Gdy mówią profesorowie, najczęściej nie można niczego zrozumieć
Pan nie może być profesorem" - usłyszał kiedyś Richard Feynman, noblista z fizyki, od słuchacza pewnej konferencji. „Dlaczego?” - spytał Feynman. „Bo mogę zrozumieć wszystko, co pan mówi. A gdy słucham innych profesorów, nie rozumiem niczego” - odparł słuchacz. Feynman pocieszył go, że on sam też rzadko rozumie innych profesorów. I nazwał ich napuszonymi durniami. Obserwacja Feynmana obowiązuje do dziś, szczególnie w Polsce.
„Tego nie ma w żadnym cywilizowanym kraju" - to hasło wytrych wielu polskich inteligentów, w tym licznych profesorów. Znaczy, że „coś” nie mogłoby się zdarzyć, nie występuje, jest nie do pomyślenia nigdzie poza Polską. To oczywiście typowy paliatyw, czyli zdanie puste. Bo w rzeczywistości te wyróżniające ponoć nasz kraj okropieństwa w sferach faktów (totalna katastrofa państwa), prawa (totalny zamordyzm), moralności (totalna degrengolada) czy sądów estetycznych (totalne badziewie) zdarzają się w każdym cywilizowanym państwie. Zasadnicza różnica między Polską a tymi „cywilizowanymi krajami” polega na tym, że tam nikt się nie porównuje do „cywilizowanych krajów”, tylko mówi, co mu się nie podoba we własnym kraju.
Nasi mądrale tłumaczą nam, głupkom, którzy nic nie rozumieją z tego, co oni mówią, że po pierwsze, oni coś rozumieją, czyli są wyjątkowi. Po drugie, dowodzą nam, nadal głupkom, że oni znają cywilizowane kraje, a my tylko lokalne zadupie, czyli że jesteśmy żałosnymi czereśniakami. Po trzecie, demonstrują poznawczą wyższość: wedle zasady, że tylko debile widzą pozytywne strony rzeczywistości, natomiast prawdziwi mędrcy czują wyłącznie obrzydzenie i wszystko im się kojarzy skatologicznie. Po czwarte, udowadniają przynależność do elity: bo wiedzą, co to są wyższe wartości, mają aspiracje i podstawy do osądzania wszystkiego, no i mają to niezbędne wybranym poczucie wyższości nad nami, matołami. Zatem z pozycji matoła wołam: „Ave Marcin Król!", „Ave Wiktor Osiatyński”, „Ave Hanna Świda-Ziemba”, „Ave Andrzej Romanowski” itd., itp.
Kiedy już się upodlimy jako zakała, ciemnota i obciach, zaczynamy się zastanawiać, czy słusznie to robimy. Bo kiedy przyjrzeć się naszym mądralom, okazuje się, że za pozorną elitarnością kryje się zwykłe sekciarstwo. Że z bliska nie przypominają kondotierów intelektu, lecz raczej ślepców z genialnego obrazu Pietera Bruegela, których perspektywa sięga zaledwie na wyciągnięcie ręki, a poglądy są wyłącznie stadne. Że ich poczucie wyższości to w gruncie rzeczy kompleks niższości wobec prawdziwie wolnych intelektualistów Zachodu - stąd zawistne poczucie wielu z nich, że tacy Barber, Fukuyama czy Kristol to przy Marcinie Królu czy Wiktorze Osiatyńskim intelektualne pętaki, prości „publicyści". Stąd ogromna frustracja i pycha (tym są antylustracyjne oświadczenia Senatu UW czy połajanki profesorów Zolla i Safjana). Kiedy zdrapać farbę, okazuje się, że światli, hurrapostępowi i hiperumiarkowani polityczni idole mądrali to - jak szczerze opowiedział nadzwyczaj przenikliwy Józef Oleksy - „krętacze”, „buce”, „narcyze”, „żule”, „oszuści”, „konfabulanci” i „barachło” (vide: „Krach Polski Prezia”).
Kiedy politycy mają przesadzone poczucie racji i misji (z obecnie rządzącymi na czele), można to zrozumieć, bo lepsi tacy niż bezideowe, do bólu pragmatyczne mydłki w stylu Aleksandra Kwaśniewskiego czy Jerzego Szmajdzińskiego. To misjonarstwo może być irytujące, ale przynajmniej wynika z wyznawania jakichś wartości. Nasi mądrale i ich polityczni idole mają wprawdzie usta pełne frazesów o wolności i tolerancji, czyli także o wartościach, ale to wartości zarezerwowane dla nich. Kiedy występują przeciw lustracji czy twardemu egzekwowaniu prawa, nie przemawia przez nich poczucie wolności, lecz zniewolenia - poprawnością polityczną, korporacyjną lojalnością czy środowiskową presją. No i mają jednak jakiś poznawczy i moralny feler, skoro nie dostrzegają grzechu pierworodnego III RP i „reglamentowanej rewolucji", która ją ukształtowała (vide: „Pokalane poczęcie III RP”).
Na rynek wchodzi właśnie polska viagra - mityczny już lek na impotencję (vide: „Gra w erekcję"). Niestety, ta viagra nie jest lekiem na impotencję poznawczą, moralną i estetyczną, która trapi naszych mądrali.
„Tego nie ma w żadnym cywilizowanym kraju" - to hasło wytrych wielu polskich inteligentów, w tym licznych profesorów. Znaczy, że „coś” nie mogłoby się zdarzyć, nie występuje, jest nie do pomyślenia nigdzie poza Polską. To oczywiście typowy paliatyw, czyli zdanie puste. Bo w rzeczywistości te wyróżniające ponoć nasz kraj okropieństwa w sferach faktów (totalna katastrofa państwa), prawa (totalny zamordyzm), moralności (totalna degrengolada) czy sądów estetycznych (totalne badziewie) zdarzają się w każdym cywilizowanym państwie. Zasadnicza różnica między Polską a tymi „cywilizowanymi krajami” polega na tym, że tam nikt się nie porównuje do „cywilizowanych krajów”, tylko mówi, co mu się nie podoba we własnym kraju.
Nasi mądrale tłumaczą nam, głupkom, którzy nic nie rozumieją z tego, co oni mówią, że po pierwsze, oni coś rozumieją, czyli są wyjątkowi. Po drugie, dowodzą nam, nadal głupkom, że oni znają cywilizowane kraje, a my tylko lokalne zadupie, czyli że jesteśmy żałosnymi czereśniakami. Po trzecie, demonstrują poznawczą wyższość: wedle zasady, że tylko debile widzą pozytywne strony rzeczywistości, natomiast prawdziwi mędrcy czują wyłącznie obrzydzenie i wszystko im się kojarzy skatologicznie. Po czwarte, udowadniają przynależność do elity: bo wiedzą, co to są wyższe wartości, mają aspiracje i podstawy do osądzania wszystkiego, no i mają to niezbędne wybranym poczucie wyższości nad nami, matołami. Zatem z pozycji matoła wołam: „Ave Marcin Król!", „Ave Wiktor Osiatyński”, „Ave Hanna Świda-Ziemba”, „Ave Andrzej Romanowski” itd., itp.
Kiedy już się upodlimy jako zakała, ciemnota i obciach, zaczynamy się zastanawiać, czy słusznie to robimy. Bo kiedy przyjrzeć się naszym mądralom, okazuje się, że za pozorną elitarnością kryje się zwykłe sekciarstwo. Że z bliska nie przypominają kondotierów intelektu, lecz raczej ślepców z genialnego obrazu Pietera Bruegela, których perspektywa sięga zaledwie na wyciągnięcie ręki, a poglądy są wyłącznie stadne. Że ich poczucie wyższości to w gruncie rzeczy kompleks niższości wobec prawdziwie wolnych intelektualistów Zachodu - stąd zawistne poczucie wielu z nich, że tacy Barber, Fukuyama czy Kristol to przy Marcinie Królu czy Wiktorze Osiatyńskim intelektualne pętaki, prości „publicyści". Stąd ogromna frustracja i pycha (tym są antylustracyjne oświadczenia Senatu UW czy połajanki profesorów Zolla i Safjana). Kiedy zdrapać farbę, okazuje się, że światli, hurrapostępowi i hiperumiarkowani polityczni idole mądrali to - jak szczerze opowiedział nadzwyczaj przenikliwy Józef Oleksy - „krętacze”, „buce”, „narcyze”, „żule”, „oszuści”, „konfabulanci” i „barachło” (vide: „Krach Polski Prezia”).
Kiedy politycy mają przesadzone poczucie racji i misji (z obecnie rządzącymi na czele), można to zrozumieć, bo lepsi tacy niż bezideowe, do bólu pragmatyczne mydłki w stylu Aleksandra Kwaśniewskiego czy Jerzego Szmajdzińskiego. To misjonarstwo może być irytujące, ale przynajmniej wynika z wyznawania jakichś wartości. Nasi mądrale i ich polityczni idole mają wprawdzie usta pełne frazesów o wolności i tolerancji, czyli także o wartościach, ale to wartości zarezerwowane dla nich. Kiedy występują przeciw lustracji czy twardemu egzekwowaniu prawa, nie przemawia przez nich poczucie wolności, lecz zniewolenia - poprawnością polityczną, korporacyjną lojalnością czy środowiskową presją. No i mają jednak jakiś poznawczy i moralny feler, skoro nie dostrzegają grzechu pierworodnego III RP i „reglamentowanej rewolucji", która ją ukształtowała (vide: „Pokalane poczęcie III RP”).
Na rynek wchodzi właśnie polska viagra - mityczny już lek na impotencję (vide: „Gra w erekcję"). Niestety, ta viagra nie jest lekiem na impotencję poznawczą, moralną i estetyczną, która trapi naszych mądrali.
Więcej możesz przeczytać w 13/2007 wydaniu tygodnika Wprost .
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.