Całe życie byłem jak zaciśnięta pięść: waliłem, miażdżyłem, wymierzałem ciosy. Teraz chcę rozluźnić te zaciśnięte dłonie i swobodnie dotykać rzeczy" - wyznaje jeden z bohaterów sztuki Tennessee Williamsa "Kotka na rozpalonym blaszanym dachu". To najkrótszy opis mężczyzny zniewolonego stereotypem macho, który chce się wyzwolić z odgrywania narzuconej mu roli.
Kobiety deklarują, że nie lubią macho, ale to ich wybierają na życiowych partnerów
Całe życie byłem jak zaciśnięta pięść: waliłem, miażdżyłem, wymierzałem ciosy. Teraz chcę rozluźnić te zaciśnięte dłonie i swobodnie dotykać rzeczy" - wyznaje jeden z bohaterów sztuki Tennessee Williamsa "Kotka na rozpalonym blaszanym dachu". To najkrótszy opis mężczyzny zniewolonego stereotypem macho, który chce się wyzwolić z odgrywania narzuconej mu roli.
Z badań amerykańskiego psychologa Davida Gellena wynika, że to mężczyźni, a nie kobiety, kochają częściej i mocniej. W ankiecie, którą przeprowadził trzy lata temu, prosił mężczyzn o wyznaczenie skali swoich uczuć do partnerki. Prawie 70 proc. panów zaznaczyło 8 w 10-stopniowej skali, natomiast ich partnerki bliższe były środka skali. Mężczyźni okazali się też bardziej przywiązani do swoich partnerek: 60 proc. panów miało nadzieję, że spędzą z nimi resztę życia, podczas gdy tak samo uważało 40 proc. pań. Mężczyźni bardziej od kobiet cierpią po rozpadzie małżeństwa: rozwiedzieni panowie osiem razy częściej popełniają samobójstwo niż rozwiedzione kobiety. Z badań przeprowadzonych na zlecenie Reader's Digest wynika, że 41 proc. mężczyzn miałoby ochotę poprosić żonę o okazywanie im więcej czułości. Zwykle jednak na to się nie decydują. - Mężczyźni chcieliby się zachowywać jak normalni faceci, ale boją się, że przebojowe kobiety uznałyby ich za niemęskich - twierdzi dr Andrzej Depko, seksuolog.
Wrażliwy jak mężczyzna
Wbrew potocznym przekonaniom mężczyźni są znacznie bardziej podatni na zranienie (głównie w sferze uczuciowej) niż kobiety. Są delikatniejsi i wymagają więcej opiekuńczości - dowodzą autorzy pracy opublikowanej niedawno w "British Medical Journal". "Właściwie nawet z biologicznego punktu widzenia, i to już na etapie rozwoju płodowego, mężczyźni są delikatniejsi niż kobiety, zagraża im znacznie więcej czynników" - zauważają psychiatra Sebastian Kraemer z wydziału zdrowia dziecka i rodziny londyńskiego magistratu, oraz Manju Mehta, psycholog kliniczny z Indyjskiego Instytutu Nauk Medycznych - autorzy wspomnianej pracy. Na dowód przytaczają liczby potwierdzające trzy-, czterokrotnie częstsze występowanie u mężczyzn takich przypadłości, jak autyzm, skłonności samobójcze, upośledzenie umysłowe czy hiperaktywność.
W artykule w "British Medical Journal" opisano eksperyment, któremu poddano grupę chłopców i dziewczynek w wieku sześciu lat: słuchali oni płaczu dziecka. Chłopcy dwukrotnie częściej niż dziewczynki nie wytrzymywali tego i sami zaczynali płakać lub uciekali z pomieszczenia, w którym słychać było płacz. Badaniu poddano też grupę lekarzy - kobiet i mężczyzn. Okazało się, że lekarze mężczyźni gorzej reagują na stres związany z zagrożeniem życia pacjentów, częściej popadają z tego powodu w depresję, a nawet porzucają zawód. "W dzieciństwie chłopcy są bardziej skupieni na matce niż dziewczynki, dlatego częściej popadają w stany lękowe, wymagają częstszego kontaktu z matką. Dziewczynki są bardziej skoncentrowane na przedmiotach, chłopcy na uczuciach. Dziewczynki potrafią lepiej kontrolować swoje stany emocjonalne" - napisali autorzy artykułu. Twierdzą oni, że wychowanie chłopca jest znacznie trudniejsze niż dziewczynki i znacznie częściej wobec chłopców popełniane są błędy wychowawcze odciskające się na ich dorosłym życiu.
Spektakl supermęskości
To kobiety i sfeminizowana kultura nowożytna ukształtowały stereotyp macho. Akceptowany wzorzec męskości polegał i nadal polega na tym, by nie okazywać żadnych uczuć, które mogłyby być uznane za kobiece. Jak zauważa Robert J. Stoller, autor takich książek jak "Istota męskości" czy "Seks i płeć", normy kulturowe i oczekiwania partnerek wymusiły na mężczyznach, żeby byli wojowniczy, waleczni, szorstcy, egoistyczni, by źle traktowali kobiety, szukali tylko towarzystwa mężczyzn i okazywali niechęć wobec homoseksualistów. Innymi słowy, by na każdym kroku dowodzili, jak bardzo nie są kobietami.
Elisabeth Badinter, autorka głośnej książki "XY - tożsamość mężczyzny", twierdzi, że męskość kształtuje się w potrójnym zaprzeczeniu: mężczyzna musi udowadniać, iż nie jest ani kobietą, ani dzieckiem, ani homoseksualistą. Kulturowa i społeczna presja wywierana na mężczyzn sprawia, że aby sprostać stereotypom, powinni wyprzeć ze swojej osobowości cechy przypisywane kobietom, na przykład uczuciowość i wrażliwość. Kulturowy stereotyp przymusza ich więc do tłumienia części swojej natury - uważa Badinter. Męskość określana jest poprzez takie kategorie jak sukces, władza i podziw innych. Nie sprzyja temu okazywanie słabości, wrażliwości czy przywiązania. "Dla wielu mężczyzn kulturowy standard męskości jest wysoce niewygodny, a wręcz stresujący: nie są oni przecież w stanie ciągle demonstrować opanowania i siły. Efekt jest taki, że mając poczucie nieosiągalności ideału, niektórzy panowie stale czują się zagrożeni, przez co ostentacyjnie odgrywają spektakl supermęskości" - napisała Elisabeth Badinter.
Wyzwolenie po czterdziestce
Współczesne społeczeństwo i kultura sprawiają, iż do czterdziestki mężczyźni są niejako zmuszeni do ulegania stereotypom męskości - stwierdził Daniel J. Levinson, profesor Yale University, autor m.in. "Okresów życia mężczyzny". Między dwudziestym a trzydziestym rokiem życia tłumią i kontrolują kobiece cechy swej osobowości, bo to pomaga osiągnąć wysoką pozycję zawodową i towarzyską. Taki mężczyzna jest przez innych mężczyzn uważany za "swojego", a przez kobiety za "atrakcyjnego". Między trzydziestką a czterdziestką panowie utrwalają zdobytą pozycję, więc nadal są zakładnikami stereotypów męskości. Dopiero około czterdziestki mają już na tyle pewną pozycję, że mogą sobie pozwolić na okazywanie większej uwagi innym, na wrażliwość i czułość. Dopiero mężczyźni po czterdziestce są więc w stanie w pełni uświadomić sobie istotę męskości i przestają ulegać stereotypom macho. Levinson uważa, że czterdziestoletni mężczyzna jest wreszcie gotów do pełnienia funkcji ojca - bo może eksponować swoje kobiece cechy bez poczucia dyskomfortu.
Prof. Herb Goldberg, psycholog z uniwersytetu w Los Angeles, autor książki "Wrażliwy macho", twierdzi, że większość współczesnych mężczyzn pozostaje zakładnikami starych wzorców i stereotypów męskości. W ten sposób stają się jednak swego rodzaju męskimi zombi. We współczesnym społeczeństwie pełno jest zombi biznesmenów, zombi sportowców czy zombi playboyów. Goldberg zauważa, że kobiety już dawno przestały ich cenić. Tego akurat nie potwierdzają badania, na przykład Matthew Gutmanna, autora "Sensów i nonsensów pojęcia macho". Okazuje się bowiem, że kobiety tylko deklarują, iż nie lubią panów w typie macho, a w rzeczywistości takich najczęściej wybierają na życiowych partnerów. Tyle że dla samych mężczyzn odgrywanie roli macho jest coraz bardziej męczące. Dlatego Carmen-Alicia Fernandez, autorka książki "Czy macho grozi wymarcie?", poważnie wątpi, czy stereotyp macho przetrwa nawet w świecie lartynoamerykańskim, gdzie zakorzenił się najsilniej.
Odchodzenie od tego stereotypu najlepiej widać we współczesnym kinie: dzisiejsi filmowi macho, czyli na przykład Bruce Willis, Mel Gibson, Al Pacino, Michael Douglas, Tom Cruise, Richard Gere, Antonio Banderas czy Nicolas Cage, to w gruncie rzeczy ludzie ponadprzeciętnie wrażliwi. Dla nich twardość jest tylko pancerzem chroniącym przed depresją czy załamaniami. Nawet dyżurny twardziel amerykańskiego kina Clint Eastwood pokazał wrażliwszą stronę swej osobowości w filmie "Co się wydarzyło w Madison County". Dawny Brudny Harry zagrał rolę czułego faceta, który płacze, gdy okazuje się, że musi opuścić ukochaną.
SNAG kontra macho
Przeciwieństwem macho miał być SNAG (Senssitive New-Age Guy - wrażliwy mężczyzna nowej ery), wykreowany przez feministki. W gruncie rzeczy była to marionetka dyrygowana przez kobiety, dlatego nawet same feministki uznały w końcu SNAG-a za mięczaka. - W dzisiejszych czasach nie sprawdza się ani mężczyzna nie okazujący uczuć, ani SNAG robiący wszystko, co mu każe kobieta - twierdzi Robert Bly, amerykański weteran ruchu wyzwolenia mężczyzn. Prof. Herb Goldberg zauważa, że skoro to kobiety stworzyły stereotyp macho, same powinny sobie z nim poradzić, bo mężczyźni tak naprawdę zawsze się w tym pancerzu męczyli. Jak Arnold Schwarzenegger, który przestał nawet dbać o wygląd macho i jego sylwetkę w trzeciej części "Terminatora" trzeba było komputerowo poprawiać.
Całe życie byłem jak zaciśnięta pięść: waliłem, miażdżyłem, wymierzałem ciosy. Teraz chcę rozluźnić te zaciśnięte dłonie i swobodnie dotykać rzeczy" - wyznaje jeden z bohaterów sztuki Tennessee Williamsa "Kotka na rozpalonym blaszanym dachu". To najkrótszy opis mężczyzny zniewolonego stereotypem macho, który chce się wyzwolić z odgrywania narzuconej mu roli.
Z badań amerykańskiego psychologa Davida Gellena wynika, że to mężczyźni, a nie kobiety, kochają częściej i mocniej. W ankiecie, którą przeprowadził trzy lata temu, prosił mężczyzn o wyznaczenie skali swoich uczuć do partnerki. Prawie 70 proc. panów zaznaczyło 8 w 10-stopniowej skali, natomiast ich partnerki bliższe były środka skali. Mężczyźni okazali się też bardziej przywiązani do swoich partnerek: 60 proc. panów miało nadzieję, że spędzą z nimi resztę życia, podczas gdy tak samo uważało 40 proc. pań. Mężczyźni bardziej od kobiet cierpią po rozpadzie małżeństwa: rozwiedzieni panowie osiem razy częściej popełniają samobójstwo niż rozwiedzione kobiety. Z badań przeprowadzonych na zlecenie Reader's Digest wynika, że 41 proc. mężczyzn miałoby ochotę poprosić żonę o okazywanie im więcej czułości. Zwykle jednak na to się nie decydują. - Mężczyźni chcieliby się zachowywać jak normalni faceci, ale boją się, że przebojowe kobiety uznałyby ich za niemęskich - twierdzi dr Andrzej Depko, seksuolog.
Wrażliwy jak mężczyzna
Wbrew potocznym przekonaniom mężczyźni są znacznie bardziej podatni na zranienie (głównie w sferze uczuciowej) niż kobiety. Są delikatniejsi i wymagają więcej opiekuńczości - dowodzą autorzy pracy opublikowanej niedawno w "British Medical Journal". "Właściwie nawet z biologicznego punktu widzenia, i to już na etapie rozwoju płodowego, mężczyźni są delikatniejsi niż kobiety, zagraża im znacznie więcej czynników" - zauważają psychiatra Sebastian Kraemer z wydziału zdrowia dziecka i rodziny londyńskiego magistratu, oraz Manju Mehta, psycholog kliniczny z Indyjskiego Instytutu Nauk Medycznych - autorzy wspomnianej pracy. Na dowód przytaczają liczby potwierdzające trzy-, czterokrotnie częstsze występowanie u mężczyzn takich przypadłości, jak autyzm, skłonności samobójcze, upośledzenie umysłowe czy hiperaktywność.
W artykule w "British Medical Journal" opisano eksperyment, któremu poddano grupę chłopców i dziewczynek w wieku sześciu lat: słuchali oni płaczu dziecka. Chłopcy dwukrotnie częściej niż dziewczynki nie wytrzymywali tego i sami zaczynali płakać lub uciekali z pomieszczenia, w którym słychać było płacz. Badaniu poddano też grupę lekarzy - kobiet i mężczyzn. Okazało się, że lekarze mężczyźni gorzej reagują na stres związany z zagrożeniem życia pacjentów, częściej popadają z tego powodu w depresję, a nawet porzucają zawód. "W dzieciństwie chłopcy są bardziej skupieni na matce niż dziewczynki, dlatego częściej popadają w stany lękowe, wymagają częstszego kontaktu z matką. Dziewczynki są bardziej skoncentrowane na przedmiotach, chłopcy na uczuciach. Dziewczynki potrafią lepiej kontrolować swoje stany emocjonalne" - napisali autorzy artykułu. Twierdzą oni, że wychowanie chłopca jest znacznie trudniejsze niż dziewczynki i znacznie częściej wobec chłopców popełniane są błędy wychowawcze odciskające się na ich dorosłym życiu.
Spektakl supermęskości
To kobiety i sfeminizowana kultura nowożytna ukształtowały stereotyp macho. Akceptowany wzorzec męskości polegał i nadal polega na tym, by nie okazywać żadnych uczuć, które mogłyby być uznane za kobiece. Jak zauważa Robert J. Stoller, autor takich książek jak "Istota męskości" czy "Seks i płeć", normy kulturowe i oczekiwania partnerek wymusiły na mężczyznach, żeby byli wojowniczy, waleczni, szorstcy, egoistyczni, by źle traktowali kobiety, szukali tylko towarzystwa mężczyzn i okazywali niechęć wobec homoseksualistów. Innymi słowy, by na każdym kroku dowodzili, jak bardzo nie są kobietami.
Elisabeth Badinter, autorka głośnej książki "XY - tożsamość mężczyzny", twierdzi, że męskość kształtuje się w potrójnym zaprzeczeniu: mężczyzna musi udowadniać, iż nie jest ani kobietą, ani dzieckiem, ani homoseksualistą. Kulturowa i społeczna presja wywierana na mężczyzn sprawia, że aby sprostać stereotypom, powinni wyprzeć ze swojej osobowości cechy przypisywane kobietom, na przykład uczuciowość i wrażliwość. Kulturowy stereotyp przymusza ich więc do tłumienia części swojej natury - uważa Badinter. Męskość określana jest poprzez takie kategorie jak sukces, władza i podziw innych. Nie sprzyja temu okazywanie słabości, wrażliwości czy przywiązania. "Dla wielu mężczyzn kulturowy standard męskości jest wysoce niewygodny, a wręcz stresujący: nie są oni przecież w stanie ciągle demonstrować opanowania i siły. Efekt jest taki, że mając poczucie nieosiągalności ideału, niektórzy panowie stale czują się zagrożeni, przez co ostentacyjnie odgrywają spektakl supermęskości" - napisała Elisabeth Badinter.
Wyzwolenie po czterdziestce
Współczesne społeczeństwo i kultura sprawiają, iż do czterdziestki mężczyźni są niejako zmuszeni do ulegania stereotypom męskości - stwierdził Daniel J. Levinson, profesor Yale University, autor m.in. "Okresów życia mężczyzny". Między dwudziestym a trzydziestym rokiem życia tłumią i kontrolują kobiece cechy swej osobowości, bo to pomaga osiągnąć wysoką pozycję zawodową i towarzyską. Taki mężczyzna jest przez innych mężczyzn uważany za "swojego", a przez kobiety za "atrakcyjnego". Między trzydziestką a czterdziestką panowie utrwalają zdobytą pozycję, więc nadal są zakładnikami stereotypów męskości. Dopiero około czterdziestki mają już na tyle pewną pozycję, że mogą sobie pozwolić na okazywanie większej uwagi innym, na wrażliwość i czułość. Dopiero mężczyźni po czterdziestce są więc w stanie w pełni uświadomić sobie istotę męskości i przestają ulegać stereotypom macho. Levinson uważa, że czterdziestoletni mężczyzna jest wreszcie gotów do pełnienia funkcji ojca - bo może eksponować swoje kobiece cechy bez poczucia dyskomfortu.
Prof. Herb Goldberg, psycholog z uniwersytetu w Los Angeles, autor książki "Wrażliwy macho", twierdzi, że większość współczesnych mężczyzn pozostaje zakładnikami starych wzorców i stereotypów męskości. W ten sposób stają się jednak swego rodzaju męskimi zombi. We współczesnym społeczeństwie pełno jest zombi biznesmenów, zombi sportowców czy zombi playboyów. Goldberg zauważa, że kobiety już dawno przestały ich cenić. Tego akurat nie potwierdzają badania, na przykład Matthew Gutmanna, autora "Sensów i nonsensów pojęcia macho". Okazuje się bowiem, że kobiety tylko deklarują, iż nie lubią panów w typie macho, a w rzeczywistości takich najczęściej wybierają na życiowych partnerów. Tyle że dla samych mężczyzn odgrywanie roli macho jest coraz bardziej męczące. Dlatego Carmen-Alicia Fernandez, autorka książki "Czy macho grozi wymarcie?", poważnie wątpi, czy stereotyp macho przetrwa nawet w świecie lartynoamerykańskim, gdzie zakorzenił się najsilniej.
Odchodzenie od tego stereotypu najlepiej widać we współczesnym kinie: dzisiejsi filmowi macho, czyli na przykład Bruce Willis, Mel Gibson, Al Pacino, Michael Douglas, Tom Cruise, Richard Gere, Antonio Banderas czy Nicolas Cage, to w gruncie rzeczy ludzie ponadprzeciętnie wrażliwi. Dla nich twardość jest tylko pancerzem chroniącym przed depresją czy załamaniami. Nawet dyżurny twardziel amerykańskiego kina Clint Eastwood pokazał wrażliwszą stronę swej osobowości w filmie "Co się wydarzyło w Madison County". Dawny Brudny Harry zagrał rolę czułego faceta, który płacze, gdy okazuje się, że musi opuścić ukochaną.
SNAG kontra macho
Przeciwieństwem macho miał być SNAG (Senssitive New-Age Guy - wrażliwy mężczyzna nowej ery), wykreowany przez feministki. W gruncie rzeczy była to marionetka dyrygowana przez kobiety, dlatego nawet same feministki uznały w końcu SNAG-a za mięczaka. - W dzisiejszych czasach nie sprawdza się ani mężczyzna nie okazujący uczuć, ani SNAG robiący wszystko, co mu każe kobieta - twierdzi Robert Bly, amerykański weteran ruchu wyzwolenia mężczyzn. Prof. Herb Goldberg zauważa, że skoro to kobiety stworzyły stereotyp macho, same powinny sobie z nim poradzić, bo mężczyźni tak naprawdę zawsze się w tym pancerzu męczyli. Jak Arnold Schwarzenegger, który przestał nawet dbać o wygląd macho i jego sylwetkę w trzeciej części "Terminatora" trzeba było komputerowo poprawiać.
Więcej możesz przeczytać w 22/2003 wydaniu tygodnika Wprost .
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.