Reporterzy "Wprost" i Polsatu odsłaniają kulisy dymisji księdza Eugeniusza Makulskiego z Lichenia Ledwie ksiądz Eugeniusz Makulski zakończył budowę bazyliki w Licheniu (została poświęcona w czerwcu 2004 r.), a już został odwołany z funkcji jej kustosza. Makulski był legendą - przez 38 lat był kustoszem sanktuarium i w tym czasie stworzył drugi po Częstochowie ośrodek kultu maryjnego. Zbudował też jeden z największych kościołów na świecie. Oficjalnie ksiądz Makulski przeszedł na emeryturę, bo ma 76 lat, więc zgodnie z prawem kanonicznym mógł to zrobić. Reporterzy "Wprost" i telewizji Polsat w dziennikarskim śledztwie ustalili prawdziwe przyczyny odwołania Makulskiego. Choć ksiądz Dariusz Marczewski, sekretarz polskiej prowincji Zgromadzenia Księży Marianów, zapewniał, że w tej sprawie nie ma drugiego dna, z ustaleń dziennikarskiego śledztwa wynika, że sprawa ma i drugie, i trzecie dno. Księdza Makulskiego odwołano, aby nie odsłaniać kulis finansowania budowy bazyliki.
Rodzinny interes
Parafia w Licheniu jest jedną z najbogatszych w Polsce. Jej miesięczne wydatki sięgały nawet 20 mln zł - wynika z naszych rozmów z byłymi bliskimi współpracownikami księdza Makulskiego. Przedstawiciele zakonu marianów twierdzą, że faktyczna kwota jest kilkakrotnie mniejsza, ale gdy poprosiliśmy o stosowne dokumenty, odmówiono nam. Mimo obracania wielkimi kwotami, w parafii nie jest prowadzona fachowa dokumentacja. Wpływy i wydatki są zapisywane w brulionach. Eugeniusz R. i inni pracownicy sklepików przy parafii nie mają kasy fiskalnej ani w inny sposób nie dokumentują obrotu. Podobnie jest z przyjmowaniem towaru do sklepów - dostawcy nie otrzymują pokwitowania. System ten pozwala na nadużycia.
Przez kilka lat pieniądze wpłacane przez wiernych na budowę bazyliki w Licheniu wyciekały szerokim strumieniem na cele nie mające z tą inwestycją nic wspólnego. Pieniędzmi na budowę bazyliki zarządzali członkowie rodziny księdza Makulskiego, m.in. Eugeniusz R., Krystyna O., Wiridiana S. (kuzyni i kuzynki księdza Makulskiego). Jeden z kuzynów, Zdzisław N., był prawą ręką księdza Makulskiego w sprawach finansów sanktuarium. W Licheniu mówi się o nim jako o "kierowniku inwestycji". W rozmowie z dziennikarzem Polsatu Zdzisław N. przyznał, że zajmuje się m.in. zatwierdzaniem faktur do zapłaty. Tymczasem przedstawiciele zakonu marianów w oficjalnym liście stwierdzili, że Zdzisław N. "doradzał jedynie w sprawach procesu budowlanego. Nie podejmował żadnych decyzji merytorycznych, ponieważ nie miał do tego ani upoważnienia, ani kompetencji".
Gdy członkowie rodziny księdza Makulskiego zajmowali się finansami Lichenia, bardzo poprawiła się ich sytuacja materialna. Jeden z krewnych księdza zbudował pod Warszawą willę dla swojej córki wartą około 2 mln zł. Inni rozbudowali gospodarstwa, kupili nowe samochody.
Ksiądz Makulski w wywiadzie (jego zapis w poniedziałek 18 października o godz. 16.10 w programie "Interwencja" w telewizji Polsat) przyznał, że w Licheniu pracowało kilkunastu jego krewnych i tylko oni zajmowali się pieniędzmi wpłacanymi na rzecz sanktuarium. Już 6 lipca 2004 r. zwróciliśmy się do księdza Andrzeja Pakuły, prowincjała Zgromadzenia Księży Marianów w Polsce, o ustosunkowanie się do naszych ustaleń. Poinformowano nas, że członkowie rodziny księdza Makulskiego "nie mają kontaktu z pieniędzmi".
Ksiądz dobrodziej
Bardziej bulwersująca niż rozporządzanie pieniędzmi sanktuarium przez rodzinę księdza Makulskiego jest jego znajomość z Bogdanem Chlebusiem, ogrodnikiem, osobistym kierowcą i jednym z najbliższych współpracowników. - Swój homoseksua-lizm odkryłem dopiero dzięki księdzu Makulskiemu. Dlatego, że jestem gejem, byłem z nim blisko związany i zaliczany do zaufanych pracowników - mówi Bogdan Chlebuś (całość jego relacji w programie telewizji Polsat). Chlebuś twierdzi, że kiedy został zatrudniony w Licheniu, został partnerem seksualnym księdza. - W zamian, choć oficjalnie zarabiałem 800 zł, mogłem w krótkim czasie wybudować dom w Ostrowie Wielkopolskim, w ciągu kilku lat zmieniłem wiele samochodów, a dziś żyję z procentu bankowego - mówi Chlebuś. Ksiądz Makulski, pytany o Chlebusia, gwałtownie zaprzeczył i zakończył rozmowę.
Wśród prezentów, jakie miał otrzymać od księdza Makulskiego, Chlebuś wymienia m.in. chevroleta luminę, BMW Z3, mercedesa klasy S oraz chryslera 300 M. Pytany, czy nie rzuca bezpodstawnych oszczerstw na księdza, Chlebuś mówi, że "człowiek zarabiający 800 złotych miesięcznie nie mógłby odłożyć pieniędzy nawet na luksusowy samochód". Na te wyznania ksiądz Makulski powiedział tylko: "Samochodów nie fundowałem, pieniędzy nie dawałem ani nie pożyczałem. Rozmowa skończona". Sprawdziliśmy w urzędzie skarbowym w Strzelinie: z dokumentów wynika, że ksiądz Eugeniusz Makulski pożyczał Bogdanowi Chlebusiowi pieniądze na kupno samochodów, rozkładając spłatę w ratach na 10 lat, bez odsetek. Ustaliliśmy, że nie ma dowodów, że pożyczki spłacono.
Dymisja bez powodu?
Gdy z wynikami dziennikarskiego śledztwa zapoznaliśmy księdza Andrzeja Pakułę, prowincjała Zgromadzenia Księży Marianów w Polsce, tego samego dnia otrzymaliśmy pismo od adwokata Andrzeja Zawory z sopockiej Kancelarii Radców Prawnych i Adwokatów, w którym grozi się sprawami sądowymi. W sprawie Bogdana Chlebusia mecenas Zawora napisał: "Pracownik ten został zwolniony z pracy przez księdza kustosza, w związku z czym postanowił on zemścić się na swoim byłym pracodawcy, a przy okazji zaszkodzić wizerunkowi całego Zgromadzenia Księży Marianów oraz bazyliki w Licheniu". Jednocześnie Zawora prosił nas o "czas niezbędny do zbadania sprawy przez władze zgromadzenia i ustosunkowania się przez prowincję do wszystkich faktów i zarzutów byłego pracownika". Miesiąc później przełożeni księdza Eugeniusza Makulskiego odwołali go ze stanowiska kustosza bazyliki i zakazali kontaktów z mediami.
Parafia w Licheniu jest jedną z najbogatszych w Polsce. Jej miesięczne wydatki sięgały nawet 20 mln zł - wynika z naszych rozmów z byłymi bliskimi współpracownikami księdza Makulskiego. Przedstawiciele zakonu marianów twierdzą, że faktyczna kwota jest kilkakrotnie mniejsza, ale gdy poprosiliśmy o stosowne dokumenty, odmówiono nam. Mimo obracania wielkimi kwotami, w parafii nie jest prowadzona fachowa dokumentacja. Wpływy i wydatki są zapisywane w brulionach. Eugeniusz R. i inni pracownicy sklepików przy parafii nie mają kasy fiskalnej ani w inny sposób nie dokumentują obrotu. Podobnie jest z przyjmowaniem towaru do sklepów - dostawcy nie otrzymują pokwitowania. System ten pozwala na nadużycia.
Przez kilka lat pieniądze wpłacane przez wiernych na budowę bazyliki w Licheniu wyciekały szerokim strumieniem na cele nie mające z tą inwestycją nic wspólnego. Pieniędzmi na budowę bazyliki zarządzali członkowie rodziny księdza Makulskiego, m.in. Eugeniusz R., Krystyna O., Wiridiana S. (kuzyni i kuzynki księdza Makulskiego). Jeden z kuzynów, Zdzisław N., był prawą ręką księdza Makulskiego w sprawach finansów sanktuarium. W Licheniu mówi się o nim jako o "kierowniku inwestycji". W rozmowie z dziennikarzem Polsatu Zdzisław N. przyznał, że zajmuje się m.in. zatwierdzaniem faktur do zapłaty. Tymczasem przedstawiciele zakonu marianów w oficjalnym liście stwierdzili, że Zdzisław N. "doradzał jedynie w sprawach procesu budowlanego. Nie podejmował żadnych decyzji merytorycznych, ponieważ nie miał do tego ani upoważnienia, ani kompetencji".
Gdy członkowie rodziny księdza Makulskiego zajmowali się finansami Lichenia, bardzo poprawiła się ich sytuacja materialna. Jeden z krewnych księdza zbudował pod Warszawą willę dla swojej córki wartą około 2 mln zł. Inni rozbudowali gospodarstwa, kupili nowe samochody.
Ksiądz Makulski w wywiadzie (jego zapis w poniedziałek 18 października o godz. 16.10 w programie "Interwencja" w telewizji Polsat) przyznał, że w Licheniu pracowało kilkunastu jego krewnych i tylko oni zajmowali się pieniędzmi wpłacanymi na rzecz sanktuarium. Już 6 lipca 2004 r. zwróciliśmy się do księdza Andrzeja Pakuły, prowincjała Zgromadzenia Księży Marianów w Polsce, o ustosunkowanie się do naszych ustaleń. Poinformowano nas, że członkowie rodziny księdza Makulskiego "nie mają kontaktu z pieniędzmi".
Ksiądz dobrodziej
Bardziej bulwersująca niż rozporządzanie pieniędzmi sanktuarium przez rodzinę księdza Makulskiego jest jego znajomość z Bogdanem Chlebusiem, ogrodnikiem, osobistym kierowcą i jednym z najbliższych współpracowników. - Swój homoseksua-lizm odkryłem dopiero dzięki księdzu Makulskiemu. Dlatego, że jestem gejem, byłem z nim blisko związany i zaliczany do zaufanych pracowników - mówi Bogdan Chlebuś (całość jego relacji w programie telewizji Polsat). Chlebuś twierdzi, że kiedy został zatrudniony w Licheniu, został partnerem seksualnym księdza. - W zamian, choć oficjalnie zarabiałem 800 zł, mogłem w krótkim czasie wybudować dom w Ostrowie Wielkopolskim, w ciągu kilku lat zmieniłem wiele samochodów, a dziś żyję z procentu bankowego - mówi Chlebuś. Ksiądz Makulski, pytany o Chlebusia, gwałtownie zaprzeczył i zakończył rozmowę.
Wśród prezentów, jakie miał otrzymać od księdza Makulskiego, Chlebuś wymienia m.in. chevroleta luminę, BMW Z3, mercedesa klasy S oraz chryslera 300 M. Pytany, czy nie rzuca bezpodstawnych oszczerstw na księdza, Chlebuś mówi, że "człowiek zarabiający 800 złotych miesięcznie nie mógłby odłożyć pieniędzy nawet na luksusowy samochód". Na te wyznania ksiądz Makulski powiedział tylko: "Samochodów nie fundowałem, pieniędzy nie dawałem ani nie pożyczałem. Rozmowa skończona". Sprawdziliśmy w urzędzie skarbowym w Strzelinie: z dokumentów wynika, że ksiądz Eugeniusz Makulski pożyczał Bogdanowi Chlebusiowi pieniądze na kupno samochodów, rozkładając spłatę w ratach na 10 lat, bez odsetek. Ustaliliśmy, że nie ma dowodów, że pożyczki spłacono.
Dymisja bez powodu?
Gdy z wynikami dziennikarskiego śledztwa zapoznaliśmy księdza Andrzeja Pakułę, prowincjała Zgromadzenia Księży Marianów w Polsce, tego samego dnia otrzymaliśmy pismo od adwokata Andrzeja Zawory z sopockiej Kancelarii Radców Prawnych i Adwokatów, w którym grozi się sprawami sądowymi. W sprawie Bogdana Chlebusia mecenas Zawora napisał: "Pracownik ten został zwolniony z pracy przez księdza kustosza, w związku z czym postanowił on zemścić się na swoim byłym pracodawcy, a przy okazji zaszkodzić wizerunkowi całego Zgromadzenia Księży Marianów oraz bazyliki w Licheniu". Jednocześnie Zawora prosił nas o "czas niezbędny do zbadania sprawy przez władze zgromadzenia i ustosunkowania się przez prowincję do wszystkich faktów i zarzutów byłego pracownika". Miesiąc później przełożeni księdza Eugeniusza Makulskiego odwołali go ze stanowiska kustosza bazyliki i zakazali kontaktów z mediami.
Więcej możesz przeczytać w 43/2004 wydaniu tygodnika Wprost .
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.