Rozmowa z SAMUELEM R. BERGEREM, doradcą ds. bezpieczeństwa prezydenta USA Billa Clintona w latach 1997-2000
Krzysztof Trębski: Gdyby miał pan zainwestować 100 mln USD za granicą, gdzie by pan je ulokował?
Samuel R. Berger: W Chinach! Żaden inwestor nie może przejść obojętnie obok rynku, który rozwija się w tempie 9 proc. rocznie. Interesująca jest również jednocząca się Europa. Poszerzona Unia Europejska stworzy ogromne możliwości dla biznesu.
- Polityczna kłótnia między USA a "starą Europą" nie zakłóci przepływu kapitału?
- Nie sądzę. Skłóceni są polityczni liderzy, ale ekonomiczne więzy amerykańsko-europejskie są silne. U nas niektórzy chcą bojkotować francuskie wina, Francuzi nawołują do omijania szerokim łukiem restauracji McDonald's, ale najczęściej to tylko pogróżki. Kapitał nie ma narodowości i płynie tam, gdzie najłatwiej i najszybciej się pomnoży. Globalizacja sprawiła, że liczba miejsc pracy i wzrost gospodarczy zależą nie tylko od lokalnego rynku, ale i od zagranicznych inwestycji, handlu międzynarodowego. Wszystkie wyspy na gospodarczym oceanie zatoną.
- Jak na tym oceanie radzi sobie Polska? Zainwestowałby pan u nas?
- Jesteście dużym, atrakcyjnym rynkiem, dysponującym sporą liczbą wykwalifikowanych pracowników. Wiem, że martwicie się zadyszką polskiej gospodarki i liczycie na napływ amerykańskiego kapitału. Cała światowa ekonomia zwolniła jednak w ostatnich dwóch latach i firmy z USA niezwykle ostrożnie podchodzą do nowych inwestycji nawet na rodzimym rynku, a tym bardziej za granicą. Z czasem, jak sądzę, nasz kapitał może zdobyć w Polsce na liście zagranicznych inwestorów pozycję numer 1. Gdy tylko faza spowolnienia gospodarczego minie, wszystko będzie możliwe.
- Kiedy to nastąpi?
- Wielkie nadzieje na gospodarczy boom niesłusznie wiązano z szybkim i pomyślnym zakończeniem wojny w Iraku, przyczyny kryzysu są znacznie głębsze i raczej ekonomiczne. Kiedy za jakieś trzy lata produkcja ropy w Iraku wzrośnie, a jej ceny na światowych giełdach zdecydowanie spadną, będzie to pewnie jedyny znaczniejszy efekt wojny, który dostrzeże amerykański podatnik. Już dziś mamy jednak do czynienia z końcem recesji. W 2003 r. wzrost gospodarczy w USA wyniesie około 2 proc. PKB, ale w końcu tego roku lub na początku następnego poprawa powinna być wyraźnie widoczna. Niewiele później nastąpi ożywienie w Europie, także u was.
Rozmawiał
Krzysztof Trębski
Samuel R. Berger, doktor nauk prawnych Uniwersytetu Harvarda jest prezesem międzynarodowej spółki doradztwa strategicznego Stonebridge International, doradcą banku inwestycyjnego Lehman Brothers i kancelarii prawniczej Hogan & Hartson. W latach 1997-2000 był doradcą ds. bezpieczeństwa prezydenta USA Billa Clintona. "The New York Times" określił go wówczas mianem "najbardziej wpływowego krajowego doradcy ds. bezpieczeństwa od czasów Henry'ego Kissingera".
Samuel R. Berger: W Chinach! Żaden inwestor nie może przejść obojętnie obok rynku, który rozwija się w tempie 9 proc. rocznie. Interesująca jest również jednocząca się Europa. Poszerzona Unia Europejska stworzy ogromne możliwości dla biznesu.
- Polityczna kłótnia między USA a "starą Europą" nie zakłóci przepływu kapitału?
- Nie sądzę. Skłóceni są polityczni liderzy, ale ekonomiczne więzy amerykańsko-europejskie są silne. U nas niektórzy chcą bojkotować francuskie wina, Francuzi nawołują do omijania szerokim łukiem restauracji McDonald's, ale najczęściej to tylko pogróżki. Kapitał nie ma narodowości i płynie tam, gdzie najłatwiej i najszybciej się pomnoży. Globalizacja sprawiła, że liczba miejsc pracy i wzrost gospodarczy zależą nie tylko od lokalnego rynku, ale i od zagranicznych inwestycji, handlu międzynarodowego. Wszystkie wyspy na gospodarczym oceanie zatoną.
- Jak na tym oceanie radzi sobie Polska? Zainwestowałby pan u nas?
- Jesteście dużym, atrakcyjnym rynkiem, dysponującym sporą liczbą wykwalifikowanych pracowników. Wiem, że martwicie się zadyszką polskiej gospodarki i liczycie na napływ amerykańskiego kapitału. Cała światowa ekonomia zwolniła jednak w ostatnich dwóch latach i firmy z USA niezwykle ostrożnie podchodzą do nowych inwestycji nawet na rodzimym rynku, a tym bardziej za granicą. Z czasem, jak sądzę, nasz kapitał może zdobyć w Polsce na liście zagranicznych inwestorów pozycję numer 1. Gdy tylko faza spowolnienia gospodarczego minie, wszystko będzie możliwe.
- Kiedy to nastąpi?
- Wielkie nadzieje na gospodarczy boom niesłusznie wiązano z szybkim i pomyślnym zakończeniem wojny w Iraku, przyczyny kryzysu są znacznie głębsze i raczej ekonomiczne. Kiedy za jakieś trzy lata produkcja ropy w Iraku wzrośnie, a jej ceny na światowych giełdach zdecydowanie spadną, będzie to pewnie jedyny znaczniejszy efekt wojny, który dostrzeże amerykański podatnik. Już dziś mamy jednak do czynienia z końcem recesji. W 2003 r. wzrost gospodarczy w USA wyniesie około 2 proc. PKB, ale w końcu tego roku lub na początku następnego poprawa powinna być wyraźnie widoczna. Niewiele później nastąpi ożywienie w Europie, także u was.
Rozmawiał
Krzysztof Trębski
Samuel R. Berger, doktor nauk prawnych Uniwersytetu Harvarda jest prezesem międzynarodowej spółki doradztwa strategicznego Stonebridge International, doradcą banku inwestycyjnego Lehman Brothers i kancelarii prawniczej Hogan & Hartson. W latach 1997-2000 był doradcą ds. bezpieczeństwa prezydenta USA Billa Clintona. "The New York Times" określił go wówczas mianem "najbardziej wpływowego krajowego doradcy ds. bezpieczeństwa od czasów Henry'ego Kissingera".
Więcej możesz przeczytać w 18/2003 wydaniu tygodnika Wprost .
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.