Lubelscy prokuratorzy i policjanci pomagali gangsterom i tuszowali przestępstwa
Policjanci współpracują z przestępcami, prokuratorzy tuszują niekorzystne dla podejrzanych wyniki śledztw! Właściwie już nie wiadomo, kto pilnuje przestrzegania prawa, a kto je łamie - mówi o lubelskich organach ścigania i wymiarze sprawiedliwości Włodzimierz Blajerski, były prokurator krajowy, a zarazem były prokurator apelacyjny w Lublinie. To na polecenie Blajerskiego wszczęto tajne śledztwo w sprawie przestępstw popełnionych przez przedstawicieli lubelskiego wymiaru sprawiedliwości, które prowadzi Prokuratura Okręgowa w Katowicach. Sprawą tą zajmuje się także Agencja Bezpieczeństwa Wewnętrznego. Mimo że ABW zgromadziła świetnie udokumentowany materiał procesowy, od roku dochodzenie tkwi w martwym punkcie.
Śledztwo rozkawałkowano na wiele części, doprowadzając do zamazania obrazu całości. Jeszcze przed jego zakończeniem awansowano prokuratorów, których objęło postępowanie sprawdzające. Osoba, która zdecydowała o awansach - Grzegorz Janicki, prokurator apelacyjny w Lublinie - do niedawna był pierwszym doradcą ministra sprawiedliwości Grzegorza Kurczuka (także pochodzi z Lublina).
Układ oparty na szantażu i korupcji
15 maja 2002 r. prokurator krajowy Włodzimierz Blajerski napisał notatkę służbową do ministra sprawiedliwości Barbary Piwnik. Znalazło się tam m.in. zdanie: "W organach ścigania i wymiarze sprawiedliwości istnieje nieformalny układ oparty na więziach szantażu i korupcji, który uzurpuje sobie prawo do wyręczania tych organów w ich konstytucyjnych i ustawowych uprawnieniach". Dalej następował opis napadu rabunkowego w Trzcińcu koło Lublina, który naprowadził na trop korupcyjnej afery. Rozwikłanie tej sprawy - jak napisał Blajerski
- "zmierza do określenia odpowiedzialności karnej prokuratorów Jacka K. [ówczesnego naczelnika wydziału ds. przestępczości zorganizowanej Prokuratury Okręgowej w Lublinie], Andrzeja M. [ówczesnego naczelnika wydziału nadzoru nad postępowaniami przygotowawczymi w Prokuraturze Okręgowej w Lublinie] i Cezarego M. [ówczesnego prokuratora okręgowego w Lublinie]".
Trzy miesiące później Prokuratura Okręgowa w Katowicach przesłała do lubelskiego Sądu Okręgowego akt oskarżenia dotyczący matactw w sprawie napadu rabunkowego w Trzcińcu. Z uzasadnienia wynikało, że w owe matactwa zamieszany jest m.in. wysoki oficer CBŚ (pracował przy sprawie najbardziej znanego lubelskiego gangstera - Ciola), przedstawiciele lokalnego establishmentu i kilku lubelskich prokuratorów. Funkcjonariusz CBŚ został aresztowany. Ewentualny udział w tej sprawie prokuratorów stał się przedmiotem czynności sprawdzających.
Policjanci i złodzieje - spółka z o.o.
Śledztwo w sprawie korupcji pracowników wymiaru sprawiedliwości w Lublinie Blajerski wszczął jesienią 2000 r. Kilka miesięcy później złożył wniosek do ministra sprawiedliwości o odwołanie z zajmowanych stanowisk dwóch najważniejszych lubelskich prokuratorów: Cezarego M., szefa prokuratury okręgowej, oraz Jacka K., naczelnika wydziału przestępczości zorganizowanej. Zostali odwołani w trybie natychmiastowym z kierowniczych stanowisk, ale pozostali w prokuraturze. - Bezpośrednią przyczyną odwołania Cezarego M. oraz Jacka K. było całkowicie bezzasadne odstąpienie od skierowania wniosku o tymczasowe aresztowanie Andrzeja G. [wiceszefa wydziału gospodarki komunalnej Urzędu Miasta w Lublinie]. I to w sytuacji, gdy uczyniłem tych prokuratorów odpowiedzialnymi za prawidłowość czynności w śledztwie określanym jako "sprawa w Trzcińcu". O śledztwie tym zaczęło się robić głośno ze względu na kompromitującą działalność policji i prokuratury - tłumaczy "Wprost" Blajerski. - Dopiero powołanie przeze mnie nowego zespołu śledczego doprowadziło do aresztowania Andrzeja G., a także wpłynęło na decyzję
o aresztowaniu naczelnika Centralnego Biura Śledczego Krzysztofa M. - dodaje.
Pod koniec 2000 r. na polecenie Blajerskiego prokuratorzy z lubelskiej prokuratury okręgowej zaczęli odgrzebywać nie rozwiązane dotychczas śledztwa. Agnieszka Sadoń z prokuratury Lublin Północ podczas badania jednej ze spraw zorientowała się, że większość analizowanych przez nią billingów dotyczy połączeń telefonicznych między przestępcami trudniącymi się kradzieżami samochodów a policjantami z wydziału kryminalnego Komendy Miejskiej Policji w Lublinie. Sadoń poleciła, by sprawą zajął się wydział ds. przestępczości zorganizowanej Prokuratury Okręgowej w Lublinie, lecz postępowanie umorzono. Dopiero prokuratura apelacyjna nakazała wszcząć śledztwo na nowo. W efekcie trzech funkcjonariuszy z sekcji ds. walki z kradzieżami samochodowymi aresztowano, kilku innym postawiono zarzuty, a samą sekcję rozwiązano.
Niebawem wyszło na jaw, że prokurator Ewa M. - jak sama zeznała - została nakłoniona przez Andrzeja M. (bardzo wpływowego prokuratora, byłego przewodniczącego Sądu Dyscyplinarnego dla Prokuratorów w Warszawie, a ostatnio naczelnika wydziału ds. nadzoru Prokuratury Okręgowej w Lublinie) do uchylenia aresztu wobec wspomnianego Andrzeja G. Sam naczelnik zapewnia, że nie naciskał na Ewę M. - Znam Andrzeja G. i wiem, iż różni życzliwi mówili prokurator Ewie M., że z zadowoleniem przyjąłbym zwolnienie syna znajomego z aresztu. Być może pani prokurator sugerowała się tymi opiniami - mówi "Wprost" prokurator Andrzej M. Z Andrzejem G., ojcem bandyty, który brał udział w rozboju w Trzcińcu, łączyły Andrzeja M. interesy. Prokurator M., Andrzej G. oraz lubelski dziennikarz Mariusz H. kupili działkę budowlaną w centrum Lublina. Swoją część działki Andrzej G. sprzedał prokuratorowi Andrzejowi M.
Wszystko na sprzedaż
Odrębne śledztwo w sprawie korupcji prowadziła lubelska delegatura nie istniejącego już Urzędu Ochrony Państwa. Funkcjonariusze UOP spotkali się m.in. z oficerem CBŚ Marcinem L. Ten zaś opowiedział im historię, którą później powtórzył w sądzie. Tomasz Piechowiak, były szef UOP w Lublinie, mówi: - Wiedza operacyjna bezdyskusyjnie upoważnia do stwierdzenia, że prokuratorzy, funkcjonariusze policji
i urzędnicy tworzą coś znacznie więcej niż grupę koleżeńską.
Podjęcie sprawy przez prokuraturę apelacyjną i UOP rozwiązało języki niektórym świadkom. W efekcie kolejnych zeznań aresztowano byłego naczelnika Wydziału III Służby Bezpieczeństwa Marka B.
- współtwórcę przestępczej grupy. Posługując się fałszywą legitymacją policyjną, Marek B. miał naciskać na pasera Krzysztofa A., by zmienił swoje zeznania w sprawie przeciwko sprawcom napadu w Trzcińcu. Pod wpływem gróźb paser złożył zeznania, które diametralnie odbiegały od tych, jakie przedstawił bezpośrednio po napadzie. Pokazał nawet instrukcję, jak ma zeznawać, którą ponoć dostał od adwokata Adama K. Śledztwo wykazało, że Adam K. wszystkie zeznania znał z akt, które przestępcom sprzedał lubartowski prokurator Maciej S.
Ponad prawem
Tajne śledztwo dotyczące korupcji w lubelskim wymiarze sprawiedliwości od wielu miesięcy tkwi w martwym punkcie. Wcześ-niej decyzją byłego ministra sprawiedliwości Lecha Kaczyńskiego sprawę skierowano do Krakowa, a stąd - już za kadencji minister Barbary Piwnik - śledztwo przeniesiono do Katowic. Jedynym dotychczasowym osiągnięciem tej prokuratury jest aresztowanie naczelnika lubelskiego CBŚ Krzysztofa M. - Padłem ofiarą pomówienia dwóch moich podwładnych, którzy
- jak się okazało - współpracowali z przestępcami. Ponieważ przypuszczali, że ich aresztowanie jest moją zasługą, poprzysięgli mi zemstę. Marcin L. powiedział: "Pociągnę cię za sobą".
I jak widać, zrobił to - mówi "Wprost" Krzysztof M. Porażką zakończyło się natomiast wystąpienie do Sądu Dyscyplinarnego dla Prokuratorów w Warszawie
o uchylenie immunitetu w stosunku do prokuratora Jacka K. Sąd, któremu jeszcze niedawno przewodniczył Andrzej M. z Lublina, zakwestionował dowody. Prokuratura Okręgowa w Katowicach odwołała się do Wyższego Sądu Dyscyplinarnego.
- Mam wrażenie, że sprawy już nie ma, bo przecież nie jest możliwe, by trwała tak długo, a jednocześnie nic się w niej nie działo - mówi prokurator Cezary M., odwołany ze stanowiska na wniosek Blajerskiego, a niedawno awansowany do Prokuratury Apelacyjnej w Lublinie. - To efekt ambicjonalnych rozgrywek prokuratora Blajerskiego. Funkcjonariusz CBŚ Marcin L., w którego zeznaniach pojawia się moje nazwisko, opowiadał bzdury. Cała ta sprawa wygląda niczym szyta grubymi nićmi zmowa - uważa prokurator Jacek K. Dziwna to jednak zmowa, w której uczestniczą prokuratorzy, policjanci i funkcjonariusze służb specjalnych. Krzysztof Sierak, prokurator Prokuratury Okręgowej w Katowicach prowadzący śledztwo, kategorycznie odrzuca oskarżenie o taką zmowę. Na pytanie, czy będą postawione wnioski o uchylenie immunitetów kolejnym prokuratorom, Sierak odpowiada: "Ze względu na dobro śledztwa odmawiam odpowiedzi na to pytanie. Wszystkie dokumenty dotyczące sprawy zostały przekazane do drugiej instancji sądu dyscyplinarnego dla prokuratorów. Ich zwrot może zająć miesiące, a my możemy tylko czekać".
Dowiedzieliśmy się, że prokuratorzy Andrzej M., Jacek K. i Cezary M. nie zamykają listy osób objętych śledztwem Prokuratury Okręgowej w Katowicach. Czynności procesowe dotyczą jeszcze co najmniej dwóch prokuratorów Prokuratury Apelacyjnej i Okręgowej w Lublinie. - Wiele przemawia za tym, że prowadzone działania obliczone są na rozmydlenie lub choćby opóźnienie śledztwa, bo to afera, w którą zamieszani są bardzo ważni ludzie. I to nie tylko z Lublina - twierdzi nasz informator z CBŚ. Bardzo ważni ludzie nie chcą karać prokuratorów i policjantów, bo obawiają się, że złamaliby oni zmowę milczenia i spowodowali lawinę.
Napad w Trzcińcu 5 kwietnia 1998 r. w Trzcińcu koło Lublina paser z Włodawy Krzysztof A. został ciężko pobity. Jednym z uczestników napadu był Artur G., syn wiceszefa wydziału gospodarki komunalnej Urzędu Miasta w Lublinie. Choć ten przyznał się do udziału w napadzie, w przeciwieństwie do trzech kompanów, którzy w areszcie spędzili trzy lata, wyszedł z aresztu po dwóch miesiącach. Piąty z podejrzanych - Sławomir Ś. (jeden z bossów lubelskiego podziemia i zarazem tajny informator policji) - nie tylko wyszedł na wolność za poręczeniem majątkowym, ale ponadto otrzymał od prokuratora Cezarego M. obietnicę całkowitej bezkarności (jako świadek koronny miał zeznawać w sprawie przeciwko dwóm innym funkcjonariuszom policji). Okoliczności tych decyzji są obecnie przedmiotem śledztwa i podstawą oskarżeń pracowników wymiaru sprawiedliwości w Lublinie o korupcję. - Jak to możliwe, że jest pięciu oskarżonych, żadne okoliczności nie wskazują na marginalną rolę dwóch z nich, a tymczasem są oni traktowani nieporównywalnie lepiej niż trzej pozostali? - zastanawia się jeden z prokuratorów badających sprawę. Podczas procesu gangu, który rozpoczął się w listopadzie 2000 r., świadek obrony, funkcjonariusz CBŚ Marcin L., zeznał: "Do tej sprawy zostałem włączony z polecenia przełożonego - podinspektora Krzysztofa M. Wraz z partnerem mieliśmy przekonać Ś. do tego, by w swoich zeznaniach całkowicie wybielał Artura G. Przystał na propozycję. Potem do nas został przekonwojowany Artur G. Szef powiedział mi, żebym się nie wtrącał, bo rodzina pracuje nad jego wyjaśnieniami. Szef polecił nam, abyśmy zagwarantowali Ś., że będzie miał środek wolnościowy, i żeby wziął z sobą 5 tys. zł, że pani prokurator wie dokładnie, jak ma go przesłuchiwać. Po jakimś czasie ja, mój partner i szef M. udaliśmy się do mieszkania G. [naczelnika urzędu miasta]. Szef kazał nam schować dwa kartony wódki do bagażnika samochodu. Był mocno pijany. Wyjął zwitek banknotów i powiedział, że sprawa jest zakończona i każdy z tego będzie miał coś dla siebie. Kiedy zapytałem go, ile tam jest, powiedział, że nie może powiedzieć, bo dostałbym zawrotu głowy. I dodał, że starczyłoby na dobry samochód. Obiecał podwyżkę oraz regulację dodatku służbowego. Powiedział nadto, że te pieniądze są dla kogoś innego. Z tego, co się zorientowałem, miały być dla kogoś, kto formalnie prowadził tę sprawę. Kilka dni później szef M. i prokurator K. podziękowali nam za współpracę, a nadto M. dodał, że dotrzyma danego nam wcześniej słowa". |
KAROL NAPIERSKI prokurator krajowy Trudno mi ocenić, czy zarzuty prokuratora Włodzimierza Blajerskiego odpowiadają stanowi faktycznemu - to rozstrzygnie śledztwo - i apeluję, aby do jego zakończenia wstrzymać się z wyciąganiem daleko idących wniosków. Abstrahując od tego, co powiedziałem, na pewno niepokoi fakt podjazdowej wojny toczącej się między przedstawicielami wymiaru sprawiedliwości. |
Więcej możesz przeczytać w 25/2003 wydaniu tygodnika Wprost .
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.