- Pojawiło się młode. Nazywa się Wojciech Olejniczak. Młode jak to młode - za bardzo nie umie mówić, za to na specjalnych kursach posiadło - jak się pochwaliło - "umiejętność uogólniania". I jest w tym uogólnianiu tak dobre, że nawet Jacek Żakowski w TOK FM skończył z nadzieją lewicy wywiad przed czasem. I puścił piosenkę.
- Smutne jest też to, jak partia wypięła się na towarzysza Dyducha. Człowiek sobie flaki wypruwał, ratował SLD, jak umiał najlepiej, a to niewdzięczne tałatajstwo wolało jakiegoś gówniarza, który nawet nigdy z mauzera do wrogów ludu nie strzelał. Tfu, do niczego taka lewica.
- Towarzysz Dyduch będzie teraz zwykłym członkiem partii, choć ci, którzy go znają, wiedzą, że taki człowiek zwykły być nie może. Na zakończenie swej aparatczykowskiej kariery Dyduch rzucił jeszcze nazwisko. Nazwisko kolejnego kandydata na prezydenta - prezydenta Krakowa Jacka Majchrowskiego. Podobno w zamian pretendent obiecał mu pochówek na Wawelu.
- My oczywiście Majchrowskiego nie popieramy, bo nie lubimy profesorów z Krakowa. A poza tym sensownym kandydatem lewicy na prezydenta jest oczywiście Longin Pastusiak - jedyny w Polsce polityk myślący o podboju pierścieni Saturna.
- W Polsce objawił się Leszek Miller - siwiuteńki jak Święty Mikołaj. Widać w tej Ameryce wszystko się już starowince pokićkało. Teraz przecież był Dzień Dziecka, a nie Gwiazdka.
- Jak się nie ma, co się kocha, to się kocha, co się ma. Z powodu braku Cimoszewicza SLD na gwałt - z przeproszeniem - rozkochał się w Jerzym Szmajdzińskim. Ten uwielbienie tłumów przyjął w swoim stylu - sennie. Mocniej zareagował ulubieniec partii Józef Oleksy. Odchodzący szef apelował, by już nie oklaskiwać Szmajdzińskiego. - Dlaczego? - zdziwili się towarzysze. - Bo po moim wystąpieniu oklaski były krótsze - wyjaśnił Oleksy. Zazdrośniczek.
- "Trybuna" mści się na nas za popieranie Pastusiaka Longina przeciw Gierkowi Adamowi. Zacna ta gazeta napisała, że za jeden program "Lekka jazda Mazurka i Zalewskiego" dostajemy 40 tysięcy złotych. Wypraszamy sobie takie niegodne metody walki o przyszłość lewicy! Próba oczernienia nas przed opinią publiczną jest nieelegancka, wszak nigdy nie schodzimy poniżej 100 tysięcy złotych za kiwnięcie palcem.
- Wojciech Olejniczak spotkał się z Markiem Borowskim. Dziwne. Czyżby chciał wpaść w kompleksy?
- Z nowym szefem SLD spotkała się też wierchuszka UL-a: królowa-matka Izabella Jaruga-Nowacka i żołnierz-wicekról Bartłomiej Mokrzycki.
- Ze spotkania nic nie wyszło, bo UL chce bzykać w wyborach samodzielnie. A dlaczego, to wyjaśnia Mokrzycki: "Uważamy, że lewicowy wyborca powinien mieć lepszy wybór niż między Leszkiem Millerem startującym z list SLD a Markiem Polem kandydującym z list SDPL". A przez tyle lat znosił Pola w Unii Pracy. Wytrzymały koleś.
- Tak zwaną eurokonstytucję wszyscy mają tam, gdzie rzadko dociera światło, ale jest dwóch mężów, którzy walczą o lepsze jutro naszego kontynentu. Aleksander Kwaśniewski i Marek Belka spotkali się i zgodzili, że traktat trzeba wspierać. Mamy zapis tej historycznej rozmowy - prezydent Kwaśniewski: "Konstytucję trzeba ratyfikować", premier Belka: "Zgadzam się".
- Podsłuchane w Sejmie. Grupa trzeciorzędnych posłów SLD narzeka na swój los. Pojawia się temat reelekcji. Okazuje się, że są na nią nadzieje. Postkomunistyczne szaraki przekopują kanały do Samoobrony. Niestety, tratwa ratunkowa ma horrendalne ceny biletów, dochodzące do 150 tys. zł. - I wcale nie masz gwarancji, że znowu tu trafisz - labiedzi poseł lewicy. Panowie, w razie czego chętnie wam pożyczymy. Jako że jesteśmy telewizyjnymi krezusami, 150 tysięcy to dla nas, jak splunąć.
Więcej możesz przeczytać w 23/2005 wydaniu tygodnika Wprost .
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.