Weta Francuzów wobec konstytucji nie wykorzysta się do wynegocjowania korzystnych zapisów dla Polski Cudu nie było. Większość Francuzów wypowiedziała się przeciw konstytucji europejskiej. Jak się można było spodziewać, uskrzydliło to jej polskich przeciwników - od LPR poczynając, na PO kończąc. Pojawiły się zaraz żądania spisania na straty traktatu podpisanego w Rzymie 29 października 2004 r. i rozpoczęcia negocjacji nad jego nową wersją, korzystniejszą dla naszego kraju.
Żądaniom LPR trudno się dziwić. W sprawach europejskich liga zawsze działała zgodnie ze starą wskazówką Trockiego - im gorzej, tym lepiej. Konia z rzędem temu, kto odgadnie, dlaczego identyczne deklaracje składają liderzy PO. Wystarczy chwila zastanowienia, by zrozumieć, że elementarnej logiki brakuje w powtarzanym przez platformę twierdzeniu, że francuskie weto dla konstytucji można wykorzystać do wynegocjowania zapisów korzystniejszych dla Polski. Przecież większość Francuzów odrzuciła konstytucję, bo była przekonana, że nadmiernie faworyzuje ona nowe kraje unii, głównie nasz kraj. Paryżan straszono hydraulikiem znad Wisły niemalże tak, jak niemieckimi dywizjami skoncentrowanymi nad Marną w 1914 r. Jeśli w tej sytuacji wrogów konstytucji namówi się do jej renegocjowania, to tylko za cenę rozmycia, a nie wzmocnienia korzystnych dla nas zapisów.
Nie ma co ukrywać, że gra toczy się nie o poprawienie konstytucji, lecz o jej odrzucenie. Wprost mówi o tym PiS. A jeszcze bardziej brutalnie wynika to z proponowanej przez PiS ścieżki ratyfikacji. Do zanegowania konstytucji ma doprowadzić przesunięcie referendum ratyfikacyjnego na 2006 r. Jest bowiem niemal pewne, że po jesiennym maratonie wyborczym frekwencja w referendum nie przekroczy 50 proc. (niezbędnych dla wiążącej mocy głosowania). Ratyfikacją w tej sytuacji będzie musiał się zająć Sejm. Aby ją zablokować, wystarczy zgromadzić jedną trzecią głosujących, co w Sejmie następnej kadencji będzie dziecinną igraszką. Bez trudności doprowadzą do tego połączone siły PiS, LPR, Samoobrony i PSL.
Jeśli się chce, aby to naród przesądził o losie konstytucji europejskiej, to nie ma innego wyjścia, jak połączenie referendum z wyborami prezydenckimi. Jedynie taki mariaż zagwarantuje odpowiednią frekwencję. Nie ucierpi na tym merytoryczny poziom dyskusji. Przecież najważniejsze kompetencje prezydenta dotyczą polityki zagranicznej, wśród której kwestie europejskie są wręcz trudne do przeceniania. Tak naprawdę to nie da się wybrać prezydenta, nie poznawszy wcześniej jego stosunku do integracji i konstytucji europejskiej.
W tej sytuacji PO trudno będzie siedzieć okrakiem na europejskiej barykadzie. Miejmy nadzieję, że pomnoży ona grono zwolenników integracji, tak jak to czyniła do tej pory.
Nie ma co ukrywać, że gra toczy się nie o poprawienie konstytucji, lecz o jej odrzucenie. Wprost mówi o tym PiS. A jeszcze bardziej brutalnie wynika to z proponowanej przez PiS ścieżki ratyfikacji. Do zanegowania konstytucji ma doprowadzić przesunięcie referendum ratyfikacyjnego na 2006 r. Jest bowiem niemal pewne, że po jesiennym maratonie wyborczym frekwencja w referendum nie przekroczy 50 proc. (niezbędnych dla wiążącej mocy głosowania). Ratyfikacją w tej sytuacji będzie musiał się zająć Sejm. Aby ją zablokować, wystarczy zgromadzić jedną trzecią głosujących, co w Sejmie następnej kadencji będzie dziecinną igraszką. Bez trudności doprowadzą do tego połączone siły PiS, LPR, Samoobrony i PSL.
Jeśli się chce, aby to naród przesądził o losie konstytucji europejskiej, to nie ma innego wyjścia, jak połączenie referendum z wyborami prezydenckimi. Jedynie taki mariaż zagwarantuje odpowiednią frekwencję. Nie ucierpi na tym merytoryczny poziom dyskusji. Przecież najważniejsze kompetencje prezydenta dotyczą polityki zagranicznej, wśród której kwestie europejskie są wręcz trudne do przeceniania. Tak naprawdę to nie da się wybrać prezydenta, nie poznawszy wcześniej jego stosunku do integracji i konstytucji europejskiej.
W tej sytuacji PO trudno będzie siedzieć okrakiem na europejskiej barykadzie. Miejmy nadzieję, że pomnoży ona grono zwolenników integracji, tak jak to czyniła do tej pory.
Więcej możesz przeczytać w 23/2005 wydaniu tygodnika Wprost .
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.