Rozmowa z MOSZE KACAWEM, prezydentem Izraela
Jerzy Marek Nowakowski: Wojnę w Iraku postrzegano niekiedy jako wojnę cywilizacji. Czy Izrael dzięki niej zyskał?
Mosze Kacaw: Jesteśmy zwolennikami utrzymywania dobrych stosunków handlowych, dyplomatycznych i kulturalnych z naszymi sąsiadami, ale najlepsze relacje mamy z Europą i Zachodem. Cieszę się, że izraelska koszykówka jest najlepsza w Europie, ale chciałbym też, by moja ojczyzna była silniej zakorzeniona w regionie, w którym żyjemy. Wierzę, że w przyszłości będziemy w stanie nawiązać bliższe kontakty z sąsiadami.
Wojna w Iraku powinna być nauczką dla Syrii, Libanu, Iranu, Libii oraz innych krajów regionu. Muszą one zrozumieć, że za pomocą fanatyzmu i ekstremizmu nie można legitymizować rządów - wolny świat nie będzie tego tolerować.
Nie byliśmy zaangażowani w konflikt w Iraku, nie chcieliśmy tego. Ameryka również nie chciała, byśmy się przyłączyli do koalicji. Uważam jednak, że istniała uzasadniona potrzeba, konieczność przeprowadzenia operacji zbrojnej.
- Czy po wojnie w Iraku wzrosła szansa na znalezienie pokojowego rozwiązania kwestii palestyńskiej?
- Palestyńczycy nie mają żadnego usprawiedliwienia dla przelewania krwi, terroryzmu. Nie mogę zrozumieć ich zachowania. Co gorsza, terroryzm został przyswojony przez palestyńskich przywódców, którzy przejęli organizację terrorystycznych struktur. Teraz widać, że nie przyniosło to żadnych pozytywnych rezultatów. Abu Mazen, który został premierem Palestyńczyków, ogłosił kilka tygodni temu, że kontynuacja palestyńskiego terroryzmu będzie oznaczać katastrofę. To prawda. Mam nadzieję, że zrozumieją to także pozostali palestyńscy przywódcy. Musi do nich dotrzeć, że Izrael nie będzie tego tolerować, że rozlewanie krwi niczemu nie służy. To jedyna droga do rozpoczęcia dwustronnych rozmów pokojowych.
- Powiedział pan: dwustronne negocjacje między Izraelem i Palestyńczykami. Jaka jest w takim razie rola USA w tych rozmowach, zwłaszcza w kontekście propozycji "mapy drogowej" złożonej przez amerykańskiego prezydenta?
- Stany Zjednoczone są naszym najlepszym przyjacielem - łączą nas bliskie stosunki, mamy wspólne wartości. Pierwszy paragraf "mapy drogowej" wzywa do zawieszenia broni. Mam nadzieję, że do tego dojdzie. Jeśli zaś się to nie uda, będziemy dalej walczyć z terroryzmem i nikt na świecie nie będzie miał prawa nas potępić, ponieważ musimy bronić naszych obywateli. Musimy zasiąść do negocjacji - w tej sprawie nie ma różnic między Izraelem i USA.
- 29 kwietnia przyjeżdża pan do Polski. Jak rozumie pan polsko-izraelską wspólnotę interesów?
- Drzwi są otwarte. Powiem więcej, w stosunkach polsko-izraelskich otwarta jest brama. Istnieje ciemna strona naszej historii zapisana w czasie II wojny światowej, ale łączy nas jutro. Mam nadzieję, że w czasie mojej wizyty dokończymy rozmowy o współpracy w dziedzinie zaawansowanych technologii i produkcji zbrojeniowej. Izraelskie firmy są gotowe do inwestowania w Polsce. Moja wizyta to tylko część wielkiego dzieła otwierania wspomnianej bramy ku przyszłości.
- Pana wizyta następuje w szczególnym momencie, w 60. rocznicę powstania w getcie warszawskim. Czy Marsz Żywych może w sensie symbolicznym stać się marszem ku przyszłości młodych obywateli Polski i Izraela?
- Urodziłem się w Iranie. Wyjechałem do Izraela, gdy miałem pięć lat. Przez cały okres mojej nauki, od szkoły podstawowej do studiów, wiedziałem więcej o historii Żydów w Polsce niż o historii Żydów w Iranie. Nie ma w tym nic dziwnego, tak jest stworzony system edukacyjny w Izraelu. Nie możemy, nie chcemy zapomnieć o tym, co wydarzyło się w czasie II wojny światowej, nie możemy też ignorować długiej historii współpracy i zaangażowania Żydów w historię Polski. Nie wiem, ile polscy uczniowie i studenci wiedzą o historii Włoch lub Węgier, ale my znamy wiele szczegółów z historii Polski, ponieważ długo tam mieszkaliśmy. Uczymy się oczywiście na przykład o rewolucji francuskiej czy historii parlamentaryzmu w Wielkiej Brytanii, ale o Polsce wiemy najwięcej.
Mamy wspólną kartę historii. Następne pokolenia nie mogą tego ignorować. One także będą się tego uczyć. Popieram pomysł bliższej współpracy, częstszych spotkań między izraelską i polską młodzieżą.
Odległość między Polską i Izraelem zmniejsza się z powodu globalizacji. Internet, środki masowej komunikacji, język angielski, który jest coraz popularniejszy zwłaszcza wśród młodszych pokoleń. Wierzę, że można nawiazać osobiste stosunki między przywódcami dwóch krajów. Dzięki nim można rozładowywać napięcia, można lepiej się zrozumieć. Wtedy różnice przestają dzielić. Jeśli komuś nie ufam, każdą drobną wzmiankę mogę potraktować jako wielką tragedię. Jeśli komuś ufam, każdy incydent można zmarginalizować. Chcę wykorzystać wizytę w Polsce do nawiązania bliższych stosunków z waszym prezydentem. Uważam, że to będzie korzystne dla obu stron. Ale wzywam wszystkich, w Polsce i Izraelu, biznesmenów, dziennikarzy, artystów i działaczy kulturalnych, do nawiązania bliższych stosunków, częstszych wizyt, spotkań. Wierzę, że korzyści płynące z takiej współpracy zadowolą obie strony.
- Wspólna historia to dobra podstawa do stworzenia więzi między Izraelem i nowymi demokracjami w Europie Środkowej i Wschodniej. Co izraelskie elity sądzą o szansach, jakie dało wyzwolenie naszego regionu spod sowieckiej dominacji?
- Sądzę, że teraz świat stał się bardziej stabilny, narody są sobie bliższe. Jaka filozofia stoi za tworzeniem państw? Dbanie o własnych obywateli. To nie ludzie powinni służyć państwu, lecz państwo obywatelom. W czasie komunizmu ludzie byli instrumentem wykorzystywanym do celów politycznych, ideologicznych. Teraz wszyscy w Europie Wschodniej rozumieją, że to państwo jest instrumentem, nie ludzie.
- Powiedział pan, że Izrael jest częścią zachodniej cywilizacji, jej europejskiej części. Jaki jest stosunek Izraela do rozszerzenia Unii Europejskiej?
- Jesteśmy zwolennikami tego procesu. Utrzymujemy bliskie stosunki z dziesięcioma krajami, które mają być w przyszłym roku przyjęte do wspólnoty europejskiej. Chcemy budować nasze stosunki z UE krok po kroku. Nie umiem teraz powiedzieć, czy sami będziemy się ubiegali o członkostwo w unii, ale myślę, że w przyszłości Izrael dołączy do zjednoczonej Europy. Kilka miesięcy temu spotkałem się w Rzymie z Silvio Berlusconim, premierem Włoch. Powiedział, że Izrael powinien być częścią UE. U nas żyje się podobnie jak w krajach europejskich. Bez problemu możemy się stać częścią europejskiego wspólnego rynku. Wiem, że są kwestie polityczne, które uniemożliwiają nam wstąpienie do unii, ale mam nadzieję, że w przyszłości europejska wspólnota zrozumie, iż różnice polityczne nie powinny być argumentem wykluczającym nasze członkostwo w unii. Liczę na to, że w przyszłej dekadzie będzie nam znacznie łatwiej dołączyć do UE.
Rozmawiał
Jerzy Marek Nowakowski
Jerozolima
Więcej możesz przeczytać w 18/2003 wydaniu tygodnika Wprost .
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.