Czy nowa awangarda rewolucji proletariackiej usiłowała stworzyć państwo w Kazachstanie?
Pana doświadczenie i nasz entuzjazm niejedno mogą zmienić, zapraszamy do Rosji - ten fragment listu, który napisał do Boba Denarda, "króla najemników", pisarz i polityk Eduard Limonow, stał się powodem aresztowania Rosjanina. Prokuratura zarzucała mu, że starał się doprowadzić do wojny partyzanckiej w północnym Kazachstanie. Trudno jednak sobie wyobrazić, że 75-letni Denard rezygnuje z dostatniej emerytury na Komorach, przylatuje do Kazachstanu i organizuje przewrót. A tak
- według prokuratora - miał wyglądać scenariusz "zamachu stanu".
"Stałem się ofiarą tępego ataku totalitarnego państwa"- uważa Limonow. Aresztowano go w Kraju Ałtajskim na południu Rosji, gdy kupował dom. Według danych prokuratury, miała się tam mieścić baza przyszłej armii partyzanckiej.
Limonow w czasach sowieckich był pisarzem dysydentem. Uciekł na Zachód,
16 lat mieszkał we Francji. Tam radykalnie zmienił poglądy - stał się obrońcą ZSRR, oskarżał Jelcyna o zdradę, rosyjskim władzom zarzucał korupcję i nepotyzm. Wrócił do kraju i założył Narodowo-Bolszewicką Partię Rosji. Jest jednak uważany przede wszystkim za skandalistę. - Dla niego od treści ważniejsza jest forma - powiedziała "Wprost" Marina Łatyszewa, dziennikarka gazety "Wersija". - Lubi się kreować na wodza światowego proletariatu, ale z prawdziwą polityką nie ma to wiele wspólnego.
NBPR głosi poglądy będące mieszanką wielkoruskiego nacjonalizmu i komunizmu. Jej członkowie obrzucili w Pradze jajkami sekretarza generalnego NATO Robertsona i wywiesili flagę ZSRR na ratuszu w Rydze. Włodzimierz Abel Linderman, lider łotewskich "bolszewików", znajomy Limonowa, ukrywa się w... Rosji, gdyż na Łotwie oskarżono go o przygotowywanie zamachu na prezydenta Vairę Vike-Freibergę. - Nie przygotowywałem zamachu na nikogo, a jeśli miałbym jakiegoś zamachu dokonać, na pewno nie na nią - powiedział Linderman "Wprost". Twierdzi, że "największy wkład partii do światowego terroryzmu to obrzucenie jajami Robertsona".
List do Denarda nie był jedynym powodem aresztowania Limonowa. Dwa dni wcześniej Federalna Służba Bezpieczeństwa zatrzymała pięciu członków partii. Oskarżono ich o próbę zakupu broni. Wiele wskazuje na to, że była to prowokacja FSB. - Karabin, który rzekomo kupowano, był zepsuty, a dom, gdzie zawierano transakcję, otoczyły oddziały specnazu i wszyscy trafili do więzienia - twierdzi Linderman. W aktach śledztwa napisano, że nie ustalono, kto sprzedawał broń.
Według prokuratury, polecenie zakupu broni wydał Limonow. Zrobił to pośrednio, pisząc dokument "Druga Rosja". Wynika z niego, że awangarda rewolucji proletariackiej powinna opuścić Rosję i stworzyć nowe państwo. Zdaniem prokuratury, terroryści myśleli o Kazachstanie (mimo że słowo "Kazachstan" nie pojawia się w tekście). "Druga Rosja" to krytyka ekipy rządzącej i sytuacji w kraju. "Żadne polityczne ugrupowanie - od liberałów do komunistów - tak głęboko nie skrytykowało Putina" - uważa politolog Aleksiej Muchin.
Limonow uważa, że Putin tworzy państwo totalitarne. - "Władza może sobie pozwolić na wszystko, nawet na zagazowanie ludzi, którzy przyszli do teatru" - oskarża. Dodaje, że służby specjalne aresztują niewygodnych dziennikarzy, zamykają nieprawomyślne media, wojna w Czeczenii, podczas której rosyjscy żołnierze dopuścili się zbrodni, zakończyła się klęską.
Taka krytyka była szokiem dla pracowników specsłużb. Zwłaszcza że była to swego rodzaju krytyka w rodzinie. Eduard Limonow kilka razy rozmawiał z przedstawicielami FSB o wspólnym działaniu. - Mieliśmy taki układ: my nie robimy większych akcji w Rosji, a oni nie przeszkadzają nam bronić rosyjskich obywateli za granicą - powiedział "Wprost" Linderman.
Akcja służb specjalnych rozsławiła Limonowa. W jego obronie występowali rosyjscy obrońcy praw człowieka i Pen Club. Saratowski sąd rocznym procesie uznał Limonowa za winnego nielegalnego zakupu broni i skazał na cztery lata więzienia. - To skandal, zrobiono z niego terrorystę, choć on nawet nie widział tego karabinu - mówi Linderman. Zmasowana obrona zdeklarowanego bolszewika przed bolszewickimi metodami tzw. wymiaru sprawiedliwości to nad Wołgą raczej nowe zjawisko.
- według prokuratora - miał wyglądać scenariusz "zamachu stanu".
"Stałem się ofiarą tępego ataku totalitarnego państwa"- uważa Limonow. Aresztowano go w Kraju Ałtajskim na południu Rosji, gdy kupował dom. Według danych prokuratury, miała się tam mieścić baza przyszłej armii partyzanckiej.
Limonow w czasach sowieckich był pisarzem dysydentem. Uciekł na Zachód,
16 lat mieszkał we Francji. Tam radykalnie zmienił poglądy - stał się obrońcą ZSRR, oskarżał Jelcyna o zdradę, rosyjskim władzom zarzucał korupcję i nepotyzm. Wrócił do kraju i założył Narodowo-Bolszewicką Partię Rosji. Jest jednak uważany przede wszystkim za skandalistę. - Dla niego od treści ważniejsza jest forma - powiedziała "Wprost" Marina Łatyszewa, dziennikarka gazety "Wersija". - Lubi się kreować na wodza światowego proletariatu, ale z prawdziwą polityką nie ma to wiele wspólnego.
NBPR głosi poglądy będące mieszanką wielkoruskiego nacjonalizmu i komunizmu. Jej członkowie obrzucili w Pradze jajkami sekretarza generalnego NATO Robertsona i wywiesili flagę ZSRR na ratuszu w Rydze. Włodzimierz Abel Linderman, lider łotewskich "bolszewików", znajomy Limonowa, ukrywa się w... Rosji, gdyż na Łotwie oskarżono go o przygotowywanie zamachu na prezydenta Vairę Vike-Freibergę. - Nie przygotowywałem zamachu na nikogo, a jeśli miałbym jakiegoś zamachu dokonać, na pewno nie na nią - powiedział Linderman "Wprost". Twierdzi, że "największy wkład partii do światowego terroryzmu to obrzucenie jajami Robertsona".
List do Denarda nie był jedynym powodem aresztowania Limonowa. Dwa dni wcześniej Federalna Służba Bezpieczeństwa zatrzymała pięciu członków partii. Oskarżono ich o próbę zakupu broni. Wiele wskazuje na to, że była to prowokacja FSB. - Karabin, który rzekomo kupowano, był zepsuty, a dom, gdzie zawierano transakcję, otoczyły oddziały specnazu i wszyscy trafili do więzienia - twierdzi Linderman. W aktach śledztwa napisano, że nie ustalono, kto sprzedawał broń.
Według prokuratury, polecenie zakupu broni wydał Limonow. Zrobił to pośrednio, pisząc dokument "Druga Rosja". Wynika z niego, że awangarda rewolucji proletariackiej powinna opuścić Rosję i stworzyć nowe państwo. Zdaniem prokuratury, terroryści myśleli o Kazachstanie (mimo że słowo "Kazachstan" nie pojawia się w tekście). "Druga Rosja" to krytyka ekipy rządzącej i sytuacji w kraju. "Żadne polityczne ugrupowanie - od liberałów do komunistów - tak głęboko nie skrytykowało Putina" - uważa politolog Aleksiej Muchin.
Limonow uważa, że Putin tworzy państwo totalitarne. - "Władza może sobie pozwolić na wszystko, nawet na zagazowanie ludzi, którzy przyszli do teatru" - oskarża. Dodaje, że służby specjalne aresztują niewygodnych dziennikarzy, zamykają nieprawomyślne media, wojna w Czeczenii, podczas której rosyjscy żołnierze dopuścili się zbrodni, zakończyła się klęską.
Taka krytyka była szokiem dla pracowników specsłużb. Zwłaszcza że była to swego rodzaju krytyka w rodzinie. Eduard Limonow kilka razy rozmawiał z przedstawicielami FSB o wspólnym działaniu. - Mieliśmy taki układ: my nie robimy większych akcji w Rosji, a oni nie przeszkadzają nam bronić rosyjskich obywateli za granicą - powiedział "Wprost" Linderman.
Akcja służb specjalnych rozsławiła Limonowa. W jego obronie występowali rosyjscy obrońcy praw człowieka i Pen Club. Saratowski sąd rocznym procesie uznał Limonowa za winnego nielegalnego zakupu broni i skazał na cztery lata więzienia. - To skandal, zrobiono z niego terrorystę, choć on nawet nie widział tego karabinu - mówi Linderman. Zmasowana obrona zdeklarowanego bolszewika przed bolszewickimi metodami tzw. wymiaru sprawiedliwości to nad Wołgą raczej nowe zjawisko.
Więcej możesz przeczytać w 20/2003 wydaniu tygodnika Wprost .
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.