Eksperci ekonomiczni PO i PiS odpowiadają Michałowi Zielińskiemu, który w artykule "Żaglowa łódź podwodna" (nr 45) zarzucił obu partiom brak programu gospodarczego. Komentarz autora zamieścimy w następnym numerze.
Mechaniczne porównywanie fragmentów programów partii dwa lata po wyborach (i dwa lata przed następnymi wyborami) może być oczywiście dokonywane, na przykład w celach kabaretowo-artystycznych. Wysoki poziom komizmu murowany. Poza produkcją satyryczną przyjęło się uważać, że rzetelna analiza czegokolwiek wymaga starannego skompletowania danych, a ewentualne wyciąganie wniosków musi być poprzedzone wyborem klarownego punktu odniesienia. Te oczywistości są znane redaktorowi Michałowi Zielińskiemu, doktorowi nauk ekonomicznych. Jeżeli więc w artykule "Żaglowa łódź podwodna" Zieliński stawia tezę, że Platforma Obywatelska programu nie ma, bo nie znalazł go na jednej stronie internetowej, a wystąpień publicznych chyba nie słucha, bo najwyraźniej nie widzi ich związku z jakimkolwiek programem politycznym, to pozwolę sobie zauważyć, iż najsławniejszym fragmentem programu politycznego SLD są gruszki na wierzbie. Na pewno nie zostały zapisane na oficjalnej stronie internetowej. Jestem też przekonana, że na żadnej stronie internetowej SLD nie ma ani słowa o "17 mgnieniach wiosny wicepremiera Kołodki" (serial opisujący kilkanaście przemian programu naprawy finansów publicznych, skierowanego potem na przemiał), które trwały pięć miesięcy. Z litości nie rozwinę kwestii zmarnowania jesienią ubiegłego roku innych pięciu miesięcy, przeznaczonych na intensywne, odgórnie skoordynowane - bo aż tak długo trwali w zgodzie liczni przedstawiciele władzy: marszałek Sejmu (SLD), premier (SLD), wicepremier (SLD) i około 200 posłów SLD - wałkowanie sprawy abolicji podatkowej i deklaracji majątkowych. A może na stronach internetowych SLD znajdujemy opis dokonań ministra Łapińskiego?
Oczywiście, kompletny, logiczny i spójny wstęp do programu SLD mógłby brzmieć: "Wszystkim polepszyć", rozdział I - "Scentralizować", rozdział II - "Obsadzić kluczowe miejsca przy kasie", rozdział III - "Kasę wyprowadzać", rozdział IV - "Ewakuować się", rozdział V - "O dalszy postęp", rozdział VI - "Poprawimy", rozdział VII - "Ratunku!" itd., itp.
Czyżby na stronach internetowych SLD Zieliński znalazł - co przecież staje się faktem - obietnicę powrotu do lat 60. w oświacie (a od tego rząd Leszka Millera rozpoczął swoją sprawną działalność), forsowania partyjnej telewizji i partyjnego ładu w mediach, zamulania rachunku ekonomicznego przez liczne konsolidacje oraz inne organizacyjno-kadrowe roszady, zablokowania prywatyzacji, opodatkowania lokat bankowych i nałożenia akcyzy na energię elektryczną? Wątpię. Dlaczego więc twierdzi, iż programowo PO jest bliska SLD, ale się od owej bliskości wzbrania ze względów "estetycznych"? Czy podane przykłady mają jakikolwiek związek z fizjonomiami oraz manierami prominentnych działaczy SLD?
Nie wątpię, że Michał Zieliński w szlachetnym zapale dowodzenia, że partie opozycyjne - PiS i PO - nie nadają się do niczego, bo albo mają program "zwalający z nóg analfabetyzmem ekonomicznym" (PiS), albo nie mają żadnego programu z lenistwa tudzież ogólnego rozmemłania (PO), ma na względzie dobro ojczyzny i naszą wspólną pomyślność. Nie podejrzewam też redaktora Zielińskiego o naiwność (w powszechniej opinii członków SLD działania rządu Leszka Millera nie mają wiele wspólnego z programem wyborczym SLD). Jestem także pewna, że jego stanowisko nie wzięło się z braku rozeznania. Na pewno słyszał i czytał, choćby przelotnie, o okrętach flagowych PO - powszechnym podatku liniowym od dochodów osobistych (15 proc.), niskim podatku od działalności gospodarczej (15 proc.), najniższej z punktu widzenia wymagań UE stawce w podatku od towarów i usług (15 proc.), restrykcyjnym prawie finansów publicznych, wymuszającym ich jawność i przejrzystość (projekt ustawy od połowy marca leżakuje w szufladach sejmowych), obowiązkowym audycie finansowym w całym sektorze finansów publicznych, obniżaniu kosztów pracy (przez obniżenie absurdalnie dziś wysokiej obowiązkowej składki na ubezpieczenie rentowe, likwidację systemu tzw. wspierania zatrudnienia osób niepełnosprawnych), obniżaniu kosztów prowadzenia działalności gospodarczej (walka z monopolami w telekomunikacji i energetyce, odblokowanie prywatyzacji), zaprowadzeniu ładu w podziale obowiązków poszczególnych ogniw władzy publicznej (zmniejszenie wydatków na administrację rządową w terenie, stanowcze odejście o obecnego modelu trzech rządów i dwóch sieci administracji terytorialnej).
Poszukując więc powodu sformułowania przez Zielińskiego stanowczej konkluzji - "PO i PiS mają tak rozbieżne programy gospodarcze, że próba ich pogodzenia przypomina konstruowanie żaglowej łodzi podwodnej" - nie znajduję wyjaśnienia w sferze realnej. SLD zapowiadał inny zestaw działań niż realizowany przez rząd Millera. Teraz zapowiada jeszcze inny - społeczne konsultacje programu wicepremiera Hausnera mają trwać do połowy stycznia i nie wykluczam, że powstanie nowy serial polityczny w rodzaju "17 mgnień zimy". Co na to PO? To nie nasz serial. My twardo trzymamy się ziemi.
Oczywiście, kompletny, logiczny i spójny wstęp do programu SLD mógłby brzmieć: "Wszystkim polepszyć", rozdział I - "Scentralizować", rozdział II - "Obsadzić kluczowe miejsca przy kasie", rozdział III - "Kasę wyprowadzać", rozdział IV - "Ewakuować się", rozdział V - "O dalszy postęp", rozdział VI - "Poprawimy", rozdział VII - "Ratunku!" itd., itp.
Czyżby na stronach internetowych SLD Zieliński znalazł - co przecież staje się faktem - obietnicę powrotu do lat 60. w oświacie (a od tego rząd Leszka Millera rozpoczął swoją sprawną działalność), forsowania partyjnej telewizji i partyjnego ładu w mediach, zamulania rachunku ekonomicznego przez liczne konsolidacje oraz inne organizacyjno-kadrowe roszady, zablokowania prywatyzacji, opodatkowania lokat bankowych i nałożenia akcyzy na energię elektryczną? Wątpię. Dlaczego więc twierdzi, iż programowo PO jest bliska SLD, ale się od owej bliskości wzbrania ze względów "estetycznych"? Czy podane przykłady mają jakikolwiek związek z fizjonomiami oraz manierami prominentnych działaczy SLD?
Nie wątpię, że Michał Zieliński w szlachetnym zapale dowodzenia, że partie opozycyjne - PiS i PO - nie nadają się do niczego, bo albo mają program "zwalający z nóg analfabetyzmem ekonomicznym" (PiS), albo nie mają żadnego programu z lenistwa tudzież ogólnego rozmemłania (PO), ma na względzie dobro ojczyzny i naszą wspólną pomyślność. Nie podejrzewam też redaktora Zielińskiego o naiwność (w powszechniej opinii członków SLD działania rządu Leszka Millera nie mają wiele wspólnego z programem wyborczym SLD). Jestem także pewna, że jego stanowisko nie wzięło się z braku rozeznania. Na pewno słyszał i czytał, choćby przelotnie, o okrętach flagowych PO - powszechnym podatku liniowym od dochodów osobistych (15 proc.), niskim podatku od działalności gospodarczej (15 proc.), najniższej z punktu widzenia wymagań UE stawce w podatku od towarów i usług (15 proc.), restrykcyjnym prawie finansów publicznych, wymuszającym ich jawność i przejrzystość (projekt ustawy od połowy marca leżakuje w szufladach sejmowych), obowiązkowym audycie finansowym w całym sektorze finansów publicznych, obniżaniu kosztów pracy (przez obniżenie absurdalnie dziś wysokiej obowiązkowej składki na ubezpieczenie rentowe, likwidację systemu tzw. wspierania zatrudnienia osób niepełnosprawnych), obniżaniu kosztów prowadzenia działalności gospodarczej (walka z monopolami w telekomunikacji i energetyce, odblokowanie prywatyzacji), zaprowadzeniu ładu w podziale obowiązków poszczególnych ogniw władzy publicznej (zmniejszenie wydatków na administrację rządową w terenie, stanowcze odejście o obecnego modelu trzech rządów i dwóch sieci administracji terytorialnej).
Poszukując więc powodu sformułowania przez Zielińskiego stanowczej konkluzji - "PO i PiS mają tak rozbieżne programy gospodarcze, że próba ich pogodzenia przypomina konstruowanie żaglowej łodzi podwodnej" - nie znajduję wyjaśnienia w sferze realnej. SLD zapowiadał inny zestaw działań niż realizowany przez rząd Millera. Teraz zapowiada jeszcze inny - społeczne konsultacje programu wicepremiera Hausnera mają trwać do połowy stycznia i nie wykluczam, że powstanie nowy serial polityczny w rodzaju "17 mgnień zimy". Co na to PO? To nie nasz serial. My twardo trzymamy się ziemi.
Więcej możesz przeczytać w 46/2003 wydaniu tygodnika Wprost .
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.