Na odbudowie Irak możemy zarobić 2-3 miliardy dolarów
Gdyby pół roku temu ktoś powiedział, że Polska będzie obok Wielkiej Brytanii najczęściej wymieniana przez amerykańskich polityków i uznawana przez nich za jednego z najważniejszych graczy w polityce światowej, odesłano by go do psychiatry. Obecnie to niezbity fakt, choć irytuje Niemców, Francuzów i Rosjan. Dzięki obecności w Iraku Polska może też liczyć na gospodarcze ożywienie. Według Ministerstwa Gospodarki, szanse na ekspansję w Iraku mają m.in. firmy budowlane, producenci konstrukcji stalowych, lamp oświetleniowych, opon, leków, sprzętu medycznego, środków higieny osobistej i ochrony roślin, a przede wszystkim żywności - cukru, odżywek dla dzieci, soli, mleka w proszku, serów. Pracę przy odbudowie Iraku ma szansę znaleźć około 25 tys. Polaków, w tym samorządowcy i fachowcy od administracji. Dodatkowo służbę w Iraku będzie pełnić (prawdopodobnie co najmniej dwa lata, czyli czterokrotnie się zmieniając) około 10 tys. polskich żołnierzy. Wszyscy oni, współpracując z Amerykanami, będą korzystać z najnowszych technologii, metod zarządzania i organizacji pracy. Polska uzyska w ten sposób silny impuls modernizacyjny, co może oznaczać przyspieszenie wzrostu PKB o 0,3 proc. - Dodatni impuls odczujemy już w III-IV kwartale tego roku - mówi Krzysztof Rybiński, główny ekonomista BPH PBK. Na odbudowie Iraku możemy zarobić 2-3 miliardy dolarów.
- Nieobecni nie mają racji, a my będziemy obecni i to powinno się przełożyć na kontrakty dla polskich firm, może nie tak liczne, jak się niektórym wydaje, ale znaczące. Jeśli przyjęta zostanie nasza koncepcja, do Iraku pojedzie ze mną cała polska ekipa. Jeśli ci ludzie się sprawdzą, możemy się spodziewać kolejnych zaproszeń dla Polski. Jeżeli ponadto w Iraku pokażemy, że wybieramy fachowców wedle kwalifikacji, a nie kraju pochodzenia, na pewno zostanie to docenione. Wiele mówi się też ostatnio o tym, że możemy odegrać ważną rolę w zasypywaniu podziałów między USA a częścią krajów Unii Europejskiej. I tę szansę też spróbujemy wykorzystać. Powinniśmy pokazać naszym partnerom z Unii Europejskiej, że chyba nas nie doceniają
- mówi "Wprost" prof. Marek Belka, były minister finansów, a obecnie kandydat na zastępcę Paula Bremera, szefa tymczasowej administracji cywilnej w Iraku.
Polska duma
- Choć jestem w połowie Włochem, a w połowie Polakiem, teraz jestem bardziej dumny z mojej polskiej połowy - mówi "Wprost" Jaś Gawroński, włoski poseł Parlamentu Europejskiego (z ugrupowania Forza Italia, partii premiera Berlusconiego). Jego zdaniem, w sprawie Iraku Polska postąpiła z odwagą i wizją, co wzmocni jej pozycję na arenie międzynarodowej. - Francja i Niemcy irytują się, ponieważ mają kompleksy. To irytacja rządów, które popełniły błąd. Ich postawa nie musi martwić ani krępować Polski, bo dokonała właściwego wyboru - dodaje Gawroński.
Sąd Gawrońskiego potwierdza sondaż publicznej telewizji C-SPAN, w którym Polacy zostali po Brytyjczykach uznani za naród najbardziej przez Amerykanów lubiany. Tego nie było nawet w czasach narodzin "Solidarności" czy podczas stanu wojennego. - Zawsze propolscy Amerykanie teraz wręcz zachwycają się postawą Polski - mówi "Wprost" Philip Earl Steele, amerykański wykładowca Uniwersytetu Warszawskiego.
- Moi przyjaciele mówią, że nigdy nie chcieliby mieć żołnierzy Gromu za przeciwników. Dziś chyba wszyscy w Ameryce, nawet na Alasce, znają nazwę tej jednostki - opowiada Philip Earl Steele. Potwierdza to artykuł Victorino Matusa w amerykańskim piśmie "The Weekly Standard", poświęcony właśnie Gromowi. Matus zaczyna od tego, że mało kto w Ameryce mógł się spodziewać, iż Polska ma tak sprawne siły specjalne, a potem przypisuje Gromowi kluczową rolę w opanowaniu i utrzymaniu portu Umm Kasr, przez który mogła popłynąć pomoc humanitarna. Matus cytuje też Radka Sikorskiego, byłego wiceministra obrony i spraw zagranicznych RP, który stwierdził, że "Stany Zjednoczone pokazały mądrość, otwarcie chwaląc i doceniając kraje, które udzieliły im poparcia". Dzięki temu Polska ma szansę nawiązać równie wyjątkowe stosunki z Ameryką jak Wielka Brytania.
- Już na początku lat 90. trafnie wybraliśmy strategiczny sojusz z Ameryką, teraz konsumujemy tylko owoce tamtego wyboru. Zastanawiam się, jak daleko bylibyśmy obecnie, gdybyśmy takiego wyboru mogli dokonać w roku 1980, gdy w narodzie było tyle entuzjazmu, gdy był znacznie bardziej zjednoczony niż obecnie - mówi "Wprost" Lech Wałęsa, były prezydent. - W latach tworzenia się "Solidarności" czy odzyskiwania niepodległości Polska była ważna jako inicjator pewnego procesu i to budziło sympatię. Jednak prawdziwym podmiotem na międzynarodowej scenie jesteśmy dopiero teraz i dopiero teraz zaczynamy podnosić rangę naszego kraju - tłumaczy prof. Wojciech Roszkowski, politolog i historyk. - Udział w odbudowie i demokratyzacji Iraku u boku wielkich sojuszników to szansa na podbudowę mocno ostatnio osłabionego morale Polaków, bardzo już zmęczonych targami politycznymi i nie kończącymi się aferami - dodaje prof. Edmund Wnuk-Lipiński, socjolog.
Co trzeci Polak odbudowuje Irak
Gabriele Lesser, kąśliwa wobec Polski komentatorka "Die Tageszeitung", przypomina, że kilka tysięcy irakijskich lekarzy, weterynarzy, inżynierów, chemików oraz farmaceutów zdobyło wykształcenie na polskich uczelniach. Obecne elity intelek-
tualne tego kraju dobrze znają Polskę
i biegle mówią po polsku. Co oznacza, że Polacy są wręcz skazani na to, żeby odegrać w Iraku pierwszorzędną rolę. - Dla Irakijczyków wciąż jesteśmy narodem przyjaznym, mamy więc niejako podwójny atut: poparcie Stanów Zjednoczonych i przychylność społeczeństwa, z którym będziemy współpracować, uczestnicząc w odbudowie Iraku - mówi prof. Władysław Bartoszewski, były minister spraw zagranicznych.
Ponad 35 proc. Polaków chciałoby pracować przy odbudowie i modernizacji Iraku - wynika z badań Pentora na zlecenie "Wprost". - Już pod koniec maja podpiszę pierwszy kontrakt. Moi amerykańscy i brytyjscy partnerzy nie kryli zaskoczenia, bo jeszcze nikt nie wpadł na podobny pomysł - mówi Marek Profus, prezes Profus Management. Już ponad 500 firm zgłosiło chęć pracy w Iraku - oferty składają w Ministerstwie Gospodarki, Krajowej Izbie Gospodarczej lub w US Agency for International Development. 230 firm przeszło już pierwszą selekcję i znalazło się na tzw. liście A w USAID. Wybranym kooperantom Amerykanie oferują 50 proc. sumy kontraktu. Na początek do zarobienia jest 2,5 mld dolarów, a potem około 20 mld USD rocznie, i to może nawet przez 10 lat.
W latach 70. i 80. w Iraku pracowało prawie sto tysięcy Polaków. Wybudowali oni m.in. 150 kilometrów autostrady z
Ar-Ramadi do Bagdadu i 200 km drogi szybkiego ruchu z An-Nasirijji do stolicy Iraku. Po ostatniej wojnie obie te arterie są niemal całkowicie zniszczone. Szanse na ich odbudowę ma przede wszystkim firma Budimex Dromex, która je w większości zbudowała. W 1991 r. iracki reżim skonfiskował wart 40 mln USD sprzęt tej firmy. - Przed wojną w 1991 r. mieliśmy w Iraku około tysiąca ludzi. Pracowaliśmy w kilkunastu rafineriach od Mosulu i Kirkuku na północy po Basrę na południu - mówi Waldemar Barański z krakowskiej Naftobudowy SA. - Elektryfikowaliśmy sześć dzielnic mieszkaniowych Bagdadu (we współpracy z firmą Siemens), budowaliśmy m.in. elektrownię w Mosulu, stacje transformatorowe w Karbali i w Basrze czy zakłady przeróbki ropy i gazu w Basrze - opowiada Waldemar Nader z warszawskiego Elektromontażu Export SA. Teraz Elektromontaż chce odbudowywać sieć energetyczną. W tym celu powołano konsorcjum 12 polskich firm, które pracowały już w Iraku.
- Chcemy odbudowywać port w Umm Kasr, możemy też realizować inwestycje w dziedzinie ochrony środowiska czy budować mosty. Jesteśmy w stanie sami finansować niektóre inwestycje - deklaruje Roman Kołodziejski z gdańskiej Hydrobudowy SA.
Rafineria Gdańska ma wraz z Amerykanami odbudować urządzenia i infrastrukturę wydobywczą ropy ze złoża Ar-Rumajla na południu Iraku. Zapłatą za te prace byłoby m.in. dzierżawienie roponośnych pól. W Gdańsku rozmawiał o tym niedawno Bhaksar R. Patel, wiceprezes amerykańskiej firmy Kellogg Brown & Root, która od USAID otrzymała już kontrakt na odbudowę i zagospodarowanie irackich złóż. Dla Rafinerii Gdańskiej wejście na iracki rynek oznacza transakcję wiązaną, bowiem Amerykanie są zainteresowani wybudowaniem w Gdańsku - za pół miliarda USD - instalacji do zgazowywania pozostałości porafinacyjnych.
Polimex-Cekop, Polservice, Naftobudowa SA, Mostostal Warszawa, Hydrobudowa SA, Elektromontaż-Export SA czy Elektrim chcą odbudowywać m.in. wzniesione przez polskie firmy stalownie koło Basry, cukrownię w Mosulu, cementownię w Al-Falludży, wytwórnię betonów komórkowych w Karbali i Ad-Diwanijji, sieć wodno-melioracyjną w Abu Ghrejb, Radwanijji, Al-Falludży i Al-Chalisie, zaporę wodną na Szatt al-Arab koło Basry, a także dziesiątki szkół, szpitali i budynków użyteczności publicznej w największych miastach. Wszystkie one były dziełem polskich rąk. - Trudno jest wymienić coś, czego nie budowaliśmy w Iraku, a teraz chętnie odbudujemy to, co zostało zniszczone W ciągu 25 lat zrealizowaliśmy w Iraku 350 różnych projektów inwestycyjnych - mówi Edward Szwarc, prezes Instalexportu SA, który sześć lat przepracował w Iraku.
- Dotychczas polskie firmy często przegrywały w międzynarodowych przetargach i to już w przedbiegach, bo byliśmy uznawani za kraj egzotyczny, niepewny. W Iraku mamy szansę pokazać, że potrafimy się zorganizować, by wykonać konkretne zadania, że umiemy współpracować z ludźmi i instytucjami z innych krajów - tłumaczy prof. Marek Belka. - W Iraku będziemy kooperować z potężnymi firmami światowymi i ta kooperacja może być w przyszłości kontynuowana na innych rynkach - dodaje Janusz Steinhoff, wicepremier i minister gospodarki w rządzie Jerzego Buzka.
Iracki poligon
Pierwszymi Polakami w Iraku nie będą przedstawiciele firm, lecz polscy żołnierze (1,5 tys.) i policjanci (500). Na razie na pewno pojadą do Iraku żołnierze z 10. Brygady Logistycznej w Opolu, którzy zawsze wyjeżdżają w rejony działania polskich wojsk, aby zapewnić im zaopatrzenie, transport oraz aprowizację. - Jeśli zapadnie decyzja o wyjeździe, będziemy gotowi wyruszyć w ciągu miesiąca. Mamy duże doświadczenie, głównie nabyte podczas misji pokojowych, w logistycznym wspieraniu oddziałów polowych - mówi ppłk Jan Zadworny, zastępca dowódcy opolskiej brygady. Największe szanse na wyjazd mają także żołnierze 1. Brygady Saperów w Brzegu,
2. brygady z Kazunia i pułku przeciwchemicznego z Brodnicy. Polskimi jednostkami będzie dowodził gen. Andrzej Tyszkiewicz, zastępca dowódcy wojsk lądowych. Jemu będzie też podlegała międzynarodowa dywizja sił stabilizacyjnych.
Około 10 tys. polskich żołnierzy zetknie się z nowoczesnymi systemami dowodzenia, z innym sposobem myślenia o armii. Mogliby oni potem stworzyć korpus armii zawodowej. - To, czego nauczy się w Iraku kadra oficerska polskich jednostek, trudno przecenić, bo będzie to nauka, jakiej nie daje żadna akademia wojskowa
- mówi gen. Stanisław Koziej, były dyrektor Departamentu Systemu Obronnego MON.
Polscy policjanci, którzy będą działać w ramach międzynarodowych sił policyjnych, już od kilku lat są specjalnie szkoleni do zagranicznych misji w szkole w Szczytnie. Na koniec kursu zdają egzamin z języka obcego (angielski, francuski) oraz prawa międzynarodowego. Obecnie grupa polskich policjantów przechodzi także szkolenie w Tampere w Finlandii. - Już podczas misji stabilizacyjnej w Bośni polscy policjanci zostali ocenieni jako wybitni fachowcy. Część z nich szybko awansowała i teraz szkolą swoich następców - mówi młodsza inspektor Halina Kicińska-Stasiak z Komendy Głównej Policji.
Szansę dostrzegli w Iraku także polscy samorządowcy. - Pomagaliśmy już w budowie samorządności Ukraińcom i Białorusinom. Jesteśmy gotowi robić to samo w Iraku - oferujemy swoje usługi prof. Markowi Belce - mówi Ryszard Grobelny, prezes Związku Miast Polskich. Z podobną ofertą wyszedł Ludwik Węgrzyn, prezes Związku Powiatów Polskich.
Polska obecność w Iraku to tylko jedna z szans nadania polskiej gospodarce impetu. Nawet największe sukcesy w Iraku mogą jednak zostać zniweczone przez głupie posunięcia w Polsce. Wówczas entuzjazm tych, którzy poczuli się dowartościowani obecną międzynarodową pozycją Polski, może się zamienić w jeszcze większą apatię niż ta, z której próbujemy się wyrwać.
Gen. ANDRZEJ TYSZKIEWICZ ma 60 lat. Po ukończeniu Wyższej Szkoły Oficerskiej Wojsk Zmechanizowanych we Wrocławiu służył w 8. Dywizji Zmechanizowanej w Koszalinie. Stamtąd skierowano go do Akademii Wojskowej w Moskwie. W latach 1987-1988 był dowódcą 6. Brygady Powietrznodesantowej w Krakowie. W 1990 r. został słuchaczem Akademii Sztabu Generalnego Sił Zbrojnych ZSRR - ukończył ją ze złotym medalem. Potem mianowano go dowódcą Warszawskiego Okręgu Wojskowego. Od 1995 r. do 1999 r. pełnił funkcję attaché wojskowego ambasady RP w Turcji. Od 1999 r. jest szefem polskiego Zespołu Kontaktowego przy Kwaterze Głównej NATO w Europie (SHAPE). W 2000 r. otrzymał awans na generała dywizji. W 2002 r. objął stanowisko zastępcy dowódcy wojsk lądowych. |
MAREK BELKA ma 50 lat. Od 1994 r. jest profesorem nauk ekonomicznych. W latach 1993-1997 był dyrektorem Instytutu Nauk Ekonomicznych PAN. Od 1990 r. do 1996 r. był doradcą i konsultantem w Ministerstwie Finansów, w Ministerstwie Przekształceń Własnościowych i Centralnym Urzędzie Planowania oraz w Banku Światowym. W latach 1994-1996 pełnił funkcję wiceprzewodniczącego Rady Strategii Społeczno-Gospodarczej przy Radzie Ministrów, a następnie do 1997 r. był doradcą ekonomicznym prezydenta RP. W lutym 1997 r. został wicepremierem i ministrem finansów w rządzie Włodzimierza Cimoszewicza. W latach 1997-2001 był doradcą premiera Albanii. Od listopada 1998 r. pełnił funkcję członka rady nadzorczej BIG Banku Gdańskiego SA - do czasu powołania go w październiku 2001 r. na stanowisko wicepremiera i ministra finansów w rządzie Leszka Millera. W lipcu 2002 r. podał się do dymisji. Obecnie pracuje w Instytucje Nauk Ekonomicznych PAN. Jest członkiem Komisji Trójstronnej oraz doradcą JP Morgan Chase ds. Europy Środkowej i Wschodniej. |
JAN KRZYSZTOF BIELECKI były premier rządu RP Cele polskiej polityki zagranicznej, które zdecydowały o wzięciu udziału w operacji militarnej w Iraku, a obecnie - w odbudowie tego kraju, są mi bliskie. "Solidarność" zawsze była przeciwko dyktaturom, zawsze stawała w obronie wolności. Nasze zaangażowanie wzmocni pozycję Polski w Europie i świecie, a także umocni poczucie godności u Polaków. Po 14 latach dobijania się do Unii Europejskiej, stawania w roli "młodszego brata" europejskich potęg, wreszcie staliśmy się krajem, od którego coś na świecie zależy. Wymierne będą też korzyści gospodarcze, ale nie należy ich zbytnio eksponować. To byłby argument dla świata arabskiego, że krajom koalicji chodziło o zyski, a nie o obalenie reżimu. Wytyczone cele można jednak osiągnąć tylko za pomocą skutecznej, ale i ostrożnej dyplomacji. Tej, niestety, często brakuje. Popełniono wiele błędów, takich jak niekonsultowanie z Francją i Niemcami "listu ośmiu" czy postawienie przed faktem dokonanym Danii i Niemiec w sprawie wysłania do Iraku korpusu ze Szczecina. Zawiodła też koordynacja między poszczególnymi ośrodkami władzy. By odgrywać ważną rolę na świecie, musimy też natychmiast przystąpić do radykalnego reformowania armii. |
Więcej możesz przeczytać w 20/2003 wydaniu tygodnika Wprost .
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.