Drogi Przyjacielu! Wracam właśnie z lokalu, którego nazwy z litości nie wymienię, gdzie zamówiłem zupę ze świeżych grzybów. Kiedy w nazwie potrawy pojawiają się "świeże grzyby", to zawsze chodzi o podgrzybki. Wiadomo, że to nie to samo co prawdziwki, maślaki czy gąski, ale i podgrzybki mogą być, czemu nie, zwłaszcza jeśli nie- robaczywe, a na takie wyglądały. Ale już przy pierwszej łyżce zazgrzytało mi w zębach, jako że piachu było tam tyle, że można by z niego babkę zrobić. Babka też byłaby niejadalna... Ale, ale! Pamiętam, że jako kilkuletni chłopiec z upodobaniem jadłem piasek z piaskownicy. I to całymi łyżkami.
Zdaje się, że dzieci z reguły miewają dziwne apetyty. Jedzą papier, zlizują tynk ze ścian, obgryzają ołówki, ssą chińskie gumki zapachowe. Sam też w dzieciństwie zjadłem w wannie pół gąbki. Syn sąsiadów wypił całą butelkę szamponu jajecznego, bo starszy brat powiedział mu, że to ajerkoniak. Interweniowało pogotowie. Miałem kolegę w klasie, który pochłaniał wielkie ilości kredy - najchętniej kolorowej. Nauczyciel podchodzi do tablicy, chce napisać "Lekcja 18", a tu nie ma kredy. Kredy nie ma, bo Stefan ją zjadł!
Dorosłym też się zdarzają dziwne akty konsumpcji. U Marqueza w "Stu latach samotności" jedna z bohaterek nałogowo zajada się ziemią. Jeden gość na moich oczach zjadł kufel. W repertuarze teatru Wybrzeże jest (chyba jeszcze jest) przedstawienie, w trakcie którego jeden z aktorów regularnie zjada szklankę. Dawno temu prasa pisała o Francuzie, który zjadł rower. Zjadał go długo, systematycznie, a po przełknięciu ostatniej śrubki zapowiedział, że w następnej kolejności wrąbie awionetkę.
Miryna kiedyś przez pomyłkę zamarynowała polędwiczki wieprzowe w płynie do mycia naczyń. Sam kiedyś malowałem dziecięce łóżeczko farbą olejną, jednocześnie popijając piwo. W pewnym momencie chwyciłem butelkę i pociągnąłem tęgi łyk, prosto do gardła. Powiem krótko: był to rozpuszczalnik. Kilka dni przychodziłem do siebie.
Powiedz, Drogi Przyjacielu, czy i Tobie nieobce są takie doświadczenia i obserwacje? Nie miałeś nigdy ochoty chapnąć kawałek mydełka albo łyknąć perfumy?
Pozdrawiam,
Bikont Apetyczny lecz Niejadalny
Piotrusiu!
Z przykrością donoszę, że moje doświadczenia w tej mierze są mizerne. Podczas licealnej prywatki próbowałem co prawda płynu po goleniu Gilette, ale tylko umoczyłem usta. Kredy nie jadłem, szamponów nie piłem, nawet nie próbowałem się napychać pastą do zębów o smaku pomarańczowym, która obowiązywała w czasach mego dzieciństwa. W piaskownicy spędzałem dnie całe, bo miałem ją za domem tylko dla siebie, ale piasek w ustach zdawał mi się czymś koszmarnym. Z tego powodu odmawiałem również chodzenia po kalarepę na cudze pole, bowiem świeżo wyrwane jarzyny zgrzytały w zębach.
Już jako całkiem dorosły człowiek jadłem natomiast zupę z kamienia. Jadłem ją w Dalmacji. Otóż bierze się z morza kamień obrośnięty małżami, omułkami oraz glonami i gotuje go. Wywar ma najprawdziwszy smak morza, zdumiewająco czysty i esencjonalny. Trzeba oczywiście wiedzieć, który kamień wybrać, bo nie wszystko, co na kamieniach rośnie, ma takie same zalety spożywcze. Jadłem też, a raczej piłem złoto. Ty zresztą również, bo przypominam, że słynna gdańska Goldwasser zawiera 23-karatowe złote płatki. Żeby jednak nie było za pięknie, przypominam również, że ten gdański specjał nadal produkowany jest przez poznański Polmos, co jest szczytem lekceważenia lokalnych tradycji. Ściskam i załączam przepis równie pyszny i prosty jak na zupę z kamienia.
Twój RM
Dorosłym też się zdarzają dziwne akty konsumpcji. U Marqueza w "Stu latach samotności" jedna z bohaterek nałogowo zajada się ziemią. Jeden gość na moich oczach zjadł kufel. W repertuarze teatru Wybrzeże jest (chyba jeszcze jest) przedstawienie, w trakcie którego jeden z aktorów regularnie zjada szklankę. Dawno temu prasa pisała o Francuzie, który zjadł rower. Zjadał go długo, systematycznie, a po przełknięciu ostatniej śrubki zapowiedział, że w następnej kolejności wrąbie awionetkę.
Miryna kiedyś przez pomyłkę zamarynowała polędwiczki wieprzowe w płynie do mycia naczyń. Sam kiedyś malowałem dziecięce łóżeczko farbą olejną, jednocześnie popijając piwo. W pewnym momencie chwyciłem butelkę i pociągnąłem tęgi łyk, prosto do gardła. Powiem krótko: był to rozpuszczalnik. Kilka dni przychodziłem do siebie.
Powiedz, Drogi Przyjacielu, czy i Tobie nieobce są takie doświadczenia i obserwacje? Nie miałeś nigdy ochoty chapnąć kawałek mydełka albo łyknąć perfumy?
Pozdrawiam,
Bikont Apetyczny lecz Niejadalny
Piotrusiu!
Z przykrością donoszę, że moje doświadczenia w tej mierze są mizerne. Podczas licealnej prywatki próbowałem co prawda płynu po goleniu Gilette, ale tylko umoczyłem usta. Kredy nie jadłem, szamponów nie piłem, nawet nie próbowałem się napychać pastą do zębów o smaku pomarańczowym, która obowiązywała w czasach mego dzieciństwa. W piaskownicy spędzałem dnie całe, bo miałem ją za domem tylko dla siebie, ale piasek w ustach zdawał mi się czymś koszmarnym. Z tego powodu odmawiałem również chodzenia po kalarepę na cudze pole, bowiem świeżo wyrwane jarzyny zgrzytały w zębach.
Już jako całkiem dorosły człowiek jadłem natomiast zupę z kamienia. Jadłem ją w Dalmacji. Otóż bierze się z morza kamień obrośnięty małżami, omułkami oraz glonami i gotuje go. Wywar ma najprawdziwszy smak morza, zdumiewająco czysty i esencjonalny. Trzeba oczywiście wiedzieć, który kamień wybrać, bo nie wszystko, co na kamieniach rośnie, ma takie same zalety spożywcze. Jadłem też, a raczej piłem złoto. Ty zresztą również, bo przypominam, że słynna gdańska Goldwasser zawiera 23-karatowe złote płatki. Żeby jednak nie było za pięknie, przypominam również, że ten gdański specjał nadal produkowany jest przez poznański Polmos, co jest szczytem lekceważenia lokalnych tradycji. Ściskam i załączam przepis równie pyszny i prosty jak na zupę z kamienia.
Twój RM
Kastylijska zupa czosnkowa (podaje Robert Makłowicz) |
---|
8-10 ząbków czosnku, 4 łyżki oliwy, 4 kromki czerstwej bagietki, 100 g paprykowanej cienkiej kiełbasy chorizo, 2 jajka, 2 l wody, sól W garnku rozgrzać oliwę. Dodać pokruszoną bagietkę i posiekany czosnek, smażyć, aż czosnek się zeszkli. Zalać wodą, dodać pokrojoną w plastry kiełbasę (chorizo można zastąpić paprykowaną węgierską), gotować 30 min. Wbić rozkłócone jajka, zagotować, mieszając, po chwili podawać, doprawiając do smaku solą. |
Więcej możesz przeczytać w 43/2004 wydaniu tygodnika Wprost .
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.