Rosjanie wybierają prezydenta Ukrainy By wyeliminować z gry Wiktora Juszczenkę, faworyta ukraińskich wyborów prezydenckich, użyto prawdopodobnie śmiertelnej trucizny - rycyny. Podano ją liderowi opozycji - jak twierdzą jego współpracownicy - podczas posiłku w samolocie. Były premier uszedł z życiem, ale sprawia wrażenie starszego o dziesięć lat. Za pomocą rycyny, ulubionego środka KGB, zamordowano w 1978 r. w Londynie bułgarskiego dysydenta Georgiego Markowa. Pytanie, kto próbował otruć Juszczenkę, pozostaje bez odpowiedzi, lecz ta wiedza nie jest potrzebna, by dostrzec, że w walce wyborczej na Ukrainie stosuje się na zdumiewającą skalę środki z arsenału radzieckich służb specjalnych.
Faszysta Bushczenko
Wyborcze mityngi Juszczenki były zrywane. Nielegalnie przeszukiwano biura partii opozycyjnych, a ich aktywiści trafiali do aresztu lub byli bici. Konfiskowano im materiały wyborcze. Powszechnie stosowano tzw. czarny PR i brudne technologie wyborcze. W spreparowanych materiałach, na przykład kalendarzykach rozdawanych na stacjach metra, Juszczenkę obiecującego europeizację Ukrainy przedstawiano jako "faszystę i kolaboranta", który zaprzeda kraj już to Niemcom, już to Amerykanom (plakaty z napisem "Bushczenko", kowbojem Bushem na ukraińskim siodle, amerykańskim komarem wypijającym ukraińską krew). Przewodniczący parlamentu Wołodymyr Łytwyn alarmował, że jest śledzony i podsłuchiwany po tym, jak jego partia opuściła obóz władzy, uniemożliwiając majstrowanie przy konstytucji. Te zabiegi - wobec przewidywanego zwycięstwa Juszczenki - miały ograniczyć kompetencje nowego prezydenta i umożliwić dalsze sprawowanie realnej władzy klanowi Leonida Kuczmy (Kuczma miał się przesiąść z fotela prezydenta na fotel premiera).
Metody KGB nieprzypadkowo zastosowano w tak zmasowany sposób. Nie tylko dlatego, że są bliskie Kuczmie, byłemu dyrektorowi zbrojeniowego kombinatu w czasach ZSRR, oskarżanemu przez opozycję o zlecenie przed dwoma laty zabójstwa niepokornego dziennikarza Georgija Gongadzego. Również, a może przede wszystkim dlatego, że w ukraińską kampanię przedwyborczą mocno i całkiem jawnie zaangażowała się Rosja, na której czele stoi ukształtowany przez radzieckie specsłużby Władimir Putin. Politykę rosyjski prezydent rozumie i uprawia tak, jakby to była wielka operacja specjalna. Dotyczy to także polityki zagranicznej, o czym świadczy choćby wynik niedawnych wyborów parlamentarnych na Litwie czy - w formie barbarzyńskiej - zlikwidowanie w Katarze czeczeńskiego polityka Jandarbijewa w zamachu bombowym przeprowadzonym przez rosyjskich funkcjonariuszy bezpieki. Zresztą lwia część rosyjskich polityków i ich zaplecza eksperckiego jedynie na papierze uznaje sprawy Ukrainy za kwestię polityki zagranicznej. - Dla mnie jest jasne, że w sprawie trucia Juszczenki musiały maczać palce nieukraińskie służby - mówi "Wprost" Konstantin Bondarenko, dyrektor ukraińskiego Instytutu Narodowej Strategii. Nie chce jednak wyraźnie stwierdzić, że chodzi mu o służby rosyjskie.
Kremlowski czarny PR
Opozycyjny ukraiński deputowany Jurij Karmazin twierdzi, że obóz Kuczmy z pomocą "innego kraju" przygotował spisek. Wedle Karmazina, chciano upozorować zamach na konkurenta Juszczenki w wyborach - premiera Wiktora Janukowycza - i wykorzystać to wydarzenie jako pretekst do wprowadzenia stanu wyjątkowego i unieważnienia wyborów.
Siłą opozycji była kampania bezpośrednia. Juszczenko chciał odbyć jak najwięcej spotkań z wyborcami, gdyż w pojedynku telewizyjnym z Janukowyczem nie miał szans. Kanały telewizyjne na Ukrainie są kontrolowane przez władze i popierających je oligarchów. Wyjątkiem jest Kanał 5, ale nie ma ogólnokrajowej koncesji. W regionalnych sieciach kablowych był wyłączany pod naciskiem administracji państwowej, którą zaangażowano w kampanię na rzecz Janukowycza, otwarcie popieranego nie tylko przez Wiktora Czernomyrdina, ambasadora Rosji w Kijowie i byłego rosyjskiego premiera (nagle zaproponował on Ukrainie wspólną walutę!), ale i przez Putina. Prezydent przyjął Janukowycza (razem z Kuczmą) w podmoskiewskiej rezydencji w Nowym Ogariewie. Putin powiedział wówczas, że Janukowycz gwarantuje stabilizację kraju oraz dalszy wzrost gospodarczy. Wcześniej podobne spotkanie odbyło się w Soczi. Gdy rosyjscy oficjele nie mogli się nachwalić Janukowycza, oczernianiem Juszczenki zajmowali się rosyjscy specjaliści od czarnego PR. - Putin wie, że jeśli wygra Janukowycz, to przez dziesięć lat na Ukrainie nie nastąpią istotne zmiany, a szanse na zbliżenie z Rosją wzrosną. Dlatego te wybory są tak ważne dla Kremla - wyjaśnia Witalij Sycz, redaktor naczelny ukraińskiego tygodnika "Korespondent".
Władze w Kijowie i Moskwie podpisały umowę o utworzeniu w Rosji 464 ukraińskich komisji wyborczych. Oficjalnie chodzi o umożliwienie przebywającym tam Ukraińcom udziału w wyborach. - Te komisje będą poza wszelką kontrolą i mogą wyprodukować nawet trzy miliony głosów na Janukowycza. Nie wiadomo, ilu obywateli Ukrainy przebywa w Rosji - mówi "Wprost" Ołeksandr Turczynow ze sztabu wyborczego Juszczenki. Podczas ostatnich ukraińskich wyborów parlamentarnych w Rosji były otwarte zaledwie cztery punkty wyborcze.
OPEC bis
Ukraina pozostaje dla ambitnego włodarza Kremla i jego ekipy najważniejszym polem walki o odzyskanie imperialnej pozycji Rosji oraz polem rywalizacji z USA o zakres wpływów na terenie byłego ZSRR i Eurazji. Rosja nigdy nie była imperium bez Ukrainy. Ukraina to wielki potencjał gospodarczy i ludnościowy, jej porty są oknem na Morze Śródziemne, a terytorium kluczem do panowania nad trasami przesyłowymi ropy i gazu z byłego ZSRR. Waszyngtońskim politykom sen z powiek spędza strach przed perspektywą utworzenia pod kuratelą Moskwy czegoś w rodzaju OPEC bis, kartelu byłych państw radzieckich produkujących ropę i gaz, który pod dyktando Kremla manipulowałby cenami tych surowców oraz stosował gazowo-naftowy szantaż polityczny. W tym kontekście trzeba postrzegać podjętą przed wyborami decyzję władz ukraińskich o tzw. rewersie rurociągu Odessa - Brody: popłynie nim rosyjska ropa nad Morze Czarne, a nie kaspijska ropa do Europy (drugie rozwiązanie popierała Polska).
Dążenie do przejęcia kontroli nad Ukrainą jest stałym elementem rosyjskiej polityki (tak jak stałym elementem naszej polityki jest zasada: "Nie ma niepodległej Polski bez niepodległej Ukrainy"). Richard Holbrooke, były zastępca sekretarza stanu USA, mówi, że ukraińskie wybory będą najważniejszymi wyborami w świecie w tym roku - poza wyborami w USA. W walce o tak wielką stawkę Kreml nie przebiera w środkach. Zdaniem Anny Politkowskiej, nie lubianej na Kremlu rosyjskiej dziennikarki zajmującej się Czeczenią, dawny departament KGB, który badał rozmaite trucizny, nadal pracuje pełną parą, choć pod innym szyldem. Juszczence życie uratowali austriaccy lekarze. Twierdzą, że potraktowano go bronią biologiczną, ale nie są w stanie określić, jakiego środka użyto. Wedle Politkowskiej, rosyjscy eksperci badają ostatnio trucizny, których ślad znika w organizmie ofiary już po kilku godzinach. Politkowska sama uległa w samolocie tajemniczemu zatruciu pokarmowemu - gdy leciała do Biesłanu, gdzie rozgrywał się dramat zakładników przetrzymywanych w szkole przez terrorystów.
Buty Kuczmy
Namaszczenie na Kremlu nie jest na Ukrainie, poza zachodnią częścią tego kraju, postrzegane jako pocałunek śmierci, ale przeciwnie - jako atut. Dlatego w kolejnych wyborach kandydaci do objęcia najważniejszych urzędów w państwie, w tym Kuczma, mocno kokietowali prorosyjski elektorat ze środkowej, a zwłaszcza wschodniej części kraju. Właśnie te głosy decydowały dotychczas o wyniku wyborów. Dlatego też Janukowycz doszedł do wniosku, że nie wystarczy nachalne kupowanie głosów - podnoszenie tuż przed wyborami minimalnych emerytur, płac, stypendiów oraz zasiłków. Premier kandydujący na prezydenta obiecał dodatkowo uznanie rosyjskiego za drugi - obok ukraińskiego - język urzędowy w państwie, a także wprowadzenie zasady podwójnego obywatelstwa, które mogłoby ugruntować dwoistą, rosyjsko-ukraińską tożsamość znacznej części społeczeństwa oraz wzmocnić i tak już ewidentny prymat rosyjskiej kultury, zwłaszcza popularnej. Janukowycz uznał, że nie ma wyboru - musi postawić na Rosję, gdyż jego rywal Juszczenko jest popierany przez Zachód.
Dotychczas zwycięscy kandydaci obiecywali zbliżenie z Rosją przed wyborami, a po wyborach starali się szybko zrównoważyć te obietnice zbliżeniem z Zachodem. Mimo rozmaitych deklaracji w polityce ukraińskiej dominowała dwuwektorowość - utrzymywania równowagi w stosunkach z Rosją i z Zachodem. Także Juszczenko, gdy był premierem, nie odwrócił się od Moskwy - doprowadził nawet do zwiększenia obrotów handlowych między Rosją i Ukrainą. - Żadna z opcji - ani wschodnia, ani zachodnia - nie ma szans na uzyskanie zdecydowanej przewagi na Ukrainie i Juszczenko w razie wygranej też nie będzie mieć wyboru - tłumaczy "Wprost" Konstantin Bondarenko, dyrektor Instytutu Narodowej Strategii. - Będzie musiał pójść na kompromis, wejść w buty Kuczmy i prowadzić politykę wielowektorową.
Tym razem jednak Moskwa wykorzystała słabość układu, który zwrócił się do niej o pomoc. Postanowiła się zabezpieczyć przed wymanewrowaniem i zażądała w zamian za zaangażowanie konkretnych ustępstw. Stąd wykreślenie z ukraińskiej doktryny zapisów o dążeniu do integracji z NATO i Unią Europejską (- Dla ludzi integracja z UE czy NATO to tematy trzeciorzędne. Dla nich ważniejsze jest, by mieli pracę i by mieli co jeść - mówi Serhij Tyhypko, szef sztabu wyborczego Janukowycza i równocześnie szef banku centralnego). Stąd także podpisanie umów dotyczących sektora energetycznego czy zasada wspólnej zgody na przepuszczenie przez sporną Cieśninę Kerczeńską obcych okrętów (ten zapis mógłby praktycznie ograniczyć wartość ewentualnego członkostwa Ukrainy w NATO). W poprzednich kampaniach ukraińscy politycy sprytnie rozgrywali czynnik rosyjski, tym razem stało się inaczej, gdyż skompromitowany w kraju obóz Kuczmy musiał przyjąć bardziej wasalny układ z Kremlem. 12 ukraińskich pisarzy potępiło premiera za "zawarcie sojuszu z rosyjskim reżimem policyjnym". Cała nadzieja w tym, że wyborcy, choć uchodzą za pasywnych, okażą się mniej podatni, niż sądzi Kreml, na uroki sterowanej demokracji � la Putin. - W panice przed utratą stołków Kuczma i jego ludzie sięgnęli po twarde środki, ale się przeliczą - twierdzi Bogumiła Berdychowska, sekretarz Forum Polsko-Ukraińskiego. Jeśli tak, to przeliczy się także Putin.
Wyborcze mityngi Juszczenki były zrywane. Nielegalnie przeszukiwano biura partii opozycyjnych, a ich aktywiści trafiali do aresztu lub byli bici. Konfiskowano im materiały wyborcze. Powszechnie stosowano tzw. czarny PR i brudne technologie wyborcze. W spreparowanych materiałach, na przykład kalendarzykach rozdawanych na stacjach metra, Juszczenkę obiecującego europeizację Ukrainy przedstawiano jako "faszystę i kolaboranta", który zaprzeda kraj już to Niemcom, już to Amerykanom (plakaty z napisem "Bushczenko", kowbojem Bushem na ukraińskim siodle, amerykańskim komarem wypijającym ukraińską krew). Przewodniczący parlamentu Wołodymyr Łytwyn alarmował, że jest śledzony i podsłuchiwany po tym, jak jego partia opuściła obóz władzy, uniemożliwiając majstrowanie przy konstytucji. Te zabiegi - wobec przewidywanego zwycięstwa Juszczenki - miały ograniczyć kompetencje nowego prezydenta i umożliwić dalsze sprawowanie realnej władzy klanowi Leonida Kuczmy (Kuczma miał się przesiąść z fotela prezydenta na fotel premiera).
Metody KGB nieprzypadkowo zastosowano w tak zmasowany sposób. Nie tylko dlatego, że są bliskie Kuczmie, byłemu dyrektorowi zbrojeniowego kombinatu w czasach ZSRR, oskarżanemu przez opozycję o zlecenie przed dwoma laty zabójstwa niepokornego dziennikarza Georgija Gongadzego. Również, a może przede wszystkim dlatego, że w ukraińską kampanię przedwyborczą mocno i całkiem jawnie zaangażowała się Rosja, na której czele stoi ukształtowany przez radzieckie specsłużby Władimir Putin. Politykę rosyjski prezydent rozumie i uprawia tak, jakby to była wielka operacja specjalna. Dotyczy to także polityki zagranicznej, o czym świadczy choćby wynik niedawnych wyborów parlamentarnych na Litwie czy - w formie barbarzyńskiej - zlikwidowanie w Katarze czeczeńskiego polityka Jandarbijewa w zamachu bombowym przeprowadzonym przez rosyjskich funkcjonariuszy bezpieki. Zresztą lwia część rosyjskich polityków i ich zaplecza eksperckiego jedynie na papierze uznaje sprawy Ukrainy za kwestię polityki zagranicznej. - Dla mnie jest jasne, że w sprawie trucia Juszczenki musiały maczać palce nieukraińskie służby - mówi "Wprost" Konstantin Bondarenko, dyrektor ukraińskiego Instytutu Narodowej Strategii. Nie chce jednak wyraźnie stwierdzić, że chodzi mu o służby rosyjskie.
Kremlowski czarny PR
Opozycyjny ukraiński deputowany Jurij Karmazin twierdzi, że obóz Kuczmy z pomocą "innego kraju" przygotował spisek. Wedle Karmazina, chciano upozorować zamach na konkurenta Juszczenki w wyborach - premiera Wiktora Janukowycza - i wykorzystać to wydarzenie jako pretekst do wprowadzenia stanu wyjątkowego i unieważnienia wyborów.
Siłą opozycji była kampania bezpośrednia. Juszczenko chciał odbyć jak najwięcej spotkań z wyborcami, gdyż w pojedynku telewizyjnym z Janukowyczem nie miał szans. Kanały telewizyjne na Ukrainie są kontrolowane przez władze i popierających je oligarchów. Wyjątkiem jest Kanał 5, ale nie ma ogólnokrajowej koncesji. W regionalnych sieciach kablowych był wyłączany pod naciskiem administracji państwowej, którą zaangażowano w kampanię na rzecz Janukowycza, otwarcie popieranego nie tylko przez Wiktora Czernomyrdina, ambasadora Rosji w Kijowie i byłego rosyjskiego premiera (nagle zaproponował on Ukrainie wspólną walutę!), ale i przez Putina. Prezydent przyjął Janukowycza (razem z Kuczmą) w podmoskiewskiej rezydencji w Nowym Ogariewie. Putin powiedział wówczas, że Janukowycz gwarantuje stabilizację kraju oraz dalszy wzrost gospodarczy. Wcześniej podobne spotkanie odbyło się w Soczi. Gdy rosyjscy oficjele nie mogli się nachwalić Janukowycza, oczernianiem Juszczenki zajmowali się rosyjscy specjaliści od czarnego PR. - Putin wie, że jeśli wygra Janukowycz, to przez dziesięć lat na Ukrainie nie nastąpią istotne zmiany, a szanse na zbliżenie z Rosją wzrosną. Dlatego te wybory są tak ważne dla Kremla - wyjaśnia Witalij Sycz, redaktor naczelny ukraińskiego tygodnika "Korespondent".
Władze w Kijowie i Moskwie podpisały umowę o utworzeniu w Rosji 464 ukraińskich komisji wyborczych. Oficjalnie chodzi o umożliwienie przebywającym tam Ukraińcom udziału w wyborach. - Te komisje będą poza wszelką kontrolą i mogą wyprodukować nawet trzy miliony głosów na Janukowycza. Nie wiadomo, ilu obywateli Ukrainy przebywa w Rosji - mówi "Wprost" Ołeksandr Turczynow ze sztabu wyborczego Juszczenki. Podczas ostatnich ukraińskich wyborów parlamentarnych w Rosji były otwarte zaledwie cztery punkty wyborcze.
OPEC bis
Ukraina pozostaje dla ambitnego włodarza Kremla i jego ekipy najważniejszym polem walki o odzyskanie imperialnej pozycji Rosji oraz polem rywalizacji z USA o zakres wpływów na terenie byłego ZSRR i Eurazji. Rosja nigdy nie była imperium bez Ukrainy. Ukraina to wielki potencjał gospodarczy i ludnościowy, jej porty są oknem na Morze Śródziemne, a terytorium kluczem do panowania nad trasami przesyłowymi ropy i gazu z byłego ZSRR. Waszyngtońskim politykom sen z powiek spędza strach przed perspektywą utworzenia pod kuratelą Moskwy czegoś w rodzaju OPEC bis, kartelu byłych państw radzieckich produkujących ropę i gaz, który pod dyktando Kremla manipulowałby cenami tych surowców oraz stosował gazowo-naftowy szantaż polityczny. W tym kontekście trzeba postrzegać podjętą przed wyborami decyzję władz ukraińskich o tzw. rewersie rurociągu Odessa - Brody: popłynie nim rosyjska ropa nad Morze Czarne, a nie kaspijska ropa do Europy (drugie rozwiązanie popierała Polska).
Dążenie do przejęcia kontroli nad Ukrainą jest stałym elementem rosyjskiej polityki (tak jak stałym elementem naszej polityki jest zasada: "Nie ma niepodległej Polski bez niepodległej Ukrainy"). Richard Holbrooke, były zastępca sekretarza stanu USA, mówi, że ukraińskie wybory będą najważniejszymi wyborami w świecie w tym roku - poza wyborami w USA. W walce o tak wielką stawkę Kreml nie przebiera w środkach. Zdaniem Anny Politkowskiej, nie lubianej na Kremlu rosyjskiej dziennikarki zajmującej się Czeczenią, dawny departament KGB, który badał rozmaite trucizny, nadal pracuje pełną parą, choć pod innym szyldem. Juszczence życie uratowali austriaccy lekarze. Twierdzą, że potraktowano go bronią biologiczną, ale nie są w stanie określić, jakiego środka użyto. Wedle Politkowskiej, rosyjscy eksperci badają ostatnio trucizny, których ślad znika w organizmie ofiary już po kilku godzinach. Politkowska sama uległa w samolocie tajemniczemu zatruciu pokarmowemu - gdy leciała do Biesłanu, gdzie rozgrywał się dramat zakładników przetrzymywanych w szkole przez terrorystów.
Buty Kuczmy
Namaszczenie na Kremlu nie jest na Ukrainie, poza zachodnią częścią tego kraju, postrzegane jako pocałunek śmierci, ale przeciwnie - jako atut. Dlatego w kolejnych wyborach kandydaci do objęcia najważniejszych urzędów w państwie, w tym Kuczma, mocno kokietowali prorosyjski elektorat ze środkowej, a zwłaszcza wschodniej części kraju. Właśnie te głosy decydowały dotychczas o wyniku wyborów. Dlatego też Janukowycz doszedł do wniosku, że nie wystarczy nachalne kupowanie głosów - podnoszenie tuż przed wyborami minimalnych emerytur, płac, stypendiów oraz zasiłków. Premier kandydujący na prezydenta obiecał dodatkowo uznanie rosyjskiego za drugi - obok ukraińskiego - język urzędowy w państwie, a także wprowadzenie zasady podwójnego obywatelstwa, które mogłoby ugruntować dwoistą, rosyjsko-ukraińską tożsamość znacznej części społeczeństwa oraz wzmocnić i tak już ewidentny prymat rosyjskiej kultury, zwłaszcza popularnej. Janukowycz uznał, że nie ma wyboru - musi postawić na Rosję, gdyż jego rywal Juszczenko jest popierany przez Zachód.
Dotychczas zwycięscy kandydaci obiecywali zbliżenie z Rosją przed wyborami, a po wyborach starali się szybko zrównoważyć te obietnice zbliżeniem z Zachodem. Mimo rozmaitych deklaracji w polityce ukraińskiej dominowała dwuwektorowość - utrzymywania równowagi w stosunkach z Rosją i z Zachodem. Także Juszczenko, gdy był premierem, nie odwrócił się od Moskwy - doprowadził nawet do zwiększenia obrotów handlowych między Rosją i Ukrainą. - Żadna z opcji - ani wschodnia, ani zachodnia - nie ma szans na uzyskanie zdecydowanej przewagi na Ukrainie i Juszczenko w razie wygranej też nie będzie mieć wyboru - tłumaczy "Wprost" Konstantin Bondarenko, dyrektor Instytutu Narodowej Strategii. - Będzie musiał pójść na kompromis, wejść w buty Kuczmy i prowadzić politykę wielowektorową.
Tym razem jednak Moskwa wykorzystała słabość układu, który zwrócił się do niej o pomoc. Postanowiła się zabezpieczyć przed wymanewrowaniem i zażądała w zamian za zaangażowanie konkretnych ustępstw. Stąd wykreślenie z ukraińskiej doktryny zapisów o dążeniu do integracji z NATO i Unią Europejską (- Dla ludzi integracja z UE czy NATO to tematy trzeciorzędne. Dla nich ważniejsze jest, by mieli pracę i by mieli co jeść - mówi Serhij Tyhypko, szef sztabu wyborczego Janukowycza i równocześnie szef banku centralnego). Stąd także podpisanie umów dotyczących sektora energetycznego czy zasada wspólnej zgody na przepuszczenie przez sporną Cieśninę Kerczeńską obcych okrętów (ten zapis mógłby praktycznie ograniczyć wartość ewentualnego członkostwa Ukrainy w NATO). W poprzednich kampaniach ukraińscy politycy sprytnie rozgrywali czynnik rosyjski, tym razem stało się inaczej, gdyż skompromitowany w kraju obóz Kuczmy musiał przyjąć bardziej wasalny układ z Kremlem. 12 ukraińskich pisarzy potępiło premiera za "zawarcie sojuszu z rosyjskim reżimem policyjnym". Cała nadzieja w tym, że wyborcy, choć uchodzą za pasywnych, okażą się mniej podatni, niż sądzi Kreml, na uroki sterowanej demokracji � la Putin. - W panice przed utratą stołków Kuczma i jego ludzie sięgnęli po twarde środki, ale się przeliczą - twierdzi Bogumiła Berdychowska, sekretarz Forum Polsko-Ukraińskiego. Jeśli tak, to przeliczy się także Putin.
Więcej możesz przeczytać w 43/2004 wydaniu tygodnika Wprost .
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.