Archeolodzy bliscy odkrycia grobu legendarnego wodza Mongołów? Dżyngis-chan, założyciel imperium mongolskiego w XIII wieku, przed śmiercią zrobił wszystko, by ukryć swój grób przed poszukiwaczami skarbów i rabusiami. Nadzieja na odkrycie po 800 latach miejsca jego pochówku nigdy jednak nie była tak wielka jak dziś. Archeolodzy japońsko-mongolskiej ekspedycji twierdzą, że odkopali pałac-mauzoleum wodza w rejonie Awraga w środkowej Mongolii, około 250 km na wschód od Ułan Bator, stolicy kraju. Budynek zachował się jedynie na poziomie fundamentów, ale na podstawie znalezionej tam ceramiki można stwierdzić, że pochodzi z czasów, gdy żył Dżyngis-chan. Badacze sądzą, że uda się im odnaleźć grób mongolskiego chana chanów, ponieważ miejsce pochówku powinno się znajdować w niewielkiej odległości od mauzoleum, od którego, jak wspominają starożytne teksty, kondukt dworzan codziennie odbywał procesję do grobu.

Pałace w jurtach
Według "Tajnej historii Mongołów", anonimowej księgi z XIII wieku, wódz Mongołów zmarł 18 sierpnia 1227 r. po upadku z konia podczas jednej z wojskowych kampanii. Zgodnie z jego rozkazem żołnierze zawieźli ciało w góry Burchan Kaldun na północ od Ułan Bator. Legenda głosi, że tysiąc żołnierzy chana zostało złożonych na grobie w ofierze. Pozostałych 800 wróciło do Karakorum, ówczesnej stolicy Mongolii. Zamordowano ich, by nie mogli zdradzić miejsca pochówku. Zabito też wszystkich wieśniaków, którzy widzieli kondukt żałobny. Na grobie Dżyngis-chana nie wystawiono żadnego pomnika. Przez wiele miesięcy wypasano tam tysiące koni, by nikt nie mógł rozpoznać zarysu grobu w stratowanej kopytami ziemi. Jedynie wyznaczeni strażnicy znali miejsce pochówku chana. By je odnaleźć, zabijali małego wielbłąda i szczątki grzebali w okolicy grobu. Matka wielbłądzica potrafiła później doprowadzić ich na miejsce.
Obrzędy ku czci wodza nie odbywały się na jego grobie, lecz w ośmiu jurtach zwanych ośmioma białymi pałacami, w których przechowywano pamiątki i relikwie - portrety, święte księgi, elementy uzbrojenia. Jurty odwiedzali pielgrzymi, przy okazji świąt składano ofiary, tam odbywały się koronacje mongolskich chanów. Święte jurty zostały zlikwidowane w latach 50. przez władze Chińskiej Republiki Ludowej. W zamian Chińczycy wznieśli w latach 1954--1956 "oficjalne" mauzoleum Dżyngis-chana - kolorowy budynek w tradycyjnym, chińskim stylu, nie mający nic wspólnego z kulturą Mongołów. Podczas chińskiej rewolucji kulturalnej mauzoleum zniszczono, przepadły też relikwie związane z kultem chana (dziś można oglądać jedynie ich repliki). Zniknęły również inne "nieoficjalne" mauzolea Dżyngis-chana.
Wróg ludu
Za czasów Związku Radzieckiego Dżyngis-chan był uważany za wroga ludu, nie wolno było nawet wymawiać jego imienia. Dopiero gdy Mongolia odzyskała niezależność, legendarny wódz ponownie stał się oficjalnym bohaterem narodowym. Jego twarz zdobi mongolskie banknoty i etykiety na butelkach wódki. W pracach naukowych pomija się okrucieństwo chana i podkreśla jego zasługi cywilizacyjne, takie jak edykt prawny chroniący kobiety, zakaz wykorzystywania żołnierzy jako niewolników oraz rolę, jaką odegrał w nawiązaniu kontaktów między Wschodem a Zachodem. Gdyby udało się odnaleźć grób Dżyngis-chana, stałby się on niewątpliwie atrakcją turystyczną ubogiej Mongolii.
Zgodnie z mongolską tradycją w grobie wielkiego wodza znajdują się łupy z jego kampanii, skarby wspanialsze niż w grobowcu Tutenchamona. Większość Mongołów ma jednak niechętny stosunek do poszukiwań grobu. Według mongolskich wierzeń, po odkopaniu ciała zmarłego zniszczeniu ulega jego dusza. Prof. Shinpei Kato z tokijskiego uniwersytetu Kokugakuin, kierujący ekspedycją, zapewnia, że gdy tylko grób zostanie odnaleziony, Japończycy zrezygnują z badań. Zdaniem Kato, szczątki narodowego bohatera powinni odkopywać sami Mongołowie i to oni zdecydują, jak daleko prace się posuną.
Fatamorgana grobowca
Wielu badaczy wątpi w możliwość odnalezienia grobu Dżyngis-chana. Dwa lata temu równiny i wzgórza Mongolii przeczesywała ekipa prof. Johna Woodsa, dyrektora ośrodka studiów bliskowschodnich na uniwersytecie w Chicago. Sponsorem tej wyprawy był Maury Kravitz, chicagowski prawnik, który wzbogacił się na handlu złotem. Kravitz ma największą na świecie prywatną kolekcję książek i zabytków związanych z historią Mongołów, a jego marzeniem jest odnalezienie grobu władcy.
Amerykańska ekspedycja zlokalizowała cmentarzysko z XIII wieku niedaleko miejsca urodzenia Dżyngis-chana. Nie podjęto jednak prac wykopaliskowych, gdyż Dashiin Byambasuren, ówczesny premier Mongolii, oskarżył ekipę o próbę zbezczeszczenia miejsca spoczynku chana i cofnął pozwolenie na badania. Podobnie było na początku lat 90., gdy Japończycy próbowali zlokalizować grób przy użyciu fotografii satelitarnej. Im również nie wydano zgody na spenetrowanie miejsc, gdzie wielki wódz mógł być pochowany. Wielu badaczy podejrzewa, że władze robią to celowo, bo Dżyngis-chan w ogóle nie ma grobu. "Jego ciało, zgodnie z mongolską tradycją, zostało po prostu porzucone na pustyni" - twierdzi prof. Morris Rossabi, orientalista z Columbia University.
Więcej możesz przeczytać w 43/2004 wydaniu tygodnika Wprost .
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.