Zawrzyjmy z władzami firmy Polska kontrakt - im szybsze tempo wzrostu PKB, tym wyższe premie dla rządzących Jeśli my, wyborcy, jesteśmy akcjonariuszami spółki Polska, a prezydent, posłowie i senatorowie - radą nadzorczą tej spółki, rząd zaś - jej zarządem, to zawrzyjmy umowę.
Zawrzyjmy z przyszłymi władzami firmy Polska kontrakt - im szybsze tempo wzrostu gospodarczego, tym wyższe prowizje, czyli premie dla prezydenta i polityków współtworzących koalicję rządową, a im niższe tempo wzrostu gospodarczego - tym niższe prowizje, czyli premie dla prezydenta i pozostałych współrządzących polityków. Żeby brzmiało to jeszcze bardziej zachęcająco dla fachowców i jeszcze bardziej zniechęcająco dla partaczy - podatnicy Rzeczypospolitej Polskiej będą wypłacać w czasie trwania kadencji co miesiąc każdemu rządzącemu politykowi (prezydentowi, posłom i senatorom koalicji rządowej, premierowi, ministrom i wiceministrom) po 10 tys. zł premii za przyspieszenie tempa wzrostu PKB o każdy punkt procentowy, ale też każdy polityk koalicji będzie musiał wpłacać do budżetu Polski co miesiąc 10 tys. zł za każdy punkt procentowy tempa wzrostu poniżej poziomu startu, za który przyjmiemy dzień wygrania wyborów, czyli podpisania kontraktu między wyborcami a politykami wynajętymi do zarządzania Polską.
Jako że każdy dodatkowy punkt procentowy polskiego PKB wart jest teraz około 9 mld zł (co daje po 220 zł na każdego obywatela RP), to nawet gdyby przyszło nam wypłacać owe premie tysiącowi polityków, bez problemu wyszlibyśmy na swoje (płacąc im co roku 120 mln zł za każde dodatkowe 9 mld zł PKB). I jest spora nadzieja, że nareszcie uda się nam wyjść na swoje! Z przedwyborczych zapowiedzi tych kandydatów, którzy liczą się w wyścigu do fotela prezydenta RP, i tych partii, które mają realną szansę objęcia po wyborach władzy, wynika bowiem, że tym razem - gdyby doszło do zawarcia kontraktu z zarządem - chyba to raczej my, wyborcy podatnicy, powinniśmy się zatroszczyć o pieniądze na premie dla przyszłych rządzących Polską polityków niż oni o pieniądze na odszkodowanie dla nas - za nieudolne rządzenie. I oby tak właśnie się wreszcie stało. Te pieniądze (zyskane lub stracone) są oczywiście tylko symbolem - sukcesu albo przegranej. Jeśli bowiem czym prędzej nie zmusimy rządu do stworzenia warunków do radykalnego przyspieszenia tempa wzrostu gospodarczego Polski, czyli tempa bogacenia się Polaków, marnie widzę szansę zahamowania fali emigracji z Polski dobrze wykształconych, kreatywnych, młodych Polaków, którzy opuszczają kraj setkami tysięcy. A zostają w Polsce głównie populistycznie nastawieni amatorzy wysokich emerytur zwykłych i pomostowych, rent, zasiłków i dopłat rolniczych. Kto ma na te ich rosnące emerytury, renty, zasiłki i dopłaty zarobić? Ja, przyznaję, tracę powoli na to ochotę, a znam coraz więcej ludzi, którzy już tę ochotę stracili i albo wyjechali z Polski, albo myślą o wyjeździe i podjęciu pracy w kraju, w którym politycy nie ośmielają się okradać pracowitych wyborców - zmuszając ich do płacenia haraczu leniwym - tak bezceremonialnie, jak to robi prezydent Kwaśniewski i jego wspólnicy, w tym rejterujący z wyścigu do prezydenckiego fotela Włodzimierz Cimoszewicz (vide: "Kłamstwo Cimoszewicza"). W każdym razie w wypadku spółki prawa handlowego za czyny, jakich dopuścił się Aleksander Kwaśniewski, szef rady nadzorczej spółki Polska, staje się przed sądem pod zarzutem działania na szkodę spółki i wędruje do miejsca odosobnienia na długie lata. Dla ludzi ograbionych z utraconych dochodów to jednak marna pociecha (vide: "Załatwione odmownie" i "Cztery pogrzeby i wesele"). Na szczęście generacja Donalda Tuska okazuje się znacznie liczniejsza, niż się wcześniej zdawało(vide:"Ruch Tuska"). I w dodatku z sondażu opinii publicznej na sondaż staje się coraz pewniejsze, że Tusków zostało jeszcze w Polsce co najmniej 7 milionów, czyli wystarczająco dużo, by przegłosować pozostałych akcjonariuszy spółki Polska i powierzyć zarządzanie naszym krajem właściwej ekipie. Pytanie, czy obdarzony zaufaniem Tusków zarząd (PO-PiS) potrafi rządzić Polską tak, jakby naprawdę był rządem na prowizji. Bo jeśli nie, to niech dobry Bóg ma Polskę w swojej opiece - Polskę opuszczaną przez zawiedzione przez Tuska kolejne setki tysięcy Tusków.
Jako że każdy dodatkowy punkt procentowy polskiego PKB wart jest teraz około 9 mld zł (co daje po 220 zł na każdego obywatela RP), to nawet gdyby przyszło nam wypłacać owe premie tysiącowi polityków, bez problemu wyszlibyśmy na swoje (płacąc im co roku 120 mln zł za każde dodatkowe 9 mld zł PKB). I jest spora nadzieja, że nareszcie uda się nam wyjść na swoje! Z przedwyborczych zapowiedzi tych kandydatów, którzy liczą się w wyścigu do fotela prezydenta RP, i tych partii, które mają realną szansę objęcia po wyborach władzy, wynika bowiem, że tym razem - gdyby doszło do zawarcia kontraktu z zarządem - chyba to raczej my, wyborcy podatnicy, powinniśmy się zatroszczyć o pieniądze na premie dla przyszłych rządzących Polską polityków niż oni o pieniądze na odszkodowanie dla nas - za nieudolne rządzenie. I oby tak właśnie się wreszcie stało. Te pieniądze (zyskane lub stracone) są oczywiście tylko symbolem - sukcesu albo przegranej. Jeśli bowiem czym prędzej nie zmusimy rządu do stworzenia warunków do radykalnego przyspieszenia tempa wzrostu gospodarczego Polski, czyli tempa bogacenia się Polaków, marnie widzę szansę zahamowania fali emigracji z Polski dobrze wykształconych, kreatywnych, młodych Polaków, którzy opuszczają kraj setkami tysięcy. A zostają w Polsce głównie populistycznie nastawieni amatorzy wysokich emerytur zwykłych i pomostowych, rent, zasiłków i dopłat rolniczych. Kto ma na te ich rosnące emerytury, renty, zasiłki i dopłaty zarobić? Ja, przyznaję, tracę powoli na to ochotę, a znam coraz więcej ludzi, którzy już tę ochotę stracili i albo wyjechali z Polski, albo myślą o wyjeździe i podjęciu pracy w kraju, w którym politycy nie ośmielają się okradać pracowitych wyborców - zmuszając ich do płacenia haraczu leniwym - tak bezceremonialnie, jak to robi prezydent Kwaśniewski i jego wspólnicy, w tym rejterujący z wyścigu do prezydenckiego fotela Włodzimierz Cimoszewicz (vide: "Kłamstwo Cimoszewicza"). W każdym razie w wypadku spółki prawa handlowego za czyny, jakich dopuścił się Aleksander Kwaśniewski, szef rady nadzorczej spółki Polska, staje się przed sądem pod zarzutem działania na szkodę spółki i wędruje do miejsca odosobnienia na długie lata. Dla ludzi ograbionych z utraconych dochodów to jednak marna pociecha (vide: "Załatwione odmownie" i "Cztery pogrzeby i wesele"). Na szczęście generacja Donalda Tuska okazuje się znacznie liczniejsza, niż się wcześniej zdawało(vide:"Ruch Tuska"). I w dodatku z sondażu opinii publicznej na sondaż staje się coraz pewniejsze, że Tusków zostało jeszcze w Polsce co najmniej 7 milionów, czyli wystarczająco dużo, by przegłosować pozostałych akcjonariuszy spółki Polska i powierzyć zarządzanie naszym krajem właściwej ekipie. Pytanie, czy obdarzony zaufaniem Tusków zarząd (PO-PiS) potrafi rządzić Polską tak, jakby naprawdę był rządem na prowizji. Bo jeśli nie, to niech dobry Bóg ma Polskę w swojej opiece - Polskę opuszczaną przez zawiedzione przez Tuska kolejne setki tysięcy Tusków.
Więcej możesz przeczytać w 38/2005 wydaniu tygodnika Wprost .
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.