Paciorki? A kto by chciał tego słuchać - miał stwierdzić jeden z pierwszych przewodniczących Krajowej Rady Radiofonii i Telewizji Ryszard Miazek. Przeglądał akurat wniosek koncesyjny Radia Maryja. Nie minęło kilka miesięcy, a pochodzący z bardzo religijnej rodziny i praktykujący katolik Miazek opuszczał gremium rady, "nie mogąc wytrzymać w atmosferze nagonki pod hasłami religijnymi i w dodatku czynionej przez osobę duchowną". Pogromcą Miazka, a potem jeszcze innych państwowych urzędników, był o. Tadeusz Rydzyk, o którym u progu wolnej Polski niewiele mogli powiedzieć nawet jego zakonni bracia.
My nie prosimy, my żądamy!
Na początku 1994 r. ojciec dyrektor, jak zwykło się tytułować szefa Radia Maryja, znał już zarówno swoją siłę, jak i doskonale wiedział, jakie możliwości daje posiadanie własnego, nie kontrolowanego przez nikogo medium. Dlatego z anteny toruńskiej rozgłośni mógł wyłożyć swoje credo wprost. Mówił: my nie prosimy, my żądamy. Polegając na tworzącej się silnej i od początku pozakościelnej organizacji, jaką była Rodzina Radia Maryja, zagroził urzędnikom, ironicznie pytając, czy chcą, by ludzie wyszli na ulice. Okazało się, że ojciec dyrektor i jego Radio Maryja to siła, z którą trzeba się liczyć. Klimat, w jakim doszło do tej próby sił, był wymarzony: pierwsze rozczarowanie wolnością, spory i debaty światopoglądowe o niespotykanej sile, powrót postkomunistów do władzy czy nasilająca się krytyka zaangażowania Kościoła w życiu politycznym.
Kiedy nowy przewodniczący KRRiTV Ryszard Bender podpisał redemptorystom ogólnopolską koncesję dla Radia Maryja, o. Rydzyk uwolnił się od jeszcze jednego ograniczenia - nikogo z biskupów nie musiał już pytać, czy życzy sobie na terenie swojej diecezji "katolickiego głosu w swoim domu". Rozgłośnia zyskała ustawowe prawo do nadawania na terenie obejmującym co najmniej 80 proc. obszaru Polski, a od ostatniego procesu koncesyjnego - status tzw. radia społecznego, które w zamian za rezygnację z nadawania reklam nie wnosi na rzecz skarbu państwa milionowych opłat za koncesję. Rydzyk sam kontrolował niezależne radio o zasięgu ogólnopolskim, którego program zaczął wkrótce docierać także do Polaków w USA, Kanadzie i w byłym Związku Sowieckim (choć źródła tej rosyjskiej "gościnności" do dziś pozostają najgłębszą tajemnicą).
Ostatni szaniec polskości
Mariaż Tadeusza Rydzyka z polityką był widoczny zawsze, ale toruński redemptorysta najwięcej zawdzięcza Lechowi Wałęsie, który (w co obecnemu słuchaczowi aż trudno uwierzyć) nie tylko gościł na antenie radia, ale wprost włączył radio do swojej kampanii wyborczej w 1995 r. Przy okazji popierania Wałęsy ujawniła się jeszcze jedna cecha środowiska Radia Maryja i ojca dyrektora - postrzeganie wszystkiego przez pryzmat jedynie słusznych racji. Jeśli zatem Wałęsa jest dobry, to inni muszą być źli. Rzecz ciekawa: początkowo nie zajmowano się kandydaturą Aleksandra Kwaśniewskiego, ale już Hanna Gronkiewicz-Waltz dowiedziała się, że jest "żydówką", zaś działalność Jacka Kuronia (w tym lata spędzone w komunistycznym więzieniu) była elementem gry politycznej.
Sytuacja stała się na tyle poważna, że jesienią 1995 r. Komisja Episkopatu ds. Środków Społecznego Przekazu przeprosiła wszystkich, którzy ucierpieli na manipulacji dokonanej na antenie Radia Maryja. Już kilka dni po wyborach wrogiem numer jeden słuchaczy stał się prezydent Kwaśniewski, a czołowy ekspert Radia Maryja prof. Mieczysław Krąpiec stwierdził, że połowa Polaków odcięła się od polskości i od tożsamości narodowej, dlatego "trzeba przejść do czynu, trzeba skupić się przy Radiu Maryja, tym ostatnim szańcu polskości i katolicyzmu, i bronić go, bo na pewno będą ataki ze strony Belzebuba".
Mistrz wychodzenia z tarapatów
Wkrótce się okazało, że atakiem jest niemal każde krytyczne słowo niezgodne z opiniami wyrażanymi na antenie toruńskiej rozgłośni, a tym bardziej każdy czyn jawiący się jako walka z Radiem Maryja. Niemal z takim samym masowym i krytycznym oddźwiękiem spotykały się więc decyzje podejmowane przez biskupów rezygnujących z retransmitowania sygnału Radia Maryja po powołaniu do życia własnych stacji diecezjalnych (np. w Rzeszowie, Koszalinie czy Katowicach), jak i próby wyjaśnienia przez uprawnione organy państwa częstych wypadków sprowadzania bez cła urządzeń i samochodów "na cele kultu religijnego", czy zagadkowe zniknięcie ponad 200 tys. marek, jakie na przechowanie od ojca dyrektora dostała pewna emerytka z przeznaczeniem na zakup sprzętu.
Podobnie było jesienią 1997 r., kiedy Tadeuszowi Rydzykowi przedstawiono zarzuty w sprawie o lżenie najwyższych władz. Zamiast wyjaśnienia sprawy przez zainteresowanego (co ostatecznie nastąpiło po interwencji prymasa) doszło do wieców poparcia, listów posłów i senatorów czy wręcz posądzania prokuratury o prowokację. Twórca rozgłośni zawsze miał sporo szczęścia do wychodzenia obronną ręką z poważnych nawet tarapatów. I tak, kiedy o. Rydzyk powołał Komitet Ratowania Stoczni Gdańskiej i na ten cel zebrał miliony złotych, a następnie na apel Radia Maryja do Torunia zaczęły spływać setki tysięcy świadectw udziałowych, nikt nie domagał się ani rozliczenia, ani wyjaśnienia, na co przeznaczono pieniądze.
Nietykalny dyrektor
Historia Radia Maryja to także mniej lub bardziej jawne kłopoty ojca dyrektora na gruncie kościelnej dyscypliny. Dostrzegali to polscy biskupi, ale sami rzadko decydowali się na wyraźniejsze i jednoznaczne sformułowania. Próbowano czasem korzystać z oficjalnych wystąpień Jana Pawła II, który choćby podczas pielgrzymki Radia Maryja do Rzymu apelował, by "praca ewangeliczna była realizowana w duchu kościelnej wspólnoty, w jedności z episkopatem polskim". Nawet tak jednoznaczne zanegowanie linii toruńskiej rozgłośni, jakim było wystąpienie rzecznika Watykanu Joaquina Navarro-Vallsa, odcinające się od poglądów prezentowanych na antenie toruńskiej rozgłośni przez o. Hejmę, nie zatrzymało aktywności Rydzyka i samego Radia Maryja.
Kiedy pod koniec 1997 r. prymas Józef Glemp skierował do prowincjała redemptorystów list zarzucający Rydzykowi uchybienia we współpracy z hierarchią i dodatkowo zwrócił uwagę, że metody stosowane w publicznej debacie nie mają nic wspólnego z zasadami ewangelicznymi, wydawało się, że dni ojca dyrektora są policzone, a formuła "katolickiego głosu" ulegnie wkrótce zmianie. Stało się inaczej - odpowiedź na list prymasa pokazała siłę, jaką w strukturach zakonu ma o. Rydzyk. Dyrektor stacji nie tylko nie został napomniany, ale prowincjał wręcz zadeklarował wyrazy solidarności z kontrowersyjnym zakonnikiem. Stało się jasne, że każda krytyka będzie postrzegana niemal jak uderzenie w Kościół i Polskę.
Kamień wszechmądrości
Dziś widać wyraźnie, że to, co łączy dzieła stworzone przez toruńskiego zakonnika, to przekonanie, iż tylko on posiadł filozoficzny (a raczej medialny) kamień wszechmądrości, a dookoła czyhają "wrogowie Polski i Kościoła". Ojciec dyrektor potrafi ich jednak zdemaskować, czego najlepszym dowodem było dołączenie do jednego z ostatnich wydań "Naszego Dziennika" dodatku o tajnym ponadnarodowym rządzie, który zmierza do zawładnięcia światem.
Tym samym celom służy najmniej udane dziecko o. Rydzyka - satelitarny kanał TV Trwam, którego formuła, oparta na pomyśle "radia z okienkiem", nie zdobyła zapowiadanych setek tysięcy czy milionów odbiorców, co nie przeszkadza kolejnym ministrom obecnego rządu pojawiać się tam z regularnością godną lepszej sprawy. Notabene, dzięki ostatniej kampanii wyborczej mogliśmy się dowiedzieć, że Radio Maryja i TV Trwam to jedyne prawdziwie wolne media w Polsce, bo - jak mówił jeden z ministrów - polityk czuje się tam bezpiecznie, a jego wypowiedzi nie są przerywane i ograniczane. Tę oryginalną definicję wolności mediów trzeba zostawić bez komentarza, warto zaś stwierdzić, że z "katolickiego głosu w polskim domu" media o. Rydzyka przekształciły się ostatnio w "pierwsze źródło informacji" polskiego rządu.
Ojciec chrzestny koalicji
Przekonanie, że prawda o Polsce i świecie jest zdeponowana tylko w jednym miejscu, a konkretnie w okazałym budynku przy ul. Żwirki i Wigury w Toruniu, pozwalała budować rozgłośnię i przyległe do niej dzieła jako swoistą samotną wyspę w morzu nieprawości, jakim jawi się wolna Polska. Tolerancja dla treści prezentowanych w radiu sprawiła, że rozgłośnia i jej szef coraz częściej stają się "jedynym prawdziwym katolickim głosem w polskim domu". Jest tak nie od dziś. Zwykłe porównanie liczby pielgrzymów przybywających na doroczne spotkanie na Jasnej Górze wzbudzało podziw jednych (na początku funkcjonowania rozgłośni było ich 15 tys., ale już po kilku latach przybywało do 300 tys. osób) i trwogę innych. Pierwsi, także liczni hierarchowie, podziwiali nie tylko organizacyjny zmysł ojca dyrektora, ale nade wszystko religijny wymiar sporej części programu Radia Maryja. Inni, w tym niestety jedynie nieliczni przedstawiciele Kościoła, zwracali uwagę na fałszywość owego dualizmu, zgodnie z którym nie ma się co przejmować tym, co się dzieje wieczorem w sztandarowej audycji "Rozmowy niedokończone" bo ważna jest codzienna msza święta czy katecheza.
Tymczasem Radio Maryja od samego początku jest medium realizującym polityczną wizję pełnego zaangażowania w życie publiczne. Niestety, pozostawione przez pierwsze lata samo sobie (a raczej ojcu dyrektorowi) stało się rzecznikiem poglądów skrajnych, wyrażanych przez takież postawy polityczne. Na tej niwie nie brakuje sukcesów, choćby tego związanego z ostatnimi wyborami. Mało kto zwraca uwagę na fakt, że do pierwszego publicznego spotkania polityków PiS, LPR i Samoobrony doszło kilka miesięcy temu właśnie przed mikrofonami Radia Maryja, co czyni z Rydzyka niemal ojca chrzestnego "moherowej koalicji". Ale jego sympatie polityczne i przyjaźń nie są dane raz na zawsze: przekonał się o tym Wałęsa, dziś największy krytyk toruńskiej rozgłośni. Podobne doświadczenie stało się udziałem Mariana Krzaklewskiego. Jak gorzką pigułkę utratę sympatii toruńskiej rozgłośni przełykali liderzy LPR (choć ostatnie odwiedziny w Sejmie mogą świadczyć, że nie było to trwałe zerwanie).
Mitologia Radia Maryja
Radio Maryja i skupione wokół niego tysiące zadeklarowanych sympatyków musiały przeżyć także kilka spektakularnych porażek: powszechne uwłaszczenie, przyjęcie konstytucji czy klęska tego środowiska w referendum akcesyjnym. To pokazuje, że zarówno siła oddziaływania, jak i społeczny zasięg są często mitologizowane. Radio ujawnia swą siłę najczęściej w sytuacjach wyrównanych, gdzie może być swoistym języczkiem u wagi, a przeniesienie jego poparcia decyduje o ostatecznym wyniku. Wiedzieli to dobrze stratedzy z PiS. Kiedy długo przed wyborami zapytałem jednego z polityków tej partii, czy zwyczajnie nie jest im głupio z tymi wyjazdami do Torunia, odpowiedział dość bezpośrednio: "Słuchaj, towarzysko to obciach, ale te 5-6 proc., jakie możemy przejąć, są nie do pogardzenia".
Jednak to nie polityczne fascynacje i ambicje ojca dyrektora są największym problemem Radia Maryja w obecnym kształcie. Chodzi de facto o powrót do sytuacji, w której jakaś "katolicka" wizja porządku w życiu publicznym staje się programem politycznym. Mamy zatem do czynienia z zanegowaniem soborowej zasady autonomii państwa i Kościoła. To chyba dlatego podczas spotkania z pierwszą grupą polskich biskupów Benedykt XVI wyraźnie skrytykował upolitycznienie mediów katolickich w Polsce. W zamian zalecił zachowanie politycznej neutralności i głoszenie prawdy Bożej "dążącej do budowania wspólnoty Kościoła w duchu poszukiwania prawdy, miłości, sprawiedliwości i pokoju oraz zachowania autonomii sfery politycznej".
Tadeusz Rydzyk wygrał los na loterii wolnych mediów. Drugiego "losowania" już raczej nie będzie. Twórca Radia Maryja w ciągu minionych lat nie zaniedbywał rozwoju biznesowego (by wziąć pod uwagę choćby "Nasz Dziennik" i TV Trwam). W jednym pozostał niezmienny: kolejne jego dzieła są kontrowersyjne i wyraziste, a to na medialnym rynku również się liczy. W konstrukcji "imperium medialnego" Rydzyka jest kilka paradoksów: największym jest permanentne krytykowanie polskiej wolności i demokracji, choć to dzięki tym przemianom nikomu nie znany zakonnik mógł założyć ogólnopolskie radio, którego każdego dnia bez zagłuszania może słuchać ponad milion odbiorców.
RZĄD TORUŃSKI |
---|
|
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.