-prywatna Lubuska Kolej Regionalna. Nie została dopuszczona do obsługi dochodowego lokalnego ruchu towarowego i nie wpuszczono jej na linie regionalne woj. lubuskiego. To niewiarygodne, iż dysponująca sprowadzonymi z Danii świetnymi pociągami, klimatyzowanymi i wyposażonymi w fotele lotnicze, z lokomotywami o wiele wydajniejszymi i oszczędniejszymi od siermiężnych lokomotyw PKP, nie została dopuszczona do konfrontacji z PKP!
ADAM FULARZ
Centrum Statystyki Kolejowej IRiPK
Zgadzam się z autorami artykułu "Węzeł kolejowy" (nr 10). Moim zdaniem, należy utrzymywać ruch na mało dochodowych trasach, szczególnie w pobliżu aglomeracji miejskich, a autobusy szynowe są w tym wypadku bardzo dobrym rozwiązaniem. Jak wiadomo, każda restrukturyzacja oznacza zwolnienia grupowe, często jednak zwalnia się nie tam, gdzie trzeba. Później okazuje się, że brakuje ludzi na przykład do prac fizycznych, a kolej ponosi dalsze straty z powodu opóźnień w dostarczaniu przesyłek towarowych. Może należałoby zacząć od odchudzenia całej kolejowej administracji, która z braku zajęcia i nadmiernie rozwiniętego zaplecza przez osiem godzin dziennie psuje sobie wzrok, grając na kolejowych komputerach? A za zaoszczędzone w ten sposób pieniądze kupować nowe nastawnie i kamery do obsługi ruchu? Może nadszedł czas, kiedy PKP powinna zacząć rozsądnie oszczędzać?
TOMASZ TERESZKIEWICZ
student
Solidna pajęczyna
W artykule "Solidna pajęczyna" (nr 10) błędnie podaliśmy, iż Urząd Regulacji Energetyki jest spółką skarbu państwa. W rzeczywistości jest centralnym organem administracji rządowej, a jego prezes Leszek Juchniewicz został powołany przez premiera.
Redakcja
Jestem nauczycielką z piętnastoletnim stażem. Pracuję w gimnazjum, uczę techniki i sztuki. Ludzie, którzy mówią, że pedagodzy są niedouczeni, mają rację ("Szkoła Kiepskich", nr 11). Nie do końca jednak jest to winą samych nauczycieli. W mojej szkole prawie co dwa tygodnie odbywają się szkolenia. Niestety, prowadzą je moje koleżanki, tak samo niedouczone jak ja. Jeśli sami prowadzimy zajęcia dla siebie, jeśli pedagogiem w gimnazjum jest osoba po nauczaniu początkowym, jeśli program przeciw agresji opracowuje katechetka i jeśli klasy są coraz liczniejsze, bo ponad 30-osobowe, to czy spowoduje to wzrost jakości nauczania? A jeśli już ktoś przyjdzie do nas z zewnątrz, na przykład z poradni wychowawczej, to czy na pewno będzie to prawdziwy specjalista w danej dziedzinie, a nie osoba, która zrobiła tylko studia podyplomowe w tym kierunku?
Pytam tak, bo chętnie dowiedziałabym się czegoś mądrego na przykład od dobrego, wykształconego psychologa z doświadczeniem, chętnie posłuchałabym psychiatry o postępowaniu z dziećmi trudnymi, chętnie uczestniczyłabym w rzetelnie poprowadzonym cyklu zajęć o rodzajach agresji, jej zapobieganiu, posłuchałabym ludzi pracujących w sądach dla nieletnich, kuratorów z prawdziwego zdarzenia. Chciałabym zetknąć się z narkomanami, by umieć ich rozpoznać. Jak mam uczyć uczniów asertywności, jeśli nikt mnie tego nie nauczył? Jak mam reagować na agresję i sama nie być agresywna, jeśli nie znam sposobów walki z nią? Jak mam uczyć dzieci przedsiębiorczości, jeśli sama tego nie umiem? Jak wzmacniać zachowania i postawy społeczne, jeśli jedyną wiedzą, jaką na ten temat mam, jest to, co wyniosłam (na szczęście!) z domu? Ja naprawdę mam ochotę się uczyć, doszkalać. Coraz częściej jednak widzę, że w moim mieście jest to chyba niemożliwe.
ANNA NOWIK
W sondzie "Czy polska szkoła zapewnia dobre wykształcenie?", zamieszczonej obok artykułu "Szkoła Kiepskich" (nr 11), prof. Cezaremu Józefiakowi została omyłkowo przypisana wypowiedź innego rozmówcy. Przepraszamy
Redakcja
Drogi przyjaciel Saddam
"Jesteście nieodpowiedzialni i źle wychowani. Zmarnowaliście dobrą okazję, aby siedzieć cicho". "Kiedy się jest w rodzinie, ma się więcej praw, niż starając się o przyjęcie do niej" - tak Chirac ogłosił urbi et orbi swoją doktrynę, reanimując w ten sposób doktrynę Breżniewa ("Drogi przyjaciel Saddam", nr 9). Ta ostatnia - o ograniczonej suwerenności państw satelickich Układu Warszawskiego - umarła śmiercią naturalną wraz ze zgonem imperium sowieckiego. Po rozpadzie bloku sowieckiego z inkorporowanymi na mocy układu jałtańskiego państwami wasalnymi przestał działać pax sovietica wobec okupowanych państw. Wcześniej musiały one siedzieć cicho, jeżeli nie chciały zaznać losu Węgier '56, Pragi '68 czy Polski '81-82.
Chirac ogłosił swoją nieoryginalną doktrynę przypominającą tę o ograniczonej suwerenności państw satelickich obozu komunistycznego teraz, w III tysiącleciu. Swoim kontrowersyjnym wystąpieniem sprowadził Polskę i inne byłe państwa wasalne imperium sowieckiego do roli wasali Unii Europejskiej - mają mieć ograniczoną suwerenność i siedzieć cicho.
JERZY K. PANEK
Stronie Śląskie
Węzeł kolejowy
Najlepsze koleje są w krajach, w których jest najwięcej przewoźników kolejowych ("Węzeł kolejowy", nr 10). Na przykład w Szwajcarii, gdzie działa 57 przewoźników kolejowych, oraz w Austrii, Danii, Szwecji, RFN i Holandii. Japonia ma aż 159 kolei różnej wielkości , które przewożą prawie 9 mld podróżnych rocznie (2000 r.).
Kolej może sobie dać radę w warunkach konkurencji z transportem drogowym i często radzi sobie wcale nieźle - w Szwecji aż 60 proc. podróży do pracy odbywa się właśnie koleją. W Polsce, pozbawionej dobrej sieci drogowej, można byłoby sądzić, iż kolej powinna przewozić ogromne rzesze podróżnych. Niestety, jak wskazują statystyki, tak nie jest. Liczba podróży koleją przypadająca na jednego mieszkańca jest w u nas niewiarygodnie niska: wynosi zaledwie około 6,34 podróży rocznie, podczas gdy w Czechach - 18,46, na Węgrzech - ponad 20, a w Niemczech - ponad 22 podróże. Koleje na Węgrzech (MAV, HEV, GySEV) dobrze przeszły okres przemian ustrojowych, podobnie jak koleje czeskie i słowackie, które są naprawdę na europejskim poziomie i przewożą średnio trzykrotnie więcej pasażerów niż koleje polskie. Reforma kolei polskich okazała się natomiast całkowitą porażką - powinno być około 22 tys. pociągów, a wciąż ich ubywa: w roku 2000 było ich zaledwie 4741, w roku 2002 - około 3650. PKP nie ma żadnej konkurencji. Panowie z PKP długo się starali, by nikt im "nie wszedł na tory" i stworzyli tysiące utrudnień dla prywatnych przewoźników. W 1992 r. pojawiła się komunalno-prywatna Lubuska Kolej Regionalna. Nie została dopuszczona do obsługi dochodowego lokalnego ruchu towarowego i nie wpuszczono jej na linie regionalne woj. lubuskiego. To niewiarygodne, iż dysponująca sprowadzonymi z Danii świetnymi pociągami, klimatyzowanymi i wyposażonymi w fotele lotnicze, z lokomotywami o wiele wydajniejszymi i oszczędniejszymi od siermiężnych lokomotyw PKP, nie została dopuszczona do konfrontacji z PKP!
ADAM FULARZ
Centrum Statystyki Kolejowej IRiPK
Zgadzam się z autorami artykułu "Węzeł kolejowy" (nr 10). Moim zdaniem, należy utrzymywać ruch na mało dochodowych trasach, szczególnie w pobliżu aglomeracji miejskich, a autobusy szynowe są w tym wypadku bardzo dobrym rozwiązaniem. Jak wiadomo, każda restrukturyzacja oznacza zwolnienia grupowe, często jednak zwalnia się nie tam, gdzie trzeba. Później okazuje się, że brakuje ludzi na przykład do prac fizycznych, a kolej ponosi dalsze straty z powodu opóźnień w dostarczaniu przesyłek towarowych. Może należałoby zacząć od odchudzenia całej kolejowej administracji, która z braku zajęcia i nadmiernie rozwiniętego zaplecza przez osiem godzin dziennie psuje sobie wzrok, grając na kolejowych komputerach? A za zaoszczędzone w ten sposób pieniądze kupować nowe nastawnie i kamery do obsługi ruchu? Może nadszedł czas, kiedy PKP powinna zacząć rozsądnie oszczędzać?
TOMASZ TERESZKIEWICZ
student
Solidna pajęczyna
W artykule "Solidna pajęczyna" (nr 10) błędnie podaliśmy, iż Urząd Regulacji Energetyki jest spółką skarbu państwa. W rzeczywistości jest centralnym organem administracji rządowej, a jego prezes Leszek Juchniewicz został powołany przez premiera.
Redakcja
Więcej możesz przeczytać w 12/2003 wydaniu tygodnika Wprost .
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.