Polskie słowo "fasola" przeniknęło nawet do dialektu Żydów sefardyjskich Porównanie języków polskiego i jidysz udowadnia, że choć obydwa rozwijały się obok siebie, ich wzajemny wpływ był ograniczony. W pewnym sensie źródłem jidysz jest język niemiecki, a raczej jeden z dialektów języka niemieckiego. Kiedy Niemcy krzyczeli na Żydów, transportując ich do miejsca zagłady, ich język rozumiała większość religijnych Żydów polskich, węgierskich, litewskich, łotewskich. Rozumieli go Żydzi z Ukrainy, Rumunii, Słowacji, Czech, Serbii i oczywiście z Niemiec oraz Austrii. Niemiecki tych ostatnich był nawet bogatszy od języka morderców.
Mame Luszyn
Jidysz był uniwersalnym językiem polskich Żydów. Jego dziedzictwa strzegli ortodoksyjni Żydzi, nazywając go "mame luszyn" (po żydowsku: "język mamy"). Język hebrajski ocalał dzięki modlitwom i księgom mędrców i nazywał się "luszyn koidesz" ("język święty"). Na co dzień Żydzi mówili w jidysz, ale do Boga zwracali się po hebrajsku - dialektem aszkenazyjskim, który brzmiał zresztą jak jidysz.
Jidysz bywał urozmaicany przez aktywistów ruchu bundowskiego. Był to świecki socjaldemokratyczny ruch żydowski, zwalczający pobożny styl życia i syjonizm. Członkowie Bundu, który zrzeszał trzecią część polskich Żydów, wierzyli, że rozwiązaniem kwestii wygnania (diaspory) jest asymilacja Żydów w poszczególnych krajach z jednoczesnym dążeniem do autonomii w dziedzinie kultury oraz na poziomie gminy. Skoro hebrajski był świętym językiem modlitw, powrót do tego języka był dla Bundu oznaką syjonizmu, manifestacją prawa do powrotu do Ziemi Izraela.
Trzy i pół miliona polskich Żydów i jeszcze liczniejsza społeczność poza granicami Polski (w 1939 r.) dzieliła się na trzy grupy. Pierwsza była świecka - gotowa do asymilacji. Drugą grupę stanowili Żydzi religijni - ortodoksyjni, trzecią zaś - bundowcy. Oznacza to, że dwie trzecie Żydów mówiło, pisało i czytało w jidysz. Żydzi świeccy, a pośród nich większość bundowców, porozumiewali się wspaniałą polszczyzną, a część z nich wręcz wzbogaciła język polski, np. Bruno Schulz czy Julian Tuwim.
Zorganizowany bałagan
Wzajemne wpływy języków jidysz i polskiego były ograniczone, gdyż każdy z tych narodów prowadził osobne życie w ramach własnego wyznania i swojej gminy, w obrębie własnej kultury. Przynajmniej do XX wieku Żydzi w Polsce żyli - na własne życzenie - w swego rodzaju gettach (oczywiście, nieporównywalnych z gettami zorganizowanymi przez hitlerowców), czyli w pobliżu bożnic, rytualnych łaźni i szkół. Oba narody mieszały obok siebie. Słowa polskie przenikały do jidysz, były również słowa wspólne. Pamiętam, że moi rodzice posługując się jidysz, używali takich słów jak "szafa", "błoto", "kaleka", "szwagier", "pusty", "kiszka", "knot", "puszka" czy "ryzyko". Bardzo popularne było słowo "bałagan". Obecnie w Izraelu jest ono również używane, czasem z nielogicznym dodatkiem "zorganizowany".
W polskim oraz w jidysz istniały wspólne pojęcia z dziedziny gastronomii (czźściowo pochodzenia niemieckiego) i nikt nie wiedział, kto pierwszy je zaadoptował. Słowo "fasola" przeniknęło nawet do dialektu Żydów sefardyjskich, przybierając formę "fasulija". Podobnie było ze słowami "cebula", "kotlet", "kartofel", "barszcz", "pierogi", czy "śmietana". Wymawiano je już z akcentem zgodnym z językiem jidysz.
Niektórzy twierdzą, że polskie słowo "mieszkanie" pochodzi od starotestamentowego "miszkan", co również znaczy "mieszkanie". Z Pisma Świętego pochodzi też słowo "szatan". Żydowskie słowa z hebrajskiego oraz jidysz wplatały się w język polski, na przykład "hucpa", "jarmułka", "koszerny", "chałka". Bywało tak, że Żydzi mówili "stabilny" a nie "trwały", "ulkus" a nie "wrzód", "akcent" a nie "narzecze", "balkon" bądź "weranda" zamiast "taras", chociaż po hebrajsku się mówi "ta-rasa". Żyd raczej powie "muzykant" zamiast "muzyk", "filiżanka" a nie "kubek", "kartofel" a nie "ziemniak", "szlafrok" albo "kitel" a nie "podomka". Często w jidysz wplatane są takie słowa jak "proszek", "puszka", "granica", "areszt", "sweter", "koc", "wata" czy "szalik". Żydzi mówią raczej "wic" niż "żart". Wic żydowski jest zazwyczaj ostry i - na ogół - ponury. Humor żydowski bywa czarny, gdyż istniało ku temu wiele powodów. Jest prawdą, że żydowski humor bywa bardzo cięty wobec Polaków czy ogólnie gojów. Jest to swoiste odreagowanie antysemityzmu, chociaż spore znaczenie ma też poczucie wyższości narodu wybranego.
Melodia jidysz
Żyd nazywał swoją babcię "babyniu", a do dziadka zwracał się "zajdy". Te słowa stały się symbolem wielkiej straty, gdyż po 1945 r. większość Żydów nie miała już dziadków, bo ich wymordowano. Po II wojnie światowej nowe pokolenie uczyło się języków krajów, do których wyemigrowali ocaleni z Holocaustu - angielskiego, hebrajskiego, francuskiego czy hiszpańskiego. Swego czasu w izraelskim ministerstwie spraw zagranicznych zawsze można było znaleźć kogoś mówiącego językiem kraju, gdzie funkcjonowała izraelska ambasada. Oczywiście, najwięcej osób w MSZ mówiło po polsku. Obecnie nie ma już takich "Polaków", a drugim językiem pracowników MSZ jest angielski, czy francuski. W krajach diaspory prawie zawsze można rozpoznać Żyda polskiego pochodzenia, często już przedstawiciela drugiego pokolenia - jego angielski brzmi po polsku, a jego niemiecki przypomina hotentocki. W Izraelu można poznać polskich Żydów po ich charakterystycznej wymowie - związanej z jidysz. Wymowa czy akcent pozwalają nawet określić, z jakiej części Polski ktoś pochodzi - z Galicji, Warszawy, Kresów Wschodnich, Białegostoku czy Łodzi. Tej melodii języka nie da się zatrzeć, często przechodzi ona z pokolenia na pokolenie.
Język codzienny
Na początku lat 60. przy Uniwersytecie Hebrajskim w Jerozolimie powstało koło języka jidysz. Wykładowcami byli profesorowie Szmeruk (pod koniec życia wrócił do Polski i tu zmarł) oraz Sadan (byłem jego studentem). Wykłady zwykle odbywały się w mieszkaniach profesorów. Dziś grupa studentów zainteresowanych jidysz znacznie się zwiększyła. Wśród aszkenazyjskich Żydów ortodoksyjnych jidysz jest językiem codziennym - jak w Polsce w przeszłości. W domu mówią oni językiem "mamy luszyn", a modlą się po hebrajsku. Wśród osób starszych znajomość jidysz jest nadal dość powszechna. Wśród młodych widać natomiast tęsknotę za jidysz. Jeden z największych pisarzy tego języka, urodzony w Polsce Icchak Baszewis Singer, laureat literackiej Nagrody Nobla, zaczął przed laty swój odczyt słowami: "Jidysz nie umarł!". Miał rację. Sam, kiedy chcę powiedzieć: "Nie zawracaj mi głowy", mówię w jidysz: "Hak niszt mir in czajnyk!". W restauracji U Szmulika w Tel Awiwie wielu gości zamawia barszcz, pierogi i kotlety czy czulent, a kiedy wspominają odległą przeszłość, mówią o "zajdy" i o "babyniu".
Fot. M. Stelmach
Jidysz był uniwersalnym językiem polskich Żydów. Jego dziedzictwa strzegli ortodoksyjni Żydzi, nazywając go "mame luszyn" (po żydowsku: "język mamy"). Język hebrajski ocalał dzięki modlitwom i księgom mędrców i nazywał się "luszyn koidesz" ("język święty"). Na co dzień Żydzi mówili w jidysz, ale do Boga zwracali się po hebrajsku - dialektem aszkenazyjskim, który brzmiał zresztą jak jidysz.
Jidysz bywał urozmaicany przez aktywistów ruchu bundowskiego. Był to świecki socjaldemokratyczny ruch żydowski, zwalczający pobożny styl życia i syjonizm. Członkowie Bundu, który zrzeszał trzecią część polskich Żydów, wierzyli, że rozwiązaniem kwestii wygnania (diaspory) jest asymilacja Żydów w poszczególnych krajach z jednoczesnym dążeniem do autonomii w dziedzinie kultury oraz na poziomie gminy. Skoro hebrajski był świętym językiem modlitw, powrót do tego języka był dla Bundu oznaką syjonizmu, manifestacją prawa do powrotu do Ziemi Izraela.
Trzy i pół miliona polskich Żydów i jeszcze liczniejsza społeczność poza granicami Polski (w 1939 r.) dzieliła się na trzy grupy. Pierwsza była świecka - gotowa do asymilacji. Drugą grupę stanowili Żydzi religijni - ortodoksyjni, trzecią zaś - bundowcy. Oznacza to, że dwie trzecie Żydów mówiło, pisało i czytało w jidysz. Żydzi świeccy, a pośród nich większość bundowców, porozumiewali się wspaniałą polszczyzną, a część z nich wręcz wzbogaciła język polski, np. Bruno Schulz czy Julian Tuwim.
Zorganizowany bałagan
Wzajemne wpływy języków jidysz i polskiego były ograniczone, gdyż każdy z tych narodów prowadził osobne życie w ramach własnego wyznania i swojej gminy, w obrębie własnej kultury. Przynajmniej do XX wieku Żydzi w Polsce żyli - na własne życzenie - w swego rodzaju gettach (oczywiście, nieporównywalnych z gettami zorganizowanymi przez hitlerowców), czyli w pobliżu bożnic, rytualnych łaźni i szkół. Oba narody mieszały obok siebie. Słowa polskie przenikały do jidysz, były również słowa wspólne. Pamiętam, że moi rodzice posługując się jidysz, używali takich słów jak "szafa", "błoto", "kaleka", "szwagier", "pusty", "kiszka", "knot", "puszka" czy "ryzyko". Bardzo popularne było słowo "bałagan". Obecnie w Izraelu jest ono również używane, czasem z nielogicznym dodatkiem "zorganizowany".
W polskim oraz w jidysz istniały wspólne pojęcia z dziedziny gastronomii (czźściowo pochodzenia niemieckiego) i nikt nie wiedział, kto pierwszy je zaadoptował. Słowo "fasola" przeniknęło nawet do dialektu Żydów sefardyjskich, przybierając formę "fasulija". Podobnie było ze słowami "cebula", "kotlet", "kartofel", "barszcz", "pierogi", czy "śmietana". Wymawiano je już z akcentem zgodnym z językiem jidysz.
Niektórzy twierdzą, że polskie słowo "mieszkanie" pochodzi od starotestamentowego "miszkan", co również znaczy "mieszkanie". Z Pisma Świętego pochodzi też słowo "szatan". Żydowskie słowa z hebrajskiego oraz jidysz wplatały się w język polski, na przykład "hucpa", "jarmułka", "koszerny", "chałka". Bywało tak, że Żydzi mówili "stabilny" a nie "trwały", "ulkus" a nie "wrzód", "akcent" a nie "narzecze", "balkon" bądź "weranda" zamiast "taras", chociaż po hebrajsku się mówi "ta-rasa". Żyd raczej powie "muzykant" zamiast "muzyk", "filiżanka" a nie "kubek", "kartofel" a nie "ziemniak", "szlafrok" albo "kitel" a nie "podomka". Często w jidysz wplatane są takie słowa jak "proszek", "puszka", "granica", "areszt", "sweter", "koc", "wata" czy "szalik". Żydzi mówią raczej "wic" niż "żart". Wic żydowski jest zazwyczaj ostry i - na ogół - ponury. Humor żydowski bywa czarny, gdyż istniało ku temu wiele powodów. Jest prawdą, że żydowski humor bywa bardzo cięty wobec Polaków czy ogólnie gojów. Jest to swoiste odreagowanie antysemityzmu, chociaż spore znaczenie ma też poczucie wyższości narodu wybranego.
Melodia jidysz
Żyd nazywał swoją babcię "babyniu", a do dziadka zwracał się "zajdy". Te słowa stały się symbolem wielkiej straty, gdyż po 1945 r. większość Żydów nie miała już dziadków, bo ich wymordowano. Po II wojnie światowej nowe pokolenie uczyło się języków krajów, do których wyemigrowali ocaleni z Holocaustu - angielskiego, hebrajskiego, francuskiego czy hiszpańskiego. Swego czasu w izraelskim ministerstwie spraw zagranicznych zawsze można było znaleźć kogoś mówiącego językiem kraju, gdzie funkcjonowała izraelska ambasada. Oczywiście, najwięcej osób w MSZ mówiło po polsku. Obecnie nie ma już takich "Polaków", a drugim językiem pracowników MSZ jest angielski, czy francuski. W krajach diaspory prawie zawsze można rozpoznać Żyda polskiego pochodzenia, często już przedstawiciela drugiego pokolenia - jego angielski brzmi po polsku, a jego niemiecki przypomina hotentocki. W Izraelu można poznać polskich Żydów po ich charakterystycznej wymowie - związanej z jidysz. Wymowa czy akcent pozwalają nawet określić, z jakiej części Polski ktoś pochodzi - z Galicji, Warszawy, Kresów Wschodnich, Białegostoku czy Łodzi. Tej melodii języka nie da się zatrzeć, często przechodzi ona z pokolenia na pokolenie.
Język codzienny
Na początku lat 60. przy Uniwersytecie Hebrajskim w Jerozolimie powstało koło języka jidysz. Wykładowcami byli profesorowie Szmeruk (pod koniec życia wrócił do Polski i tu zmarł) oraz Sadan (byłem jego studentem). Wykłady zwykle odbywały się w mieszkaniach profesorów. Dziś grupa studentów zainteresowanych jidysz znacznie się zwiększyła. Wśród aszkenazyjskich Żydów ortodoksyjnych jidysz jest językiem codziennym - jak w Polsce w przeszłości. W domu mówią oni językiem "mamy luszyn", a modlą się po hebrajsku. Wśród osób starszych znajomość jidysz jest nadal dość powszechna. Wśród młodych widać natomiast tęsknotę za jidysz. Jeden z największych pisarzy tego języka, urodzony w Polsce Icchak Baszewis Singer, laureat literackiej Nagrody Nobla, zaczął przed laty swój odczyt słowami: "Jidysz nie umarł!". Miał rację. Sam, kiedy chcę powiedzieć: "Nie zawracaj mi głowy", mówię w jidysz: "Hak niszt mir in czajnyk!". W restauracji U Szmulika w Tel Awiwie wielu gości zamawia barszcz, pierogi i kotlety czy czulent, a kiedy wspominają odległą przeszłość, mówią o "zajdy" i o "babyniu".
Fot. M. Stelmach
Więcej możesz przeczytać w 45/2004 wydaniu tygodnika Wprost .
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.