Michał Kamiński, wiceprezes NFZ, trafił do aresztu, bo... wpadł na trop afery lekowej
Co w Narodowym Funduszu Zdrowia robią zatrudnieni tam na etatach funkcjonariusze Agencji Bezpieczeństwa Wewnętrznego? Nie, nie chronią interesów państwa ani nie zdobywają dowodów na to, że urzędnicy wchodzą w korupcyjne układy z koncernami farmaceutycznymi. Na razie ich jedynym osiągnięciem jest zatrzymanie wiceprezesa NFZ Michała Kamińskiego. Ale nie za udział w jakiejś aferze, lecz za to, że taką aferę wykrył. Dziennikarze "Wprost" i programu "Konfrontacja" TVP 2 przeprowadzili śledztwo w sprawie polityki lekowej NFZ i Ministerstwa Zdrowia w czasie, gdy ministrem był Marek Balicki. Wiele wskazuje na to, że zatrzymanie wiceprezesa Michała Kamińskiego miało mu zamknąć usta i go przestraszyć.
Hojna refundacja
13 lipca 2004 r. Michał Kamiński, wiceprezes NFZ, napisał notatkę służbową do Lesława Abramowicza, ówczesnego prezesa funduszu. Opisał w niej błędy w przygotowanym przez Arsalana Azzaddina, dyrektora departamentu gospodarki lekami NFZ, katalogu leków refundowanych. "Azzaddin próbował zawyżyć kwotę refundacji leków na rok 2005 o 200 mln zł" - stwierdzał m.in. Kamiński. Kilka miesięcy później na polecenie Kamińskiego wszczęto kontrole wewnętrzne. W ich wyniku skierowano dwa wnioski do prokuratury. Okazało się, że w NFZ wdrożono procedurę, która umożliwiała wnioskowanie o refundację leków nie umieszczonych na listach leków refundowanych. Takie zaniedbanie mogło narazić NFZ na ogromne straty, zatem wiceprezes Kamiński wystąpił o zwolnienie dyrektora Azzaddina. Kamiński chciał wprowadzić przejrzystość do procedur dotyczących programów lekowych, dlatego powołał radę profesorów, która miała podejmować decyzje. Minister Marek Balicki uchylił jednak zarządzenie Kamińskiego. Jak się później okazało, ten drobny zgrzyt był jedynie zapowiedzią konfliktu między wiceprezesem NFZ a ministrem zdrowia. Ten konflikt nasilił się we wrześniu 2005 r., gdy m.in. za sprawą Kamińskiego wyszło na jaw, że na liście leków wpisanych do rejestru znalazły się farmaceutyki, które jeszcze nie istniały. Balicki przekonuje, że to nie była korupcyjna furtka. Jego zdaniem, chodziło tylko o to, by zostawić miejsce dla nowych leków, w tym innowacyjnych, których nie było jeszcze na rynku w momencie sporządzania rejestru.
- Za wiarygodność wniosku odpowiada producent. Ani minister, ani zespół do spraw gospodarki lekowej nie może dyskryminować żadnego producenta - mówi Marek Balicki.
Dzięki prawnemu trikowi wydano pozwolenia na rejestrację nie istniejących leków. Kilkanaście takich farmaceutyków zarejestrował też znajomy ministra Balickiego Andrzej Kleszczewski, prezes Polfy Tarchomin. Następnie część tych leków została zgłoszona do refundacji, a Balicki wpisał je na te listy. Gdy o sprawie zaczęło być głośno, minister Balicki sam doniósł na Kleszczewskiego do prokuratury. W efekcie doszło do tego, że w październiku 2005 r. minister Balicki skreślił z listy leków refundowanych 4 specyfiki, które wcześniej sam na niej umieścił. O pozwoleniach na nie istniejące leki została zawiadomiona ABW. Ta jednak w tej sprawie nic nie zrobiła. Dlaczego? - W NFZ pracują pod tzw. przykryciem funkcjonariusze ABW. Jednym z nich był mój współpracownik Mariusz M., którego potem zwolniłem. O jego pracy dla ABW poinformował mnie były prezes NFZ Lesław Abramowicz. Wiem także o kilku innych takich osobach - mówi "Wprost" Michał Kamiński.
Areszt za kolację
Gdy Kamiński zaczął głośno mówić o nieprawidłowościach w polityce lekowej, został aresztowany przez ABW. Postawiono mu zarzut przyjęcia w 2004 r. korzyści materialnej - w postaci kolacji za 680 zł. Po dwóch tygodniach pobytu w areszcie Kamiński został zwolniony przez sąd, który w uzasadnieniu napisał: "Stosowany środek zapobiegawczy nie jest adekwatny do wagi zarzutów, a także jest zbędny dla zabezpieczenia prawidłowego toku śledztwa. Śledztwo w tej sprawie, prowadzone od dłuższego czasu, jest mało koncepcyjne, ekstensywne, ze znikomym rezultatem".
Z naszych informacji wynika, że planowane jest kolejne zatrzymanie Michała Kamińskiego. Jego wiedza zagraża bowiem interesom koncernów farmaceutycznych i powiązanym z nimi urzędnikom w Ministerstwie Zdrowia i NFZ.
Hojna refundacja
13 lipca 2004 r. Michał Kamiński, wiceprezes NFZ, napisał notatkę służbową do Lesława Abramowicza, ówczesnego prezesa funduszu. Opisał w niej błędy w przygotowanym przez Arsalana Azzaddina, dyrektora departamentu gospodarki lekami NFZ, katalogu leków refundowanych. "Azzaddin próbował zawyżyć kwotę refundacji leków na rok 2005 o 200 mln zł" - stwierdzał m.in. Kamiński. Kilka miesięcy później na polecenie Kamińskiego wszczęto kontrole wewnętrzne. W ich wyniku skierowano dwa wnioski do prokuratury. Okazało się, że w NFZ wdrożono procedurę, która umożliwiała wnioskowanie o refundację leków nie umieszczonych na listach leków refundowanych. Takie zaniedbanie mogło narazić NFZ na ogromne straty, zatem wiceprezes Kamiński wystąpił o zwolnienie dyrektora Azzaddina. Kamiński chciał wprowadzić przejrzystość do procedur dotyczących programów lekowych, dlatego powołał radę profesorów, która miała podejmować decyzje. Minister Marek Balicki uchylił jednak zarządzenie Kamińskiego. Jak się później okazało, ten drobny zgrzyt był jedynie zapowiedzią konfliktu między wiceprezesem NFZ a ministrem zdrowia. Ten konflikt nasilił się we wrześniu 2005 r., gdy m.in. za sprawą Kamińskiego wyszło na jaw, że na liście leków wpisanych do rejestru znalazły się farmaceutyki, które jeszcze nie istniały. Balicki przekonuje, że to nie była korupcyjna furtka. Jego zdaniem, chodziło tylko o to, by zostawić miejsce dla nowych leków, w tym innowacyjnych, których nie było jeszcze na rynku w momencie sporządzania rejestru.
- Za wiarygodność wniosku odpowiada producent. Ani minister, ani zespół do spraw gospodarki lekowej nie może dyskryminować żadnego producenta - mówi Marek Balicki.
Dzięki prawnemu trikowi wydano pozwolenia na rejestrację nie istniejących leków. Kilkanaście takich farmaceutyków zarejestrował też znajomy ministra Balickiego Andrzej Kleszczewski, prezes Polfy Tarchomin. Następnie część tych leków została zgłoszona do refundacji, a Balicki wpisał je na te listy. Gdy o sprawie zaczęło być głośno, minister Balicki sam doniósł na Kleszczewskiego do prokuratury. W efekcie doszło do tego, że w październiku 2005 r. minister Balicki skreślił z listy leków refundowanych 4 specyfiki, które wcześniej sam na niej umieścił. O pozwoleniach na nie istniejące leki została zawiadomiona ABW. Ta jednak w tej sprawie nic nie zrobiła. Dlaczego? - W NFZ pracują pod tzw. przykryciem funkcjonariusze ABW. Jednym z nich był mój współpracownik Mariusz M., którego potem zwolniłem. O jego pracy dla ABW poinformował mnie były prezes NFZ Lesław Abramowicz. Wiem także o kilku innych takich osobach - mówi "Wprost" Michał Kamiński.
Areszt za kolację
Gdy Kamiński zaczął głośno mówić o nieprawidłowościach w polityce lekowej, został aresztowany przez ABW. Postawiono mu zarzut przyjęcia w 2004 r. korzyści materialnej - w postaci kolacji za 680 zł. Po dwóch tygodniach pobytu w areszcie Kamiński został zwolniony przez sąd, który w uzasadnieniu napisał: "Stosowany środek zapobiegawczy nie jest adekwatny do wagi zarzutów, a także jest zbędny dla zabezpieczenia prawidłowego toku śledztwa. Śledztwo w tej sprawie, prowadzone od dłuższego czasu, jest mało koncepcyjne, ekstensywne, ze znikomym rezultatem".
Z naszych informacji wynika, że planowane jest kolejne zatrzymanie Michała Kamińskiego. Jego wiedza zagraża bowiem interesom koncernów farmaceutycznych i powiązanym z nimi urzędnikom w Ministerstwie Zdrowia i NFZ.
Więcej możesz przeczytać w 48/2005 wydaniu tygodnika Wprost .
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.