Stara rymowanka: "Przeżyliśmy potop szwedzki, przeżyjemy i radziecki" mogłaby dzisiaj brzmieć: "Przeżyliśmy różne zera, przeżyjemy i Leppera"
Dawno, dawno temu, za górami, lasami, za hipermarketami i za parkanami strzyżonymi przez fryzjera, w czasach tak odległych, że odległość z Odrzywołów do Małkini to pestka dyni, było takie mądre powiedzenie: "Przeżyliśmy potop szwedzki, przeżyjemy i radziecki". Dziś uwspółcześniona wersja techno tej rymowanki brzmiałaby: "Przeżyliśmy różne zera, przeżyjemy i Leppera".
To oczywiście w kontekście faktu, że najbardziej prawdopodobnym premierem po Millerze jest znany i lubiany przez masy barwny szef Samozagłady. Zdaniem psychologów, pierwsze co zrobi nasz Andriej, gdy w IV RP zostanie premierem, to walnie pięścią centralnie w stół. A jak już walnie, to zrobi się pięknie. I wtedy Lepper pomyśli, a jak pomyśli, to się zacznie, a jak się zacznie, to się skończy. Analitycy ekonomiczni twierdzą, że swymi pomysłami dopłat do wszystkiego, co rolnik ma w stodole i pod stodołą, Lepper rozpieprzy gospodarkę. Ja uważam, że najpierw zabierze paszporty i zamknie w pudle Rokitę. Wszyscy trzęsą portkami i mówią, że to niemożliwe. Że nasze społeczeństwo jest piękne jak sceny klęski w filmach Wajdy i dojrzałe jak jabłka w sadach koło Józefowa. Tymczasem Lepper jako premier to pewniak i postuluję, by zacząć się przygotowywać mentalnie do tego faktu.
Telewizja już teraz powinna zmienić programy poranne. W miejsce "Kawy czy herbaty" powinien się pojawić program "Już od rana kartoflana". Miejsce zagranicznych, niesłusznych seriali o kłopotach psychicznych i sercowych obcych nam ludzi powinny zająć nasze, swojskie produkcje, na przykład o bujnym życiu erotycznym posłanki Beger pt. "Poselskie galoty i końskie zaloty". Redakcja sportowa śmiało może zrezygnować z transmisji turniejów tenisowych czy piłkarskiej ligi mistrzów i przerzucić się na ciekawsze relacje z ogólnopolskich zawodów w okładaniu się kłonicą czy rzucie podkową w teściową.
Przygotowując grunt mentalny pod rządy Leppera, oprócz zmian w programach telewizyjnych warto by przetłumaczyć na nowo także kilka niesłusznych książek lub choćby uwspółcześnić im tytuły. "Stary człowiek i morze" Hemingwaya zmienić na "Każdy orze w kolorze". "Tako rzecze Zaratustra" Friedricha Nietzschego na "Zara powie coś Lepper" (książka całkiem Nietzschego sobie). Szekspirowski "Hamlet" powinien się zmienić w "Omlet" u Witaszka, a "Proces" Franza Kafki w prawdziwy proces Leszka Balcerowicza. Zawsze warto też zapobiegawczo zamienić Stary Testament na nową lancię.
Czy to wszystko jest możliwe? Czy ludzie przetrzymają rządy półanalfabetów w paskowanych krawatach? Pewną odpowiedź na te pytania może dać nowy program rozrywkowy Polsatu zatytułowany "Uwaga! Hotel", który w czerwcu pojawi się na antenie. Głównymi gwiazdami programu są niczego nieświadomi goście hotelowi, których przygody rejestrują ukryte kamery. Ekipa realizatorów wynajęła miły górski hotelik, naszpikowała go kamerami i elektroniką oraz zatrudniła fikcyjny personel złożony z aktorów. Do hotelu przybywają goście, których zwabiono tu pod pretekstem testowania "polskiej bazy hotelowej" lub w formie wygranej wycieczki. Podstawieni pracownicy hotelu zastawiają na gości absurdalne pułapki i zasadzki. Każdy normalny człowiek uciekłby z tego miejsca już po paru godzinach. Tak też działo się w brytyjskiej wersji programu. Tymczasem okazuje się, że Polak potrafi wytrzymać wiele, o ile nie wszystko. Nie ma rzeczy, która doprowadziłaby go do rozpaczy, mimo że podstawieni aktorzy bardzo się starają.
Program udowadnia, że nasze społeczeństwo jest zahartowane jak ruska stal i odporne jak tytanowe kalesony. Brak wody, spóźnione posiłki, pijana obsługa, strajk sprzątaczek, żarcie dla kotów czy wrzucanie żywej świni do pokoju nie psuje humoru gości hotelu. Polak przetrzyma! Ten program potwierdza też pewną ciekawą naszą cechę narodową. Trudno z nas zrobić donosicieli i konfidentów. Mimo nagabywań kierownictwa nikt z gości nie sypie handlujących lewym alkoholem pracowników hotelu. W brytyjskiej wersji programu, który na wyspach okazał się hitem, wszyscy goście hotelowi ochoczo na siebie donosili. Tak więc Polacy nie sieją, nie orzą, ale na pewno nie sypią. No chyba że ktoś jest kumplem Mariana Zagórnego, co to ma takie zboczone hobby, że w wolnych chwilach lubi se posypać zboże z wagonów.
To oczywiście w kontekście faktu, że najbardziej prawdopodobnym premierem po Millerze jest znany i lubiany przez masy barwny szef Samozagłady. Zdaniem psychologów, pierwsze co zrobi nasz Andriej, gdy w IV RP zostanie premierem, to walnie pięścią centralnie w stół. A jak już walnie, to zrobi się pięknie. I wtedy Lepper pomyśli, a jak pomyśli, to się zacznie, a jak się zacznie, to się skończy. Analitycy ekonomiczni twierdzą, że swymi pomysłami dopłat do wszystkiego, co rolnik ma w stodole i pod stodołą, Lepper rozpieprzy gospodarkę. Ja uważam, że najpierw zabierze paszporty i zamknie w pudle Rokitę. Wszyscy trzęsą portkami i mówią, że to niemożliwe. Że nasze społeczeństwo jest piękne jak sceny klęski w filmach Wajdy i dojrzałe jak jabłka w sadach koło Józefowa. Tymczasem Lepper jako premier to pewniak i postuluję, by zacząć się przygotowywać mentalnie do tego faktu.
Telewizja już teraz powinna zmienić programy poranne. W miejsce "Kawy czy herbaty" powinien się pojawić program "Już od rana kartoflana". Miejsce zagranicznych, niesłusznych seriali o kłopotach psychicznych i sercowych obcych nam ludzi powinny zająć nasze, swojskie produkcje, na przykład o bujnym życiu erotycznym posłanki Beger pt. "Poselskie galoty i końskie zaloty". Redakcja sportowa śmiało może zrezygnować z transmisji turniejów tenisowych czy piłkarskiej ligi mistrzów i przerzucić się na ciekawsze relacje z ogólnopolskich zawodów w okładaniu się kłonicą czy rzucie podkową w teściową.
Przygotowując grunt mentalny pod rządy Leppera, oprócz zmian w programach telewizyjnych warto by przetłumaczyć na nowo także kilka niesłusznych książek lub choćby uwspółcześnić im tytuły. "Stary człowiek i morze" Hemingwaya zmienić na "Każdy orze w kolorze". "Tako rzecze Zaratustra" Friedricha Nietzschego na "Zara powie coś Lepper" (książka całkiem Nietzschego sobie). Szekspirowski "Hamlet" powinien się zmienić w "Omlet" u Witaszka, a "Proces" Franza Kafki w prawdziwy proces Leszka Balcerowicza. Zawsze warto też zapobiegawczo zamienić Stary Testament na nową lancię.
Czy to wszystko jest możliwe? Czy ludzie przetrzymają rządy półanalfabetów w paskowanych krawatach? Pewną odpowiedź na te pytania może dać nowy program rozrywkowy Polsatu zatytułowany "Uwaga! Hotel", który w czerwcu pojawi się na antenie. Głównymi gwiazdami programu są niczego nieświadomi goście hotelowi, których przygody rejestrują ukryte kamery. Ekipa realizatorów wynajęła miły górski hotelik, naszpikowała go kamerami i elektroniką oraz zatrudniła fikcyjny personel złożony z aktorów. Do hotelu przybywają goście, których zwabiono tu pod pretekstem testowania "polskiej bazy hotelowej" lub w formie wygranej wycieczki. Podstawieni pracownicy hotelu zastawiają na gości absurdalne pułapki i zasadzki. Każdy normalny człowiek uciekłby z tego miejsca już po paru godzinach. Tak też działo się w brytyjskiej wersji programu. Tymczasem okazuje się, że Polak potrafi wytrzymać wiele, o ile nie wszystko. Nie ma rzeczy, która doprowadziłaby go do rozpaczy, mimo że podstawieni aktorzy bardzo się starają.
Program udowadnia, że nasze społeczeństwo jest zahartowane jak ruska stal i odporne jak tytanowe kalesony. Brak wody, spóźnione posiłki, pijana obsługa, strajk sprzątaczek, żarcie dla kotów czy wrzucanie żywej świni do pokoju nie psuje humoru gości hotelu. Polak przetrzyma! Ten program potwierdza też pewną ciekawą naszą cechę narodową. Trudno z nas zrobić donosicieli i konfidentów. Mimo nagabywań kierownictwa nikt z gości nie sypie handlujących lewym alkoholem pracowników hotelu. W brytyjskiej wersji programu, który na wyspach okazał się hitem, wszyscy goście hotelowi ochoczo na siebie donosili. Tak więc Polacy nie sieją, nie orzą, ale na pewno nie sypią. No chyba że ktoś jest kumplem Mariana Zagórnego, co to ma takie zboczone hobby, że w wolnych chwilach lubi se posypać zboże z wagonów.
Więcej możesz przeczytać w 22/2003 wydaniu tygodnika Wprost .
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.