Zamiast zająć się realnymi problemami, politycy wolą się zajmować sobą
Przy opisywaniu naszego życia politycznego coraz bardziej przydatny staje się wiersz Marii Konopnickiej, w którym najdzielniej biją się królowie, a najgęściej giną chłopi. Nie ma dnia, by media nie doniosły o jakimś starciu na szczytach władzy. Ostatnio najgłośniejszy szturm przypuścił Jarosław Kaczyński, który w spokojnej rozmowie z Moniką Olejnik nagle zerwał się do boju i nazwał SLD "organizacją przestępczą". Jak później tłumaczył, była to reakcja na wypowiedzi działaczy SLD o potrzebie powołania komisji śledczej, która zbadałaby zarzuty zawarte w zeznaniach jednego ze świadków w sprawie FOZZ o nielegalnych źródłach finansowania Porozumienia Centrum. Wojna rozgorzała na dobre, bo chociaż wcześniej liderzy SLD bardziej droczyli się z braćmi Kaczyńskimi, niż naprawdę chcieli powoływać komisję śledczą, to po ataku złożyli oficjalny wniosek o zbadanie finansowych interesów PC. Bracia Kaczyńscy przyjęli wyzwanie i zapowiedzieli powołanie co najmniej pięciu komisji śledczych mających prześwietlić SLD i SdRP. Gdyby Sejm zaakceptował te wnioski, nie zajmowałby się niczym innym, tylko śledzeniem afer przypisywanych sobie nawzajem przez polityków.
Chciałoby się powiedzieć, że szczęśliwy to kraj, w którym parlament nie ma innych zmartwień niż wyjaśnianie animozji między posłami. Niestety, nawet dzieci wiedzą, że jest inaczej. Lista autentycznych polskich problemów jest długa niczym wąż boa. Potrafią ją wymienić także politycy, ale kiedy przychodzi do działania, wolą się zajmować sobą niż realnymi problemami. Trudno się oprzeć wrażeniu, że jest to swoista forma ucieczki przed sprawami, których tak naprawdę nie chce się albo nie umie rozwiązać.
Bodajże najlepiej widać to w politycznej strategii przyjętej przez braci Kaczyńskich. Kierowana przez nich formacja nie przepuszcza żadnej okazji skonfrontowania się z rządzącą lewicą. Dominują jednak ataki personalne, coraz obficiej zaprawiane inwektywami. Daremnie szukać w tych polemikach alternatyw dla działań rządu. Niewiele ma PiS do powiedzenia na temat tego, co należy zrobić, by po przystąpieniu do unii maksymalnie wykorzystać fundusze europejskie. Podobnie jest z kwestią bezrobocia, rozwoju gospodarczego, polityki społecznej. Słowem - każdą istotną sprawę formacja przedstawiająca się jako alternatywna dla obecnego układu rządzącego winna mieć rozpracowaną w najdrobniejszych szczegółach.
Trudno się oprzeć wrażeniu, że coraz częstsze i gwałtowniejsze personalne połajanki są dla PiS konfliktami zastępczymi, mającymi odwlec moment samookreślenia się w najważniejszych kwestiach gospodarczych i społecznych. A przecież od skutecznego rozwiązywania tych kwestii zależy byt i pomyślność milionów obywateli. Oby w rozpętywanej przez PiS wojnie na górze nie ucierpieli oni niczym chłopi w wierszu Konopnickiej. n
Chciałoby się powiedzieć, że szczęśliwy to kraj, w którym parlament nie ma innych zmartwień niż wyjaśnianie animozji między posłami. Niestety, nawet dzieci wiedzą, że jest inaczej. Lista autentycznych polskich problemów jest długa niczym wąż boa. Potrafią ją wymienić także politycy, ale kiedy przychodzi do działania, wolą się zajmować sobą niż realnymi problemami. Trudno się oprzeć wrażeniu, że jest to swoista forma ucieczki przed sprawami, których tak naprawdę nie chce się albo nie umie rozwiązać.
Bodajże najlepiej widać to w politycznej strategii przyjętej przez braci Kaczyńskich. Kierowana przez nich formacja nie przepuszcza żadnej okazji skonfrontowania się z rządzącą lewicą. Dominują jednak ataki personalne, coraz obficiej zaprawiane inwektywami. Daremnie szukać w tych polemikach alternatyw dla działań rządu. Niewiele ma PiS do powiedzenia na temat tego, co należy zrobić, by po przystąpieniu do unii maksymalnie wykorzystać fundusze europejskie. Podobnie jest z kwestią bezrobocia, rozwoju gospodarczego, polityki społecznej. Słowem - każdą istotną sprawę formacja przedstawiająca się jako alternatywna dla obecnego układu rządzącego winna mieć rozpracowaną w najdrobniejszych szczegółach.
Trudno się oprzeć wrażeniu, że coraz częstsze i gwałtowniejsze personalne połajanki są dla PiS konfliktami zastępczymi, mającymi odwlec moment samookreślenia się w najważniejszych kwestiach gospodarczych i społecznych. A przecież od skutecznego rozwiązywania tych kwestii zależy byt i pomyślność milionów obywateli. Oby w rozpętywanej przez PiS wojnie na górze nie ucierpieli oni niczym chłopi w wierszu Konopnickiej. n
Więcej możesz przeczytać w 21/2003 wydaniu tygodnika Wprost .
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.