Schröder zawiązał sobie pętlę na szyi
Czy za rządów lewicy można się dorobić małego majątku? Można, pod warunkiem że wcześniej miało się duży - to ostatnio najpopularniejszy dowcip nad Łabą. Niemcom jednak wcale nie jest do śmiechu. Minister finansów Hans Eichel ogłosił, że nie da się zrównoważyć budżetu. Do 2006 r. zabraknie mu 126 mld euro i będzie musiał zaciągnąć nowe pożyczki na pokrycie społecznych potrzeb. Dług publiczny w RFN sięga 1,3 bln euro. Jeśli doliczyć do tego oprocentowanie, które będą spłacać następne pokolenia, góra długów urasta do 4,2 bln euro. Na odsetki rząd wydaje rocznie 50 mld euro, jedną piątą budżetu federalnego. Kanclerz Gerhard Schröder grozi rezygnacją, jeśli towarzysze z SPD nie poprą jego reform, ale największą przeszkodą w odwapnianiu skostniałej gospodarki RFN nie są twardogłowi socis, lecz niemieckie społeczeństwo.
Czas spłaty kredytu
Helmut Kohl ochrzcił rodaków mianem "społeczeństwa wolnego czasu". Niemcy żyli na kredyt. Gdy w 1982 r. resort finansów objął Gerhard Stoltenberg, zadłużenie RFN wynosiło 320 mld euro. W chwili ustąpienia kanclerza Kohla przekraczało już 1,1 bln euro. Po zjednoczeniu Niemiec rząd Kohla wydawał gigantyczne sumy na "socjal" dla byłej NRD. Na zmianę polityki zdecydowano się dopiero rok przed upadkiem ekipy "wiecznego kanclerza". Obniżono m.in. płace pracowników budowlanych w czasie przestojów i świadczenia chorobowe, ograniczono prawną ochronę przed zwolnieniami z pracy. Niemcy powierzyli jednak władzę lewicy, która obiecała unieważnienie tych reform. Co gorsza, Gerhard Schröder słowa dotrzymał, przez co zawiązał sobie pętlę na szyi. "Nie chcieliśmy uświadomić sobie rzeczywistości i tkwiliśmy w komfortowym ciepełku z lat 70. i 80." - ubolewa Dieter Wiefelspütz, rzecznik polityki wewnętrznej SPD. Niezależnie od preferencji partyjnych niemal każdy przeciętny Niemiec jest w duchu lewicowcem, a liberalizacja gospodarki i okrojenie rozbudowanych do absurdu świadczeń socjalnych nie kojarzy mu się z sukcesem, lecz z narodową klęską.
Lifting po niemiecku
Deficyt budżetowy RFN sięgnie w tym roku 3,8 proc. PKB, czyli będzie prawie o jedną trzecią większy, niż pozwala kryterium gwarantujące stabilność euro (3,0 proc). Komisja Europejska ostrzegła, że Berlinowi grozi kara do 10 mld euro. Budżet federalny przypomina za krótką kołdrę, tymczasem koalicja SPD i Zielonych dokonała jedynie liftingu ustaw. Coraz większy deficyt budżetowy łata zaś dzięki wymyślnym podwyżkom. Najpierw pod pretekstem ochrony środowiska wprowadzono ekopodatek (podwyżkę cen energii). Po 11 września 2001 r. wymyślono pakiet antyterrorystyczny. Po powodzi w nowych landach odłożono zaplanowaną obniżkę progów podatkowych. Z wpływów, jakie przyniosła podwyżka cen benzyny, zasilane jest szkolnictwo, za pieniądze zabrane rencistom i emerytom (dzięki mniejszej rewaloryzacji świadczeń) utrzymywana jest m.in. rosnąca rzesza bezrobotnych. Od nowego roku fundusze państwa zasilą palacze, którzy za każdą paczkę papierosów zapłacą euro więcej niż obecnie.
Ekonomista Bert Rürup, doradca rządu, określił sytuację w budżecie socjalnym jako "łańcuszek szczęścia". Wkrótce nie będzie komu płacić składek, a oszczędności nie ma. Biorąc pod uwagę starzenie się społeczeństwa i niechęć Niemców do imigrantów, niebawem każdy pracujący będzie utrzymywał jednego emeryta. Rośnie też liczba pozbawionych pracy, którzy nie szukają zatrudnienia. Po co, skoro państwo ma nawet obowiązek kupienia złotych obrączek (25,56 euro za każdą), jeśli para bezrobotnych zechce wziąć ślub... Politycy z lewa i prawa usiłują uzmysłowić obywatelom potrzebę wyrzeczeń, ale Niemcy są odporni na alarmistyczny ton ich ostrzeżeń. Udział RFN w światowym eksporcie stopniał z 12,2 proc. do 9,5 proc., wartość inwestycji federalnych spadła od 1995 r. o 30 proc., o tyle samo wzrosły wydatki socjalne. Związkowcy nie chcą jednak zrezygnować z przywilejów ani z żądań płacowych.
Agenda 20 X
W obliczu groźby osobistej politycznej plajty i gospodarczego krachu kraju sockanclerz zagroził dymisją. Szantaż pomógł Schröderowi pokonać partyjnych dogmatyków i przepchnąć projekt reform "Agenda 2010". Zakłada on m.in. skrócenie okresu wypłat zasiłków dla bezrobotnych, osłabienie prawnej ochrony przed zwolnieniami z pracy, uniezależnienie płac od tzw. uzgodnień taryfowych, ograniczenie darmowych usług służby zdrowia czy łatwiejsze zdobywanie uprawnień zawodowych. Chadecy i liberałowie nazywają te propozycje "Agendą 20 X", gdyż są niewystarczające i już w październiku trzeba będzie je znowelizować.
By obłaskawić partyjny beton przed zjazdem SPD, Olaf Scholz, sekretarz generalny partii, zgłosił aneks IWAN do "Agendy 2010" (IWAN to skrót od pierwszych liter niemieckich wyrazów: innowacje, wzrost, praca i trwałość), zawierający m.in. zapisy o potrzebie ponownego rozpatrzenia takich spraw, jak osłabienie prawnej ochrony przed zwolnieniami czy ustalanie wysokości płac. Po przegłosowaniu "Agendy 2010" kanclerz stwierdził, że jego towarzysze "rozpoznali znak czasu". Wykazał urzędowy optymizm. Tylko w kwietniu z SPD wystąpiła rekordowa liczba 7283 członków.
Frank Bsirske, szef najsilniejszego na świecie związku zawodowego Ver.di, uznał projekty reform za zdradę lewicowych ideałów i wypowiedział Schröderowi wojnę. W czerwcu strajki podejmą metalowcy ze wschodu, domagający się trzydziestopięciogodzinnego tygodnia pracy. Na razie pracują po 38 godzin w tygodniu, co - jak twierdzą - powoduje, że w porównaniu z Wessis pracują miesiąc w roku za darmo. Ulrich Junghanns, minister gospodarki Brandenburgii, apeluje do krajan o rozsądek, ale jest to wołanie na puszczy. Ossis, choć wnoszą do budżetu federalnego znacznie mniej niż rodacy z zachodu, nie godzą się na "żadną formę dyskryminacji".
Dieta na zapaść
Przed zjazdem SPD przyszła zatem na świat dwójka dzieci: Agenda i Iwan. Agenda uosabia ducha reformatorskiego, Iwan czerwonych dogmatyków. Dla Floriana Gerstera, prezydenta Federalnego Urzędu Pracy, "Agenda 2010" jest dopiero początkiem. - Efekty będzie można dostrzec stopniowo, ale trzeba podjąć następne kroki. Najważniejsze, by nie zboczono z kursu ograniczania opieki socjalnej - mówi "Wprost" Gerster.
Niemcy żyją w świecie kłamstw - orzekł lewicowy "Der Spiegel". Spadek popularności socis może się zakończyć ich przedwczesnym odsunięciem od władzy. Chadecy i liberałowie woleliby przejąć władzę po rozpoczęciu bolesnych reform przez ekipę czerwono-zieloną. W Niemczech trwa kokietowanie obywateli i bezustanna kampania wyborcza. To taniec na linie nad przepaścią.
Czas spłaty kredytu
Helmut Kohl ochrzcił rodaków mianem "społeczeństwa wolnego czasu". Niemcy żyli na kredyt. Gdy w 1982 r. resort finansów objął Gerhard Stoltenberg, zadłużenie RFN wynosiło 320 mld euro. W chwili ustąpienia kanclerza Kohla przekraczało już 1,1 bln euro. Po zjednoczeniu Niemiec rząd Kohla wydawał gigantyczne sumy na "socjal" dla byłej NRD. Na zmianę polityki zdecydowano się dopiero rok przed upadkiem ekipy "wiecznego kanclerza". Obniżono m.in. płace pracowników budowlanych w czasie przestojów i świadczenia chorobowe, ograniczono prawną ochronę przed zwolnieniami z pracy. Niemcy powierzyli jednak władzę lewicy, która obiecała unieważnienie tych reform. Co gorsza, Gerhard Schröder słowa dotrzymał, przez co zawiązał sobie pętlę na szyi. "Nie chcieliśmy uświadomić sobie rzeczywistości i tkwiliśmy w komfortowym ciepełku z lat 70. i 80." - ubolewa Dieter Wiefelspütz, rzecznik polityki wewnętrznej SPD. Niezależnie od preferencji partyjnych niemal każdy przeciętny Niemiec jest w duchu lewicowcem, a liberalizacja gospodarki i okrojenie rozbudowanych do absurdu świadczeń socjalnych nie kojarzy mu się z sukcesem, lecz z narodową klęską.
Lifting po niemiecku
Deficyt budżetowy RFN sięgnie w tym roku 3,8 proc. PKB, czyli będzie prawie o jedną trzecią większy, niż pozwala kryterium gwarantujące stabilność euro (3,0 proc). Komisja Europejska ostrzegła, że Berlinowi grozi kara do 10 mld euro. Budżet federalny przypomina za krótką kołdrę, tymczasem koalicja SPD i Zielonych dokonała jedynie liftingu ustaw. Coraz większy deficyt budżetowy łata zaś dzięki wymyślnym podwyżkom. Najpierw pod pretekstem ochrony środowiska wprowadzono ekopodatek (podwyżkę cen energii). Po 11 września 2001 r. wymyślono pakiet antyterrorystyczny. Po powodzi w nowych landach odłożono zaplanowaną obniżkę progów podatkowych. Z wpływów, jakie przyniosła podwyżka cen benzyny, zasilane jest szkolnictwo, za pieniądze zabrane rencistom i emerytom (dzięki mniejszej rewaloryzacji świadczeń) utrzymywana jest m.in. rosnąca rzesza bezrobotnych. Od nowego roku fundusze państwa zasilą palacze, którzy za każdą paczkę papierosów zapłacą euro więcej niż obecnie.
Ekonomista Bert Rürup, doradca rządu, określił sytuację w budżecie socjalnym jako "łańcuszek szczęścia". Wkrótce nie będzie komu płacić składek, a oszczędności nie ma. Biorąc pod uwagę starzenie się społeczeństwa i niechęć Niemców do imigrantów, niebawem każdy pracujący będzie utrzymywał jednego emeryta. Rośnie też liczba pozbawionych pracy, którzy nie szukają zatrudnienia. Po co, skoro państwo ma nawet obowiązek kupienia złotych obrączek (25,56 euro za każdą), jeśli para bezrobotnych zechce wziąć ślub... Politycy z lewa i prawa usiłują uzmysłowić obywatelom potrzebę wyrzeczeń, ale Niemcy są odporni na alarmistyczny ton ich ostrzeżeń. Udział RFN w światowym eksporcie stopniał z 12,2 proc. do 9,5 proc., wartość inwestycji federalnych spadła od 1995 r. o 30 proc., o tyle samo wzrosły wydatki socjalne. Związkowcy nie chcą jednak zrezygnować z przywilejów ani z żądań płacowych.
Agenda 20 X
W obliczu groźby osobistej politycznej plajty i gospodarczego krachu kraju sockanclerz zagroził dymisją. Szantaż pomógł Schröderowi pokonać partyjnych dogmatyków i przepchnąć projekt reform "Agenda 2010". Zakłada on m.in. skrócenie okresu wypłat zasiłków dla bezrobotnych, osłabienie prawnej ochrony przed zwolnieniami z pracy, uniezależnienie płac od tzw. uzgodnień taryfowych, ograniczenie darmowych usług służby zdrowia czy łatwiejsze zdobywanie uprawnień zawodowych. Chadecy i liberałowie nazywają te propozycje "Agendą 20 X", gdyż są niewystarczające i już w październiku trzeba będzie je znowelizować.
By obłaskawić partyjny beton przed zjazdem SPD, Olaf Scholz, sekretarz generalny partii, zgłosił aneks IWAN do "Agendy 2010" (IWAN to skrót od pierwszych liter niemieckich wyrazów: innowacje, wzrost, praca i trwałość), zawierający m.in. zapisy o potrzebie ponownego rozpatrzenia takich spraw, jak osłabienie prawnej ochrony przed zwolnieniami czy ustalanie wysokości płac. Po przegłosowaniu "Agendy 2010" kanclerz stwierdził, że jego towarzysze "rozpoznali znak czasu". Wykazał urzędowy optymizm. Tylko w kwietniu z SPD wystąpiła rekordowa liczba 7283 członków.
Frank Bsirske, szef najsilniejszego na świecie związku zawodowego Ver.di, uznał projekty reform za zdradę lewicowych ideałów i wypowiedział Schröderowi wojnę. W czerwcu strajki podejmą metalowcy ze wschodu, domagający się trzydziestopięciogodzinnego tygodnia pracy. Na razie pracują po 38 godzin w tygodniu, co - jak twierdzą - powoduje, że w porównaniu z Wessis pracują miesiąc w roku za darmo. Ulrich Junghanns, minister gospodarki Brandenburgii, apeluje do krajan o rozsądek, ale jest to wołanie na puszczy. Ossis, choć wnoszą do budżetu federalnego znacznie mniej niż rodacy z zachodu, nie godzą się na "żadną formę dyskryminacji".
Dieta na zapaść
Przed zjazdem SPD przyszła zatem na świat dwójka dzieci: Agenda i Iwan. Agenda uosabia ducha reformatorskiego, Iwan czerwonych dogmatyków. Dla Floriana Gerstera, prezydenta Federalnego Urzędu Pracy, "Agenda 2010" jest dopiero początkiem. - Efekty będzie można dostrzec stopniowo, ale trzeba podjąć następne kroki. Najważniejsze, by nie zboczono z kursu ograniczania opieki socjalnej - mówi "Wprost" Gerster.
Niemcy żyją w świecie kłamstw - orzekł lewicowy "Der Spiegel". Spadek popularności socis może się zakończyć ich przedwczesnym odsunięciem od władzy. Chadecy i liberałowie woleliby przejąć władzę po rozpoczęciu bolesnych reform przez ekipę czerwono-zieloną. W Niemczech trwa kokietowanie obywateli i bezustanna kampania wyborcza. To taniec na linie nad przepaścią.
Więcej możesz przeczytać w 22/2003 wydaniu tygodnika Wprost .
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.