Praga, Amsterdam i Wiedeń wyrosły na stolice europejskiej rozrywki
Piwo za 50 pensów, hotel za 13 funtów, kokaina za 10 funtów - to ceny w Pradze. Za takie pieniądze 23-letni Gareth Mills, często bywający w Pradze, mógłby w rodzinnym Londynie co najwyżej przespać się na stacji kolejowej, zjeść bułkę i kupić aspirynę. Praktycznie w każdy weekend Gareth lata do Pragi, by dobrze się zabawić - podobnie jak prawie 300 tys. Brytyjczyków, którzy regularnie odwiedzają stolicę Czech. Według dziennika "Daily Telegraph", w Pradze działa ponad 8 tys. nocnych klubów, setki sex shopów i ponad tysiąc salonów masażu. Tanie bilety (przelot z Londynu do Pragi kosztuje 18 funtów) sprawiają, że młodzi Brytyjczycy wyprawy do Pragi traktują niczym wyjazdy za miasto.
Praga rozkoszy
Trzydniowy pobyt w stolicy Czech organizowany przez biuro podróży kosztuje 250 funtów (1500 zł). W cenę wliczony jest przelot, noclegi, śniadanie i towarzystwo dziewczyny. Indywidualny wyjazd z takimi samymi atrakcjami jest nawet trzy razy tańszy. - Co najmniej połowa Anglików przylatujących do Pragi to seksturyści. Przyjeżdżają, bo koledzy opowiadali im, że można się tu tanio zabawić. Rzeczywiście, ceny usług seksualnych zaczynają się już od pięciu funtów. Ostatnio Praga stała się ulubionym miejscem Brytyjczyków na organizowanie wieczorów kawalerskich - opowiada Neil Smith, właściciel erotycznego biura podróży Prague Piss-Up.
Weekendowi turyści najpierw wybierają się na Novyđ Svet, gdzie kiedyś urzędowali słynni prascy magowie, astronomowie i czarodzieje. Potem zamieszkała tam praska bohema. I tak już zostało. Ci, którzy nie rozpoczynają wieczoru od odwiedzin w domach uciech, wybierają się do knajpy U Fleku przy Kremencovej 11, gdzie obowiązkowo próbują ciemnego, aromatycznego piwa, które jest tu warzone od ponad dwustu lat. Przybysze z zagranicy chętnie wybierają się na most Karola. Pełno tu muzyków, sklepików z pamiątkami, ale także tzw. naganiaczy werbujących przybyszów do nocnych klubów, salonów masażu i domów rozrywki. Można również poznać dziewczynę, z którą spędzi się noc. Oprócz Europejek swoje towarzystwo oferują Koreanki, Japonki i Wietnamki. Weekendowi turyści wpadają też do Reduty przy Národnim 20, gdzie króluje muzyka jazzowa. Jako saksofonista zaprezentował się tu były prezydent USA Bill Clinton (zdjęcia z tej sesji wiszą na ścianach klubu). Najczęściej na ich rozrywkowej trasie znajdują się jeszcze takie lokale, jak Bambus przy Benediktskiej, Barock przy Parizskiej czy Hapu przy Orlickiej.
Mimo dużej liczby amatorów seksu w Pradze rzadko dochodzi tu do skandali, choć i one służą do celów marketingowych. Niedawno aresztowano dwóch Anglików za seksualne wykorzystywanie nieletnich. Okazało się, że poznane przez nich na moście Karola dziewczyny miały po 15 lat, choć wyglądały na dwadzieścia, a w branży erotycznej nie były nowicjuszkami. Gdy sprawę opisano w mediach, w tym brytyjskich, biura turystyki erotycznej zanotowały 30-procentowy wzrost zainteresowania wyjazdami do stolicy Czech.
Muzyczny Amsterdam
Wielbiciele muzyki odwiedzają podczas weekendów Amsterdam. Szacuje się, że rocznie miasto to gości ponad dwa miliony miłośników dobrych brzmień. Najbardziej znanym i najbardziej obleganym klubem jest Paradiso (urządzony w starym kościele). W latach sześćdziesiątych był okupowany przez hippisów z całej Europy, a obecnie organizuje koncerty największych gwiazd rocka. Niedawno w Paradiso grali Rolling Stones, David Bowie, Prince, Lenny Kravitz, Sonic Youth. Podczas niektórych koncertów euforia przypomina czasy dzieci-kwiatów. Do dziś dziewczyny rzucają biustonosze na scenę czy tańczą topless. Amatorzy ponurej i arcyalternatywnej muzyki przyjeżdżają zwykle do klubu OCCII. Kiedyś była to niezupełnie legalna piwnica z twardymi narkotykami. Obecnie koncertują tam undergroundowe zespoły, wystawiane są musicale. Z kolei Bimhuis to jeden z najbardziej znanych klubów jazzowych świata. Nie trzeba nawet przeglądać programu, bo zawsze tu można spotkać gwiazdę pierwszej wielkości (Charlesa Mingusa, Maxa Roacha czy Dextera Gordona).
Większość odwiedzających Amsterdam trafia na Waterlooplein - bazar, gdzie sprzedawcy wiedzą o najnowszej modzie nie mniej niż specjaliści z branży. Na Waterloopleijn nie tylko sprzedaje się ubrania, ale także kreuje modę (obecnie na lata 70. - do wyboru są tysiące autentycznych ciuchów z tamtych czasów). Na Waterlooplein zaopatrują się także setki Polaków. Przybysze chętnie odwiedzają też sławne coffee shops - kawiarenki, w których legalnie podaje się narkotyki (w Blue Bird można kupić haszysz, w Homegrown Fantasy - marihuanę, a w Dutch Flowers - ciasteczka z narkotykiem).
Wielkie żarcie w Wiedniu
Wiedeń to przede wszystkim stolica obżartuchów. W ciągu ostatnich piętnastu lat w stolicy Austrii powstało pół tysiąca nowych restauracji i knajpek. Lokale te są skupione w tzw. Graetzels - minidzielnicach, w których życie kreci się wokół suto zastawionego stołu. Najsłynniejszą z Graetzels jest Bermuda Dreieck (Trójkąt Bermudzki - nazwany tak dlatego, że niektórym smakoszom zdarza tu się zniknąć na kilka dni). Na trzech uliczkach między synagogą a kościołem św. Ruperta ulokowało się ponad 150 restauracji, barów i klubów nocnych.
Tajemnica popularności wiedeńskiej kuchni kryje się w jej multietniczności. Wiedeński sznycel pochodzi z Mediolanu, gulasz - z Węgier, szarlotka - z Turcji, a pieczywo i ciasta - z Czech. Do tego dochodzi bogata tradycja żydowska. Austriaccy kucharze nauczyli się także doprawiać i unowocześniać wiejskie potrawy. Zdaniem wiedeńczyków, najlepsze restauracje podające takie właśnie dania to Korso i Steirereck, które od lat eksperymentują z tradycyjną austriacką kuchnią. Doskonałą opinię ma też Alef Alef - jeden z najbardziej znanych lokali wiedeńskiego Trójkąta Bermudzkiego, serwujący potrawy kuchni żydowskiej (specjalność: karp faszerowany).
Dodatkową atrakcją Wiednia, chętnie łączoną z wielką wyżerką, jest wizyta w najsłynniejszym europejskim lunaparku. Wesołe miasteczko na Praterze wybudowano już pod koniec ubiegłego wieku. Gigantyczny diabelski młyn to (obok pałacu cesarskiego, katedry i opery) najbardziej znany symbol Wiednia i obowiązkowy punkt programu każdego turysty. Można tu też pojeździć gokartami, poszaleć na gigantycznych zjeżdżalniach, a także świetnie zjeść, na przykład w otwartej od marca do października nowoczesnej Schweizerhaus oraz w konserwatywnej Englischen Reiter. Mnóstwo jest również rozmaitych barków i budek podających kiełbaski oraz słynne wiedeńskie kanapki sprzedawane nie na sztuki, lecz na metry.
Popularność Pragi, Amsterdamu i Wiednia coraz bardziej martwi władze Paryża i Berlina, które tracą młodych turystów. Przede wszystkim Praga stała się europejską stolicą młodzieży. Oprócz Brytyjczyków przyjeżdżają tu Amerykanie, Niemcy, Hiszpanie, a także Japończycy. Praga oferuje im wyjątkowe klimaty rodem z Haszka, fin de siŻcle'u i bohemy lat 30., a do tego poczucie obyczajowej swobody. To wystarcza, by przyciągać trzy miliony młodych ludzi rocznie.
Praga rozkoszy
Trzydniowy pobyt w stolicy Czech organizowany przez biuro podróży kosztuje 250 funtów (1500 zł). W cenę wliczony jest przelot, noclegi, śniadanie i towarzystwo dziewczyny. Indywidualny wyjazd z takimi samymi atrakcjami jest nawet trzy razy tańszy. - Co najmniej połowa Anglików przylatujących do Pragi to seksturyści. Przyjeżdżają, bo koledzy opowiadali im, że można się tu tanio zabawić. Rzeczywiście, ceny usług seksualnych zaczynają się już od pięciu funtów. Ostatnio Praga stała się ulubionym miejscem Brytyjczyków na organizowanie wieczorów kawalerskich - opowiada Neil Smith, właściciel erotycznego biura podróży Prague Piss-Up.
Weekendowi turyści najpierw wybierają się na Novyđ Svet, gdzie kiedyś urzędowali słynni prascy magowie, astronomowie i czarodzieje. Potem zamieszkała tam praska bohema. I tak już zostało. Ci, którzy nie rozpoczynają wieczoru od odwiedzin w domach uciech, wybierają się do knajpy U Fleku przy Kremencovej 11, gdzie obowiązkowo próbują ciemnego, aromatycznego piwa, które jest tu warzone od ponad dwustu lat. Przybysze z zagranicy chętnie wybierają się na most Karola. Pełno tu muzyków, sklepików z pamiątkami, ale także tzw. naganiaczy werbujących przybyszów do nocnych klubów, salonów masażu i domów rozrywki. Można również poznać dziewczynę, z którą spędzi się noc. Oprócz Europejek swoje towarzystwo oferują Koreanki, Japonki i Wietnamki. Weekendowi turyści wpadają też do Reduty przy Národnim 20, gdzie króluje muzyka jazzowa. Jako saksofonista zaprezentował się tu były prezydent USA Bill Clinton (zdjęcia z tej sesji wiszą na ścianach klubu). Najczęściej na ich rozrywkowej trasie znajdują się jeszcze takie lokale, jak Bambus przy Benediktskiej, Barock przy Parizskiej czy Hapu przy Orlickiej.
Mimo dużej liczby amatorów seksu w Pradze rzadko dochodzi tu do skandali, choć i one służą do celów marketingowych. Niedawno aresztowano dwóch Anglików za seksualne wykorzystywanie nieletnich. Okazało się, że poznane przez nich na moście Karola dziewczyny miały po 15 lat, choć wyglądały na dwadzieścia, a w branży erotycznej nie były nowicjuszkami. Gdy sprawę opisano w mediach, w tym brytyjskich, biura turystyki erotycznej zanotowały 30-procentowy wzrost zainteresowania wyjazdami do stolicy Czech.
Muzyczny Amsterdam
Wielbiciele muzyki odwiedzają podczas weekendów Amsterdam. Szacuje się, że rocznie miasto to gości ponad dwa miliony miłośników dobrych brzmień. Najbardziej znanym i najbardziej obleganym klubem jest Paradiso (urządzony w starym kościele). W latach sześćdziesiątych był okupowany przez hippisów z całej Europy, a obecnie organizuje koncerty największych gwiazd rocka. Niedawno w Paradiso grali Rolling Stones, David Bowie, Prince, Lenny Kravitz, Sonic Youth. Podczas niektórych koncertów euforia przypomina czasy dzieci-kwiatów. Do dziś dziewczyny rzucają biustonosze na scenę czy tańczą topless. Amatorzy ponurej i arcyalternatywnej muzyki przyjeżdżają zwykle do klubu OCCII. Kiedyś była to niezupełnie legalna piwnica z twardymi narkotykami. Obecnie koncertują tam undergroundowe zespoły, wystawiane są musicale. Z kolei Bimhuis to jeden z najbardziej znanych klubów jazzowych świata. Nie trzeba nawet przeglądać programu, bo zawsze tu można spotkać gwiazdę pierwszej wielkości (Charlesa Mingusa, Maxa Roacha czy Dextera Gordona).
Większość odwiedzających Amsterdam trafia na Waterlooplein - bazar, gdzie sprzedawcy wiedzą o najnowszej modzie nie mniej niż specjaliści z branży. Na Waterloopleijn nie tylko sprzedaje się ubrania, ale także kreuje modę (obecnie na lata 70. - do wyboru są tysiące autentycznych ciuchów z tamtych czasów). Na Waterlooplein zaopatrują się także setki Polaków. Przybysze chętnie odwiedzają też sławne coffee shops - kawiarenki, w których legalnie podaje się narkotyki (w Blue Bird można kupić haszysz, w Homegrown Fantasy - marihuanę, a w Dutch Flowers - ciasteczka z narkotykiem).
Wielkie żarcie w Wiedniu
Wiedeń to przede wszystkim stolica obżartuchów. W ciągu ostatnich piętnastu lat w stolicy Austrii powstało pół tysiąca nowych restauracji i knajpek. Lokale te są skupione w tzw. Graetzels - minidzielnicach, w których życie kreci się wokół suto zastawionego stołu. Najsłynniejszą z Graetzels jest Bermuda Dreieck (Trójkąt Bermudzki - nazwany tak dlatego, że niektórym smakoszom zdarza tu się zniknąć na kilka dni). Na trzech uliczkach między synagogą a kościołem św. Ruperta ulokowało się ponad 150 restauracji, barów i klubów nocnych.
Tajemnica popularności wiedeńskiej kuchni kryje się w jej multietniczności. Wiedeński sznycel pochodzi z Mediolanu, gulasz - z Węgier, szarlotka - z Turcji, a pieczywo i ciasta - z Czech. Do tego dochodzi bogata tradycja żydowska. Austriaccy kucharze nauczyli się także doprawiać i unowocześniać wiejskie potrawy. Zdaniem wiedeńczyków, najlepsze restauracje podające takie właśnie dania to Korso i Steirereck, które od lat eksperymentują z tradycyjną austriacką kuchnią. Doskonałą opinię ma też Alef Alef - jeden z najbardziej znanych lokali wiedeńskiego Trójkąta Bermudzkiego, serwujący potrawy kuchni żydowskiej (specjalność: karp faszerowany).
Dodatkową atrakcją Wiednia, chętnie łączoną z wielką wyżerką, jest wizyta w najsłynniejszym europejskim lunaparku. Wesołe miasteczko na Praterze wybudowano już pod koniec ubiegłego wieku. Gigantyczny diabelski młyn to (obok pałacu cesarskiego, katedry i opery) najbardziej znany symbol Wiednia i obowiązkowy punkt programu każdego turysty. Można tu też pojeździć gokartami, poszaleć na gigantycznych zjeżdżalniach, a także świetnie zjeść, na przykład w otwartej od marca do października nowoczesnej Schweizerhaus oraz w konserwatywnej Englischen Reiter. Mnóstwo jest również rozmaitych barków i budek podających kiełbaski oraz słynne wiedeńskie kanapki sprzedawane nie na sztuki, lecz na metry.
Popularność Pragi, Amsterdamu i Wiednia coraz bardziej martwi władze Paryża i Berlina, które tracą młodych turystów. Przede wszystkim Praga stała się europejską stolicą młodzieży. Oprócz Brytyjczyków przyjeżdżają tu Amerykanie, Niemcy, Hiszpanie, a także Japończycy. Praga oferuje im wyjątkowe klimaty rodem z Haszka, fin de siŻcle'u i bohemy lat 30., a do tego poczucie obyczajowej swobody. To wystarcza, by przyciągać trzy miliony młodych ludzi rocznie.
Więcej możesz przeczytać w 22/2003 wydaniu tygodnika Wprost .
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.