Chłopaki z Kombi podążyli za demoniczną wokalistką na przedproże rzeźni, a przecież urodzili się, by nieść radość i piękno
Lepsze Kombi niż White Zombie!", "Żądamy powrotu Kombi do macierzy!", "Kombi wróć!" - półtora roku temu pod takimi właśnie hasłami demonstrowano w sercu gdańskiej starówki przed siedzibą klubu Rock Café przy ulicy Tkackiej. W tym klubie mieści się jedyne w Polsce i w kosmosie Muzeum Polskiego Rocka. A muzeum to, zdaniem archiwistów, idealne miejsce dla Kombi.
Przechodnie byli początkowo zdezorientowani i wzięli grupę demonstrantów za blokersów z Samoobrony, którzy mieli akurat gorący sezon na blokowanie, co przejawiało się niezwykle modnym ustawianiem ciągników w poprzek drogi. Demonstracja domagająca się powrotu na scenę słynnego zespołu Kombi mogła co najwyżej zablokować drogi oddechowe. I tak też się stało! Przypadkowi przechodnie i licznie zgromadzeni turyści wstrzymali oddech ze zdziwienia, po czym ryknęli śmiechem. Hasła demonstracji wydały się im absurdalne i niedorzeczne. A tymczasem upłynęło trochę szlamu w gdańskiej Motławie i Kombi wraca naprawdę!
Pamiętna impreza w Rock Café odbyła się w 25-lecie istnienia zespołu. Z założenia miał to być happening sentymentalny. Muzyczna podróż w lata 70. i 80. Do klubu przybyli fani Kombi przebrani w znane z epoki skajowe kurtki i koszule non-iron. Oprócz wspomnianej ulicznej demonstracji zakończonej odczytaniem gorącego apelu do Wojciecha Jaruzelskiego (który rozkazem polowym miał przywrócić Kombi do życia) odbył się pokaz mody oraz koncert grupy Victoria Hotel, która przedstawiła erotyczne wersje słynnych przebojów grupy Grzegorza Skawińskiego. Pojawił się problem z muzykami dawnego Kombi, którzy wietrzyli prowokację. Chłopcy nie palili się zbytnio, by przyjść na imprezę, bo podejrzewali, że będzie to okrutne naigrawanie się z ich twórczości. Na szczęście okazało się, że Grzegorz Skawiński, Waldek Tkaczyk, Janek Pluta, Zbyszek Kraszewski mają poczucie humoru.
Grzegorz Skawiński, zwany przez wszystkich w branży Skawą, to mój kumpel. Szczerze go podziwiałem, gdy po
15 latach grania w słodkim, popowym Kombi założył ostry, rockowy band O.N.A. i został bogiem metalu. Dla wielu nowa twarz muzyków z Kombi była tak samo szokująca, jak gdyby Irena Santor zaczęła nagrywać hip hop. W wieku
50 lat Skawa zrobił sobie tatuaże, zaczął się ubierać na czarno i ziać siarką na scenie. Na starość się zradykalizował i rockowo wyszlachetniał. Zwykle metalowcem stajesz się w wieku siedemnastu lat. Gdy masz dziewiętnaście, to już z tego wyrastasz. Pod wpływem młodej, drapieżnej wokalistki Agnieszki Chylińskiej obrośnięci kaloriami chłopcy z Kombi rozpoczęli drogę do piekła. Ta sceniczna metamorfoza była niesamowita, ale i zabójcza. Każda nowa płyta O.N.A. była coraz bardziej ciężka i mroczna. Agnieszka, wyraźnie zafascynowana twórczością Marilyna Mansona, ciągnęła radosnych chłopaków śpiewających kilka lat wcześniej "Słodkiego, miłego życia" na przedproże rzeźni. Skawa, król życia i piosenek, stał się przez omotaną diabłem wokalistkę królem ciemności.
Organizując w gdańskim Rock Café nieoficjalne obchody 25-lecia Kombi, wiedziałem, że Kombi wróci. Nie wiedziałem, że tak szybko. Radykalizm Agnieszki stał się dla muzyków O.N.A. nie do przyjęcia. Widziałem, jak się męczyli, udając złowrogich satanistów. Skawa urodził się nie po to, by być metalowcem i siać wieści o zagładzie. Skawa urodził się, by nieść radość i piękno.
Powrót Kombi stał się faktem. Jest to zdecydowanie największa sensacja muzyczna sezonu i z pewnością koncertowy hit nadchodzących wakacji. Chłopcy z rozpędu chodzą jeszcze w czarnych uniformach O.N.A. To błąd! Prawdziwe Kombi to były białe marynary, duże okulary i kolorowe koszule. I takich was chcemy! Czas zapudrować tatuaże i ubrać się jak w latach 80. Już 11 lipca w Operze Leśnej w Sopocie pierwszy koncert słonecznego Kombi po jedenastu latach mrocznej przerwy. Ja przebiorę się za Edwarda Gierka, nasmaruję kremem Nivea, wypiję butelkę żytniej i siądę w pierwszym rzędzie. n
Przechodnie byli początkowo zdezorientowani i wzięli grupę demonstrantów za blokersów z Samoobrony, którzy mieli akurat gorący sezon na blokowanie, co przejawiało się niezwykle modnym ustawianiem ciągników w poprzek drogi. Demonstracja domagająca się powrotu na scenę słynnego zespołu Kombi mogła co najwyżej zablokować drogi oddechowe. I tak też się stało! Przypadkowi przechodnie i licznie zgromadzeni turyści wstrzymali oddech ze zdziwienia, po czym ryknęli śmiechem. Hasła demonstracji wydały się im absurdalne i niedorzeczne. A tymczasem upłynęło trochę szlamu w gdańskiej Motławie i Kombi wraca naprawdę!
Pamiętna impreza w Rock Café odbyła się w 25-lecie istnienia zespołu. Z założenia miał to być happening sentymentalny. Muzyczna podróż w lata 70. i 80. Do klubu przybyli fani Kombi przebrani w znane z epoki skajowe kurtki i koszule non-iron. Oprócz wspomnianej ulicznej demonstracji zakończonej odczytaniem gorącego apelu do Wojciecha Jaruzelskiego (który rozkazem polowym miał przywrócić Kombi do życia) odbył się pokaz mody oraz koncert grupy Victoria Hotel, która przedstawiła erotyczne wersje słynnych przebojów grupy Grzegorza Skawińskiego. Pojawił się problem z muzykami dawnego Kombi, którzy wietrzyli prowokację. Chłopcy nie palili się zbytnio, by przyjść na imprezę, bo podejrzewali, że będzie to okrutne naigrawanie się z ich twórczości. Na szczęście okazało się, że Grzegorz Skawiński, Waldek Tkaczyk, Janek Pluta, Zbyszek Kraszewski mają poczucie humoru.
Grzegorz Skawiński, zwany przez wszystkich w branży Skawą, to mój kumpel. Szczerze go podziwiałem, gdy po
15 latach grania w słodkim, popowym Kombi założył ostry, rockowy band O.N.A. i został bogiem metalu. Dla wielu nowa twarz muzyków z Kombi była tak samo szokująca, jak gdyby Irena Santor zaczęła nagrywać hip hop. W wieku
50 lat Skawa zrobił sobie tatuaże, zaczął się ubierać na czarno i ziać siarką na scenie. Na starość się zradykalizował i rockowo wyszlachetniał. Zwykle metalowcem stajesz się w wieku siedemnastu lat. Gdy masz dziewiętnaście, to już z tego wyrastasz. Pod wpływem młodej, drapieżnej wokalistki Agnieszki Chylińskiej obrośnięci kaloriami chłopcy z Kombi rozpoczęli drogę do piekła. Ta sceniczna metamorfoza była niesamowita, ale i zabójcza. Każda nowa płyta O.N.A. była coraz bardziej ciężka i mroczna. Agnieszka, wyraźnie zafascynowana twórczością Marilyna Mansona, ciągnęła radosnych chłopaków śpiewających kilka lat wcześniej "Słodkiego, miłego życia" na przedproże rzeźni. Skawa, król życia i piosenek, stał się przez omotaną diabłem wokalistkę królem ciemności.
Organizując w gdańskim Rock Café nieoficjalne obchody 25-lecia Kombi, wiedziałem, że Kombi wróci. Nie wiedziałem, że tak szybko. Radykalizm Agnieszki stał się dla muzyków O.N.A. nie do przyjęcia. Widziałem, jak się męczyli, udając złowrogich satanistów. Skawa urodził się nie po to, by być metalowcem i siać wieści o zagładzie. Skawa urodził się, by nieść radość i piękno.
Powrót Kombi stał się faktem. Jest to zdecydowanie największa sensacja muzyczna sezonu i z pewnością koncertowy hit nadchodzących wakacji. Chłopcy z rozpędu chodzą jeszcze w czarnych uniformach O.N.A. To błąd! Prawdziwe Kombi to były białe marynary, duże okulary i kolorowe koszule. I takich was chcemy! Czas zapudrować tatuaże i ubrać się jak w latach 80. Już 11 lipca w Operze Leśnej w Sopocie pierwszy koncert słonecznego Kombi po jedenastu latach mrocznej przerwy. Ja przebiorę się za Edwarda Gierka, nasmaruję kremem Nivea, wypiję butelkę żytniej i siądę w pierwszym rzędzie. n
Więcej możesz przeczytać w 25/2003 wydaniu tygodnika Wprost .
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.