Aż 300-350 kilometrów na godzinę mamy pędzić w 2020 r. polskim superszybkim pociągiem. Ma on kursować na „linii Y", łączącej Warszawę, Łódź, Wrocław i Poznań. Rewolucję zapowiedział minister infrastruktury Cezary Grabarczyk. Budowa ma ruszyć za cztery lata. Gdy się zakończy, z Wrocławia do Warszawy dojedziemy zaledwie w półtorej godziny. Ale superszybki pociąg zachwieje finansami państwa. O tym minister nie wspomniał. Około 28 mld zł, które chcą wydać politycy na „linię Y”, to dopiero początek kosztów. Po uruchomieniu połączenia państwo będzie musiało dopłacać do utrzymania trasy nawet kilka miliardów złotych rocznie. Rząd chce jednak za wszelką cenę wykazać się planami spektakularnej inwestycji. Polityków wspiera lobby pracowników polskich kolei i przedstawicieli rządu w Paryżu. Francuski koncern Alstom wybudował dwie trzecie szybkich kolei na świecie i ma apetyt na kolejne kontrakty, tym razem nad Wisłą. Apetyt tym większy, że wstępne szacunki kosztów budowy
są zaniżone. – Mogą one sięgnąć nawet 40 mld zł – mówi Adrian Furgalski z zespołu doradców gospodarczych TOR.
są zaniżone. – Mogą one sięgnąć nawet 40 mld zł – mówi Adrian Furgalski z zespołu doradców gospodarczych TOR.
Więcej możesz przeczytać w 42/2008 wydaniu tygodnika Wprost .
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.