Włoskie państwo było zakładnikiem korupcyjno-mafijnego systemu, bo jego udziałowcami byli politycy i organy państwa. 10 miliardów złotych straciło państwo wskutek działalności mafii paliwowej. Nie chodzi o państwo polskie, lecz włoskie. Afera podobna do tej, jaką zajmuje się m.in. sejmowa komisja śledcza ds. Orlenu, wstrząsnęła w latach 80. Włochami. Aż 20 proc. zużywanej w latach 1970-1980 we Włoszech benzyny pochodziło z przemytu! Spora część trefnej benzyny trafiała do firm i koncernów państwowych. Włoska mafia paliwowa działała prawie 10 lat, bo chronili ją politycy i organy ścigania. W 1987 r. część winnych została skazana prawomocnymi wyrokami. Ocaleli jednak polityczni beneficjanci paliwowych przekrętów. Polegli dopiero w latach 90. w wyniku akcji "Czyste ręce", ale nie wszyscy. Włoskie państwo było zakładnikiem korupcyjno-mafijnego systemu, bo jego udziałowcami byli politycy i organy państwa. Skoro niemal cała scena polityczna była skorumpowana, bardzo trudno było znaleźć słabe ogniwo w mafijnym systemie. Dlatego przez lata był on nie do ruszenia.
Czas mitomana
W 1976 r. płk Aldo Vitali, szef wywiadu wewnętrznego policji finansowej (Guardia di Finanza), sporządził raport na temat prowadzonych na wielką skalę oszustw podatkowych w sektorze paliwowym. Dokonywano ich przy współpracy wysokich oficerów tejże policji, krytych przez polityków. Generał Raffaele Giudice, komendant główny Guardia di Finanza, oraz Donato Lo Prete, szef sztabu generalnego tego korpusu, natychmiast przenieśli Vitalego na inne stanowisko. Prokuraturze z Trydentu, która wszczęła w tej sprawie śledztwo, generałowie Giudice i Lo Prete opisali pułkownika jako "mitomana wierzącego w każdą zasłyszaną brednię".
Płk Vitali nie bredził. Liczba otwartych postępowań karnych rosła, zaczynały się wyłaniać zarysy organizacji prowadzącej przestępczą działalność. Grupa dowódców policji finansowej, wbrew rozkazom komendanta i szefa sztabu generalnego, zaczęła prowadzić śledztwo na własną rękę. Generałowie Giudice i Lo Prete zorganizowali wówczas system nacisków i prowokacji. Śledztwa systematycznie kierowane były na manowce. Oskarżano oficerów policji finansowej występujących przeciwko duetowi Giudice - Lo Prete o łapówkarstwo i współpracę ze światem przestępczym. Na nazwiska szczególnie aktywnych oficerów nieznani sprawcy otworzyli w szwajcarskich bankach konta, na które wpłynęły przelewy na 200 tys. dolarów od różnych firm sektora paliwowego. Kiedy służby celne próbowały na własną rękę przeprowadzić kontrole w firmach zamieszanych w przemyt paliw, policja finansowa zawsze je wyprzedzała o kilka godzin i rekwirowała dokumenty księgowe tych firm. Ginęły one potem w tajemniczych okolicznościach. Ponadto przeszukiwano mieszkania piszących o aferze dziennikarzy i ich redakcje.
Niewinni czarodzieje
Żelazną konsekwencją wykazał się jedynie prokurator Napolitano z Trydentu, któremu w 1979 r. udało się sformułować akt oskarżenia przeciwko generałom Giudice i Lo Prete. Lo Prete uciekł do Hiszpanii. Gdy trzy lata później został przez Madryt przekazany włoskim władzom, nie można go było skazać, bo procedura ekstradycji nie obejmowała przestępstw podatkowych.
Wiele procesów sądowych kończyło się niczym bądź zapadały skandaliczne wyroki. Mimo to wyszło na jaw, że organizatorem całego systemu przemytu był przedsiębiorca Bruno Musselli, którego wspólnikiem i protektorem okazał się Sereno Freato, szara eminencja Chrześcijańskiej Demokracji, wieloletni przyjaciel i osobisty sekretarz lidera chadecji i premiera Aldo Moro. Pozostawał on w cieniu, ale był obecny przy wszystkich kluczowych wydarzeniach.
W 1981 r. wyszło na jaw, że odbiorcą sporej części pieniędzy pochodzących z przemytu paliw były partie - głównie Chrześcijańska Demokracja, ale także socjaliści i socjaldemokraci. Prokuratorzy docierali do przedpokojów gabinetów liderów chadecji i socjalistów Giulio Andreottiego i Bettino Craxiego, ale tam się zatrzymywano. Powód: "Brak przekonywających dowodów".
W 1987 r. Bruno Musselli, pupilek Giulio Andreottiego, został jednak skazany na siedem lat więzienia i wysoką grzywnę, a generał Rafaele Giudice - na trzy lata i dziesięć miesięcy. Generał Lo Prete uniknął więzienia dzięki kruczkom prawnym. Sereno Freato, właściciel niezliczonych udziałów w firmach protegowanych przez Chrześcijańską Demokrację, został uniewinniony. Dla Andreottiego, Craxiego i innych sprawa skończyła się na przesłuchaniach, w których deklarowali swoją niewinność.
Czerwone ręce
Afera paliwowa wiele nauczyła włoski świat polityczny. Zwłaszcza zaś jednego: dzielić się łupami z innymi partiami. Nim przycichły echa aresztowań Mussellego i Freata, z inicjatywy lidera socjalistów Bettino Craxiego w kuluarach parlamentu partie rządzącej większości i opozycji osiągnęły nowe porozumienie: "Ustawy utrudniają publiczne finansowanie partii, dlatego też każda partia ma prawo zdobywać pieniądze własnymi kanałami. Kiedy je jednak zdobędzie, powinna się podzielić z pozostałymi. Te zaś mają zachować dla siebie informacje o sposobie, w jaki pieniądze te zostały zdobyte, i nie wykorzystywać ich ani do walki politycznej, ani do celów sądowych".
Przez powojenne półwiecze życie polityczne Włoch kręciło się wokół Chrześcijańskiej Demokracji. Nigdy nie zdobyła ona jednak większości absolutnej i dlatego musiała dobierać sobie koalicjantów. Ci zaś cynicznie kazali sobie drogo płacić za poparcie. Kraj podzielono na strefy wpływów. Przemysł naftowy i maszynowy należał do chadeków, służba zdrowia do liberałów, handel zagraniczny do socjaldemokratów, usługi do socjalistów, spółdzielnie i agencje nieruchomości do komunistów i tak dalej. Zasada była prosta: ktokolwiek chciał otrzymać jakiekolwiek zamówienie na towary czy usługi z sektora publicznego, musiał odpalić 5-15 proc. wartości kontraktu partii, do której "należał" interesujący go sektor. Partia ta następnie dzieliła się pieniędzmi z pozostałymi. Komunistom nie przychodziło do głowy oskarżać chadeków o łapówkarstwo, chadecy zaś ani myśleli krzyczeć o zdradzie. Obowiązywał przy tym swoisty kodeks honorowy: funkcjonariusz partyjny zatrzymywał dla siebie tylko niewielką część pozyskanych pieniędzy, resztę odprowadzając do kas partyjnych.
Oszustwo stało się częścią systemu. Został on nadkruszony dopiero w latach 90., kiedy wybuchła wielka afera. W wyniku akcji "Czyste ręce" aresztowano 2800 osób ze szczytów polityki i przemysłu (m.in. właścicieli światowych gigantów, takich jak Fiat czy Enimont). Osiemdziesięciu aresztowanych popełniło samobójstwo.
Niestety, "Czyste ręce" nie miały na celu moralizacji państwa, lecz były rodzajem zamachu stanu. Komuniści wraz z tzw. lewicą chadecką wykorzystali czerwone prokuratury do likwidacji swoich bezpośrednich konkurentów: chadecji i socjalistów. To otworzyło drogę do władzy Romano Prodiemu i Massimo D'Alemie. Spośród 2800 aresztowanych za kratami znalazło się zaledwie kilku; kilkanaście innych osób skazano na grzywny, prace społeczne lub wypuszczono z wyrokami z zawieszeniem. Największa afera republiki rozeszła się po kościach.
Co najważniejsze, dzisiejsze partie Włoch są równie bogate jak ich poprzedniczki z lat 80., ba, ich wydatki na propagandę i kupowanie klienteli są znacznie wyższe, choć nie znajduje to odzwierciedlenia w publikowanych bilansach. Niestety, prokuratur te niezgodności już nie interesują.
W 1976 r. płk Aldo Vitali, szef wywiadu wewnętrznego policji finansowej (Guardia di Finanza), sporządził raport na temat prowadzonych na wielką skalę oszustw podatkowych w sektorze paliwowym. Dokonywano ich przy współpracy wysokich oficerów tejże policji, krytych przez polityków. Generał Raffaele Giudice, komendant główny Guardia di Finanza, oraz Donato Lo Prete, szef sztabu generalnego tego korpusu, natychmiast przenieśli Vitalego na inne stanowisko. Prokuraturze z Trydentu, która wszczęła w tej sprawie śledztwo, generałowie Giudice i Lo Prete opisali pułkownika jako "mitomana wierzącego w każdą zasłyszaną brednię".
Płk Vitali nie bredził. Liczba otwartych postępowań karnych rosła, zaczynały się wyłaniać zarysy organizacji prowadzącej przestępczą działalność. Grupa dowódców policji finansowej, wbrew rozkazom komendanta i szefa sztabu generalnego, zaczęła prowadzić śledztwo na własną rękę. Generałowie Giudice i Lo Prete zorganizowali wówczas system nacisków i prowokacji. Śledztwa systematycznie kierowane były na manowce. Oskarżano oficerów policji finansowej występujących przeciwko duetowi Giudice - Lo Prete o łapówkarstwo i współpracę ze światem przestępczym. Na nazwiska szczególnie aktywnych oficerów nieznani sprawcy otworzyli w szwajcarskich bankach konta, na które wpłynęły przelewy na 200 tys. dolarów od różnych firm sektora paliwowego. Kiedy służby celne próbowały na własną rękę przeprowadzić kontrole w firmach zamieszanych w przemyt paliw, policja finansowa zawsze je wyprzedzała o kilka godzin i rekwirowała dokumenty księgowe tych firm. Ginęły one potem w tajemniczych okolicznościach. Ponadto przeszukiwano mieszkania piszących o aferze dziennikarzy i ich redakcje.
Niewinni czarodzieje
Żelazną konsekwencją wykazał się jedynie prokurator Napolitano z Trydentu, któremu w 1979 r. udało się sformułować akt oskarżenia przeciwko generałom Giudice i Lo Prete. Lo Prete uciekł do Hiszpanii. Gdy trzy lata później został przez Madryt przekazany włoskim władzom, nie można go było skazać, bo procedura ekstradycji nie obejmowała przestępstw podatkowych.
Wiele procesów sądowych kończyło się niczym bądź zapadały skandaliczne wyroki. Mimo to wyszło na jaw, że organizatorem całego systemu przemytu był przedsiębiorca Bruno Musselli, którego wspólnikiem i protektorem okazał się Sereno Freato, szara eminencja Chrześcijańskiej Demokracji, wieloletni przyjaciel i osobisty sekretarz lidera chadecji i premiera Aldo Moro. Pozostawał on w cieniu, ale był obecny przy wszystkich kluczowych wydarzeniach.
W 1981 r. wyszło na jaw, że odbiorcą sporej części pieniędzy pochodzących z przemytu paliw były partie - głównie Chrześcijańska Demokracja, ale także socjaliści i socjaldemokraci. Prokuratorzy docierali do przedpokojów gabinetów liderów chadecji i socjalistów Giulio Andreottiego i Bettino Craxiego, ale tam się zatrzymywano. Powód: "Brak przekonywających dowodów".
W 1987 r. Bruno Musselli, pupilek Giulio Andreottiego, został jednak skazany na siedem lat więzienia i wysoką grzywnę, a generał Rafaele Giudice - na trzy lata i dziesięć miesięcy. Generał Lo Prete uniknął więzienia dzięki kruczkom prawnym. Sereno Freato, właściciel niezliczonych udziałów w firmach protegowanych przez Chrześcijańską Demokrację, został uniewinniony. Dla Andreottiego, Craxiego i innych sprawa skończyła się na przesłuchaniach, w których deklarowali swoją niewinność.
Czerwone ręce
Afera paliwowa wiele nauczyła włoski świat polityczny. Zwłaszcza zaś jednego: dzielić się łupami z innymi partiami. Nim przycichły echa aresztowań Mussellego i Freata, z inicjatywy lidera socjalistów Bettino Craxiego w kuluarach parlamentu partie rządzącej większości i opozycji osiągnęły nowe porozumienie: "Ustawy utrudniają publiczne finansowanie partii, dlatego też każda partia ma prawo zdobywać pieniądze własnymi kanałami. Kiedy je jednak zdobędzie, powinna się podzielić z pozostałymi. Te zaś mają zachować dla siebie informacje o sposobie, w jaki pieniądze te zostały zdobyte, i nie wykorzystywać ich ani do walki politycznej, ani do celów sądowych".
Przez powojenne półwiecze życie polityczne Włoch kręciło się wokół Chrześcijańskiej Demokracji. Nigdy nie zdobyła ona jednak większości absolutnej i dlatego musiała dobierać sobie koalicjantów. Ci zaś cynicznie kazali sobie drogo płacić za poparcie. Kraj podzielono na strefy wpływów. Przemysł naftowy i maszynowy należał do chadeków, służba zdrowia do liberałów, handel zagraniczny do socjaldemokratów, usługi do socjalistów, spółdzielnie i agencje nieruchomości do komunistów i tak dalej. Zasada była prosta: ktokolwiek chciał otrzymać jakiekolwiek zamówienie na towary czy usługi z sektora publicznego, musiał odpalić 5-15 proc. wartości kontraktu partii, do której "należał" interesujący go sektor. Partia ta następnie dzieliła się pieniędzmi z pozostałymi. Komunistom nie przychodziło do głowy oskarżać chadeków o łapówkarstwo, chadecy zaś ani myśleli krzyczeć o zdradzie. Obowiązywał przy tym swoisty kodeks honorowy: funkcjonariusz partyjny zatrzymywał dla siebie tylko niewielką część pozyskanych pieniędzy, resztę odprowadzając do kas partyjnych.
Oszustwo stało się częścią systemu. Został on nadkruszony dopiero w latach 90., kiedy wybuchła wielka afera. W wyniku akcji "Czyste ręce" aresztowano 2800 osób ze szczytów polityki i przemysłu (m.in. właścicieli światowych gigantów, takich jak Fiat czy Enimont). Osiemdziesięciu aresztowanych popełniło samobójstwo.
Niestety, "Czyste ręce" nie miały na celu moralizacji państwa, lecz były rodzajem zamachu stanu. Komuniści wraz z tzw. lewicą chadecką wykorzystali czerwone prokuratury do likwidacji swoich bezpośrednich konkurentów: chadecji i socjalistów. To otworzyło drogę do władzy Romano Prodiemu i Massimo D'Alemie. Spośród 2800 aresztowanych za kratami znalazło się zaledwie kilku; kilkanaście innych osób skazano na grzywny, prace społeczne lub wypuszczono z wyrokami z zawieszeniem. Największa afera republiki rozeszła się po kościach.
Co najważniejsze, dzisiejsze partie Włoch są równie bogate jak ich poprzedniczki z lat 80., ba, ich wydatki na propagandę i kupowanie klienteli są znacznie wyższe, choć nie znajduje to odzwierciedlenia w publikowanych bilansach. Niestety, prokuratur te niezgodności już nie interesują.
Więcej możesz przeczytać w 43/2004 wydaniu tygodnika Wprost .
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.