Co ukrywa góra Ararat?
Lodowiec pokrywający górę Ararat do tego stopnia nadtopił się podczas wyjątkowo ciepłego lata w zeszłym roku, że spod lodu wyłonił się spory obiekt. Tajemniczy przedmiot znajduje się na północno-zachodnim stoku - ujawniły nowe zdjęcia satelitarne - na wysokości ponad 4700 m n.p.m., kilkaset metrów poniżej wierzchołka góry. Czy mogą to być, jak twierdzą niektórzy specjaliści, pozostałości biblijnej arki Noego?
Daniel McGivern, amerykański przemysłowiec i działacz katolicki, jest o tym przekonany. Organizuje wyprawę, która w lipcu wyruszy na górę Ararat przy granicy Turcji z Armenią. Trwają też przygotowania do konkurencyjnej ekspedycji pod kierownictwem prof. Ahmeta Arslana z Turcji. Na początku lata włączy się ona do poszukiwań arki, która - według przekazu biblijnego - 17. dnia 7. miesiąca po potopie osiadła na górze Ararat. Inicjatorem wyprawy jest Porcher Taylor, emerytowany ekspert ds. wywiadu w Waszyngtonie i profesor na uniwersytecie Richmond w Wirginii.
Tajemnicza "Anomalia"
Taylor twierdzi, że dysponuje zdjęciami satelitarnymi sugerującymi, że na zboczu góry znajduje się obiekt nazwany "Anomalia", który ma ponad 180 m długości i jest prostopadłościanem. Regularna struktura wyróżnia go spośród skał. Taylor zamówił fotografie obiektu w firmie Space Imaging, która jest właścicielem satelity Ikonos. Uzyskano zdjęcia o rozdzielczości około 0,5 m, które Taylor pokazał specjalistom w dziedzinie analizy fotografii (m.in. Williamowi Garzkemu i Peterowi Hsu, którzy analizowali zdjęcia podwodne "Titanica", oraz Cliffordowi Paivie i Davidowi Barakowi, ekspertom amerykańskiej marynarki wojennej). Zadał im pytanie: co to jest?
Cztery ekspertyzy potwierdziły, że "Anomalia" musi być dziełem człowieka, dwie uznały ją za naturalną formację geologiczną, jeden z badaczy przyznał, że zdjęcia nie są dość wyraźne, by cokolwiek można było stwierdzić z całą pewnością. Porównując najnowsze zdjęcia z tymi, które wcześniej uzyskano z pokładów samolotów, można zauważyć, że "Anomalia" się przesuwa! Zdaniem ekspertów, podważa to teorię o naturalnej formacji geologicznej. Nie można jednak wykluczyć, że "Anomalia" to rozbity samolot. Tyle że rząd turecki nigdy nie zarejestrował katastrofy w okolicy Araratu. Poza tym nie zbudowano dotychczas samolotu o długości niemal 200 m. Jedno nie ulega wątpliwości: trzeba się wspiąć na górę i sprawdzić, co się tam kryje - twierdzą specjaliści.
Potop trzech religii
Opis potopu akceptują chrześcijanie, żydzi i muzułmanie. Według Biblii, deszcz, który miał zniszczyć grzeszną ludzkość, padał 40 dni i 40 nocy. Z katastrofy uratowali się jedynie Noe, jego żona oraz rodziny jego trzech synów, którzy zbudowali arkę według boskich instrukcji. Kiedy po 150 dniach wody zaczęły opadać, arka osiadła na szczycie góry. Noe musiał czekać prawie 60 dni, nim mógł zejść na ziemię.
W Biblii opisując górę, na której osiadła arka, użyto słowa "rrt" (w hebrajskim nie zapisuje się samogłosek). Uważa się, że to nazwa plemion Urartu, które żyły na terenie dzisiejszych północno-wschodniej Turcji i Armenii między XIII a VI w. p.n.e. Ararat może być zniekształconą wersją tej nazwy. Według Koranu, arka wylądowała na górze Al-Cudi. Tak nazywany był wschodni szczyt Araratu, ale w Turcji istnieją jeszcze co najmniej cztery góry o tej samej nazwie. Ararat jest najwyższą z nich. Nie jest to zresztą jedna góra, ale masyw wulkaniczny o dwóch szczytach: Wielki Ararat wznosi się na wysokość 5122 m n.p.m., a Mały Ararat - na wysokość 3925 m n.p.m. Szczyt Wielkiego Araratu powyżej 4250 m n.p.m. pokrywa lodowiec.
Warunki wspinaczki na Ararat są trudne, w dodatku "Anomalia" znajduje się powyżej granicy wiecznego lodowca. Mimo to przez ostatnich 50 lat próbowało do niej dotrzeć kilkanaście wypraw. Sześć z nich poprowadził były astronauta James Irwin. Ahmet Arslan, kierownik planowanej na lipiec ekspedycji, wspiął się na górę 50 razy. Twierdzi, że widział "Anomalię" w 1989 r. i sfotografował ją z odległości kilkuset metrów, ale zdjęcia wyszły niewyraźne.
Istnieją relacje świadków, którzy twierdzą, że dotknęli arki. Francuz Boulé Legouze miał dotrzeć do niej w 1647 r. Angielski podróżnik sir John Chardin w 1711 r. wykonał rycinę przedstawiającą arkę tuż przy wierzchołku góry. W 1829 r. Frederich Parrot, niemiecki profesor filozofii, odwiedził klasztor św. Jakuba koło wsi Ahora na północno-zachodnim stoku góry. Mnisi pokazali mu manuskrypty, przedmioty i drewno z arki. Z kolei w lipcu 1955 r. Fernand Navarra, francuski przemysłowiec i odkrywca, znalazł półtorametrowy kawał rzeźbionego drewna kilkaset metrów poniżej miejsca, gdzie zlokalizowano "Anomalię" (o czym Navarra jeszcze wtedy nie wiedział). Starożytny wiek drewna został potwierdzony przez badania w Muzeum Historii Naturalnej w Paryżu i na wydziale antropologii i studiów prehistorycznych uniwersytetu w Bordeaux.
W poszukiwaniu faktów
Czy drewno arki mogło się zachować w lodowcu przez tysiące lat? Jest to mało prawdopodobne, ale możliwe. W 1991 r. podobnie nieprawdopodobne wydawało odnalezienie w lodowcu alpejskim na granicy austriacko-włoskiej ciała słynnego Ötzi z epoki neolitu. Nie ma historycznych ani archeologicznych dowodów na to, że Noe i jego arka istnieli. Jak jednak powiedział sam Indiana Jones do swoich studentów w filmie "Poszukiwacze zaginionej arki": "Archeologia to poszukiwanie faktów, nie prawdy. Jeśli interesuje was prawda, wydział filozofii jest na końcu korytarza". Przykładem jest Henryk Schliemann, niemiecki przemysłowiec, który pod koniec XIX wieku odkrył Troję na wzgórzu Hisarlik, posługując się jedynie opisami z "Iliady" Homera!
Daniel McGivern, amerykański przemysłowiec i działacz katolicki, jest o tym przekonany. Organizuje wyprawę, która w lipcu wyruszy na górę Ararat przy granicy Turcji z Armenią. Trwają też przygotowania do konkurencyjnej ekspedycji pod kierownictwem prof. Ahmeta Arslana z Turcji. Na początku lata włączy się ona do poszukiwań arki, która - według przekazu biblijnego - 17. dnia 7. miesiąca po potopie osiadła na górze Ararat. Inicjatorem wyprawy jest Porcher Taylor, emerytowany ekspert ds. wywiadu w Waszyngtonie i profesor na uniwersytecie Richmond w Wirginii.
Tajemnicza "Anomalia"
Taylor twierdzi, że dysponuje zdjęciami satelitarnymi sugerującymi, że na zboczu góry znajduje się obiekt nazwany "Anomalia", który ma ponad 180 m długości i jest prostopadłościanem. Regularna struktura wyróżnia go spośród skał. Taylor zamówił fotografie obiektu w firmie Space Imaging, która jest właścicielem satelity Ikonos. Uzyskano zdjęcia o rozdzielczości około 0,5 m, które Taylor pokazał specjalistom w dziedzinie analizy fotografii (m.in. Williamowi Garzkemu i Peterowi Hsu, którzy analizowali zdjęcia podwodne "Titanica", oraz Cliffordowi Paivie i Davidowi Barakowi, ekspertom amerykańskiej marynarki wojennej). Zadał im pytanie: co to jest?
Cztery ekspertyzy potwierdziły, że "Anomalia" musi być dziełem człowieka, dwie uznały ją za naturalną formację geologiczną, jeden z badaczy przyznał, że zdjęcia nie są dość wyraźne, by cokolwiek można było stwierdzić z całą pewnością. Porównując najnowsze zdjęcia z tymi, które wcześniej uzyskano z pokładów samolotów, można zauważyć, że "Anomalia" się przesuwa! Zdaniem ekspertów, podważa to teorię o naturalnej formacji geologicznej. Nie można jednak wykluczyć, że "Anomalia" to rozbity samolot. Tyle że rząd turecki nigdy nie zarejestrował katastrofy w okolicy Araratu. Poza tym nie zbudowano dotychczas samolotu o długości niemal 200 m. Jedno nie ulega wątpliwości: trzeba się wspiąć na górę i sprawdzić, co się tam kryje - twierdzą specjaliści.
Potop trzech religii
Opis potopu akceptują chrześcijanie, żydzi i muzułmanie. Według Biblii, deszcz, który miał zniszczyć grzeszną ludzkość, padał 40 dni i 40 nocy. Z katastrofy uratowali się jedynie Noe, jego żona oraz rodziny jego trzech synów, którzy zbudowali arkę według boskich instrukcji. Kiedy po 150 dniach wody zaczęły opadać, arka osiadła na szczycie góry. Noe musiał czekać prawie 60 dni, nim mógł zejść na ziemię.
W Biblii opisując górę, na której osiadła arka, użyto słowa "rrt" (w hebrajskim nie zapisuje się samogłosek). Uważa się, że to nazwa plemion Urartu, które żyły na terenie dzisiejszych północno-wschodniej Turcji i Armenii między XIII a VI w. p.n.e. Ararat może być zniekształconą wersją tej nazwy. Według Koranu, arka wylądowała na górze Al-Cudi. Tak nazywany był wschodni szczyt Araratu, ale w Turcji istnieją jeszcze co najmniej cztery góry o tej samej nazwie. Ararat jest najwyższą z nich. Nie jest to zresztą jedna góra, ale masyw wulkaniczny o dwóch szczytach: Wielki Ararat wznosi się na wysokość 5122 m n.p.m., a Mały Ararat - na wysokość 3925 m n.p.m. Szczyt Wielkiego Araratu powyżej 4250 m n.p.m. pokrywa lodowiec.
Warunki wspinaczki na Ararat są trudne, w dodatku "Anomalia" znajduje się powyżej granicy wiecznego lodowca. Mimo to przez ostatnich 50 lat próbowało do niej dotrzeć kilkanaście wypraw. Sześć z nich poprowadził były astronauta James Irwin. Ahmet Arslan, kierownik planowanej na lipiec ekspedycji, wspiął się na górę 50 razy. Twierdzi, że widział "Anomalię" w 1989 r. i sfotografował ją z odległości kilkuset metrów, ale zdjęcia wyszły niewyraźne.
Istnieją relacje świadków, którzy twierdzą, że dotknęli arki. Francuz Boulé Legouze miał dotrzeć do niej w 1647 r. Angielski podróżnik sir John Chardin w 1711 r. wykonał rycinę przedstawiającą arkę tuż przy wierzchołku góry. W 1829 r. Frederich Parrot, niemiecki profesor filozofii, odwiedził klasztor św. Jakuba koło wsi Ahora na północno-zachodnim stoku góry. Mnisi pokazali mu manuskrypty, przedmioty i drewno z arki. Z kolei w lipcu 1955 r. Fernand Navarra, francuski przemysłowiec i odkrywca, znalazł półtorametrowy kawał rzeźbionego drewna kilkaset metrów poniżej miejsca, gdzie zlokalizowano "Anomalię" (o czym Navarra jeszcze wtedy nie wiedział). Starożytny wiek drewna został potwierdzony przez badania w Muzeum Historii Naturalnej w Paryżu i na wydziale antropologii i studiów prehistorycznych uniwersytetu w Bordeaux.
W poszukiwaniu faktów
Czy drewno arki mogło się zachować w lodowcu przez tysiące lat? Jest to mało prawdopodobne, ale możliwe. W 1991 r. podobnie nieprawdopodobne wydawało odnalezienie w lodowcu alpejskim na granicy austriacko-włoskiej ciała słynnego Ötzi z epoki neolitu. Nie ma historycznych ani archeologicznych dowodów na to, że Noe i jego arka istnieli. Jak jednak powiedział sam Indiana Jones do swoich studentów w filmie "Poszukiwacze zaginionej arki": "Archeologia to poszukiwanie faktów, nie prawdy. Jeśli interesuje was prawda, wydział filozofii jest na końcu korytarza". Przykładem jest Henryk Schliemann, niemiecki przemysłowiec, który pod koniec XIX wieku odkrył Troję na wzgórzu Hisarlik, posługując się jedynie opisami z "Iliady" Homera!
Łódź w skrzyni |
---|
Arka miała 300 łokci długości, 50 łokci szerokości i 30 łokci wysokości - czytamy w Księdze Rodzaju (biblijna jednostka miary łokieć to nieco mniej niż pół metra, wymiary arki wynosiły więc - w przybliżeniu - 138 m x 23 m x 13,8 m). Jako budulec miało posłużyć "drzewo żywiczne" (wg przekładu Biblii Tysiąclecia), ale nie wiadomo, o jaki gatunek drewna chodzi. Drewno powleczono smołą. Dach miał przepuszczać światło, chodzi tu jednak raczej o okna niż o transparentny materiał. Wejście miało być w bocznej ścianie. Artyści najczęściej przedstawiają arkę jako ogromną łódź o wysokich burtach, na której ustawiony jest dom z dwuspadowym dachem, albo jako wielką prostopadłościenną skrzynię z oknami w górnej części. |
Więcej możesz przeczytać w 20/2004 wydaniu tygodnika Wprost .
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.