Prąd jest dziś nam potrzebny do życia prawie jak powietrze. Bez niego współczesna cywilizacja stanęłaby w miejscu. Nic dziwnego, że ataki na sieci elektroenergetyczne stały się nieodłącznym elementem współczesnej wojny hybrydowej. – Jeśli ktoś chciałby zadać jak najwięcej szkód jak największej liczbie ludzi, to atak na sieci elektryczne jest jednym z najlepszych sposobów osiągnięcia tego celu – twierdzi Ted Koppel, autor książki „Lights Out”, o scenariuszach zarządzania kryzysowego na wypadek ataków terrorystycznych. W rosyjsko-ukraińskiej wojnie hybrydowej odcinanie prądu adwersarzowi stało się normą. W listopadzie zeszłego roku Ukraińcy odcięli od prądu przejęty przez Rosjan Krym, co spowodowało problemy, na przykład w transporcie, przemyśle i w funkcjonowaniu obiektów publicznych. Miesiąc później atak hakerski na sieci elektroenergetyczne przeprowadzili w ukraińskim Iwano-Frankowsku Rosjanie. Podobnych działań w stosunku do swoich wrogów próbuje dziś także Państwo Islamskie, organizacja terrorystyczna operująca z terenów Bliskiego Wschodu. Całe szczęście, na razie bez większych sukcesów.
Na własną rękę
Tradycyjne sieci elektroenergetyczne są łatwym celem ataku. Ze względu na technologiczne zacofanie w ich przypadku praktycznie niemożliwa jest szybka reakcja na awarie, ataki hakerskie, zagrożenia terrorystyczne i inne niespodziewane sytuacje. Funkcjonująca w Europie siatka elektroenergetycznapowstała po II wojnie światowej, zanim miniaturyzacja, informatyzacja i inne zdobycze współczesnej techniki na dobre zadomowiły się na kontynencie. Podczas ich konstruowania nikt zbytnio nie myślał w kategoriach ekologicznych, brakowało systemu norm międzynarodowych, który ujednolicałby proces konstrukcyjny. Wręcz przeciwnie, kraje będące dziś członkami Unii Europejskiej tworzyły sieci lokalnie, a z czasem łączyły je w mniejsze lub większe klastry. Ze względu na ten brak koordynacji w przeszłości i różne podejścia do energetyki w krajach UE współczesna transformacja sieci przesyłowych w stronę dynamicznych systemów dostosowanych do realiów XXI w. jest żmudna i powolna.
W stronę inteligentnej sieci
Aby ze zwykłej sieci uczynić sieć „inteligentną” (ang. smart grid), potrzebne jest doposażanie istniejącej infrastruktury w informatyczny i elektroniczny osprzęt, pozwalający na wysyłanie i odbieranie istotnych informacji. Dyrektywa Unii Europejskiej o efektywności energetycznej (tzw. trzeci pakiet energetyczny z 2009 r.) zakłada, że jednym z podstawowych elementów smart grid powinien być tzw. inteligentny licznik, zamontowany w każdym gospodarstwie domowym. Do zbieranych przez licznik i przesyłanych do centrali (np. co godzinę) danych należą przede wszystkim informacje o konsumpcji energii elektrycznej: wielkości zużycia w danym tygodniu, w poszczególnych porach dnia, czy pobór jest niezakłócony oraz tym podobne. Dzięki temu licznik może generować kolejne dane: na ile pobór energii w danym gospodarstwie domowym odstaje od średniej w regionie, jaka będzie spodziewana wysokość rachunku za prąd, a nawet ile mniej więcej osób mieszka w danym miejscu. Łącząc dane z wielu liczników, można szacować zapotrzebowanie na energię całej dzielnicy albo miasta oraz prognozować zapotrzebowanie na prąd, aby efektywnie zarządzać jego dostawami. Kontroler nadzorujący dane z liczników otrzymuje też aktualną oraz dokładną mapę sieci elektrycznej i może reagować w razie awarii oraz innych niespodziewanych wydarzeń. Kluczowe są względy bezpieczeństwa. W przypadku ataku hakerskiego czy odcięcia kontroli nad fragmentami infrastruktury tradycyjna sieć reaguje z opóźnieniem, a czas potrzebny do usunięcia problemu Z kolei po stronie wad smart grid trzeba odnotować wysokie koszty transformacji oraz utrzymania sieci, a także ingerencję w prywatność użytkownika: jako że inteligentne liczniki zbierają informacje o gospodarstwach domowych, rodzi się obawa, że zostaną one wykorzystane w niewłaściwy sposób.
Z kolei sieć smart grid dzięki instrumentom we wszystkich kluczowych węzłach jest w stanie szybko rozpoznać zagrożenie i zasugerować rozwiązanie albo nawet samodzielnie je wdrożyć. Jeśli na przykład zostaną odcięte dostawy prądu z jednego źródła, od razu poszukiwana jest alternatywa. Drugą niewątpliwą zaletą smart grid jest możliwość bezproblemowego podpięcia do sieci wiatraków, paneli słonecznych oraz innych niewielkich generatorów energii. Inteligentna sieć jest w stanie rozpoznać, w których miejscach pojawia się dodatkowa energia, a następnie ją wykorzystać. Trzecią zaletą są oszczędności: zainstalowanie smart grid pozwala na 10-20 proc. oszczędności w zużyciu energii.
Czwarta to elastyczność: po wprowadzeniu zmiennych cen energii w ciągu doby konsument mógłby zdecydować, czy woli robić pranie drożej, w godzinach szczytu, czy wieczorem, kiedy cena prądu jest mniejsza.
Kto nie przekonał się do smart grid
Niezależnie od bilansu korzyści i kosztów zgodnie z dyrektywą o efektywności energetycznej każde państwo członkowskie Unii Europejskiej powinno do 2020 r. zastąpić 80 proc. zwykłych liczników prądu ich inteligentnymi odpowiednikami. Jednak nawet połowa państw tego nie zrobi. Według raportu Komisji Europejskiej z 2014 r. „Analiza porównawcza wdrażania inteligentnych liczników w krajach UE 27 skupiona na elektryczności” takie państwa, jak między innymi Polska, Szwecja, Finlandia, Estonia, Holandia, Francja, Hiszpania, Włochy czy Austria, powinny spełnić wymogi dyrektywy. Większość z nich albo zamontowała, albo właśnie prowadzi montaż liczników. Część państw albo w ogóle nie ukończyła analiz korzyści i kosztów zmian (na przykład Węgry), albo po ich przeprowadzeniu ostatecznie nie zdecydowała się na powszechną transformację (w tym gronie między innymi Belgia, Czechy, Niemcy, Litwa, Portugalia, Słowacja). W Polsce, według danych Urzędu Regulacji Energetyki udostępnionych portalowi Smart-Grids.pl, do początku 2016 r. zainstalowano około 440 tys. inteligentnych liczników z wymaganych przez dyrektywę 12,8 mln. Programy pilotażowe w tym zakresie prowadzi pięciu operatorów największych systemów dystrybucji (Energa, Enea, Tauron, RWE i PGE), ale na ostateczne wnioski dotyczące opłacalności i wdrażalności trzeba poczekać. Co ciekawe, w grupie państw sceptycznych wobec masowego instalowania liczników smart znaleźli się też Niemcy. To może zaskakiwać, bo jako jeden z liderów ekorewolucji stawiający na odnawialne źródła energii (niezależnie zresztą od wykorzystania węgla) nasz zachodni sąsiad od trzech lat utrzymuje, że montaż inteligentnych liczników może w jego przypadku opłacać się na co najwyżej jednej czwartej powierzchni ich kraju. Wiadomo więc z góry, że do 2020 r. Niemcy nie przekroczą wymaganego przez Unię Europejską progu 80 proc. zainstalowanych nowoczesnych liczników. – Powodem jest niekorzystna analiza kosztów i korzyści przeprowadzona w 2013 r. przez firmę Ernst and Young na zlecenie rządu Niemiec, która stwierdziła, że masowa instalacja drogich i kosztownych w utrzymaniu liczników będzie ostatecznie nieopłacalna – twierdzi Lesley Curwen, dziennikarka z brytyjskiej telewizji BBC, zajmująca się tematyką elektroenergetyczną.
W poszukiwaniu alternatywy
Podobne głosy da się usłyszeć coraz częściej, także wśród państw „nowej UE”, choćby na Litwie. Portal EurActiv zajmujący się politykami unijnymi, podsumowując czerwcową konferencję na temat smart grid w Wilnie, przywołuje wręcz opinie ekspertówtwierdzących, że inteligentna sieć może się obejść bez masowego montowania liczników smart. Alternatywą miałoby być ulepszanie technologii podłączania źródeł odnawialnych, postawienie na magazynowanie energii oraz modyfikacja polityki zarządzania popytem na energię elektryczną, na przykład poprzez koształtowanie opłat taryfowych. – W Niemczech nie ma obecnie dla smart grid potencjału biznesowego – twierdzi Markus Merkel, doradca w radzie zarządzającej niemieckiego operatora EWE. I dodaje, że potrzebny byłby być może inny, jeszcze bardziej nowoczesny typ liczników, aby uczynić przedsięwzięcie opłacalnym. Inni uczestnicy wileńskiej konferencji w podobny sposób rozmywają temat, twierdząc, że choć liczniki smart nie są kluczowe dla zbierania informacji, to „w dalszym ciągu są ważne”. O tym, jak ważne, będzie wiadomo prawdopodobnie nie wcześniej niż w roku 2020, kiedy to Komisja Europejska zabierze się za ocenianie stopnia wdrażania dyrektywy. g
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.