Największy zysk przy najmniejszym ryzyku zapewniają dziś inwestycje w nieruchomości
Sprzedawca hamburgerów to mój zawód. Mój biznes to nieruchomości" - tłumaczył Ray Kroc, twórca McDonalda, studentom University of Texas. Sprzedająca hamburgery sieć jest największym w USA właścicielem nieruchomości, zwykle położonych w centralnych, czyli najdroższych miejscach. Kroc nie bez satysfakcji zauważył, że o ile sprzedaż jedzenia przyniosła mu miliony dolarów, o tyle na nieruchomościach zarobił miliardy. Podobny biznes mają szansę zrobić Polacy. Ceny nieruchomości są u nas średnio 10 razy niższe niż w krajach Europy Zachodniej. Szacunki ekspertów pokazują, że wzrost cen mieszkań może potrwać jeszcze siedem lat. Hossę na tym rynku wspiera przystąpienie do UE. W Hiszpanii czy Irlandii przełożyło się to na kilkakrotny wzrost cen ziemi i mieszkań. Aby zyskać na hossie, nie trzeba mieć gotówki. Ponad połowa mieszkań kupowanych w Warszawie na wynajem jest finansowana z kredytu. Jak wynika z analiz Expandera, firmy zajmującej się doradztwem finansowym, zakup 54-metrowego mieszkania w Warszawie, w całości sfinansowany z kredytu, przynosi 16,7 proc. zysku rocznie. Miesięczna rata kredytu jest niższa niż wpływy z wynajmu. Mieszkania są też najbezpieczniejszą formą lokowania pieniędzy. W czasie kryzysu finansowego ludzie mogą zrezygnować z wielu dóbr, ale muszą gdzieś mieszkać.
Dużo i bezpiecznie
"Największy zysk przy najmniejszym ryzyku" - taki slogan najlepiej oddaje zalety inwestowania w nieruchomości. Potwierdza to raport "The Economist". Porównano w nim realny wzrost cen domów i mieszkań w trzynastu rozwiniętych krajach świata od roku 1980 do 2002. Najbardziej zdrożały nieruchomości w Hiszpanii (o 124 proc.) i Irlandii (prawie o 90 proc.). Najwięcej można było zarobić na mieszkaniach w stolicach. Ich ceny w Dublinie skoczyły aż o 207 proc., Madrycie - o 149 proc., a w Londynie o 103 proc. Wzrost cen nieruchomości znacznie wyprzedza europejski wzrost gospodarczy. Z badań londyńskiego Królewskiego Instytutu Dyplomowanych Rzeczoznawców wynika, że ceny mieszkań we Francji, Hiszpanii, Irlandii i Wielkiej Brytanii wzrosły od zeszłego roku co najmniej o 12 proc. Nic dziwnego, że obcokrajowcy inwestują w Polsce w mieszkania w dużych aglomeracjach. Upodobali sobie Warszawę, Kraków i Trójmiasto. Po wstąpieniu Polski do UE liczba takich transakcji wzrosła kilkakrotnie. W apartamentowcu w Sopocie Niemcy, Anglicy i Szwedzi kupują mieszkania (5,7 tys. zł za m2) rok przed ukończeniem budowy! Kilka tygodni temu za 6 mln zł Amerykanin kupił w Krakowie kamienicę znajdującą się w pobliżu rynku.
Siedem tłustych lat
Obecna zwyżka cen jest drugą w historii naszego wolnego rynku. Pierwsza zaczęła się w latach 90. i trwała do 2000 r. Dziesięcioletni okres wzrostu cen to normalna sytuacja w tym sektorze. Po krótkotrwałym spadku w 2003 r. rozpoczął się nowy cykl koniunkturalny, który potrwa jeszcze od 7 do 17 lat!
Najbezpieczniejszą lokatą są mieszkania w Warszawie. Liczba mieszkańców stolicy w stosunku do liczby ludności kraju wynosi w Polsce 4 proc. (w Hiszpanii i Wielkiej Brytanii jest to 12 proc.). Nieunikniony napływ ludności do stolicy będzie powodował wzrost popytu na mieszkania. Średnia cena metra kwadratowego w nowym budownictwie w Warszawie to 1100 euro, podczas gdy w Madrycie - 2300 euro. Nie ma powodu, by za 10 lat nasze ceny odbiegały od poziomu europejskiego. Polacy szybko się bogacą (w 1990 r. PKB na mieszkańca wynosił u nas 6 tys. USD, dziś - 12 tys. USD), a większy popyt oznacza wyższe ceny. Na wzrost cen mieszkań może też wpłynąć planowana podwyżka VAT na nowe mieszkania z 7 proc. do 22 proc. w 2008 r.
Inwestycje w mieszkania zyskają na wartości za sprawą zjawiska "ucieczki z wielkiej płyty". Dziś w blokach zbudowanych tą technologią mieszka 4 mln osób. Najlepiej wartość tych budynków charakteryzuje anegdota z czasów Edwarda Gierka, który ponoć chwalił się nimi przed amerykańską delegacją. "OK, slumsy już obejrzeliśmy, jesteśmy gotowi obejrzeć to nowoczesne budownictwo" - miał usłyszeć Gierek od Amerykanów. Przy takiej liczbie potencjalnych nabywców mieszkania z dobrą lokalizacją to inwestycja wręcz skazana na sukces.
Dużo i bezpiecznie
"Największy zysk przy najmniejszym ryzyku" - taki slogan najlepiej oddaje zalety inwestowania w nieruchomości. Potwierdza to raport "The Economist". Porównano w nim realny wzrost cen domów i mieszkań w trzynastu rozwiniętych krajach świata od roku 1980 do 2002. Najbardziej zdrożały nieruchomości w Hiszpanii (o 124 proc.) i Irlandii (prawie o 90 proc.). Najwięcej można było zarobić na mieszkaniach w stolicach. Ich ceny w Dublinie skoczyły aż o 207 proc., Madrycie - o 149 proc., a w Londynie o 103 proc. Wzrost cen nieruchomości znacznie wyprzedza europejski wzrost gospodarczy. Z badań londyńskiego Królewskiego Instytutu Dyplomowanych Rzeczoznawców wynika, że ceny mieszkań we Francji, Hiszpanii, Irlandii i Wielkiej Brytanii wzrosły od zeszłego roku co najmniej o 12 proc. Nic dziwnego, że obcokrajowcy inwestują w Polsce w mieszkania w dużych aglomeracjach. Upodobali sobie Warszawę, Kraków i Trójmiasto. Po wstąpieniu Polski do UE liczba takich transakcji wzrosła kilkakrotnie. W apartamentowcu w Sopocie Niemcy, Anglicy i Szwedzi kupują mieszkania (5,7 tys. zł za m2) rok przed ukończeniem budowy! Kilka tygodni temu za 6 mln zł Amerykanin kupił w Krakowie kamienicę znajdującą się w pobliżu rynku.
Siedem tłustych lat
Obecna zwyżka cen jest drugą w historii naszego wolnego rynku. Pierwsza zaczęła się w latach 90. i trwała do 2000 r. Dziesięcioletni okres wzrostu cen to normalna sytuacja w tym sektorze. Po krótkotrwałym spadku w 2003 r. rozpoczął się nowy cykl koniunkturalny, który potrwa jeszcze od 7 do 17 lat!
Najbezpieczniejszą lokatą są mieszkania w Warszawie. Liczba mieszkańców stolicy w stosunku do liczby ludności kraju wynosi w Polsce 4 proc. (w Hiszpanii i Wielkiej Brytanii jest to 12 proc.). Nieunikniony napływ ludności do stolicy będzie powodował wzrost popytu na mieszkania. Średnia cena metra kwadratowego w nowym budownictwie w Warszawie to 1100 euro, podczas gdy w Madrycie - 2300 euro. Nie ma powodu, by za 10 lat nasze ceny odbiegały od poziomu europejskiego. Polacy szybko się bogacą (w 1990 r. PKB na mieszkańca wynosił u nas 6 tys. USD, dziś - 12 tys. USD), a większy popyt oznacza wyższe ceny. Na wzrost cen mieszkań może też wpłynąć planowana podwyżka VAT na nowe mieszkania z 7 proc. do 22 proc. w 2008 r.
Inwestycje w mieszkania zyskają na wartości za sprawą zjawiska "ucieczki z wielkiej płyty". Dziś w blokach zbudowanych tą technologią mieszka 4 mln osób. Najlepiej wartość tych budynków charakteryzuje anegdota z czasów Edwarda Gierka, który ponoć chwalił się nimi przed amerykańską delegacją. "OK, slumsy już obejrzeliśmy, jesteśmy gotowi obejrzeć to nowoczesne budownictwo" - miał usłyszeć Gierek od Amerykanów. Przy takiej liczbie potencjalnych nabywców mieszkania z dobrą lokalizacją to inwestycja wręcz skazana na sukces.
Więcej możesz przeczytać w 49/2005 wydaniu tygodnika Wprost .
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.