Polska literatura dziecięca i młodzieżowa przeszła podobną ewolucję jak inne gatunki – fantastyka, powieści obyczajowe, kryminały. Po zachłyśnięciu się zachodnią nadprodukcją w latach 90. wróciła do łask czytelników i świetnie sobie radzi. Ba, coraz częściej trafia na inne rynki i jest tam doceniana. Wszak trudno o większą nobilitację niż obecność danej książki w ofercie ekskluzywnych księgarni, które mieszczą się w gmachach słynnych muzeów. Książkę „Mapy” Aleksandry i Daniela Mizielińskich widziałem w ostatnich miesiącach zarówno w londyńskim Tate Modern, jak i w kultowym muzeum Getty w Los Angeles. To przykład książki, którą rodzice na całym świecie kupują swoim dzieciom. Ale w wyścigu o młodych polskich czytelników wygrywamy przede wszystkim lokalnością. Polskie dzieciaki, tak samo jak polscy dorośli, lubią fabuły, które dzieją się tu i teraz. Lubią bohaterów o polskich imionach, mieszkających w polskich miastach i mających podobne problemy do nich. Stąd coraz częściej nasze powieści wygrywają w rankingach popularności z seriami tłumaczonymi z innych języków (nawet z tymi, które dodatkowo promowane są dzięki głośnym i drogim ekranizacjom).
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.