Istnieją uzasadnione obawy, że eurodeputowani na widok Polaków będą się chować w piwnicach i włazić na drzewa Noto wybraliśmy sobie posłów do Parlamentu Europejskiego. Jeszcze nie wiem, kogo wybraliśmy, ale jednego jestem już pewien. Wybraliśmy fałszywie. Już widzę oczyma duszy mojej polskiej tę rozpacz, te utyskiwania, to darcie szat. I nawoływanie Polaków, żeby się wstydzili za tych, których wybrali. Straszny to w ogóle ostatnio wstyd być Polakiem. Przyjęto nas z łaski do Unii Europejskiej. Chciano nam dać w prezencie konstytucję europejską, a my się zapieramy i grymasimy. Mimo żeśmy ubodzy, a biedny, wiadomo, powinien mordę w kubeł, co było jednym z idea-łów rewolucji francuskiej. Jesteśmy ponadto homofoby i antysemici (nikt jakoś nie zwrócił uwagi na antysemityzm rządu Belki, który chciał wprowadzić opłaty za obrzezanie z powodów religijnych; "GW" zaspała?). Niemcożercy. Rusogryzy. Czechokopy. Ukraińcorezy. I tak dalej, dookoła globu. A na dodatek okupujemy Irak, mordujemy w interesie amerykańskich koncernów naftowych niewinne kalekie staruszki w ciąży pozamacicznej i niszczymy wykopaliska, stawiając na nich latryny. Na miejscu, w kraju, mamy trzeci już rząd Belki, czego nie ma nawet w innych państwach postkomunistycznych, nie mówiąc już o starych demokracjach. Zgroza.
Istnieją uzasadnione obawy, że inni deputowani do Strasburga na widok Polaków będą uciekać, chować się w piwnicach i włazić na drzewa. Wierzący będą się żegnać krzyżem, a niewierzący spluwać przez lewe ramię. I znów ta garstka światłych osób będzie musiała świecić za nas oczami, objeżdżać stolice europejskie, łagodzić, tłumaczyć i pokazywać własnym przykładem, posługując się sprawnie nożem i widelcem podczas rozmów o Derridzie i Habermasie, żeśmy nie wszyscy jaskiniowcy.
Można było uniknąć tej trudnej ze wszech miar sytuacji, gdyby pomyślano w porę o właściwej akcji propagandowej. Trzeba było w siedzibie Parlamentu Europejskiego zorganizować wystawę specjalnie zamówionych obrazów ilustrujących stan duszy polskiej. Można by było oczywiście wydać na ten temat "Białą księgę" ze wstępem Józefa Oleksego i posłowiem Adama Michnika, ale dziś w Europie nikt nie ma czasu niczego czytać, co widać na przykładzie projektu traktatu konstytucyjnego, a poza tym komiksy najłatwiej przemawiają do wyobraźni wyrafinowanych intelektualistów.
Obrazy powiesiłbym tam następujące: Zaścianek polski - ksenofob z sodalicji z różańcem w ręku idzie za stodołę; Żyd sprzedający Polskę bolszewikom za okupacyjne młynarki; Niemiec wykupujący polską ziemię w workach na stacji benzynowej w Słubicach; Funkcjonariusze UBP walczący o wolność i demokrację; Edward Gierek rozdający na ulicy pieniądze, groszek w puszce i rajstopy; Polski obóz koncentracyjny dla gejów, w wieżyczce strażniczej Kaczyński; Emilia Plater wkładająca wianek dziewiczy na głowę Jarugi-Nowackiej; Leszek Miller kroczący dumnie na stos męczeński, w ręku zielony badylek, a przed nim bieży baranek, a nad nim lata motylek; Ciemnogród polski w czasie siódmej fazy zasilania; Jesienne grabienie majątku narodowego w czynie społecznym; Cezary Baryka jedzie lancią do Belwederu; Jerzy Urban masturbuje się przed kościołem światopoglądowo; Prawdziwy Polak zasypia, rączki na kołdrze; Chór Aleksandrowa śpiewa "Mnogije gody" Andrzejowi Lepperowi; Rokita i jego kobita; Kosa na sztorc i gacie w paski, symbole ruchu ludowego; Kibitka marki Bentley uwozi Aleksandra Gudzowatego do Gazpromu na Syberię; Mata Hari Ałganow pokazuje wdzięki, że tylko wziąć do ręki; Kwaśniewski wraz z małżonką przepływają Wisłę dżonką w kierunku zachodnim.
I tak dalej. Jestem przekonany, że po obejrzeniu tej wystawy z przewodnikiem (proponuję Andrzeja Celińskiego) wśród posłów w Strasburgu zapanowałoby powszechne rozczulenie. Płacz i zgrzytanie zębów. Bruderszafty i ogólna amikoszoneria. Polska uzyskałaby dodatkowe fundusze na budowę zrębów i kładzenie fundamentów. Nicea zostałaby przyjęta, a nawet przyłączona do Polski w ramach rekompensaty za krzywdy dziejowe. Polak zostałby uznany za miarę wszechrzeczy i wszyscy musieliby się dostosować. To jest właściwa droga, a nie ciąg-łe biadolenie.
Trochę inicjatywy, panowie politycy. Nie wiem, dlaczego zaniedbano wprowadzenia do programu igrzysk olimpijskich polskiego sportu narodowego, czyli dupnika. Igrzyska w Atenach tuż-tuż, ale jakbyśmy się bardzo wypięli, można by zdążyć. Jeden złoty medal byłby gwarantowany.
Można było uniknąć tej trudnej ze wszech miar sytuacji, gdyby pomyślano w porę o właściwej akcji propagandowej. Trzeba było w siedzibie Parlamentu Europejskiego zorganizować wystawę specjalnie zamówionych obrazów ilustrujących stan duszy polskiej. Można by było oczywiście wydać na ten temat "Białą księgę" ze wstępem Józefa Oleksego i posłowiem Adama Michnika, ale dziś w Europie nikt nie ma czasu niczego czytać, co widać na przykładzie projektu traktatu konstytucyjnego, a poza tym komiksy najłatwiej przemawiają do wyobraźni wyrafinowanych intelektualistów.
Obrazy powiesiłbym tam następujące: Zaścianek polski - ksenofob z sodalicji z różańcem w ręku idzie za stodołę; Żyd sprzedający Polskę bolszewikom za okupacyjne młynarki; Niemiec wykupujący polską ziemię w workach na stacji benzynowej w Słubicach; Funkcjonariusze UBP walczący o wolność i demokrację; Edward Gierek rozdający na ulicy pieniądze, groszek w puszce i rajstopy; Polski obóz koncentracyjny dla gejów, w wieżyczce strażniczej Kaczyński; Emilia Plater wkładająca wianek dziewiczy na głowę Jarugi-Nowackiej; Leszek Miller kroczący dumnie na stos męczeński, w ręku zielony badylek, a przed nim bieży baranek, a nad nim lata motylek; Ciemnogród polski w czasie siódmej fazy zasilania; Jesienne grabienie majątku narodowego w czynie społecznym; Cezary Baryka jedzie lancią do Belwederu; Jerzy Urban masturbuje się przed kościołem światopoglądowo; Prawdziwy Polak zasypia, rączki na kołdrze; Chór Aleksandrowa śpiewa "Mnogije gody" Andrzejowi Lepperowi; Rokita i jego kobita; Kosa na sztorc i gacie w paski, symbole ruchu ludowego; Kibitka marki Bentley uwozi Aleksandra Gudzowatego do Gazpromu na Syberię; Mata Hari Ałganow pokazuje wdzięki, że tylko wziąć do ręki; Kwaśniewski wraz z małżonką przepływają Wisłę dżonką w kierunku zachodnim.
I tak dalej. Jestem przekonany, że po obejrzeniu tej wystawy z przewodnikiem (proponuję Andrzeja Celińskiego) wśród posłów w Strasburgu zapanowałoby powszechne rozczulenie. Płacz i zgrzytanie zębów. Bruderszafty i ogólna amikoszoneria. Polska uzyskałaby dodatkowe fundusze na budowę zrębów i kładzenie fundamentów. Nicea zostałaby przyjęta, a nawet przyłączona do Polski w ramach rekompensaty za krzywdy dziejowe. Polak zostałby uznany za miarę wszechrzeczy i wszyscy musieliby się dostosować. To jest właściwa droga, a nie ciąg-łe biadolenie.
Trochę inicjatywy, panowie politycy. Nie wiem, dlaczego zaniedbano wprowadzenia do programu igrzysk olimpijskich polskiego sportu narodowego, czyli dupnika. Igrzyska w Atenach tuż-tuż, ale jakbyśmy się bardzo wypięli, można by zdążyć. Jeden złoty medal byłby gwarantowany.
Więcej możesz przeczytać w 25/2004 wydaniu tygodnika Wprost .
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.