Ranking "Wprost": 100 najpotężniejszych państw i korporacji świata
Na początku XX wieku pierwszym w Wielkiej Brytanii nabywcą forda - samochodu stworzonego dzięki determinacji i wyobraźni Henry'ego Forda, uważanego wówczas przez niektórych za szaleńca (dwa razy bankrutował, nim otworzył słynną fabrykę aut w Detroit) - został lekarz z Liverpoolu, specjalizujący się w leczeniu zamożnych osób chorych umysłowo. Dziś Forda za szaleńca mógłby uznać tylko człowiek obłąkany; podejmowaliby go i zabiegali o jego względy szefowie najpotężniejszych państw, bo amerykański koncern pod względem finansowej potęgi wyprzedza tylko 25 krajów na świecie.
Na przygotowywanej przez "Wprost" liście 100 najpotężniejszych organizacji ekonomicznych w 2003 r. znalazło się 51 koncernów. Na tegorocznej liście globalne korporacje powiększyły swą przewagę nad państwami o kolejne miejsca. Wyprzedzające w rankingu Polskę sieć marketów Wal-Mart, koncerny naftowe BP oraz ExxonMobil i General Motors zatrudniają łącznie niemal 2 mln osób na całym świecie i mają prawie 900 mld USD przychodów rocznie. Wartość towarów i usług sprzedanych przez Wal-Mart w 2003 r. przewyższa o 45 proc. polski produkt narodowy brutto. Sieć handlowa z USA wyprzedza takie zamożne kraje, jak Belgia, Szwecja czy Austria.
Słynna powieść "Neuromancer" Williama Gibsona, której akcja toczy się w świecie rządzonym przez wielkie korporacje, długo jeszcze pozostanie jednak w sferze science fiction. Choć politycy (zwłaszcza zachodnioeuropejscy) chętnie odwołują się do haseł globalizacji i wolnego handlu, to nie tylko kurczowo bronią swojej władzy, ale nawet zwiększają ingerencję w gospodarkę. Rządy są dziś często w awangardzie antyglobalistów!
Państwo SA
W latach 70. w pierwszej pięćdziesiątce największych organizacji na świecie było 41 państw; dziś jest 37. Resztę stanowią potęgi gospodarcze w rodzaju Toyoty, General Electric czy Royal Dutch/Shell. Lider naszego rankingu wśród korporacji Wal-Mart (19. miejsce) w ciągu ostatnich 12 miesięcy wyprzedził Belgię i Szwecję; brytyjski koncern paliwowy BP "przeskoczył" Arabię Saudyjską, petrodolarową potęgę.
Według magazynu "Forbes", przychody 2000 największych na świecie firm sięgają 19 bln USD, co stanowi niemal dwukrotność PNB Stanów Zjednoczonych. Zatrudniają one około 64 mln ludzi! Z wolna zaczynają przypominać państwa: mają "placówki dyplomatyczne" (na świecie działa około 250 tys. spółek-córek 40 tys. międzynarodowych firm), prowadzą własną politykę zagraniczną, dysponują armiami ochroniarzy, lobbystów i prawników wpływających na kształt państwowego prawodawstwa. Poza ich zasięgiem pozostaje tylko kilkanaście najbogatszych krajów (choć Wal-Mart może wkrótce wyprzedzić osiemnastą na liście Szwajcarię).
Czas "patriotów"
Siła międzynarodowych koncernów rośnie w dużej mierze dzięki globalizacji; obniżają one koszty, przenosząc produkcję do krajów z tanią siłą roboczą, pozyskują miliony nowych klientów na otwierających się rynkach. Największym zagrożeniem dla nich są więc dziś regulatorskie zapędy rządów, które zamiast reformować "społeczne gospodarki" własnych państw, wolą zmuszać przedsiębiorców i obywateli do podtrzymywania welfare state.
Szczyty hipokryzji zdobywają rządy Francji, Niemiec i tych państw Unii Europejskiej, które - mając usta pełne frazesów o dobrodziejstwach globalizacji - prowadzą najbardziej antyglobalistyczną politykę. Tylko sztucznie regulowany rynek cukru (od limitów produkcji po ceny urzędowe) sprawia, że w państwach unii ceny cukru w sklepach są o 30-40 proc. wyższe niż przeciętnie na świecie. Ceny urzędowe cukru (narzucane przez Radę Ministrów UE) nie zmieniły się w unii od 1 lipca 1989 r.! Wypaczające ideę wolnego handlu wysokie dopłaty dla rolników w unii czy ulgi celne dla eksporterów w USA są nieustannie zarzewiem transatlantyckiego konfliktu gospodarczego (unia grozi nałożeniem odwetowych sankcji handlowych na import amerykańskich towarów w wysokości 4 mld USD rocznie).
Politycy podstawiają nogę globalizacji, by chronić rynki pracy: rolników, hutników, kogokolwiek. Z tego rozliczają ich wyborcy. Stagnacja gospodarcza w ostatnich trzech latach (na przykład w 2002 r. tempo rozwoju światowej gospodarki wynosiło niecałe 2 proc.) i rosnące bezrobocie sprawiły, że dla wielu zamożnych państw Zachodu miejsca pracy stały się surowcem strategicznym, nie mniej ważnym niż ropa, gaz, energia elektryczna lub stal. Dlatego m.in. kanclerz Niemiec Gerhard Schröder "zarzucił" niedawno Polsce i innym państwom Europy Środkowej obniżanie podatków, co zachęca niemieckich przedsiębiorców do przenoszenia ich firm na wschód. Na "brak patriotyzmu" u niektórych zarządów koncernów z USA narzeka też John Kerry, kandydat demokratów na prezydenta (ostro krytykuje outsourcing, czyli zlecanie produkcji podwykonawcom spoza USA).
Recepta na cud
Z ankiety przeprowadzonej przez World Economic Forum wynika, że przeciętny poziom zaufania ludzi do wielkich firm wrócił do poziomu sprzed czterech lat (przed głośnym skandalem w Enronie). Dużym zaufaniem darzą międzynarodowe korporacje obywatele państw, w których zagraniczne inwestycje zapoczątkowały boom gospodarczy i wzrost zamożności rzesz ludzi.
W globalnym wyścigu w górę pną się państwa, które nie boją się globalizacji i naśladują sposób sprawnego zarządzania prywatnymi firmami: otwierają rynki, znoszą cła, stawiają na edukację, reklamują swój kraj. Meksyk dzięki uczestnictwu w wolnocłowej strefie NAFTA (wraz z USA i Kanadą) konsekwentnie bogaci się i zrywa z wizerunkiem kraju nędzy i bandytyzmu (w naszym rankingu awansował z 10. na 9. miejsce). Mieszkańcy Argentyny, kraju, który fatalna polityka fiskalna państwa doprowadziła w grudniu 2001 r. do faktycznego bankructwa, wolą zaś winić za kryzys spiskującą światową finansjerę i globalne koncerny (nieudolnym politykom wybaczyli szybko: zaufanie do rządu deklaruje tam dziś 65 proc. obywateli). Czas "patriotów" tak szybko zatem nie przeminie.
Na przygotowywanej przez "Wprost" liście 100 najpotężniejszych organizacji ekonomicznych w 2003 r. znalazło się 51 koncernów. Na tegorocznej liście globalne korporacje powiększyły swą przewagę nad państwami o kolejne miejsca. Wyprzedzające w rankingu Polskę sieć marketów Wal-Mart, koncerny naftowe BP oraz ExxonMobil i General Motors zatrudniają łącznie niemal 2 mln osób na całym świecie i mają prawie 900 mld USD przychodów rocznie. Wartość towarów i usług sprzedanych przez Wal-Mart w 2003 r. przewyższa o 45 proc. polski produkt narodowy brutto. Sieć handlowa z USA wyprzedza takie zamożne kraje, jak Belgia, Szwecja czy Austria.
Słynna powieść "Neuromancer" Williama Gibsona, której akcja toczy się w świecie rządzonym przez wielkie korporacje, długo jeszcze pozostanie jednak w sferze science fiction. Choć politycy (zwłaszcza zachodnioeuropejscy) chętnie odwołują się do haseł globalizacji i wolnego handlu, to nie tylko kurczowo bronią swojej władzy, ale nawet zwiększają ingerencję w gospodarkę. Rządy są dziś często w awangardzie antyglobalistów!
Państwo SA
W latach 70. w pierwszej pięćdziesiątce największych organizacji na świecie było 41 państw; dziś jest 37. Resztę stanowią potęgi gospodarcze w rodzaju Toyoty, General Electric czy Royal Dutch/Shell. Lider naszego rankingu wśród korporacji Wal-Mart (19. miejsce) w ciągu ostatnich 12 miesięcy wyprzedził Belgię i Szwecję; brytyjski koncern paliwowy BP "przeskoczył" Arabię Saudyjską, petrodolarową potęgę.
Według magazynu "Forbes", przychody 2000 największych na świecie firm sięgają 19 bln USD, co stanowi niemal dwukrotność PNB Stanów Zjednoczonych. Zatrudniają one około 64 mln ludzi! Z wolna zaczynają przypominać państwa: mają "placówki dyplomatyczne" (na świecie działa około 250 tys. spółek-córek 40 tys. międzynarodowych firm), prowadzą własną politykę zagraniczną, dysponują armiami ochroniarzy, lobbystów i prawników wpływających na kształt państwowego prawodawstwa. Poza ich zasięgiem pozostaje tylko kilkanaście najbogatszych krajów (choć Wal-Mart może wkrótce wyprzedzić osiemnastą na liście Szwajcarię).
Czas "patriotów"
Siła międzynarodowych koncernów rośnie w dużej mierze dzięki globalizacji; obniżają one koszty, przenosząc produkcję do krajów z tanią siłą roboczą, pozyskują miliony nowych klientów na otwierających się rynkach. Największym zagrożeniem dla nich są więc dziś regulatorskie zapędy rządów, które zamiast reformować "społeczne gospodarki" własnych państw, wolą zmuszać przedsiębiorców i obywateli do podtrzymywania welfare state.
Szczyty hipokryzji zdobywają rządy Francji, Niemiec i tych państw Unii Europejskiej, które - mając usta pełne frazesów o dobrodziejstwach globalizacji - prowadzą najbardziej antyglobalistyczną politykę. Tylko sztucznie regulowany rynek cukru (od limitów produkcji po ceny urzędowe) sprawia, że w państwach unii ceny cukru w sklepach są o 30-40 proc. wyższe niż przeciętnie na świecie. Ceny urzędowe cukru (narzucane przez Radę Ministrów UE) nie zmieniły się w unii od 1 lipca 1989 r.! Wypaczające ideę wolnego handlu wysokie dopłaty dla rolników w unii czy ulgi celne dla eksporterów w USA są nieustannie zarzewiem transatlantyckiego konfliktu gospodarczego (unia grozi nałożeniem odwetowych sankcji handlowych na import amerykańskich towarów w wysokości 4 mld USD rocznie).
Politycy podstawiają nogę globalizacji, by chronić rynki pracy: rolników, hutników, kogokolwiek. Z tego rozliczają ich wyborcy. Stagnacja gospodarcza w ostatnich trzech latach (na przykład w 2002 r. tempo rozwoju światowej gospodarki wynosiło niecałe 2 proc.) i rosnące bezrobocie sprawiły, że dla wielu zamożnych państw Zachodu miejsca pracy stały się surowcem strategicznym, nie mniej ważnym niż ropa, gaz, energia elektryczna lub stal. Dlatego m.in. kanclerz Niemiec Gerhard Schröder "zarzucił" niedawno Polsce i innym państwom Europy Środkowej obniżanie podatków, co zachęca niemieckich przedsiębiorców do przenoszenia ich firm na wschód. Na "brak patriotyzmu" u niektórych zarządów koncernów z USA narzeka też John Kerry, kandydat demokratów na prezydenta (ostro krytykuje outsourcing, czyli zlecanie produkcji podwykonawcom spoza USA).
Recepta na cud
Z ankiety przeprowadzonej przez World Economic Forum wynika, że przeciętny poziom zaufania ludzi do wielkich firm wrócił do poziomu sprzed czterech lat (przed głośnym skandalem w Enronie). Dużym zaufaniem darzą międzynarodowe korporacje obywatele państw, w których zagraniczne inwestycje zapoczątkowały boom gospodarczy i wzrost zamożności rzesz ludzi.
W globalnym wyścigu w górę pną się państwa, które nie boją się globalizacji i naśladują sposób sprawnego zarządzania prywatnymi firmami: otwierają rynki, znoszą cła, stawiają na edukację, reklamują swój kraj. Meksyk dzięki uczestnictwu w wolnocłowej strefie NAFTA (wraz z USA i Kanadą) konsekwentnie bogaci się i zrywa z wizerunkiem kraju nędzy i bandytyzmu (w naszym rankingu awansował z 10. na 9. miejsce). Mieszkańcy Argentyny, kraju, który fatalna polityka fiskalna państwa doprowadziła w grudniu 2001 r. do faktycznego bankructwa, wolą zaś winić za kryzys spiskującą światową finansjerę i globalne koncerny (nieudolnym politykom wybaczyli szybko: zaufanie do rządu deklaruje tam dziś 65 proc. obywateli). Czas "patriotów" tak szybko zatem nie przeminie.
Więcej możesz przeczytać w 19/2004 wydaniu tygodnika Wprost .
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.