Gothic z wyszydzanej początkowo mody zamienił się w bardzo lukratywny biznes
Żyjemy w czasach gotyku. Wystarczyło w ciągu kilku ostatnich miesięcy obejrzeć takie filmy, jak "Batman: Początek", "Harry Potter i czara ognia", "Nieustraszeni bracia Grimm", "Dark Water", "Gnijąca panna młoda Tima Burtona" czy rosyjska "Nocna straż", by zauważyć, jak znacząca jest we współczesnej popkulturze gotycka stylistyka. Świadom był tego reżyser Peter Jackson, scenograficznie naginając wywodzącą się z nordyckich sag trylogię "Władca pierścieni" do realiów późnego średniowiecza - gotyckiego. Moda na gotyk dotyczy nie tylko kina, ale też gier komputerowych, komiksów i mangi, a także różnych nurtów muzyki rockowej i heavymetalowej.
Wnuki Walpole'a
Sir Horace Walpole, pisząc w 1764 r. "Zamczysko w Otranto" (ale też budując swą fantazyjną pseudogotycką rezydencję Strawberry Hill w Twickenham), byłby zapewne zaszokowany, gdyby w 2005 r. powstał z grobu i zobaczył, jak żywotny jest gatunek, którego - wraz ze swoimi współczesnymi - Ann Radcliffe i M.G. Lewisem - stał się prekursorem. Stworzona przez tych autorów gotycka powieść to pierwszy w europejskiej kulturze wypadek przerzucenia tak solidnego mostu między tzw. sztuką wysoką a rozrywką dla plebsu. Bo plebs ubóstwia makabryczne, pełne nadprzyrodzonych zjawisk opowieści, rozgrywające się w scenerii mrocznych średniowiecznych zamczysk, lochów, kościołów i nawiedzanych przez duchy starych domostw oraz ponurych cmentarzy.
Twórczość Walpole'a i Radcliffe wraz z nadejściem epoki romantyzmu zainspirowała Mary Shelley do napisania "Frankensteina". A z czasem zainspirowała sir Waltera Scotta, siostry Bront i Sheridana Le Fanu, Edgara Allana Poe i H.P. Lovecrafta, a nawet osiadłego pod koniec XIX wieku w Japonii amerykańskiego pisarza Lafcadio Hearna, autora zbioru opowiadań niesamowitych "Kwaidan". Kilka z opowiadań Hearna po mistrzowsku zekranizował w 1964 r. w nowelowym filmie Masaki Kobayashi, twórca takich wybitnych obrazów, jak "Harakiri" i "Bunt". Ukoronowaniem klasycznej, wywodzącej się w prostej linii od Walpole'a tradycji powieści gotyckiej jest wydana w połowie XX wieku trylogia "Tytus Groan" Mervyna Peake'a - doskonały i wciąż dziewiczy materiał na kolejną filmową sagę, który czeka na swojego Petera Jacksona.
Nieustający Halloween
To film, a nie literatura, zdecydował o wprowadzeniu "gotyku" w XX wiek. Nie minęło nawet 20 lat od pierwszego publicznego pokazu wynalazku braci Lumire, a pojawiły się przesycone niesamowitością dzieła niemieckich ekspresjonistów w rodzaju "Studenta zĘPragi", "Golema", "Gabinetu doktora Caligari", "Nosferatu" czy "Gabinetu figur woskowych". Kiedy film oderwał się od jarmarcznych korzeni i został uznany za sztukę, z powodzeniem kontynuował ów gotycki wątek, nierzadko wydając dzieła wybitne, by wspomnieć "Rebekę" Hitchcocka, "Piękną i bestię" Cocteau czy "Siódmą pieczęć" Bergmana.
Wyobraźnią masowej publiczności zawładnęły nie tyle wybitne dzieła, lecz raczej cykle popularnych horrorów kręcone w latach 50. i 60. w Wielkiej Brytanii przez wytwórnię Hammer Films ("Klątwa Frankensteina", "Dracula", "Pocałunek wampira"), a w USA - ekranizacje Edgara Allana Poe dokonane przez Rogera Cormana ("Studnia i wahadło", "Kruk", "Zagłada domu Usherów", "Maska czerwonej śmierci"). Czuły na popkulturowe zmiany pogody Ken Russell nakręcił w 1975 r. "Gothic" - fantasmagoryczną wizję narodzin powieści "Frankenstein" Mary Shelley. W tymże roku Jim Sharman przeniósł na ekran sztukę Richarda O'Briena, która pod zmodyfikowanym tytułem "Rocky Horror Picture Show" stała się kultowym filmem gromadzącym przez długie lata na nocnych seansach komplety widzów. Wraz z tym filmem - ale też albumem "Diamond Dogs" z 1974 r., który David Bowie nazwał "gotyckim", i ekscesami scenicznymi Alice'a Coopera, Black Sabbath i Kiss - dokonał się ostatecznie mariaż rocka i gotyckiego horroru z całym jego makabrycznym sztafażem, galerią upiorów, demonów, monstrów i szaleńców, ale też skłonnością do kiczowatej teatralności i groteski.
U schyłku lat 70. gotycki rock jako autonomiczny iĘsuwerenny podgatunek stał się faktem dzięki całemu zastępowi młodych postpunkowych wykonawców z Joy Division, Siouxsie & The Banshees, The Cure, Bauhaus i The Sisters of Mercy na czele. Gdy Bauhaus zadebiutował singlem "Bela Lugosi's Dead", był to symboliczny akt hołdu złożonego przez rock klasycznemu filmowi "Dracula" Toda Browninga z 1931 r., w którym tytułową rolę zagrał Bela Lugosi. Aktor ten tak silnie zrósł się z rolami wampirów, że kompletnie zatarła się w jego biednej głowie różnica między rzeczywistością a planem filmowym. Utwór "Bela Lugosi's Dead" został wykorzystany jako lejtmotyw w nowym wampirzym opusie: "Zagadce nieśmiertelności" - z Catherine Deneuve i Davidem Bowiem.
O narodzinach mody na gotyk przesądziły także sugestywne, doskonale przyjęte przez młodzież filmy "Nosferatu wampir" Wernera Herzoga (remake klasycznego obrazu F.W. Murnaua z 1922 r.) z fenomenalną rolą Klausa Kinskiego oraz "Obcy: Ósmy pasażer Nostromo" Ridleya Scotta - nominalnie science fiction, ale jakże gotycki w całym swym scenograficznym sztafażu. Kropkę nad "i" postawiło otwarcie w 1982 r. w Londynie klubu Batcave o wystroju rodem z filmu wytwórni Hammer, gdzie klienteli przebierańców, jakby przeniesionych z jakiegoś niekończącego się Halloween, przygrywały do tańca zespoły w rodzaju Sex Gang Children, Alien Sex Fiend, UK Decay czy Southern Death Cult. Tę tradycję po tej i po tamtej stronie Atlantyku kontynuują z powodzeniem wykonawcy w rodzaju Nine Inch Nails czy Marilyn Manson.
Ludzie jak demony
Po stronie filmowej kontynuatorami gotyckiej tradycji stali się Tim Burton ("Edward Nożycoręki", dwa pierwsze "Batmany", "Jeździec bez głowy", "Charlie i fabryka czekolady") i Terry Gilliam ("Brazil", "Przygody Barona Munchhausena", "Nieustraszeni bracia Grimm"). Nie należy też zapominać o takich kultowych pozycjach jak wywiedzione z komiksów i powieści rysunkowych "Kruk" czy "Rodzina Addamsów". Oryginalnym wkładem Ameryki do tradycji gotyckiej jest nurt literacki southern gothic, bardziej niż na zjawiskach nadprzyrodzonych skupiający się na mrocznej naturze człowieka i złu, czającemu się za fasadami kolonialnych domów i rezydencji. Za jego prekursorów uważa się pisarzy Williama Faulknera, Tennessee Williamsa i Trumana Capote a ("Inne głosy, inne ściany"), a za definiujące jego specyfikę - powieści i opowiadania Carson McCullers, Flannery O Connor i Harper Lee - tej od "Zabić drozda".
Jak znakomicie southern gothic w wersji popularnej zadomowił się w amerykańskiej kulturze, świadczą sukcesy filmowych adaptacji książek Ann Rice ("Wywiad z wampirem") czy Johna Berendta ("Północ w ogrodzie dobra i zła"), nie wspominając już o żartobliwym obrazie Roberta Altmana "Kto zabił ciotkę Cookie", czy demonicznym "Harrym Angelu". Co ciekawe, autorem jednych z najlepszych podróbek stylistyki southern gothic jest wokalista Nick Cave - tak w tekstach swoich utworów, jak i coverach krwawych folkowych ballad i napisanej przez siebie książce "I oślica ujrzała anioła".
Gdy rozum śpi
Dziś w wyszukiwarce internetowej pod hasłem "gothic" znajdujemy setki tematycznych portali we wszystkich językach. Znajdziemy anonse sklepów specjalizujących się w tego rodzaju asortymencie, witryny wydawców i dystrybutorów książek, komiksów, fanzinów i DVD, indywidualne strony wytwórni płytowych czy wykonawców rockowych i klubów obsługujących członków tej subkultury. Gothic zamienił się w lukratywny biznes. Zresztą Walpole'a i jego współczesnych też wyśmiewano za pompatyczny styl i pretensjonalny język, ale sukces ich powieści świadczył, że oni lepiej wiedzieli, jak trafić do wyobraźni publiczności niż wszyscy luminarze wieku rozumu razem wzięci. A tak na marginesie, większość najtęższych mózgów epoki oświecenia, jak i architekci rewolucji przemysłowej XIX wieku po godzinach pracy wymykali się z pracowni i gabinetów, by uczestniczyć w seansach spiritystycznych i zebraniach mnożących się towarzystw ezoterycznych.
Dziś, w epoce rewolucji informatycznej, ciała astralne i wirujące stoliki odeszły bezpowrotnie do lamusa. Ich rolę z powodzeniem przejęła kultura popularna.
Wnuki Walpole'a
Sir Horace Walpole, pisząc w 1764 r. "Zamczysko w Otranto" (ale też budując swą fantazyjną pseudogotycką rezydencję Strawberry Hill w Twickenham), byłby zapewne zaszokowany, gdyby w 2005 r. powstał z grobu i zobaczył, jak żywotny jest gatunek, którego - wraz ze swoimi współczesnymi - Ann Radcliffe i M.G. Lewisem - stał się prekursorem. Stworzona przez tych autorów gotycka powieść to pierwszy w europejskiej kulturze wypadek przerzucenia tak solidnego mostu między tzw. sztuką wysoką a rozrywką dla plebsu. Bo plebs ubóstwia makabryczne, pełne nadprzyrodzonych zjawisk opowieści, rozgrywające się w scenerii mrocznych średniowiecznych zamczysk, lochów, kościołów i nawiedzanych przez duchy starych domostw oraz ponurych cmentarzy.
Twórczość Walpole'a i Radcliffe wraz z nadejściem epoki romantyzmu zainspirowała Mary Shelley do napisania "Frankensteina". A z czasem zainspirowała sir Waltera Scotta, siostry Bront i Sheridana Le Fanu, Edgara Allana Poe i H.P. Lovecrafta, a nawet osiadłego pod koniec XIX wieku w Japonii amerykańskiego pisarza Lafcadio Hearna, autora zbioru opowiadań niesamowitych "Kwaidan". Kilka z opowiadań Hearna po mistrzowsku zekranizował w 1964 r. w nowelowym filmie Masaki Kobayashi, twórca takich wybitnych obrazów, jak "Harakiri" i "Bunt". Ukoronowaniem klasycznej, wywodzącej się w prostej linii od Walpole'a tradycji powieści gotyckiej jest wydana w połowie XX wieku trylogia "Tytus Groan" Mervyna Peake'a - doskonały i wciąż dziewiczy materiał na kolejną filmową sagę, który czeka na swojego Petera Jacksona.
Nieustający Halloween
To film, a nie literatura, zdecydował o wprowadzeniu "gotyku" w XX wiek. Nie minęło nawet 20 lat od pierwszego publicznego pokazu wynalazku braci Lumire, a pojawiły się przesycone niesamowitością dzieła niemieckich ekspresjonistów w rodzaju "Studenta zĘPragi", "Golema", "Gabinetu doktora Caligari", "Nosferatu" czy "Gabinetu figur woskowych". Kiedy film oderwał się od jarmarcznych korzeni i został uznany za sztukę, z powodzeniem kontynuował ów gotycki wątek, nierzadko wydając dzieła wybitne, by wspomnieć "Rebekę" Hitchcocka, "Piękną i bestię" Cocteau czy "Siódmą pieczęć" Bergmana.
Wyobraźnią masowej publiczności zawładnęły nie tyle wybitne dzieła, lecz raczej cykle popularnych horrorów kręcone w latach 50. i 60. w Wielkiej Brytanii przez wytwórnię Hammer Films ("Klątwa Frankensteina", "Dracula", "Pocałunek wampira"), a w USA - ekranizacje Edgara Allana Poe dokonane przez Rogera Cormana ("Studnia i wahadło", "Kruk", "Zagłada domu Usherów", "Maska czerwonej śmierci"). Czuły na popkulturowe zmiany pogody Ken Russell nakręcił w 1975 r. "Gothic" - fantasmagoryczną wizję narodzin powieści "Frankenstein" Mary Shelley. W tymże roku Jim Sharman przeniósł na ekran sztukę Richarda O'Briena, która pod zmodyfikowanym tytułem "Rocky Horror Picture Show" stała się kultowym filmem gromadzącym przez długie lata na nocnych seansach komplety widzów. Wraz z tym filmem - ale też albumem "Diamond Dogs" z 1974 r., który David Bowie nazwał "gotyckim", i ekscesami scenicznymi Alice'a Coopera, Black Sabbath i Kiss - dokonał się ostatecznie mariaż rocka i gotyckiego horroru z całym jego makabrycznym sztafażem, galerią upiorów, demonów, monstrów i szaleńców, ale też skłonnością do kiczowatej teatralności i groteski.
U schyłku lat 70. gotycki rock jako autonomiczny iĘsuwerenny podgatunek stał się faktem dzięki całemu zastępowi młodych postpunkowych wykonawców z Joy Division, Siouxsie & The Banshees, The Cure, Bauhaus i The Sisters of Mercy na czele. Gdy Bauhaus zadebiutował singlem "Bela Lugosi's Dead", był to symboliczny akt hołdu złożonego przez rock klasycznemu filmowi "Dracula" Toda Browninga z 1931 r., w którym tytułową rolę zagrał Bela Lugosi. Aktor ten tak silnie zrósł się z rolami wampirów, że kompletnie zatarła się w jego biednej głowie różnica między rzeczywistością a planem filmowym. Utwór "Bela Lugosi's Dead" został wykorzystany jako lejtmotyw w nowym wampirzym opusie: "Zagadce nieśmiertelności" - z Catherine Deneuve i Davidem Bowiem.
O narodzinach mody na gotyk przesądziły także sugestywne, doskonale przyjęte przez młodzież filmy "Nosferatu wampir" Wernera Herzoga (remake klasycznego obrazu F.W. Murnaua z 1922 r.) z fenomenalną rolą Klausa Kinskiego oraz "Obcy: Ósmy pasażer Nostromo" Ridleya Scotta - nominalnie science fiction, ale jakże gotycki w całym swym scenograficznym sztafażu. Kropkę nad "i" postawiło otwarcie w 1982 r. w Londynie klubu Batcave o wystroju rodem z filmu wytwórni Hammer, gdzie klienteli przebierańców, jakby przeniesionych z jakiegoś niekończącego się Halloween, przygrywały do tańca zespoły w rodzaju Sex Gang Children, Alien Sex Fiend, UK Decay czy Southern Death Cult. Tę tradycję po tej i po tamtej stronie Atlantyku kontynuują z powodzeniem wykonawcy w rodzaju Nine Inch Nails czy Marilyn Manson.
Ludzie jak demony
Po stronie filmowej kontynuatorami gotyckiej tradycji stali się Tim Burton ("Edward Nożycoręki", dwa pierwsze "Batmany", "Jeździec bez głowy", "Charlie i fabryka czekolady") i Terry Gilliam ("Brazil", "Przygody Barona Munchhausena", "Nieustraszeni bracia Grimm"). Nie należy też zapominać o takich kultowych pozycjach jak wywiedzione z komiksów i powieści rysunkowych "Kruk" czy "Rodzina Addamsów". Oryginalnym wkładem Ameryki do tradycji gotyckiej jest nurt literacki southern gothic, bardziej niż na zjawiskach nadprzyrodzonych skupiający się na mrocznej naturze człowieka i złu, czającemu się za fasadami kolonialnych domów i rezydencji. Za jego prekursorów uważa się pisarzy Williama Faulknera, Tennessee Williamsa i Trumana Capote a ("Inne głosy, inne ściany"), a za definiujące jego specyfikę - powieści i opowiadania Carson McCullers, Flannery O Connor i Harper Lee - tej od "Zabić drozda".
Jak znakomicie southern gothic w wersji popularnej zadomowił się w amerykańskiej kulturze, świadczą sukcesy filmowych adaptacji książek Ann Rice ("Wywiad z wampirem") czy Johna Berendta ("Północ w ogrodzie dobra i zła"), nie wspominając już o żartobliwym obrazie Roberta Altmana "Kto zabił ciotkę Cookie", czy demonicznym "Harrym Angelu". Co ciekawe, autorem jednych z najlepszych podróbek stylistyki southern gothic jest wokalista Nick Cave - tak w tekstach swoich utworów, jak i coverach krwawych folkowych ballad i napisanej przez siebie książce "I oślica ujrzała anioła".
Gdy rozum śpi
Dziś w wyszukiwarce internetowej pod hasłem "gothic" znajdujemy setki tematycznych portali we wszystkich językach. Znajdziemy anonse sklepów specjalizujących się w tego rodzaju asortymencie, witryny wydawców i dystrybutorów książek, komiksów, fanzinów i DVD, indywidualne strony wytwórni płytowych czy wykonawców rockowych i klubów obsługujących członków tej subkultury. Gothic zamienił się w lukratywny biznes. Zresztą Walpole'a i jego współczesnych też wyśmiewano za pompatyczny styl i pretensjonalny język, ale sukces ich powieści świadczył, że oni lepiej wiedzieli, jak trafić do wyobraźni publiczności niż wszyscy luminarze wieku rozumu razem wzięci. A tak na marginesie, większość najtęższych mózgów epoki oświecenia, jak i architekci rewolucji przemysłowej XIX wieku po godzinach pracy wymykali się z pracowni i gabinetów, by uczestniczyć w seansach spiritystycznych i zebraniach mnożących się towarzystw ezoterycznych.
Dziś, w epoce rewolucji informatycznej, ciała astralne i wirujące stoliki odeszły bezpowrotnie do lamusa. Ich rolę z powodzeniem przejęła kultura popularna.
Więcej możesz przeczytać w 3/2006 wydaniu tygodnika Wprost .
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.