Ale dość tych obrzydliwych stereotypów narodowościowych. W nieco innych stereotypach utwierdza naród Anita Błochowiak (SLD). WC Kaczka jak czegoś nie rozumie (a nie rozumie nigdy), to się awanturuje, czyli wychodzi na "kłótliwą babę". Jesteśmy już niemal pewni, że nasłali ją jacyś koszmarni męscy szowiniści, żeby zohydzić obraz kobiet w polityce.
Rzadko nam się ostatnio zdarza pisać ciepło o Tomaszu Nałęczu, nad czym szczerze ubolewamy, ale nie daje nam okazji. Teraz też właściwie nie dał, ale że padł ofiarą WC Kaczki, to mu szczerze współczujemy, iż musiał się z nią użerać. Czy nie można by Nałęczowi jakiegoś dodatku za szkodliwość przyznać? Dłuższe wakacje, sanatorium, nervosol podawany na posiedzeniach komisji?
Zeznając przed komisją, Grzegorz Kurczuk uznał naszą rubrykę za niepoważną. Nawzajem. PS Aha, przypominamy, że my już niejednego ministra sprawiedliwości przetrwaliśmy, a ty się, biedaczyno, wkopałeś na amen.
Aleksander Kwaśniewski pojechał do Strasburga i wygłosił tam przemówienie. Podobno było naprawdę dobre!!! Zszokowani tym niezwykłym w dziejach tej prezydentury wydarzeniem postanowiliśmy się upić.
A jak wytrzeźwieliśmy, to do nas dotarło, że zaraz po przemówieniu Kwaśniewski poszedł na konferencję prasową i apelował na niej, by czegoś tam nie odkładać "zgodnie z greckim przysłowiem ad Kalendas Graecas". "Ale to jest łacińskie przysłowie" - zauważył przytomnie jeden z dziennikarzy. "Ale kalendarz grecki" - bronił się nasz prezydent erudyta. Replika udała się w połowie, bo owszem greckie, ale kalendy, a nie kalendarz, panie prezydencie. Swetoniusz się w grobie przewraca.
Z dziejów dręczenia Leszka Millera: opublikowano kolejne sondaże. Z jednego z nich wynika, że rząd popiera 6 procent obywateli, czyli z grubsza tyle, ile Unię Wolności! Jeszcze ciekawszy był drugi sondaż. Wychodzi z niego, że poziom sympatii do premiera wynosi minus 21 procent! Dosłownie: "minus dwadzieścia jeden procent". To znaczy oczko mają.
Szef gabinetu politycznego eksministra zdrowia, Łapińskiego, zażądał od jednej z firm farmaceutycznych 1,5 mln dolarów łapówki, a potem po milion złotych rocznie - napisała "Rzeczpospolita". Łapiński, który ma ambicje bycia co najmniej wiceprzewodniczącym SLD, nazwał te enuncjacje prasowe dzikim atakiem. Nas zastanawia co innego: oto bardzo niedawno trzeba było wyrzucić szefa gabinetu Janika, bo też się w aferę wplątał. Jak to dobrze, że z gabinetów znamy tylko dentystyczne.
Pamiętają państwo, jak opisywaliśmy, że całe władze starachowickiego SLD złapała policja, bo były też władzami mafii? Zarzucano im pobicia, napady, haracze, kradzieże, handel bronią, narkotykami i Bóg wie co jeszcze. No to właśnie radni SLD (ci, którzy aktualnie są na wolności) nie pozwolili odwołać tamtejszego starosty, który już trzy miesiące siedzi. Ale pensję bierze. Słusznie, nie można faceta teraz zwalniać, ma wydatki. W końcu adwokaci kosztują.
Siedzi też tamtejszy SLD-owski szef ośrodka rekreacji, ale jego przynajmniej w robocie zastępuje szwagier. Prezydent Starachowic Kwiecień Sylwester również nie chce odwołać siedzącego dyrektora. "Trzymiesięczny areszt to usprawiedliwiona nieobecność" - tłumaczy Kwiecień. Jak to mówią, Kwiecień plecień... A tak na marginesie, ten szwagier też jest z mafii czy tylko z SLD?
Już pewnie po raz ostatni pojawia się to nazwisko w naszej rubryce. A szkoda, bo zżyliśmy się z Tadkiem Matyjkiem, byłym posłem SLD, który już ostatecznie okazał się "Jankiem" i kłamcą lustracyjnym. Nie przejmuj się, Janek, Bond też był agentem, a babki na niego lecą.
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.