Coraz więcej wskazuje na to, iż capo di tutti capi naszych paliwowych mafiosów rezyduje w Moskwie Albo Polska czym prędzej przejmie władzę w naszej petromafii, albo petromafia ostatecznie przejmie władzę w Polsce - tak jak w latach 80. przejęła władzę we Włoszech. A jako że szybkie przejęcie przez Polskę władzy w petromafii wydaje się coraz mniej prawdopodobne (zwłaszcza po uchwaleniu wotum zaufania dla rządu Belki), niewykluczone, iż na jakiś czas przyjdzie się nam pogodzić z tym, co już i tak powoli staje się faktem: Rzeczpospolita przekształci się w Mafiępospolitą, orła w koronie zastąpi nam w godle gołogłowy orlen, kraj podzieli się na petrochemie i związane z nimi petropartie oraz petrosłużby, a prezydent - głowa rządzącej rodziny - uzyska oficjalny tytuł don prezydenta.
"Afera podobna do tej, jaką zajmuje się komisja śledcza ds. Orlenu, wstrząsnęła Włochami w latach 80. - przypomina włoski korespondent tygodnika "Wprost" Jacek Pałasiński w artykule "Państwowa ośmiornica". - Aż 20 proc. zużywanego wówczas we Włoszech paliwa pochodziło z przemytu! Spora część trefnej benzyny trafiała do firm państwowych. Włoska mafia paliwowa działała przez prawie 10 lat, bo chronili ją politycy i organy ścigania. W 1987 r. część winnych została skazana prawomocnymi wyrokami. Ocaleli jednak polityczni beneficjanci paliwowych przekrętów. Polegli dopiero w latach 90. w wyniku akcji "Czyste ręce", ale też nie wszyscy. Włoskie państwo było bowiem zakładnikiem korupcyjno-mafijnego systemu, którego udziałowcami byli politycy i organy państwa. Skoro niemal cała scena polityczna była skorumpowana, bardzo trudno było znaleźć słabe ogniwo w mafijnym systemie. Dlatego przez lata był on nie do ruszenia. I wiele wskazuje na to, że obecnie znowu ma się dobrze".
Bez odpowiedzi pozostaje na razie pytanie, czy nam się uda tę włoską chorobę pokonać bardzo szybko, szybko, czy też, niestety - podobnie jak Włosi - będziemy musieli się nauczyć z nią (co najmniej przez jakiś czas) żyć. Tym bardziej że coraz więcej wskazuje na to, iż prawdziwy capo di tutti capi naszych paliwowych mafiosów rezyduje w Moskwie, a zatem znajduje się poza jurysdykcją antymafijnej komisji śledczej Sejmu i wezwanie go (albo jego specwysłannika Ałganowa) na przesłuchanie raczej nie wchodzi w rachubę. Co z kolei może oznaczać, że nasza polska choroba różnić się będzie od włoskiej bardziej skomplikowanym przebiegiem, a jej koniec może się okazać dla cierpiących na nią jeszcze gwałtowniejszy od włoskiego, gdzie - warto przypomnieć - de facto przestały istnieć ówczesne główne partie Włoch, aresztowano 2800 osób ze szczytów polityki i biznesu, a 80 aresztowanych popełniło samobójstwo. Wszelako trzeba zaznaczyć, by zachować właściwą miarę: czymże jest polska, rozgrywana przez Moskwę (za pomocą "koktailu Ałganowa") petromafia przy sterowanej z Kremla ukraińskiej petromafii, która bez skrupułów zabija niewygodnych dziennikarzy, a teraz próbuje zamordować także opozycyjnego kandydata na prezydenta Wiktora Juszczenkę (vide: "Szczerbiec tryzuba").
A zatem, z jednej strony nasza petromafia to pieniądze kradzione nam codziennie na stacjach benzynowych; każdy polski kierowca zapłacił jej - jak wyliczyliśmy - po blisko 300 zł haraczu. Petromafia to także psuty polski wolny rynek i okradany budżet Polski (vide: "Naftomafia walczy o władzę"). Z drugiej jednak strony: spokojnie, nasza petromafia to tylko mafia - jedna z tych, których pełno na świecie, które trzeba zwalczać i które się nieustannie zwalcza, a które, niestety, i tak bez końca się odradzają. Można bowiem, podobnie jak Włosi, przeżyć niejedną mafię, pod warunkiem że żadna z nich nie zabije przedtem nas. Dlatego czym prędzej zjedzmy naszą petromafię - zanim ona zje nas!
Bez odpowiedzi pozostaje na razie pytanie, czy nam się uda tę włoską chorobę pokonać bardzo szybko, szybko, czy też, niestety - podobnie jak Włosi - będziemy musieli się nauczyć z nią (co najmniej przez jakiś czas) żyć. Tym bardziej że coraz więcej wskazuje na to, iż prawdziwy capo di tutti capi naszych paliwowych mafiosów rezyduje w Moskwie, a zatem znajduje się poza jurysdykcją antymafijnej komisji śledczej Sejmu i wezwanie go (albo jego specwysłannika Ałganowa) na przesłuchanie raczej nie wchodzi w rachubę. Co z kolei może oznaczać, że nasza polska choroba różnić się będzie od włoskiej bardziej skomplikowanym przebiegiem, a jej koniec może się okazać dla cierpiących na nią jeszcze gwałtowniejszy od włoskiego, gdzie - warto przypomnieć - de facto przestały istnieć ówczesne główne partie Włoch, aresztowano 2800 osób ze szczytów polityki i biznesu, a 80 aresztowanych popełniło samobójstwo. Wszelako trzeba zaznaczyć, by zachować właściwą miarę: czymże jest polska, rozgrywana przez Moskwę (za pomocą "koktailu Ałganowa") petromafia przy sterowanej z Kremla ukraińskiej petromafii, która bez skrupułów zabija niewygodnych dziennikarzy, a teraz próbuje zamordować także opozycyjnego kandydata na prezydenta Wiktora Juszczenkę (vide: "Szczerbiec tryzuba").
A zatem, z jednej strony nasza petromafia to pieniądze kradzione nam codziennie na stacjach benzynowych; każdy polski kierowca zapłacił jej - jak wyliczyliśmy - po blisko 300 zł haraczu. Petromafia to także psuty polski wolny rynek i okradany budżet Polski (vide: "Naftomafia walczy o władzę"). Z drugiej jednak strony: spokojnie, nasza petromafia to tylko mafia - jedna z tych, których pełno na świecie, które trzeba zwalczać i które się nieustannie zwalcza, a które, niestety, i tak bez końca się odradzają. Można bowiem, podobnie jak Włosi, przeżyć niejedną mafię, pod warunkiem że żadna z nich nie zabije przedtem nas. Dlatego czym prędzej zjedzmy naszą petromafię - zanim ona zje nas!
Więcej możesz przeczytać w 43/2004 wydaniu tygodnika Wprost .
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.