- KRÓTKO PO WOLSKU
Potęga drobiazgów
Bywa, że w historii decydują drobiazgi. Przekonuje o tym ciekawa książka PennyŐego Le Couteura i Jaya Burresona "Guziki Napoleona". Cynowe guziki rozpadające się pod wpływem mrozu zdecydowały o klęsce wyprawy Bonapartego na Moskwę. Apetyt Holendrów na gałkę muszkatołową sprawił, że woleli małą wysepkę na Morzu Banda niż Manhattan. Tragedią Murzynów okazała się ich odporność na malarię - nadawali się do pracy na amerykańskich plantacjach, a Indianie - nie. Nie mówiąc już o tym, że gdyby
Kleopatra miała brzydki nos, to Juliusz Cezar żyłby długo i szczęśliwie z żoną. Być może również drobiazg zdecyduje o przyszłych wyborach w Polsce. Wśród kandydatów pojawił się dawno nie oglądany Stan Tymiński. Przed 15 laty zdrowo zamieszał. Dziś raczej nie da rady. Z wielu powodów: inny kraj, inne czasy, ale przede wszystkim inna żona. Nieistotne, że zdecydowanie przyszłościowa, bo Chinka. Poprzednia, wprawdzie 20 lat starsza Graciella, była Indianką z rodziny szamanów i potrafiła rzucić urok na europejskie państwo średniej wielkości. I to się już nie powtórzy. Niby drobiazg, ale łatwo sobie wyobrazić, co by było, gdyby swego czasu Wałęsa podał Kwaśniewskiemu cokolwiek, Relidze podczas operacji złamał się skalpel, Kaczyńskiego w młodości pogryzł kot, a Tusk nie dostał obsesji na punkcie rodziny Gilowskich...
Marcin Wolski
- PŁYTA
Muzyka grzechu warta
Saksofon, wiolonczela, harfa, pianino, perkusja oraz ormiański duduk - brzmienie tych instrumentów połączył z sobą w intrygującą całość Grzech Piotrowski, muzyk, który od kilku lat święci triumfy na polskiej scenie jazzowej. "Sin" - solowa płyta lidera grupy Alchemik, wydana przez audiofilską wytwórnię Arms Records, zaskakuje bogactwem aranżacyjnych pomysłów. Krążek utalentowanego saksofonisty to smakowity kąsek dla koneserów wysublimowanych dźwięków oraz nietypowych połączeń instrumentalno-elektronicznych. Jego tytuł to gra słów - "sin" to po angielski grzech, a zarazem skrót od imienia wykonawcy - Grzegorza. (IN)
Czas egzorcystów
Jack White twierdzi, że wszystkie arcydzieła rocka powstały w ciągu dwóch tygodni. Nie więcej też zajmuje mu i jego byłej małżonce Meg nagrywanie płyt The White Stripes. Tak powstał dwa lata temu "Elephant", na którym duet z Detroit radykalnie odciął się od wszelkich związków z garażowo-artpunkowym środowiskiem pod patronatem The Strokes. I wtargnął na terytorium archaicznego bluesa z pasją nie oglądaną od czasu debiutu The Jon Spencer Blues Explosion. "Elephant" sprzedał się w ponad 4 mln egzemplarzy i okazał się początkiem burzliwego flirtu Jacka i Meg z całą amerykańską tradycją muzyczną. Nie tyle rockową, ile tą, z której w latach 50. rock miał się dopiero narodzić. Album "Get Behind Me Satan" jest zwieńczeniem tej ewolucji. Jest surowy, oszczędny, raczej akustyczny niż elektryczny, lecz jednocześnie pełen emocji, buntu i rozczarowania dzisiejszą kulturą moralnego relatywizmu i nieustających igrzysk. To jeden z najważniejszych albumów już nie tylko roku, ale całej pierwszej dekady XXI wieku. (JR)
- KSIĄŻKA
Umiarkowany oszołom drąży skałę
Kiedy czyta się "Ruską babę" Krzysztofa Czabańskiego (jego teksty publicystyczne
z ostatniej dekady), ma się wrażenie obcowania z czymś "ogólnie słusznym". Autor pisze o naszym uzależnieniu od Rosji, wpływie tajnych służb na rzeczywistość, potrzebie dekomunizacji, o oligarchizacji gospodarki. Nic nadzwyczajnego - można by osądzić. Sęk w tym, że Czabański pisał w tym duchu od czasu, gdy pełnił funkcję zastępcy Jarosława Kaczyńskiego w "Tygodniku Solidarność", czyli od początku lat 90. Wtedy był - jak sam się nazywa - "umiarkowanym oszołomem". Wtedy jego poglądy były niesłuszne i potępiane. To tacy publicyści jak Czabański otwierali nam oczy. Trochę to trwało, ale w końcu się udało. "Ruska baba" to zapis tego wołania na puszczy, które dziś dobiega nawet z prasy bulwarowej. Warto też docenić fakt, że mimo bliskich związków Czabańskiego z braćmi Kaczyńskimi jak mało komu przysługuje mu epitet "niezależny". Czabański nigdy nie był narzędziem w niczyich rękach, co polskim publicystom, niestety, czasem się zdarza. "Ruskiej babie" można zarzucić tylko brak lekkości i fantazji, które nawet babę czynią bardziej powabną.
Igor Zalewski
Krzysztof Czabański: "Ruska baba", AWiR Akces
- KRAJ
Pociąg pod specjalnym nadzorem
5 lipca hasło "wsiąść do pociągu byle jakiego" straci na aktualności. Tego dnia nikomu do głowy nie przyjdą przypadkowe podróże, bo z Warszawy do Chorzowa wyruszy Pociąg InterCity Wprost - prosto na koncert U2 - podstawiony specjalnie dla fanów irlandzkiej supergrupy oraz czytelników naszego tygodnika.
O tym, że na Śląsk warto się wybrać tylko tym pociągiem, przekonują liczne atrakcje. Najważniejsza z nich to promocyjna cena: bilet wraz z miejscówką na podróż w obie strony w wagonie pierwszej klasy (tylko z takich będzie się składał pociąg "Wprost") kosztuje 100 zł. Będzie to pierwszy pociąg InterCity, jaki kiedykolwiek wyruszył do Chorzowa. I ostatni. By przejechać się tą niecodzienną trasą, trzeba spełnić jeden warunek - mieć bilet na koncert U2 i pokazać go w kasie. Odjazd zaplanowano na godz. 15.05 ze stacji Warszawa Centralna. (IN)
Więcej możesz przeczytać w 23/2005 wydaniu tygodnika Wprost .
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.