Mirosław Drzewiecki jest tylko żołnierzem wykonującym polecenia wicepremiera Grzegorza Schetyny
W swojej partii jest nazywany kaowcem – tak w PRL określano organizatorów rozrywki. Mirosław Drzewiecki wykazał się jednak w ostatnich dniach dużo mniejszym sprytem niż wzorcowy kaowiec pokazany w filmie Marka Piwowskiego „Rejs" (skądinąd to ulubiony film ministra sportu). Tam bohater grany przez Stanisława Tyma rozdawał klapsy, grając w salonowca. Drzewiecki, wprowadzając do PZPN kuratora, a potem go wycofując, sam się wystawił, i to już nie na klapsy, lecz na ciosy. I je inkasuje, choć to nie on był autorem planu ataku na PZPN. Jest tylko wykonawcą poleceń wicepremiera Grzegorza Schetyny.
Więcej możesz przeczytać w 42/2008 wydaniu tygodnika Wprost .
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.