Połączone banki Pekao i BPH kontrolowałyby prawie jedną czwartą polskich obrotów bankowych Pod koniec roku największym bankiem w Polsce przestanie być PKO BP. To, że powstanie nowy bank, najprawdopodobniej bawarski, prawie dwukrotnie większy, będzie dziełem przypadku. Projekt połączenia dwóch polskich gigantów bankowych (czyli Pekao SA i BPH) to jeden z elementów szerszego zjawiska w światowym systemie bankowym, nowych megafuzji, które ekonomiści już zaczynają nazywać czwartą falą bankową (pierwszą był proces łączenia się banków na rynkach krajowych, druga to pierwsza globalizacja systemu bankowego, trzecią było zamieszanie, jakie wprowadziły w światowych systemach banki japońskie).
O tym, że w gospodarce działa tzw. efekt skali, naucza się już podczas wstępnego kursu ekonomii. Duży może więcej, bo ma niższe jednostkowe koszty stałe, większe pieniądze na inwestycje i może ponosić wyższe ryzyko. Szczególnie silnie prawidłowość ta ujawnia się w sektorze finansowym, w którym wielkość kapitału i szybkość jego użycia ma podstawowe znaczenie dla wielkości zysku. Najszybszą metodą powiększenia kapitału jest jego centralizacja, czyli łączenie firm. Fuzje już spowodowały dość istotne zmiany na liście 100 największych banków świata.
Duży może więcej
Jeszcze w roku 1970 pierwszą dziesiątkę na tej liście (publikowanej corocznie przez miesięcznik "The Banker") tworzyły banki amerykańskie. Przepisy antykoncentracyjne obowiązujące w USA sprawiły jednak, że dość szybko przegrały one rywalizację z konkurentami japońskimi. Już w 1990 r. Japończycy prowadzili 6 : 4 (a banki japońskie zajmowały cztery pierwsze miejsca), zaś sześć lat później całą pierwszą dziesiątkę można było zapisać hiraganą. Szczęściem dla świata zachodniego japoński kryzys finansowy sprawił, że w międzynarodowej bankowości znowu zapanowała względna równowaga. W ostatnim rankingu pierwszą dziesiątkę stanowi pięć banków amerykańskich, dwa europejskie, dwa japońskie.
Prognostyków nieco zaskoczył powrót na listę banków europejskich. Przez ostatnie dwadzieścia lat w systemach bankowych państw Starego Kontynentu zaszły jednak spore zmiany. Przeprowadzono masową prywatyzację upaństwawianych przez lata banków i zniesiono (właśnie pada ostatnia twierdza nacjonalizmu bankowego, jaką były Włochy) ograniczenia dla inwestycji zagranicznych. Nie bez znaczenia było także poszerzenie rynku o wygłodniałe kraje postkomunistyczne oraz fakt, że państwa te na początku lat 90. praktycznie w ogóle nie miały banków komercyjnych.
Sfera bankowości komercyjnej krajów postkomunistycznych prezentuje się już zupełnie przyzwoicie. Według rejestru NBP, w Polsce działają 64 banki komercyjne i ponad 600 banków spółdzielczych. Stopniowo także rosną ich kapitały. PKO BP, pierwszy z polskich banków, jest już pod koniec trzeciej setki (292. miejsce) w rankingu "The Bankera", obejmującym 1000 instytucji.
Czwarta fala
Z początkiem roku ruszyła kolejna fala fuzji. Tym razem do gry powrócili Japończycy. W pierwszym kwartale 2005 r. wartość transakcji fuzji i przejęć z udziałem japońskich firm wzrosła o 235 proc. W tym okresie w Japonii zawarto rekordową liczbę 644 transakcji o wartości 80,5 mld USD (najwyższa od 1999 r.). Prawie połowę tej kwoty stanowiło przejęcie UFJ Holdings przez Mitsubishi Tokyo Financial Group, dzięki czemu powstał największy bank na świecie.
Reakcja Europy była dość szybka. Obudziła się nawet Komisja Europejska, a komisarz ds. rynku wewnętrznego Charlie McCreevy oświadczył, że "trzeba pomagać w usuwaniu barier chroniących przed fuzjami instytucji bankowych". Wypowiedź ta zapewne miała wpływ na to, że włoski nadzór bankowy zaakceptował w końcu oferty zakupu przez hiszpański BBVA akcji Banca Nazionale del Lavoro i holenderski ABN Amro udziałów w Banca Antonveneta.
Bawarska synergia
Większą sensacją stała się jednak informacja o połączeniu UniCredito Italiano i bawarskiego HVB (HypoVereinsbank). Fuzja ta tworzyłaby jedną z większych europejskich grup giełdowych (kapitalizacja UniCredito na 31 maja wynosi 26,8 mld euro, a HVB - 14,8 mld euro). Jednocześnie musiałaby wywołać istotne zmiany na rynku bankowym Europy Środkowo-Wschodniej. UniCredito jest bowiem większościowym (52,93 proc.) akcjonariuszem Pekao, a HVB kontroluje (71,24 proc. akcji) BPH. Niejako przypadkiem zatem nastąpi także połączenie tych dwóch polskich banków, co oznaczałoby powstanie lokalnego potentata, niemal dwukrotnie większego od PKO BP. Kontrolowałby on prawie jedną czwartą krajowych obrotów bankowych i byłby największą instytucją finansową Europy Środkowej. Można przypuszczać, że będzie to rzutować na strategię całej nowej włosko-bawarskiej grupy. Do tej pory zarówno UniCredito, jak i HVB były zadowolone ze stanu posiadania w Polsce. Posiadanie banku, którego wartość giełdową można szacować na ponad 9 mld euro, tę strategię może zmienić.
Fuzja Pekao i BPH może dać korzystny efekt synergii. Banki te mają bowiem uzupełniające się terytorialnie sieci oddziałów, a ich połączenie umożliwi redukcję zatrudnienia i spadek kosztów. W jakimś stopniu przełoży się to na obniżenie kosztu kredytów i ich dostępność. Ważniejsze będzie jednak zapewne to, że powstanie lokalnego giganta podziała na konkurentów jak ostroga na konia. Nasze banki, które z zadowoleniem przyjęły ubiegłoroczny wzrost zysków, będą musiały sobie przypomnieć, że ich pozycja na rynku nie jest dana raz na zawsze. A odrobina konkurencyjnego ognia na pewno polskiemu systemowi bankowemu nie zaszkodzi.
Duży może więcej
Jeszcze w roku 1970 pierwszą dziesiątkę na tej liście (publikowanej corocznie przez miesięcznik "The Banker") tworzyły banki amerykańskie. Przepisy antykoncentracyjne obowiązujące w USA sprawiły jednak, że dość szybko przegrały one rywalizację z konkurentami japońskimi. Już w 1990 r. Japończycy prowadzili 6 : 4 (a banki japońskie zajmowały cztery pierwsze miejsca), zaś sześć lat później całą pierwszą dziesiątkę można było zapisać hiraganą. Szczęściem dla świata zachodniego japoński kryzys finansowy sprawił, że w międzynarodowej bankowości znowu zapanowała względna równowaga. W ostatnim rankingu pierwszą dziesiątkę stanowi pięć banków amerykańskich, dwa europejskie, dwa japońskie.
Prognostyków nieco zaskoczył powrót na listę banków europejskich. Przez ostatnie dwadzieścia lat w systemach bankowych państw Starego Kontynentu zaszły jednak spore zmiany. Przeprowadzono masową prywatyzację upaństwawianych przez lata banków i zniesiono (właśnie pada ostatnia twierdza nacjonalizmu bankowego, jaką były Włochy) ograniczenia dla inwestycji zagranicznych. Nie bez znaczenia było także poszerzenie rynku o wygłodniałe kraje postkomunistyczne oraz fakt, że państwa te na początku lat 90. praktycznie w ogóle nie miały banków komercyjnych.
Sfera bankowości komercyjnej krajów postkomunistycznych prezentuje się już zupełnie przyzwoicie. Według rejestru NBP, w Polsce działają 64 banki komercyjne i ponad 600 banków spółdzielczych. Stopniowo także rosną ich kapitały. PKO BP, pierwszy z polskich banków, jest już pod koniec trzeciej setki (292. miejsce) w rankingu "The Bankera", obejmującym 1000 instytucji.
Czwarta fala
Z początkiem roku ruszyła kolejna fala fuzji. Tym razem do gry powrócili Japończycy. W pierwszym kwartale 2005 r. wartość transakcji fuzji i przejęć z udziałem japońskich firm wzrosła o 235 proc. W tym okresie w Japonii zawarto rekordową liczbę 644 transakcji o wartości 80,5 mld USD (najwyższa od 1999 r.). Prawie połowę tej kwoty stanowiło przejęcie UFJ Holdings przez Mitsubishi Tokyo Financial Group, dzięki czemu powstał największy bank na świecie.
Reakcja Europy była dość szybka. Obudziła się nawet Komisja Europejska, a komisarz ds. rynku wewnętrznego Charlie McCreevy oświadczył, że "trzeba pomagać w usuwaniu barier chroniących przed fuzjami instytucji bankowych". Wypowiedź ta zapewne miała wpływ na to, że włoski nadzór bankowy zaakceptował w końcu oferty zakupu przez hiszpański BBVA akcji Banca Nazionale del Lavoro i holenderski ABN Amro udziałów w Banca Antonveneta.
Bawarska synergia
Większą sensacją stała się jednak informacja o połączeniu UniCredito Italiano i bawarskiego HVB (HypoVereinsbank). Fuzja ta tworzyłaby jedną z większych europejskich grup giełdowych (kapitalizacja UniCredito na 31 maja wynosi 26,8 mld euro, a HVB - 14,8 mld euro). Jednocześnie musiałaby wywołać istotne zmiany na rynku bankowym Europy Środkowo-Wschodniej. UniCredito jest bowiem większościowym (52,93 proc.) akcjonariuszem Pekao, a HVB kontroluje (71,24 proc. akcji) BPH. Niejako przypadkiem zatem nastąpi także połączenie tych dwóch polskich banków, co oznaczałoby powstanie lokalnego potentata, niemal dwukrotnie większego od PKO BP. Kontrolowałby on prawie jedną czwartą krajowych obrotów bankowych i byłby największą instytucją finansową Europy Środkowej. Można przypuszczać, że będzie to rzutować na strategię całej nowej włosko-bawarskiej grupy. Do tej pory zarówno UniCredito, jak i HVB były zadowolone ze stanu posiadania w Polsce. Posiadanie banku, którego wartość giełdową można szacować na ponad 9 mld euro, tę strategię może zmienić.
Fuzja Pekao i BPH może dać korzystny efekt synergii. Banki te mają bowiem uzupełniające się terytorialnie sieci oddziałów, a ich połączenie umożliwi redukcję zatrudnienia i spadek kosztów. W jakimś stopniu przełoży się to na obniżenie kosztu kredytów i ich dostępność. Ważniejsze będzie jednak zapewne to, że powstanie lokalnego giganta podziała na konkurentów jak ostroga na konia. Nasze banki, które z zadowoleniem przyjęły ubiegłoroczny wzrost zysków, będą musiały sobie przypomnieć, że ich pozycja na rynku nie jest dana raz na zawsze. A odrobina konkurencyjnego ognia na pewno polskiemu systemowi bankowemu nie zaszkodzi.
Więcej możesz przeczytać w 23/2005 wydaniu tygodnika Wprost .
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.