100 tysięcy amerykańskich żołnierzy padło ofiarą syndromu wojny w Zatoce
17 stycznia 1991 r. o godzinie 2.30 w nocy Willy'ego Hicksa poderwał na nogi ogłuszający wybuch. Zaczęły wyć syreny alarmowe. Kiedy Hicks, sierżant 644. kompanii wojsk amerykańskich stacjonujących w Kuwejcie, biegł w kierunku bunkra, twarz i oczy paliły go jak przypiekane ogniem. Wszystkim żołnierzom kazano zejść do schronów. Pozostali tam przez 24 godziny. Dwa dni później u Hicksa i 85 jego towarzyszy (z liczącej 110 osób jednostki) pojawiły się pierwsze objawy przypadłości, na które część z nich cierpi do dziś. Zaczęło się od krwawień wewnętrznych, krwi w moczu, bólu stawów, zaburzeń równowagi i kłopotów z pamięcią. Hicks po powrocie do USA nie mógł trafić do dobrze znanych miejsc, musiał zrezygnować z pracy z powodu częstych omdleń, wreszcie przestał wychodzić z domu.
Ministerstwo do spraw weteranów uznało, że stan Willy'ego Hicksa został wywołany stresem na skutek dramatycznych przeżyć wojennych. Początkowo ten departament jako chorych zaklasyfikował zaledwie kilka tysięcy żołnierzy biorących udział w wojnie w Zatoce Perskiej. Dziś ocenia, że około 100 tys. uczestników koalicji przeciwirackiej z 1991 r. ma objawy wielu bliżej nie rozpoznanych chorób. Objęto je wspólną nazwą Gulf War Syndrom (syndrom wojny w zatoce). Weterani protestują przeciw oficjalnej hipotezie wiążącej ich stan z psychicznymi przeżyciami w czasie wojny. Ich zdaniem, są ofiarami ataków chemicznych i biologicznych.
Zagazowani
17 stycznia 1991 r., kiedy oddział Hicksa chronił się w bunkrze przed skutkami potężnej eksplozji, gazeta iracka wydawana w Bagdadzie ogłosiła, że Irak "spuści ze smyczy" tajną broń, która "zaskoczy naszych wrogów i zachwyci naszych przyjaciół". Irackie oddziały okupujące południowo-wschodnią część Kuwejtu wystrzeliły tego samego dnia rakiety FROG (Free Rocket Over Ground) w rejon, gdzie stacjonowała m.in. 644. kompania wojsk amerykańskich. W podjętym później na żądanie jednego z amerykańskich senatorów śledztwie znaleziono wiele dowodów na to, że została użyta broń chemiczna.
"Wkrótce po wojnie w zatoce wiedzieliśmy, że nasi żołnierze chorują. Nie psychicznie, ale fizycznie. Wysypki i wrzody, jakich nie mieli wcześniej, otwarte, nie gojące się rany, bóle stawów i zanik mięśni, niezdolność do samodzielnego poruszania się świadczyły o tym, że wielu z nich utraciło zdrowie" - relacjonował w 1997 r. wyniki prowadzonego dochodzenia Christopher Shays, republikanin z Connecticut, przewodniczący senackiego komitetu do spraw weteranów z zatoki. Dla lekarzy specjalizujących się w ocenie skutków ataków chemicznych te różnorodne objawy były oczywistym dowodem zatrucia toksycznymi gazami.
Ritchie Turnbull, kapral brytyjskich Królewskich Sił Powietrznych, służył jako doświadczony instruktor w Nuclear, Biological and Chemical Unit, jednostce zajmującej się bronią jądrową, biologiczną i chemiczną. Jego oddział stacjonował w bazie wojskowej w Dhahran, kiedy nocą 20 stycznia 1991 r. zaczęły wyć syreny ostrzegające przed atakiem z powietrza. Nadlatujące irackie pociski Scud zostały wykryte i amerykańska bateria wyposażona w rakiety Patriot zaczęła strzelać w ich kierunku. Jedna z rakiet trafiła w iracki pocisk, który spadł 400 m od Turnbulla, ale nie eksplodował. Zaczęły wyć detektory gazu paraliżującego. Turnbull, jako ekspert w tej dziedzinie, wykonał testy, które potwierdziły obecność w pocisku śmiercionośnego sarinu. 33 urządzenia pomiarowe wykryły broń chemiczną. Dziś kapral Ritchie Turnbull jest jednym z dziesiątek tysięcy weteranów wojennych, u których zdiagnozowano wiele chorób związanych ze służbą w zatoce. Cierpi na rozedmę płuc, chroniczną anginę, arteriosklerozę, artretyzm, utratę pamięci krótkotrwałej, stały kaszel i wiele innych dolegliwości. Zanim trafił do Kuwejtu, był doskonałym nurkiem na głębokich wodach. Dziś porusza się z trudem, używając laski.
Sarin, tabun i gaz musztardowy w rejonach, gdzie stacjonowały wojska koalicji antyirackiej, wykryła 19, 20 i 21 stycznia 1991 r. czechosłowacka jednostka obrony chemicznej, obecna wówczas w Kuwejcie. Wyników jej prac nie potwierdził amerykański Departament Obrony ani CIA, ponieważ raporty dotyczące kierunku wiatrów, które mogły przenosić trujące substancje chemiczne, nie były jasne. Dowódcy amerykańscy, francuscy i czechosłowaccy informowali też, że syreny alarmowe włączały się w czasie bombardowania przez wojska koalicji irackich zapasów broni chemicznej. W maju 1994 r. przedstawiciele Departamentu Obrony USA poinformowali komitet senacki, że podczas dwudziestu kilku dni wojny około 14 tys. urządzeń wykrywających skażenie chemiczne podnosiło alarm średnio trzy razy dziennie.
Trzynaście szczepionek w dziesięć minut
Rządy amerykański i brytyjski przed podjęciem operacji "Pustynna burza" zdawały sobie sprawę z tego, że Husajn dysponuje bronią biologiczną. Dlatego żołnierze wysyłani do zatoki otrzymywali szczepionki, m.in. i przeciw wąglikowi, toksynie botulinowej i dżumie. Lista zabójczych drobnoustrojów produkowanych w Iraku zawiera także grzyb Histoplasma capsulatum wywołujący rodzaj grzybicy płucnej i powodujący powiększenie wątroby oraz śledziony, a także anemię i choroby skórne. Z kolei bakteria Brucella melitensis jest przyczyną chronicznego zmęczenia, braku apetytu, bezsenności i nudności. Wiele drobnoustrojów z arsenału Husajna zostało tak zmienionych genetycznie, aby działały wybiórczo, tylko na pewne grupy etniczne. Przeciwko większości z tych chorobotwórczych mikroorganizmów w krajach koalicji przeciwirackiej opracowano antidotum - środki prewencyjne. Żołnierze wysyłani do zatoki dostawali całe koktajle szczepionek. Miały ich chronić przed najgorszym - śmiertelną infekcją. Nie były jednak obojętne dla zdrowia.
Brytyjski żołnierz Shaun Ruslin dostał 24 szczepionki w ciągu czterech tygodni. Dwie z nich były zaklasyfikowane jako tajne. Wspomniany już Richard Turnbull otrzymał trzynaście szczepionek w ciągu dziesięciu minut. Naczelny lekarz kraju pytany na zamkniętym posiedzeniu brytyjskiego parlamentarnego Komitetu Obrony, ile szczepionek traktowano jako tajne, odpowiedział: "Pięć lub sześć". Należały do nich szczepionki przeciw wąglikowi, krztuśćcowi i dżumie.
Chemiczne uszkodzenia mózgu
Objawy "chorób z zatoki" należą do tzw. niespecyficznych. Nie można wskazać ich jednej przyczyny. Mogą być spowodowane przez wiele różnych czynników, mogą wystąpić u ludzi uważanych za zdrowych. Lekarze interniści stykający się z takimi objawami często nie są w stanie postawić diagnozy. Pewne jest tylko to, że weterani mają o wiele więcej objawów tych chorób niż jakakolwiek grupa kontrolna.
Naukowcy z Medycznego Centrum Uniwersytetu Teksaskiego w Dallas znaleźli jeszcze inny powód złego stanu zdrowia żołnierzy z wojny w zatoce. Dr Robert Halley, szef epidemiologów tego uniwersytetu, przeprowadził badania kilkudziesięciu weteranów i grupy zdrowych mężczyzn. Poddano ich tzw. spektroskopii rezonansu magnetycznego. W tym badaniu używa się fal radiowych w silnym polu magnetycznym do pomiaru stężenia substancji chemicznych w organizmie. Weterani skarżący się na liczne dolegliwości mieli - w stosunku do zdrowych osób - o 25 proc. obniżony poziom pewnej substancji chemicznej w mózgu, określanej skrótem NAA, która kontroluje między innymi poruszanie się, pamięć i emocje. - Przyczyną tego niedoboru jest chemiczne uszkodzenie mózgu - twierdzi dr James Fleckenstein, profesor radiologii, który przedstawiał wyniki badań.
Oficjalnie jednak za najbardziej prawdopodobną hipotezę uznaje się tę tłumaczącą objawy wielu chorób prześladujących weteranów z Zatoki Perskiej stresem, jakiego doświadczyli podczas wojny. Amerykańska Narodowa Akademia Nauki w raporcie z ostatnich tygodni konkluduje, że wciąż jest zbyt mało informacji, aby określić przyczyny poszczególnych chorób.
Żołnierze narażeni byli również na wiele szkodliwych czynników, które powodowały niepożądane efekty zdrowotne - konstatuje Departament Obrony w oświadczeniu z listopada 2002 r. Wśród nich wymieniono sadzę i produkty spalania płonących szybów naftowych, gazy emitowane z fabryk petrochemicznych w Kuwejcie i Arabii Saudyjskiej, a także wysoki poziom pyłów i piasku w powietrzu w tym regionie.
Senator Donald Riegle w raporcie sporządzonym dla Komisji Służb Wojskowych twierdzi, że Irak najprawdopodobniej zastosował wobec wojsk koalicji militarną doktrynę sowiecką. Zgodnie z nią atak chemiczny powinien być dokonywany przy użyciu koktajlu trucizn chemicznych i biologicznych. Zwiększa to zabójcze właściwości poszczególnych toksyn i zbija z tropu przeciwnika, który nie może się zorientować, z jakim gazem bojowym czy biotoksyną ma do czynienia.
Czy jeśli dojdzie do wojny z Irakiem, żołnierzom wysyłanym w rejon Zatoki Perskiej i tym razem będą grozić te same tajemnicze choroby z "puszki Husajna"?
DziaŁanie gazów bojowych |
---|
|
Arsenały śmierci |
---|
Ślady irackich zapasów gazów chemicznych znajdowano też po wojnie. Dwa lata po zakończeniu operacji w rejonie Zatoki Perskiej inspektorzy ONZ potwierdzili, że w Muthannie, 120 km od Bagdadu, Irak wytwarzał gaz musztardowy, sarin i tabun. Muthanna była wielokrotnie atakowana przez wojska koalicji. Wydawało się, że kompleks zniszczono. Eksperci ONZ znaleźli tam jednak w 1993 r. m.in.: 28 głowic chemicznych do zmodyfikowanych pocisków Scud (każda wypełniona czterema galonami sarinu), 13 tys. nabojów armatnich wypełnionych gazem musztardowym, 6200 rakiet, 800 bomb z gazem nerwowym, 75 ton sarinu, 70 ton tabunu, 250 ton gazu musztardowego. Rząd iracki podczas wojny w zatoce ukrywał śmiercionośny arsenał poza Muthanną. Później przewieziono go tam z powrotem. |
Więcej możesz przeczytać w 12/2003 wydaniu tygodnika Wprost .
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.