Lepszy wesoły dziadek niż po kominiarzu spadek - Świeża dostawa zgorzkniałych Życie jest jak urozmaicone danie wykreowane przez Okrasę czy Makłowicza, obok miodu potrzebuje też żółci. Miód nigdy nie był naszą specjalnością, choć lubimy się chwalić. Co z tego, że lubimy, jak nie potrafimy. Za to żółć to nasz żywioł. Potrafimy ją wylewać z siebie przy każdej okazji. Jako społeczeństwo mamy jej w sobie tyle, że moglibyśmy nadwyżki eksportować. Żółć, podobnie jak węgiel i ropę, można również magazynować. Często gromadzi się ona także w organizmie zdrowym i wesołym.
Potrafi się odkładać powoli plastrami. Każdy życiowy zakręt, każde rozczarowanie powiększają zbiory żółci naszego organizmu. Niewielkie ilości żółci niezbędne są do życia. Niestety, z biegiem lat mamy jej w sobie coraz więcej. Z czasem zbiory żółci mogą być już tak duże jak zbiory Muzeum Narodowego czy zbiory rzepaku na Ukrainie. Wiele osób starszych to chodzące bomby żółciowe. Gdy poziom żółci przekroczy masę krytyczną, wylewa się widowiskowo na zewnątrz, skraplając obficie otoczenie.
Nosicielami żółci są osobnicy zgorzkniali. Zgorzkniałym można być w każdym wieku, ale najwięcej zgorzknialców jest wśród emerytów i aktywistów SLD. Nawet zgorzkniali starcy potrafią być zabawni, co pokazał Jim Henson, twórca "Muppet Show", wymyślając superśmieszny duet wiecznie zgryźliwych i niezadowolonych dziadków, krytykujących wszystko złośliwie z wysokości swej teatralnej loży.
W Polsce zgorzkniałych dziadków nigdy nie brakowało, ale ostatnio jest ich jakby więcej. Starzeć się, podobnie jak uprawiać seks, można pięknie albo brzydko. Z przykrością odkryłem, że dwie legendy polskiej sceny starzeją się w najgorszym z możliwych stylów. Wojciech Młynarski od lat narzeka na poziom polskiej piosenki. Nie podobają mu się teksty Kayah i innych wykonawców. Narzekanie to, jak twierdzą złośliwi, związane jest z faktem, iż coraz mniej wykonawców korzysta z tekstów Młynarskiego. Niedawno w "Rzeczpospolitej" ukazał się jego wierszyk, w którym z sentymentem wychwala dawne gwiazdy festiwalu w Opolu, a o współczesnych pisze per wyjce. "Wyjce" to słynne określenie rockowców z czasów komuny. Tak pisano o Niemenie i innych. Użycie tego zapaskudzonego komuszą propagandą słówka jest poniżej talentu Mistrza. Nie chcę bronić tegorocznego doboru wykonawców na festiwal w Opolu, ale śmiem twierdzić, że to nie troska o jakość piosenek przyświecała autorowi Młynarskiemu, lecz płomień żółci, co się wulkanicznie z jego organizmu wydobył. Narzekania Młynarskiego ograniczają się tak naprawdę do starej śpiewki w stylu "za moich czasów było lepiej, a teraz jest do dupy".
Padam plackiem przed talentem Młynarskiego i za zaszczyt poczytuję sobie to, że kiedyś w przydrożnym barze rozpoznał mnie i przywitał się jak z równym sobie (pewnie mnie z kimś pomylił). Tym bardziej smutno mi, że armia toksycznie zgorzkniałych o Młynarskiego się powiększyła. Czy nie lepiej zamiast starczo narzekać na młodych wykonawców, napisać jeszcze parę dobrych piosenek, takich jak choćby "Róbmy swoje"?
Kolejnym zgorzknialcem jest legenda kabaretu Jan Pietrzak, któremu przytrafiła się rzecz najgorsza. Przestał być śmieszny. Słynny pan Janek jest jak Lech Wałęsa. Sam sobie szkodzi najwięcej. W telewizji opowiada o tym, że go nie dopuszczają do telewizji. Ostro krytykuje młode kabarety, które wyrosły na prawdziwe gwiazdy. Narzeka, narzeka, narzeka, wylewa zółć i niszczy własną legendę. Obawiam się, że jak tak dalej pójdzie, to zamiast jego kilku świetnych piosenek czy ról (np. genialna rola polonijnego radiowca z Chicago w komedii "Kochaj albo rzuć" Chęcińskiego) zostanie nam w pamięci Pietrzak zgorzknialec.
A można się starzeć pięknie. Przykłady? Stanisław Tym, Jacek Fedorowicz, Zenon Laskowik, Marcin Wolski. Oni nie pieprzą bzdur o tym, że ich się gdzieś nie dopuszcza, że młodzi to syf, bo za ich czasówÉ itd. Tym wspomaga duchowo młodych twórców, zasiadając często w komisjach konkursów kabaretowych, Fedorowicz nagrywa "Dziennik telewizyjny" i zbiera liczne nagrody, Laskowik przygarnął młódź kabaretową do swej poznańskiej platformy artystycznej O.B.O.R.A., Wolski pisze pięć książek rocznie.
Każda estradowa wyga wie: przyjdzie młode mięsko z ładną twarzą i chleb zabierze. To prawo dotyczy jednak chałturników, a nie prawdziwych Mistrzów, którzy powinni być ponadpokoleniowi. Młodość nie zawsze jest głupia, a starość wybitna i mądra. Przykro patrzeć, jak Młynarski i Pietrzak u schyłku kariery mocno zaniżają loty. A taka Krystyna Feldman na przykład. Im starsza, tym lepsza. Jak mówi ludowe przysłowie: lepszy wesoły dziadek niż po kominiarzu spadek.
Nosicielami żółci są osobnicy zgorzkniali. Zgorzkniałym można być w każdym wieku, ale najwięcej zgorzknialców jest wśród emerytów i aktywistów SLD. Nawet zgorzkniali starcy potrafią być zabawni, co pokazał Jim Henson, twórca "Muppet Show", wymyślając superśmieszny duet wiecznie zgryźliwych i niezadowolonych dziadków, krytykujących wszystko złośliwie z wysokości swej teatralnej loży.
W Polsce zgorzkniałych dziadków nigdy nie brakowało, ale ostatnio jest ich jakby więcej. Starzeć się, podobnie jak uprawiać seks, można pięknie albo brzydko. Z przykrością odkryłem, że dwie legendy polskiej sceny starzeją się w najgorszym z możliwych stylów. Wojciech Młynarski od lat narzeka na poziom polskiej piosenki. Nie podobają mu się teksty Kayah i innych wykonawców. Narzekanie to, jak twierdzą złośliwi, związane jest z faktem, iż coraz mniej wykonawców korzysta z tekstów Młynarskiego. Niedawno w "Rzeczpospolitej" ukazał się jego wierszyk, w którym z sentymentem wychwala dawne gwiazdy festiwalu w Opolu, a o współczesnych pisze per wyjce. "Wyjce" to słynne określenie rockowców z czasów komuny. Tak pisano o Niemenie i innych. Użycie tego zapaskudzonego komuszą propagandą słówka jest poniżej talentu Mistrza. Nie chcę bronić tegorocznego doboru wykonawców na festiwal w Opolu, ale śmiem twierdzić, że to nie troska o jakość piosenek przyświecała autorowi Młynarskiemu, lecz płomień żółci, co się wulkanicznie z jego organizmu wydobył. Narzekania Młynarskiego ograniczają się tak naprawdę do starej śpiewki w stylu "za moich czasów było lepiej, a teraz jest do dupy".
Padam plackiem przed talentem Młynarskiego i za zaszczyt poczytuję sobie to, że kiedyś w przydrożnym barze rozpoznał mnie i przywitał się jak z równym sobie (pewnie mnie z kimś pomylił). Tym bardziej smutno mi, że armia toksycznie zgorzkniałych o Młynarskiego się powiększyła. Czy nie lepiej zamiast starczo narzekać na młodych wykonawców, napisać jeszcze parę dobrych piosenek, takich jak choćby "Róbmy swoje"?
Kolejnym zgorzknialcem jest legenda kabaretu Jan Pietrzak, któremu przytrafiła się rzecz najgorsza. Przestał być śmieszny. Słynny pan Janek jest jak Lech Wałęsa. Sam sobie szkodzi najwięcej. W telewizji opowiada o tym, że go nie dopuszczają do telewizji. Ostro krytykuje młode kabarety, które wyrosły na prawdziwe gwiazdy. Narzeka, narzeka, narzeka, wylewa zółć i niszczy własną legendę. Obawiam się, że jak tak dalej pójdzie, to zamiast jego kilku świetnych piosenek czy ról (np. genialna rola polonijnego radiowca z Chicago w komedii "Kochaj albo rzuć" Chęcińskiego) zostanie nam w pamięci Pietrzak zgorzknialec.
A można się starzeć pięknie. Przykłady? Stanisław Tym, Jacek Fedorowicz, Zenon Laskowik, Marcin Wolski. Oni nie pieprzą bzdur o tym, że ich się gdzieś nie dopuszcza, że młodzi to syf, bo za ich czasówÉ itd. Tym wspomaga duchowo młodych twórców, zasiadając często w komisjach konkursów kabaretowych, Fedorowicz nagrywa "Dziennik telewizyjny" i zbiera liczne nagrody, Laskowik przygarnął młódź kabaretową do swej poznańskiej platformy artystycznej O.B.O.R.A., Wolski pisze pięć książek rocznie.
Każda estradowa wyga wie: przyjdzie młode mięsko z ładną twarzą i chleb zabierze. To prawo dotyczy jednak chałturników, a nie prawdziwych Mistrzów, którzy powinni być ponadpokoleniowi. Młodość nie zawsze jest głupia, a starość wybitna i mądra. Przykro patrzeć, jak Młynarski i Pietrzak u schyłku kariery mocno zaniżają loty. A taka Krystyna Feldman na przykład. Im starsza, tym lepsza. Jak mówi ludowe przysłowie: lepszy wesoły dziadek niż po kominiarzu spadek.
Więcej możesz przeczytać w 23/2005 wydaniu tygodnika Wprost .
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.