Lepper widzi się w roli "dyktatora pozytywnego". Czyli takiego, który nie zabija?
Wacław Wilczyński
Odpowiedź na pytanie, do czego tęskni Samoobrona, nie jest trudna. Wzdycha do lat 80., do czasów, kiedy przy stopie inflacji wynoszącej 20-30 proc. oprocentowanie kredytów nie przekraczało 10 proc., a często było ograniczone do 6-8 proc. To były czasy, kiedy samo uzyskanie kredytu na takich warunkach było doskonałym interesem. Interesem oczywiście niedostępnym dla głupich "miastowych" pracowników najemnych, stojących w kolejkach po żywność dostarczaną albo nie przez wiejskich dyktatorów, których przekupywał upadający reżim komunistyczny. Samoobrona tęskni do czasów, kiedy nie było konkurencji i w skupie przyjmowano każde barachło. Nieprzypadkowo kadrowy trzon Samoobrony to ludzie, którym świetnie się powodziło wtedy, gdy reszta gospodarki upadała. To milionerzy, którzy nie mają ochoty zwracać kredytów.
Szefowie Samoobrony doskonale wiedzą, że nie mają większego poparcia w miastach. Dlatego mamią naiwnych bezrobotnych nieuczciwymi obietnicami wysokich zasiłków. Nieuczciwymi dlatego, że wydatki socjalne nie tworzą nowych miejsc pracy. Samoobrona tęskni do gospodarki nierynkowej, do gospodarki zarządzanej przez jej szefów decydujących o tym, co się komu należy. Samoobrona nie chce konfrontacji podaży z popytem, nie chce rynku, którym rządzi konsument.
Koncepcja Samoobrony to gospodarka w myśl zasad tzw. ekonomii fizykalnej, lansowanej przez mocodawców Leppera z osławionego Instytutu Schillera w Niemczech, organizacji, której nazwa jest jedynie kryptonimem kamuflującym rzeczywistą działalność - dywersję polityczną. Instytut ten, nie ukrywający totalitarnych korzeni i zapędów, powstał z inspiracji i częściowo za pieniądze Lyndona LaRouche'a, skazanego w USA na wieloletnie więzienie za przestępstwa kredytowe i podatkowe. To nie przypadek, że Samoobrona ma strukturę wodzowską, zdominowaną przez "führera". Fotografie czołówki Samoobrony na korytarzach sejmowych do złudzenia przypominają Hitlera wkraczającego na salę w ściśle zhierarchizowanym otoczeniu. Instytut Schillera nauczył Leppera faszystowskiej socjotechniki, nie cofającej się przed żadnym kłamstwem i insynuacją. Piszący te słowa miał okazję zapoznać się z niektórymi publikacjami tej organizacji. Zieje z nich nienawiść do demokracji, gospodarki rynkowej, decentralizacji. Nawet Jerzy Waszyngton został skrytykowany za regionalizację USA, za ideę samorządności stanów.
Tendencyjnie dobrane i wyrwane z kontekstu poglądy takich myślicieli jak Gottfried Leibniz służą Lyndonowi LaRouche'owi do apoteozowania "nowego ładu", negującego demokrację i rynek. Kiedy jesienią 1990 r. zjawili się u mnie przedstawiciele Instytutu Schillera z propozycją pomocy w prawidłowym ukształtowaniu naukowych podstaw polskiej polityki gospodarczej po obaleniu komunizmu, niemal natychmiast zorientowałem się w czym rzecz. Wyłącznym celem mocodawców Leppera było i jest niedopuszczenie do odbudowy Polski i gospodarki na zasadach wolności i demokracji, na zasadach warunkujących rzeczywisty sukces. Państwo polskie jest bowiem zbędnym, zawadzającym ogniwem między nacjonalizmem niemieckim a nacjonalizmem rosyjskim i zasługuje na destrukcję. To nie wymysł, proszę Państwa. Kontakty Instytutu Schillera z rosyjskimi szowinistami są znane. Lyndon LaRouche po zwolnieniu z więzienia w USA natychmiast poleciał do Moskwy, skąd starał się o polską wizę.
Tak więc perspektywy mamy świetne. Wsparta głosami polskich wyborców Samoobrona legalnie, zupełnie jak Hitler w 1933 r., dochodzi do władzy i zaczyna wprowadzać swoje porządki. Chyba tylko dla uspokojenia naiwnych jak zawsze lewicy i centrum wódz oficjalnie odżegnuje się od przemocy. W wywiadzie dla niemieckiego tygodnika "Der Spiegel" (za "Przekrojem" z 28 marca 2004 r.) Lepper oświadcza, że widzi się w roli "dyktatora pozytywnego". Czyli takiego, który nie zabija? Jeśli inne narzędzia sprawowania władzy będą dozwolone, to cieszmy się na zapas. W obozach koncentracyjnych nie wszyscy więźniowie umierali, a jeśli już, to na zapalenie płuc lub z przejedzenia.
Wacław Wilczyński
Odpowiedź na pytanie, do czego tęskni Samoobrona, nie jest trudna. Wzdycha do lat 80., do czasów, kiedy przy stopie inflacji wynoszącej 20-30 proc. oprocentowanie kredytów nie przekraczało 10 proc., a często było ograniczone do 6-8 proc. To były czasy, kiedy samo uzyskanie kredytu na takich warunkach było doskonałym interesem. Interesem oczywiście niedostępnym dla głupich "miastowych" pracowników najemnych, stojących w kolejkach po żywność dostarczaną albo nie przez wiejskich dyktatorów, których przekupywał upadający reżim komunistyczny. Samoobrona tęskni do czasów, kiedy nie było konkurencji i w skupie przyjmowano każde barachło. Nieprzypadkowo kadrowy trzon Samoobrony to ludzie, którym świetnie się powodziło wtedy, gdy reszta gospodarki upadała. To milionerzy, którzy nie mają ochoty zwracać kredytów.
Szefowie Samoobrony doskonale wiedzą, że nie mają większego poparcia w miastach. Dlatego mamią naiwnych bezrobotnych nieuczciwymi obietnicami wysokich zasiłków. Nieuczciwymi dlatego, że wydatki socjalne nie tworzą nowych miejsc pracy. Samoobrona tęskni do gospodarki nierynkowej, do gospodarki zarządzanej przez jej szefów decydujących o tym, co się komu należy. Samoobrona nie chce konfrontacji podaży z popytem, nie chce rynku, którym rządzi konsument.
Koncepcja Samoobrony to gospodarka w myśl zasad tzw. ekonomii fizykalnej, lansowanej przez mocodawców Leppera z osławionego Instytutu Schillera w Niemczech, organizacji, której nazwa jest jedynie kryptonimem kamuflującym rzeczywistą działalność - dywersję polityczną. Instytut ten, nie ukrywający totalitarnych korzeni i zapędów, powstał z inspiracji i częściowo za pieniądze Lyndona LaRouche'a, skazanego w USA na wieloletnie więzienie za przestępstwa kredytowe i podatkowe. To nie przypadek, że Samoobrona ma strukturę wodzowską, zdominowaną przez "führera". Fotografie czołówki Samoobrony na korytarzach sejmowych do złudzenia przypominają Hitlera wkraczającego na salę w ściśle zhierarchizowanym otoczeniu. Instytut Schillera nauczył Leppera faszystowskiej socjotechniki, nie cofającej się przed żadnym kłamstwem i insynuacją. Piszący te słowa miał okazję zapoznać się z niektórymi publikacjami tej organizacji. Zieje z nich nienawiść do demokracji, gospodarki rynkowej, decentralizacji. Nawet Jerzy Waszyngton został skrytykowany za regionalizację USA, za ideę samorządności stanów.
Tendencyjnie dobrane i wyrwane z kontekstu poglądy takich myślicieli jak Gottfried Leibniz służą Lyndonowi LaRouche'owi do apoteozowania "nowego ładu", negującego demokrację i rynek. Kiedy jesienią 1990 r. zjawili się u mnie przedstawiciele Instytutu Schillera z propozycją pomocy w prawidłowym ukształtowaniu naukowych podstaw polskiej polityki gospodarczej po obaleniu komunizmu, niemal natychmiast zorientowałem się w czym rzecz. Wyłącznym celem mocodawców Leppera było i jest niedopuszczenie do odbudowy Polski i gospodarki na zasadach wolności i demokracji, na zasadach warunkujących rzeczywisty sukces. Państwo polskie jest bowiem zbędnym, zawadzającym ogniwem między nacjonalizmem niemieckim a nacjonalizmem rosyjskim i zasługuje na destrukcję. To nie wymysł, proszę Państwa. Kontakty Instytutu Schillera z rosyjskimi szowinistami są znane. Lyndon LaRouche po zwolnieniu z więzienia w USA natychmiast poleciał do Moskwy, skąd starał się o polską wizę.
Tak więc perspektywy mamy świetne. Wsparta głosami polskich wyborców Samoobrona legalnie, zupełnie jak Hitler w 1933 r., dochodzi do władzy i zaczyna wprowadzać swoje porządki. Chyba tylko dla uspokojenia naiwnych jak zawsze lewicy i centrum wódz oficjalnie odżegnuje się od przemocy. W wywiadzie dla niemieckiego tygodnika "Der Spiegel" (za "Przekrojem" z 28 marca 2004 r.) Lepper oświadcza, że widzi się w roli "dyktatora pozytywnego". Czyli takiego, który nie zabija? Jeśli inne narzędzia sprawowania władzy będą dozwolone, to cieszmy się na zapas. W obozach koncentracyjnych nie wszyscy więźniowie umierali, a jeśli już, to na zapalenie płuc lub z przejedzenia.
Więcej możesz przeczytać w 19/2004 wydaniu tygodnika Wprost .
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.