Tonący brzydko się chwyta" - stary kalambur, bodajże Antoniego Słonimskiego, najlepiej chyba obrazuje zauważalny gołym okiem stan, w jaki popadł niedawny monolit, a obecnie raczej przechodnia siła narodu.
Wyniki sondaży i zmasowana krytyka spowodowały w zwartych dotychczas szeregach stan desperacji i paniki, a co najgorsze - rozprężenia. Co innego mówią Borowski i Jaskiernia, Oleksy i Dyduch, Celiński i Łapiński. Można rzec, każdy szuka na własną rękę szalupy ratunkowej, bo niezatapialny ponoć "Titanic" tonie. Zresztą może to nawet nie "Titanic", ale "Kursk"?
Jako odruch rozpaczy można również oceniać próbę pociągnięcia w polityczną otchłań braci Kaczyńskich. Istnieje wprawdzie niewielkie prawdopodobieństwo, że Telegraf wystuka podzwonne dla Jarosława, a Lech wniesie coś nowego do sprawy Rywina. Ale może wyjdzie z nerw, gdy śledcza Błochowiak będzie go przepytywać z topografii toalet w NIK, a posłanka Beger zapyta, ile dostał z FOZZ za kradzież (wspólnie z bratem) Księżyca?
Tyle że jeśli "bracia mniejsi" nawet umoczą, a PiS stopnieje, po następnych wyborach "grupie trzymającej władzę" pozostanie jedynie możliwość ewakuacji na górę ludową im. Leppera. Ale może to nie desperacja, lecz kalkulacja prawdziwego mężczyzny? Lepiej być wicepremierem przy Lepperze niż podsądnym u Kaczyńskiego?
O wiele więcej nadziei stwarza polityka zagraniczna i zdobywane właśnie kolonie. W poprzednim felietonie pisałem o pożytkach z Iraku, dziś kilka słów o szansach, jakie daje bycie czwartym mocarstwem (po USA, Zjednoczonym Królestwie i Australii). Opozycja tego nie widzi, a przecież na miejscu LPR już dziś przemianowałbym się na Ligę Rodzin Morskich
i Kolonialnych. Za to partia i rząd nie zaniedbuje tego odcinka. Wiedzą, że jeśli nawet elektorat z kraju wygoni, będzie można utworzyć jakiś rząd na uchodźstwie (nie piszę "gabinet cieni", bo o cień na pustyni trudno). Na początek na rekonesans jedzie Belka, później znajdą się posady dla sporej liczby kołków z twardego zaplecza.
Podobno prezydent USA ma w tych dniach otrzymać od swego najlepszego sojusznika z Lechistanu talię kart do gry. W przeciwieństwie do talii irackiej, która służy wyłącznie do gry pt. "List gończy", na naszej znajdą się buźki renomowanych fachowców do szerokiego wykorzystania w całym świecie (np. Czarzasty do Korei, Kwiatkowski na Kubę!). Co prawda, talia ta została już wielokrotnie przetasowana i zużyła się tak, że trudno odróżnić w niej asa od dupka, ale za to jest bardzo łatwa do rozgrywki. Jest w niej tylko 13 kart i jeden kolor - czerwień...
I to cieszy. Choć czasu mało, a pracy sporo. Potencjalnych kolonialistów trzeba wszak nauczyć, czym się różnią kolonie letnie od karnych.
Więcej możesz przeczytać w 21/2003 wydaniu tygodnika Wprost .
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.