Jak uzdrowić Trzeci Świat? Zabrać karabiny, nie skąpić prezerwatyw!
Najwspanialszy ze światów zamieszkuje dziś 6,302 mld osób. 5,133 mld żyje w dostatku lub we względnym dostatku, a 1,169 mld w wielkiej biedzie, bowiem dochody tych ludzi nie przekraczają dolara dziennie. Jest to znaczący postęp w porównaniu z rokiem 1990, gdy mieliśmy w świecie 1,292 mld "jednodolarowców". Dzisiaj nędza dotyka 18,5 proc. mieszkańców globu, a w 1990 r. cierpiało z jej powodu 24,5 proc. Bank Światowy znalazł sposób na to, jak do 2015 r. zmniejszyć obszary głodu o połowę, nie zrzucając z helikopterów paczek z żywnością. Rady są równie dobre, co politycznie poprawne, czyli ich realizacja jest mało prawdopodobna. Dlatego można być pewnym, że plan Banku Światowego, podobnie jak poprzednie, przyniesie niewielkie skutki. Za to na pewno poprawi samopoczucie tych, którzy z takim zaangażowaniem zajmują się pomocą najuboższym.
Bank poprawny
Bank Światowy w ostatnim raporcie podaje, że do 2015 r. liczbę osób żyjących w ubóstwie można zmniejszyć o połowę, jeśli bogaci wyzbędą się części egoizmu, a kraje słabo rozwinięte zaczną serio myśleć o wzroście gospodarczym. Bank Światowy zwraca uwagę na dwa czynniki mogące poprawić sytuację krajów biednych: konieczność inwestowania przez nie w kapitał ludzki, czyli w edukację i ochronę zdrowia, oraz otwarcie rynków bogatych krajów dla towarów produkowanych w Trzecim Świecie. Pierwsze zadanie jest bardzo trudne, a drugie mało realne. Towarem, którego produkcję kraje słabo rozwinięte mogłyby szybko zwiększyć, jest żywność. A co powiedzieliby Lepper i Kalinowski na propozycję importu do Polski zboża z Afryki, łatwo można sobie wyobrazić.
Taka diagnoza wynika z politycznej poprawności Banku Światowego. Instytucja międzynarodowa nie może bowiem głośno powiedzieć tego, co wszyscy wiedzą, ale skrupulatnie przemilczają.
Analiza politycznie niepoprawna
Co mówi przedstawiciel "dolnej klasy średniej" w kraju słabo rozwiniętym, gdy w dniu wypłaty zrobi to samo, co jego amerykański czy europejski odpowiednik (tyle że tańszym alkoholem)? Mówi: "Jasna cholera, żeby tym krajem dalej zarządzali Anglicy (Francuzi, Holendrzy, Belgowie...)". On wprawdzie tamtych czasów nie pamięta, ale wie z opowieści starszych, że w kraju biedy nie było i kto dobrze pracował, miał z czego żyć, panował porządek, a administracja nie była skorumpowana. I komu to przeszkadzało? Przede wszystkim tzw. dobrym ludziom, którzy w myśl haseł o "równouprawnieniu narodów" i "prawie do samostanowienia" walczyli z kolonializmem.
Dobrzy ludzie wygrali. Powstały państwa niespójne etnicznie, bez kadr i wykształconych mechanizmów samorządzenia. Narodziła się oligarchia wojskowo-biurokratyczna, której skłonność do zawłaszczania własności publicznej ma się tak do kapitalistycznego wyzysku "białych" jak Himalaje do Gór Świętokrzyskich. Ta oligarchia i uprawiany przez nią etatyzm zahamowały proces tworzenia klasy średniej i rozwoju przedsiębiorczości. A bez tego o szybkim wzroście gospodarczym mowy nie ma.
Kanonada z petrodolarów
Część Trzeciego Świata wygrała w ostatnich latach na światowej loterii dwa losy: boom naftowy i turystyczny. Z kilkunastu krajów naftowych i kilkudziesięciu atrakcyjnych turystycznie szansę wykorzystały tylko Kuwejt, Zjednoczone Emiraty Arabskie i kilka państw karaibskich. Pozostałe wystrzelały petrodolary z armat w wojnach lub wydały na terroryzm. Podobnie postąpiła Autonomia Palestyńska, która dzisiaj jest obszarem wielkiej nędzy, a przed rozpoczęciem ostatniej wojny dochody na mieszkańca były tam takie jak w Polsce.
Nie trzeba dodawać, że owe wojny, bezprawie, oligarchiczne rządy i kolosalna korupcja likwidują także trzecią wielką szansę dostępną niemal dla wszystkich - inwestycje zagraniczne.
Bomba populacyjna
Świat już wie, że biednym nie należy dawać ryb (zwłaszcza że filety zjedzą miejscowi kacykowie, a do biednych dotrą jedynie ości), lecz wędkę. Jest jeszcze jedna sprawa, nad którą Bank Światowy zbytnio się nie rozwodzi - przyrost naturalny. Wzrost dobrobytu i zmniejszenie obszaru nędzy w mniejszym stopniu wynika ze wzrostu gospodarczego, a w większym ze zmniejszania przyrostu demograficznego. Między 1990 r. a 2002 r. ten przyrost obniżył się w krajach Trzeciego Świata z 2,5 proc. do 1,5 proc. Na ów spadek zapracowały głównie Chiny i Indie, gdzie mieszka 40 proc. ludności globu. Jakimi metodami to osiągnęły, nie chcemy tutaj przypominać. Dodamy tylko, że do rozbrojenia "bomby populacyjnej" można zastosować bardziej humanitarne metody.
Recepta dla świata
Dolar dziennie to mało, jednak w pierwszej połowie XIX wieku takie dochody osiągało 90 proc. mieszkańców świata. Pewien postęp zatem jest i musimy sobie to uświadomić. Gdy ta świadomość do nas dotrze, łatwiej nam będzie zaakceptować jedyny możliwy sposób może i powolnego, ale stałego i pewnego pomagania Trzeciemu Światu. Czasem - gdy to konieczne - dawać rybę. Zawsze dawać wędkę, czyli pomagać w edukowaniu, lokować rynkowo opłacalne inwestycje i otwierać rynki dla towarów pochodzących z tych krajów. No i nie zapominać o najważniejszym: zabierać karabiny i nie skąpić prezerwatyw.
Bank poprawny
Bank Światowy w ostatnim raporcie podaje, że do 2015 r. liczbę osób żyjących w ubóstwie można zmniejszyć o połowę, jeśli bogaci wyzbędą się części egoizmu, a kraje słabo rozwinięte zaczną serio myśleć o wzroście gospodarczym. Bank Światowy zwraca uwagę na dwa czynniki mogące poprawić sytuację krajów biednych: konieczność inwestowania przez nie w kapitał ludzki, czyli w edukację i ochronę zdrowia, oraz otwarcie rynków bogatych krajów dla towarów produkowanych w Trzecim Świecie. Pierwsze zadanie jest bardzo trudne, a drugie mało realne. Towarem, którego produkcję kraje słabo rozwinięte mogłyby szybko zwiększyć, jest żywność. A co powiedzieliby Lepper i Kalinowski na propozycję importu do Polski zboża z Afryki, łatwo można sobie wyobrazić.
Taka diagnoza wynika z politycznej poprawności Banku Światowego. Instytucja międzynarodowa nie może bowiem głośno powiedzieć tego, co wszyscy wiedzą, ale skrupulatnie przemilczają.
Analiza politycznie niepoprawna
Co mówi przedstawiciel "dolnej klasy średniej" w kraju słabo rozwiniętym, gdy w dniu wypłaty zrobi to samo, co jego amerykański czy europejski odpowiednik (tyle że tańszym alkoholem)? Mówi: "Jasna cholera, żeby tym krajem dalej zarządzali Anglicy (Francuzi, Holendrzy, Belgowie...)". On wprawdzie tamtych czasów nie pamięta, ale wie z opowieści starszych, że w kraju biedy nie było i kto dobrze pracował, miał z czego żyć, panował porządek, a administracja nie była skorumpowana. I komu to przeszkadzało? Przede wszystkim tzw. dobrym ludziom, którzy w myśl haseł o "równouprawnieniu narodów" i "prawie do samostanowienia" walczyli z kolonializmem.
Dobrzy ludzie wygrali. Powstały państwa niespójne etnicznie, bez kadr i wykształconych mechanizmów samorządzenia. Narodziła się oligarchia wojskowo-biurokratyczna, której skłonność do zawłaszczania własności publicznej ma się tak do kapitalistycznego wyzysku "białych" jak Himalaje do Gór Świętokrzyskich. Ta oligarchia i uprawiany przez nią etatyzm zahamowały proces tworzenia klasy średniej i rozwoju przedsiębiorczości. A bez tego o szybkim wzroście gospodarczym mowy nie ma.
Kanonada z petrodolarów
Część Trzeciego Świata wygrała w ostatnich latach na światowej loterii dwa losy: boom naftowy i turystyczny. Z kilkunastu krajów naftowych i kilkudziesięciu atrakcyjnych turystycznie szansę wykorzystały tylko Kuwejt, Zjednoczone Emiraty Arabskie i kilka państw karaibskich. Pozostałe wystrzelały petrodolary z armat w wojnach lub wydały na terroryzm. Podobnie postąpiła Autonomia Palestyńska, która dzisiaj jest obszarem wielkiej nędzy, a przed rozpoczęciem ostatniej wojny dochody na mieszkańca były tam takie jak w Polsce.
Nie trzeba dodawać, że owe wojny, bezprawie, oligarchiczne rządy i kolosalna korupcja likwidują także trzecią wielką szansę dostępną niemal dla wszystkich - inwestycje zagraniczne.
Bomba populacyjna
Świat już wie, że biednym nie należy dawać ryb (zwłaszcza że filety zjedzą miejscowi kacykowie, a do biednych dotrą jedynie ości), lecz wędkę. Jest jeszcze jedna sprawa, nad którą Bank Światowy zbytnio się nie rozwodzi - przyrost naturalny. Wzrost dobrobytu i zmniejszenie obszaru nędzy w mniejszym stopniu wynika ze wzrostu gospodarczego, a w większym ze zmniejszania przyrostu demograficznego. Między 1990 r. a 2002 r. ten przyrost obniżył się w krajach Trzeciego Świata z 2,5 proc. do 1,5 proc. Na ów spadek zapracowały głównie Chiny i Indie, gdzie mieszka 40 proc. ludności globu. Jakimi metodami to osiągnęły, nie chcemy tutaj przypominać. Dodamy tylko, że do rozbrojenia "bomby populacyjnej" można zastosować bardziej humanitarne metody.
Recepta dla świata
Dolar dziennie to mało, jednak w pierwszej połowie XIX wieku takie dochody osiągało 90 proc. mieszkańców świata. Pewien postęp zatem jest i musimy sobie to uświadomić. Gdy ta świadomość do nas dotrze, łatwiej nam będzie zaakceptować jedyny możliwy sposób może i powolnego, ale stałego i pewnego pomagania Trzeciemu Światu. Czasem - gdy to konieczne - dawać rybę. Zawsze dawać wędkę, czyli pomagać w edukowaniu, lokować rynkowo opłacalne inwestycje i otwierać rynki dla towarów pochodzących z tych krajów. No i nie zapominać o najważniejszym: zabierać karabiny i nie skąpić prezerwatyw.
Siedem pobożnych życzeń Banku Światowego |
---|
|
Więcej możesz przeczytać w 18/2003 wydaniu tygodnika Wprost .
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.