Może gdzieś w tajemniczych sztolniach tkwi zaginiony skarb, który sprawi, że ziści się sen o nowej europejskiej tożsamości. Że będzie można stworzyć nowe społeczeństwo, które wyzbędzie się swych narodowych tradycji i uwierzy w nową utopię. Jej zasady będą na bieżąco wymyślać urzędnicy w Brukseli, którzy już dawno uwierzyli, że są – niczym filozofowie z państwa Platona – warstwą bardziej oświeconą. Zniknie religia, 1000 lat historii, pomniki ku czci zwycięzców setek toczonych w Europie wojen, a cmentarze pełne mogił bohaterów zostaną zamienione na parki i skwery równości i niczym nieskrępowanej miłości.
Zostanie stworzona nowoczesna więź oparta na tolerancji. Moralność zastąpi hedonizm, a pracę redystrybucja. Zamiast wydawać pieniądze na zbrojenia i toczyć wojny, nowa Europa będzie kupować przychylność autokratów, którzy z miłości do lepszego świata otoczą ją szczelnym, przyjaznym kordonem ochronnym. Duże koncerny nie będą już skupiać się na banalnym zarabianiu pieniędzy i dostarczaniu coraz nowocześniejszych produktów. Zamiast tego zajmą się prowadzeniem akcji socjalnych polegających na edukacyjnym zatrudnianiu przybyszów z Południa i Wschodu. Państwa powoli rozpłyną się w dobrobycie nowego, wspaniałego świata, a ich obywatele – jak w książce Aldousa Huxleya – dostaną pigułkę szczęścia.
Poszukiwacze złotego pociągu są jednak w o tyle lepszej sytuacji, że mają gdzie kopać – jest kilka niezbadanych sztolni, w których może czekać nagroda. Lewica nie ma już gdzie szukać. W Polsce wije się w coraz bardziej bolesnych konwulsjach,co choćby widać po ostatnich wypowiedziach Kazimierza Kutza i Adriana Zandberga. Znany reżyser nazywa młodych Polaków „pokoleniem ćwoków”, a ich fascynację bohaterami, którzy oddawali życie w walce z komunistami, uważa za wybuch nacjonalizmu. Z kolei ostatnia nadzieja czerwonych powtarza najbardziej ohydne frazy komunistycznej propagandy, mówiąc, że Brygada Świętokrzyska kolaborowała z hitlerowcami. W całym tym zamieszaniu nie chodzi o ustalenie jakiejś prawdy, ale o trudność pogodzenia się z faktami. A te są dla lewicy przerażająco proste: młodzi Polacy odrzucili skrupuły styropianowców. Nie chcą zastanawiać się nad mniejszym złem oraz dylematami moralnymi Jacka Kuronia, Bronisława Geremka czy Adama Michnika. Komunizm uznali za bezwzględne zło, a więc każdą próbę porozumienia z nim za skażoną fałszem. Patologie nowej Polski uznali właśnie za skutek pójścia z nim na kompromis. Dlatego taką popularność wśród młodych zyskują żołnierze wyklęci, którzy nigdy nie pogodzili się z czerwonym zniewoleniem.
Lewica nie ma dziś bohatera czy daty, które mogliby czcić wszyscy Polacy. Nie ma symbolu zdolnego przyciągać młodych ludzi. Choćby tylko raz w roku na marsz. Europejska lewica, nad którą nie wisi totalitarna przeszłość, jeszcze stara się łapać oddech. Jej kondycję najlepiej przedstawia jednak prezydent Francji. Przymilanie się do islamskich imigrantów skończyło się serią zamachów i powszechnym strachem przed terrorem. Zamiast wolności jest przeciągający się stan wyjątkowy, inwigilacja i zwiększenie uprawnień służb specjalnych. Państwo dobrobytu zamienia się w państwo policyjne. Oczywiście w imię społecznej równości.
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.