Rosja szantażuje nas wypowiedzeniem wojny celnej
300 mln dolarów rocznie mogą nas kosztować rosyjskie restrykcje celne. Rosja zażądała zniesienia kontyngentów ograniczających wwóz do Polski syberyjskiego węgla, grożąc, że w ramach "odwetu" podwyższy - nawet o kilkadziesiąt procent - i tak już wysokie cła (choć nie wyższe niż na towary z krajów UE), m.in. na mięso, cukier, sery, twarogi, esencje kawy i herbaty oraz meble. - Retorsje za stosowanie przez Polskę limitów dostaw rosyjskiego węgla i groźba podniesienia ceł na polskie towary to tylko pretekst do walki o przyszły rynek węgla w Unii Europejskiej - nie ma złudzeń senator Jerzy Markowski. To także element walki o dalsze uzależnienie Polski od rosyjskich surowców energetycznych.
Syberyjski narkotyk
- Sprawa eksportu węgla do Polski jest podnoszona przez Rosjan od kilku lat, choć dla rosyjskiej gospodarki nasze ograniczenia tak naprawdę nie powinny mieć większego znaczenia - mówi Mirosław Zieliński, wiceminister gospodarki, pracy i polityki społecznej. O co więc chodzi w węglowej wojnie? - O kontrolę rosyjskiego kompleksu energetycznego nad naszym rynkiem paliwowym, a nie o mięso, sery i meble, których Rosja sama wytwarza coraz więcej - uważa Jerzy Karaim, prezes firmy Polexpo, zajmującej się m.in. organizacją targów polskich produktów w tym kraju.
Na zbycie czekają hałdy taniego syberyjskiego węgla, którym można by ogrzać i oświetlić pół naszego kraju. W zeszłym roku sprowadzono z Rosji do Polski w ramach kontyngentu 1,6 mln ton węgla. Rosjanie nie są zadowoleni z tej ilości i nie ukrywają, że choćby od zaraz mogą sprzedawać u nas nawet 10 mln ton tego surowca rocznie (to jedna dziesiąta polskiego wydobycia). Dostarczają nam towar dobrej jakości, wydobywany w prywatnych syberyjskich kopalniach, gdzie koszty pracy są kilkakrotnie tańsze niż w polskich. Sprzedają go jednak po cenach, które można uznać za dumpingowe.
To, co dla polskich wciąż nie zrestrukturyzowanych kopalni jest szkodliwym dumpingiem, dla odbiorców węgla jest jednak dobrodziejstwem. - Kupujemy tańszy rosyjski surowiec, bo jest mniej zasiarczony od polskiego, dzięki czemu nie musimy płacić kar za przekraczanie norm zanieczyszczania środowiska - tłumaczy Janusz Nalewajek, szef działu handlu i analiz Elektrociepłowni Białystok. Aż połowa zużywanego przez tę spółkę węgla pochodzi z Rosji. I trudno nie przyznać jego firmie racji, bo dzięki temu wytwarza tańszą energię. Nie sposób oprzeć się refleksji, że rosyjski tani węgiel jest dla polskiego rynku swoistym narkotykiem, zwiększającym skalę uzależnienia III RP od rosyjskich surowców energetycznych. Rosja dostarcza nam przecież już 90 proc. gazu i 85 proc. ropy. I chce dostarczać połowę potrzebnego nam węgla.
Celny straszak
Zapowiadane rosyjskie restrykcje "węglowe" najdotkliwiej odczują mali przedsiębiorcy. - Jeżeli Rosja wprowadzi dodatkowe opłaty, a już obowiązuje trzydziestoprocentowe cło na drób, handel z tym krajem przestanie nam się opłacać - mówi Grzegorz Cieślik, dyrektor handlowy Ciechanowskich Zakładów Drobiarskich Cedrob SA. Podobne obawy wyrażają producenci mleka, mięsa, mebli, cukru i innych produktów. - Rosjanie już wielokrotnie straszyli nas podniesieniem cła na polską żywność i za każdym razem odstępowali od tego zamiaru - nie traci nadziei Zbigniew Żurek, szef eksportu w Spomleku z Radzynia Podlaskiego. Ostatniej zapowiedzi podwyższenia ceł jednak nie lekceważy. Według Żurka, proponowana przez Rosję podwyżka cła na polskie sery o sto procent (a już obowiązuje piętnastoprocentowe cło) oznacza w rzeczywistości 40 centów dodanych do ceny każdego kilograma w sklepie. Polski ser już teraz jest porównywalny cenowo na przykład z holenderskim. Przede wszystkim dlatego, że unijni dostawcy uzyskują subwencję 1,4 euro do każdego kilograma, polscy zaś - ani centa. Spomlek eksportuje do Rosji prawie 20 proc. produkcji. Mokate sprzedaje tam 30 proc. swojej kawy i cappuccino. - Po nałożeniu dodatkowych ceł możemy nie wytrzymać konkurencji - mówi właścicielka firmy Teresa Mokrysz. Tego samego obawiają się menedżerowie ze Spomleku i innych polskich firm.
- Decyzja o wprowadzeniu restrykcyjnych ceł na towary z Polski jest czysto polityczna - przyznaje "Wprost" Nikołaj Zachmatow, przedstawiciel handlowy Federacji Rosyjskiej w Polsce. Rosja odstąpi od tego zamiaru, jeżeli nasz kraj przestanie ograniczać import rosyjskiego węgla. To jest warunek, który na razie nie podlega dyskusji. Moskwa postawiła nas więc pod ścianą. Znaczy to, że tak naprawdę usiłuje nas szantażować - pod groźbą wypowiedzenia wojny celnej. Polski rząd zgodził się co prawda na skrócenie okresu obowiązywania kontyngentu na przywóz rosyjskiego węgla do 20 października, ale to tylko odłożenie problemu na później. Celna bomba nadal tyka.
Konflikt na przodku Styczeń 1999 r. Polska wprowadziła trzyletni kontyngent na przywóz węgla z Rosji. W pierwszym roku obowiązywania wyniósł on 690 tys. ton. 2002 r. Polskie władze ponownie ustaliły limit importowy. Tym razem z Rosji można było sprowadzić 1,6 mln ton węgla. Grudzień 2002 r. Minister gospodarki ustalił kontyngent na rok 2003 na 800 tys. ton węgla. Początek 2003 r. Decyzją polskich władz kontyngent zwiększono do 1,6 mln ton. Marzec 2003 r. Agencja Interfax poinformowała, że rosyjska administracja rozważa podwyższenie ceł na import produktów rolnych, mlecznych, kosmetyków, perfum i mebli z Polski. Kwiecień 2003 r. Rząd ogłosił, że w październiku zniesie limity importowe na rosyjski węgiel. |
Dumping po rosyjsku JERZY MARKOWSKI Senator RP, wiceminister przemysłu odpowiedzialny za restrukturyzację górnictwa w rządzie koalicji SLD-PSL w latach 1993-1997 Rosjanie sprywatyzowali większość swoich kopalni. Rocznie wydobywają 100 mln ton węgla, czyli tyle, ile polskie górnictwo. Jest on bardzo dobrej jakości - zawiera mniej siarki i wydziela mniej popiołu niż polski. Nikt go też nie dotuje. Kilkakrotnie niższe są jednak koszty pracy, bo rosyjski górnik zarabia wielokrotnie mniej niż polski. Węgiel z Syberii do naszej granicy jest przewożony niemal za darmo - 2 USD za tonę - wojskowymi transportami. PKP pobierają zaś 10 USD (więcej niż wynosi koszt wydobycia) za przewiezienie tony tego surowca ze Śląska do portu w Szczecinie. Dzięki niskim kosztom rosyjski węgiel jest co najmniej o połowę tańszy od polskiego. Już dziś z większym od nas powodzeniem Rosjanie sprzedają go na unijnym rynku, głównie w Niemczech, gdzie dociera poprzez port w Szczecinie i Odrę. W najbliższych latach Rosjanie zamierzają zwiększyć wydobycie węgla nawet do 250 mln ton. Wiedzą doskonale, że w tym czasie Polska będzie ograniczała wydobycie, do 2006 r. zmaleje ono o 15 mln ton. Jako kraj członkowski Unii Europejskiej nie będziemy mogli sobie pozwolić na ciągłe dotowanie nierentownej branży górniczej. |
Więcej możesz przeczytać w 20/2003 wydaniu tygodnika Wprost .
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.