Każdy, kto twierdzi, że nie chciał czegoś sprzedać, niechybnie chciał to zrobić lub zrobił. No, chyba że jest wariatem Nie musisz więcej latać [na akcje bombardowania], jeśli jesteś szalony, ale nie chcąc latać, dowodzisz, że nie jesteś szalony, bo tylko wariat może chcieć brać udział w niebezpiecznych akcjach. W efekcie musisz jednak latać, bo jesteś zdrowy". Ta krótka wykładnia słynnego paragrafu 22 z powieści Josepha Hellera jak ulał pasowała do polskiej rzeczywistości, szczególnie do PRL. Kiedy ktoś próbował się w tej rzeczywistości zachowywać racjonalnie, wkraczała tajna broń - właśnie w postaci paragrafu 22, którym rządziła żelazna antylogika: kiedy niemal wszystkie zachowania są patologiczne, kluczem do zrozumienia rzeczywistości jest absurd. Sprawa Orlenu i prace sejmowej komisji śledczej pokazują, że Polska się rozwija. Teraz kluczem do polskiej rzeczywistości jest paragraf 221/2, czyli paragraf z jeszcze większą dawką patologii, absurdu i groteski.
Gdybym miał się posłużyć żargonem niedawno zmarłego guru ćwierćinteligentów Jacques`a Derridy, powiedziałbym, że paragraf 221/2 to dekonstrukcja paragrafu 22. Weźmy na przykład to, czym jest komisja śledcza ds. Orlenu. Stosując dekonstrukcję i zasady paragrafu 221/2, odkrywamy, że komisja jest w istocie jednocześnie wymiarem sprawiedliwości, organami ścigania, rządem i częścią opinii publicznej (vide cover story tego numeru: "Komisja Rzeczypospolitej"). Oznacza to, że konstytucyjne organy państwa można spokojnie gdzieś wysłać (komisja jest też oczywiście konstytucyjna, ale ona powinna akurat zostać) i nikt nie pozna, że ich nie ma. Najlepiej wysłać je do Rosji albo do Wiednia, żeby zaczęły grę ze szpiegiem Ałganowem, czyli de facto z Putinem.
Na rozmowy z Ałganowem kierujemy na przykład prokuratora Zygmunta Kapustę. - Mam upoważnienie od pierwszego, żeby sprzedać Rosji Warszawę - zaproponuje Kapusta (pseudonim Kohl). - Wątpię, czy pierwszy ma wpływ na to, żeby Warszawa została nam sprzedana - sceptycznie zauważy Ałganow. Na co Kapusta (bez skwaszonej miny) odpowie, że jak najbardziej. Przy okazji Ałganow poskarży się, że trzeci, czwarty i siódmy wzięli ogromną łapówkę za załatwienie sprzedaży całej Polski, ale się z niej nie wywiązali. Potem rozpęta się awantura, że przecież nikt nie chciał sprzedawać Polski, a Warszawę być może, ale na pewno nie Rosjanom. Tego już Rosjanie nie wytrzymają (sprawę Orlenu czy Rafinerii Gdańskiej przetrzymują rutynowo) i ujawnią, kto wiele lat temu sprzedał im talon na Warszawę i przyjął przedpłatę na sprzedaż całej Polski (rzekomo podczas wakacji na Krymie). Dzięki podstępowi zgodnemu z logiką paragrafu 221/2 dowiemy się, na kogo na Łubiance są teczki, o których od dawna wszyscy myślą, że są, a zainteresowani udają, że nie ma. Czyż podczas wizyt w Moskwie można wyglądać tak boleściwie, jeśli żadnych teczek nie ma?
Jak pamiętamy, w powieści Hellera pojawił się niejaki major Major Major, który miał zasadę, że przyjmował petentów wtedy, gdy go nie było, a nie przyjmował, gdy był obecny. To świetna zasada, bo gdyby na przykład pierwszy się nią posługiwał, nikt nie mógłby się na niego powoływać, nie byłby też oskarżany o to, że spotyka się z niewłaściwymi ludźmi. Major MM miał obok namiotu specjalny okop, którym czmychał, gdy pojawiał się petent. Pierwszy mógłby w tym celu wykorzystać na przykład helikopter, bo po co ma się marnować lądowisko.
Przejawy działania paragrafu 221/2 znajdujemy na każdym kroku - w Polsce, ale i za granicą. Oto rząd przetestował działanie tego paragrafu w banku PKO BP, czyli tak sprzedał bank drobnym akcjonariuszom, że wciąż go posiada ("Ciastkarnia Belki"). Oto w Brukseli mamy nową Komisję Europejską, ale jej nie mamy. Zgodnie z logiką paragrafu 221/2 tylko lewica w komisji i Parlamencie Europejskim może głosić swoje słuszne poglądy, a prawica po prostu (z mocy paragrafu 221/2) nie ma racji ("Stany Rozdzielone Europy", "Unia kompromisu").
Na koniec warto sformułować zasadę działania paragrafu 221/2 w III RP. Brzmiałaby ona mniej więcej tak: "Nie możesz twierdzić, że nie chcesz sprzedać Rosjanom Warszawy (Polski), bo jesteś wariatem. Przecież tylko wariat mógłby chcieć je sprzedać. Jeśli nie chcesz tego zrobić, to oznacza, że jednak nie jesteś wariatem i możesz sprzedać Rosjanom Warszawę (Polskę), byleby dało się na tym coś zarobić". Wedle tej zasady, każdy, kto twierdzi, że nie chciał czegoś sprzedać, nie wziął łapówki albo o czymś nie rozmawiał, niechybnie chciał to zrobić lub zrobił. No, chyba że jest wariatem.
Na rozmowy z Ałganowem kierujemy na przykład prokuratora Zygmunta Kapustę. - Mam upoważnienie od pierwszego, żeby sprzedać Rosji Warszawę - zaproponuje Kapusta (pseudonim Kohl). - Wątpię, czy pierwszy ma wpływ na to, żeby Warszawa została nam sprzedana - sceptycznie zauważy Ałganow. Na co Kapusta (bez skwaszonej miny) odpowie, że jak najbardziej. Przy okazji Ałganow poskarży się, że trzeci, czwarty i siódmy wzięli ogromną łapówkę za załatwienie sprzedaży całej Polski, ale się z niej nie wywiązali. Potem rozpęta się awantura, że przecież nikt nie chciał sprzedawać Polski, a Warszawę być może, ale na pewno nie Rosjanom. Tego już Rosjanie nie wytrzymają (sprawę Orlenu czy Rafinerii Gdańskiej przetrzymują rutynowo) i ujawnią, kto wiele lat temu sprzedał im talon na Warszawę i przyjął przedpłatę na sprzedaż całej Polski (rzekomo podczas wakacji na Krymie). Dzięki podstępowi zgodnemu z logiką paragrafu 221/2 dowiemy się, na kogo na Łubiance są teczki, o których od dawna wszyscy myślą, że są, a zainteresowani udają, że nie ma. Czyż podczas wizyt w Moskwie można wyglądać tak boleściwie, jeśli żadnych teczek nie ma?
Jak pamiętamy, w powieści Hellera pojawił się niejaki major Major Major, który miał zasadę, że przyjmował petentów wtedy, gdy go nie było, a nie przyjmował, gdy był obecny. To świetna zasada, bo gdyby na przykład pierwszy się nią posługiwał, nikt nie mógłby się na niego powoływać, nie byłby też oskarżany o to, że spotyka się z niewłaściwymi ludźmi. Major MM miał obok namiotu specjalny okop, którym czmychał, gdy pojawiał się petent. Pierwszy mógłby w tym celu wykorzystać na przykład helikopter, bo po co ma się marnować lądowisko.
Przejawy działania paragrafu 221/2 znajdujemy na każdym kroku - w Polsce, ale i za granicą. Oto rząd przetestował działanie tego paragrafu w banku PKO BP, czyli tak sprzedał bank drobnym akcjonariuszom, że wciąż go posiada ("Ciastkarnia Belki"). Oto w Brukseli mamy nową Komisję Europejską, ale jej nie mamy. Zgodnie z logiką paragrafu 221/2 tylko lewica w komisji i Parlamencie Europejskim może głosić swoje słuszne poglądy, a prawica po prostu (z mocy paragrafu 221/2) nie ma racji ("Stany Rozdzielone Europy", "Unia kompromisu").
Na koniec warto sformułować zasadę działania paragrafu 221/2 w III RP. Brzmiałaby ona mniej więcej tak: "Nie możesz twierdzić, że nie chcesz sprzedać Rosjanom Warszawy (Polski), bo jesteś wariatem. Przecież tylko wariat mógłby chcieć je sprzedać. Jeśli nie chcesz tego zrobić, to oznacza, że jednak nie jesteś wariatem i możesz sprzedać Rosjanom Warszawę (Polskę), byleby dało się na tym coś zarobić". Wedle tej zasady, każdy, kto twierdzi, że nie chciał czegoś sprzedać, nie wziął łapówki albo o czymś nie rozmawiał, niechybnie chciał to zrobić lub zrobił. No, chyba że jest wariatem.
Więcej możesz przeczytać w 45/2004 wydaniu tygodnika Wprost .
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.